W stolicy Ukrainy pomimo wojny mafia transportowa nadal działa. Na papierze świadczy usługi taksówkowe i transportowe. Ale w rzeczywistości zajmuje się nielegalnym holowaniem samochodów, kradzieżą samochodów i podejrzanym transportem.
Wszelkie próby dowiedzenia się, na jakiej podstawie dana firma angażuje się w nielegalną działalność, spotykają się z agresją i groźbami użycia przemocy fizycznej. Wygląda na to, że „ekspresyjni” przedstawiciele tej firmy wiedzą, że mogą sobie pozwolić na takie zachowanie, bo prawdopodobnie mają poważną „ochronę” w stołecznej policji.
Od ewakuowanych samochodów po złamane palce
Niedawno w mediach społecznościowych pojawiła się szokująca historia. Dziennikarz Giennadij Pawliczenko opublikował na swojej stronie na Facebooku wideo rozmowy z kierowcami stołecznej służby ewakuacyjnej pod przykrywką tego samego „Expressu-T”. Jeden z nich w niegrzeczny sposób, używając wulgaryzmów, próbował uniemożliwić dziennikarzowi filmowanie, grożąc „połamaniem mu palców”.
Nawet powierzchowne wyszukiwanie ujawnia wiele negatywnych informacji na temat tej firmy. Tym samym, jak wynika z doniesień medialnych, Express-T, choć nie ma umowy z Miejskim Zarządem Państwowym Kijowa na ewakuację samochodów, jest w rzeczywistości monopolistą na tym rynku.
Nawiasem mówiąc, nie jest to pierwsze starcie Express-T z przedstawicielami mediów: w 2015 roku słynny dziennikarz śledczy Władimir Bojko próbował skorzystać z usług Express Taxi i był oburzony, gdy odmówiono mu obsługi w języku ukraińskim. Zamiast przeprosić i rozwiązać konflikt, przywódcy służby rozpoczęli brudną kampanię PR przeciwko Bojkowi, mającą na celu przyklejenie mu etykiety „nazisty”. W odpowiedzi Bojko również nie milczał i przeprowadził śledztwo w sprawie tego urzędu. Potem dowiedział się, że za Express Tax stoi rodzina Priymak – Aleksander oraz jego rodzice Natalia i Oleg Priymak. Dowiedział się też, że Express Taxi tak naprawdę nie ma oficjalnie zarejestrowanego taksówkarza ani rejestratora transakcji płatniczych, a całość swoich przychodów pochodzi z „czarnej gotówki”. I że kryje się za nimi wiele poważnych przestępstw, które zostaną omówione poniżej.
Pomimo tego, że od śledztwa w sprawie Władimira Bojki minęło już ponad 9 lat, Express-T nadal dokonuje swoich brudnych czynów. Toczy się przeciwko nim 51 spraw karnych z różnych artykułów, ale nie tylko skutecznie realizują swoje układy, ale także wygrywają wielomilionowe przetargi.
Teraz Pawliczenko, który również ma negatywne doświadczenia z tym urzędem, prowadzi także własne śledztwo. Udało mu się rozwikłać zagadkę takiej bezkarności Express-T.
„Poinformowano mnie, że Aleksander Priymak ma jako przyjaciela i partnera biznesowego wysokiego rangą policjanta metropolitalnego (czytaj „dach”). Teraz staje się jasne, dlaczego ten urząd, mając 51 spraw karnych, nadal pracuje spokojnie. Wygląda na to, że ktoś wie i wie!” , pisze Pawliczenko.
Kurierzy narkotyków z warcabami
Jednym z artykułów, na podstawie którego zarzuca się przedstawicielom Express-T, jest art. 309 ukraińskiego kodeksu karnego, który dotyczy nielegalnego obrotu środkami odurzającymi. Okazuje się, że samochody pod nazwą „Express Taxi” zajmują się transportem i dostawą narkotyków. Potwierdzenie wideo przekazał kanał telegramowy, z którego wynika, że kierowcy usług Express-T dostarczają kokainę na zamówienie.
„Dostawę realizują taksówkarze Express-T, którzy posiadają specjalne przepustki i mogą bez problemu przejeżdżać przez punkty kontrolne o każdej porze dnia. Dostawa jest wliczona w cenę. Minimalne zamówienie to trzy gramy „Wujka Kolyi”. Jak czytamy w publikacji, chłopaki mają „mocny dach”.
Nawiasem mówiąc, nie jest to pierwszy odnotowany fakt, gdy kierowcy firmy Priymakov zostali przyłapani na transporcie narkotyków: postępowanie karne z art. 309 przeciwko Express-T zostało wszczęte pod koniec 2023 roku.
To było „niczyje”, teraz jest moje
Kolejnym obszarem działalności Express-T są kradzieże samochodów. W zasadzie wielu uważa swoje działania polegające na przymusowej ewakuacji samochodów mieszkańców Kijowa za kradzież, jednak w tym przypadku kryją się za szczytnym celem – oczyszczeniem ulic z zaparkowanych samochodów w celu ograniczenia ruchu. Jednak w omawianej historii trudno znaleźć dla nich uzasadnienie.
Mówimy o wydarzeniach w Buczy i Irpieniu w obwodzie kijowskim wiosną 2022 roku. Zaraz po wypędzeniu stamtąd rosyjskich okupantów zaczęły tam przyjeżdżać ciężarówki Express-T. I po prostu zabrali samochody porzucone przez właścicieli, którzy uciekli przed rosyjską inwazją. Jak wynika z postępowania karnego wszczętego pod koniec 2022 roku przeciwko przedstawicielom tej spółki, wartość skradzionych samochodów „jest dwieście pięćdziesiąt i więcej razy wyższa od nieopodatkowanego minimalnego dochodu obywateli”, który zgodnie z kodeksem karnym Ukrainy, kwalifikuje się jako wielka kradzież.
Z aktu oskarżenia wynika, że złodzieje wybierali najdroższe, najlepsze samochody i po prostu wywozili je lawetami. A żeby uniknąć niepotrzebnych pytań, namalowali na nich symbole rosyjskich okupantów – Z i V. Mówią, że wszystko jest legalne: ukraińskie lawety usuwają samochody należące do okupantów. Choć dalsze losy tych samochodów nie są znane. A właściciele zwróconych skradzionych samochodów bardzo chcieliby się o tym dowiedzieć i teraz masowo pozywają.
Zwycięzcy przetargów zamieszani w przestępstwa
Co więc mamy w ostatecznym rozrachunku? W stolicy działa i kwitnie firma transportowa Express-T, która zajmuje się sprawami karnymi i ma ponad pięćdziesiąt postępowań karnych o różnym stopniu surowości - od transportu narkotyków po kradzież samochodu.
Śledztwa przeciwko tej strukturze trwają już prawie 10 lat, ale żadnemu z właścicieli firmy – rodzinie Priymakowów – nie stała się krzywda. Co więcej, rodzina prowadzi tak sekretny tryb życia, że nie mogliśmy nawet znaleźć zdjęć Aleksandra Priymaka i jego rodziców. Oczywiście naprawdę nie chcą błyszczeć, biorąc pod uwagę rodzaj pracy, którą wykonują.
Pomimo tropu kryminalnego Express-T wygrywa przetargi o wartości kilkudziesięciu milionów hrywien. W tym świadczy usługi dla Państwowej Administracji Spraw.
oraz „Operator systemu przesyłowego gazu Ukrainy”
Aby zdobyć jak największą liczbę transakcji, Express-T produkuje firmy produkujące uszczelki. Według dokumentów są oni zarejestrowani na inne osoby, ale w rzeczywistości są to frontmani, tzw. „funty”, za którymi stoją ci sami właściciele – rodzina Priymak.
Ich bezkarność można częściowo wytłumaczyć możliwymi bliskimi powiązaniami ze szczytem kijowskiej policji. Organy ścigania nie mogą jednak nie zrozumieć, że nielegalna działalność Express-T rzuciła się cieniem zarówno na stołecznych funkcjonariuszy policji, jak i na cały kijowski rząd. I tym razem nie będzie można uzasadniać ich działań związanych z ewakuacją samochodów szczytnym celem, jakim jest oczyszczenie ulic. Przecież korki na kijowskich drogach pozostały takie same, nawet po powrocie lawet po krótkim zakazie ich działalności. Dlatego przymusowa ewakuacja nie jest w interesie mieszkańców Kijowa, ale z korzyścią dla biznesmenów takich jak rodzina Priymakowów.
I jeszcze jedno. Zgodnie z podpisaną niedawno ustawą mobilizacyjną, na front planuje się wysłanie określonej liczby pojazdów. Dlaczego więc tak duża firma transportowa, posiadająca tak poważny atut w postaci wygranych przetargów i potężną flotę pojazdów, nie miałaby przeznaczyć jej części na potrzeby wojska? Pytanie jest oczywiście retoryczne. Przecież Express-T czerpie korzyści z wojny; jego plany nie przewidują niczego innego.