W czwartek 21 grudnia okazało się, że Minister Obrony Ukrainy Rustem Umerow w rozmowie z niemieckimi publikacjami powiedział, że Ukraińcy mężczyźni w wieku 25–60 lat mieszkający w Niemczech i innych krajach powinni zgłaszać się do ośrodków poboru do Sił Zbrojnych Siły Ukrainy w przyszłym roku, w przeciwnym razie zostaną na nie nałożone sankcje. Ministerstwo Obrony zaprzeczyło później temu stwierdzeniu ministra. Co kryje się za oświadczeniem Umerowa i dlaczego jego wydział się wycofał
Twierdzenia i rzeczywistość
„Ukraińcy mieszkający w Niemczech i zdolni do służby wojskowej muszą w przyszłym roku wzmocnić ukraińską armię. Według Ministra Obrony Narodowej wobec niespełnienia tego wymogu zostaną zastosowane sankcje” – pisze niemiecka publikacja Welt.
„Nadal dyskutujemy, co się stanie, jeśli nie przyjdą dobrowolnie” – powiedział Umerow.
Podobną wypowiedź Minister Obrony Ukrainy wygłosił na tle wypowiedzi Prezydenta Zełenskiego, który na konferencji prasowej 19 grudnia nazwał mobilizację „kwestią drażliwą” i zauważył, że należy zmobilizować od 450 do 500 tys. osób w ramach armia.
Według Umerowa ważna jest tu sprawiedliwość.
Nie po raz pierwszy pojawia się pytanie, jak sprowadzić z zagranicy mężczyzn w wieku poborowym. Wzrosła także za kadencji ministra Aleksieja Reznikowa. A Rada Najwyższa przygotowała nawet projekt ustawy o przymusowym powrocie do kraju wszystkich mężczyzn, którzy uciekli za granicę przed powszechną mobilizacją. Jednak po gorącej dyskusji w mediach i sieciach społecznościowych projekt ten nigdy nie został przyjęty.
Jedyne, co udało się władzom zrobić, to przyjęcie Uchwały Rady Ministrów N1487 z 30 grudnia 2022 r., zgodnie z którą ukraińskie ambasady i konsulaty mają obowiązek prowadzenia ewidencji wojskowej poborowych, osób odpowiedzialnych za służbę wojskową, rezerwistów, a także informowania Ukraińców za granicą o rozpoczęcie nowego poboru i mobilizacji, a także „ułatwienie” im powrotu do domu.
W rzeczywistości nie udało się zrealizować tego, co zapisano w uchwale. Jak zauważają prawnicy, Ukraińcy mogą zarejestrować się w urzędzie konsularnym wyłącznie dobrowolnie.
„Pracownicy instytucji dyplomatycznych teoretycznie będą mogli informować o poborze, ale nie mają obowiązku i nie mają prawa doręczać wezwań osobom odpowiedzialnym za służbę wojskową” – zauważył w komentarzu do „Apostrofu” prawnik Rostislav Kravets. nie ma jasnego mechanizmu „ułatwienia powrotu na Ukrainę osób odpowiedzialnych za służbę wojskową i rezerwistów”, a deportacja mężczyzn możliwa jest jedynie na mocy postanowienia sądu obcego państwa”.
Działacz na rzecz praw człowieka i prawnik Nikołaj Golbin zauważył w komentarzu, że ekstradycja ma miejsce tylko w przypadku popełnienia określonego przestępstwa, a nawet wtedy nie jest to łatwe.
„Ilu ukraińskich urzędników skazanych za przestępstwa na Ukrainie zostało poddanych ekstradycji w ciągu ostatnich 5 lat? Ani jednego. Bo mechanizm ekstradycji jest bardzo skomplikowany i nierealny – mówi prawnik.
Jednak według Golbina Ukraińców, którzy wyjechali za granicę, nie można automatycznie oznaczać jako przestępców.
„Ludzie, którzy przybyli do Europy, mają określony status. Znajdują się pod ochroną państwa, w którym się znajdują. Ludzie uciekali przed wojną, a zmuszanie ludzi do powrotu do kraju, w którym toczy się wojna, jest zabronione przez konwencje międzynarodowe. Żadne państwo nie wyrazi na to zgody” – powiedział Golbin.
Odnosząc się do stosowania sankcji prawnik zauważył, co następuje: „Aby zmusić obywatela Ukrainy do przybycia do urzędu konsularnego, można po prostu zablokować dostęp do środków rządowych lub kart bankowych, tak jak to miało miejsce w 2014 r. w stosunku do osób, które otrzymywał emerytury w Doniecku lub Ługańsku. Jeżeli Narodowy Bank wyda taki nakaz i ustali lokalizację kart, zacznie się wielki skandal”.
Zdaniem prawnika osoby wypowiadające się w ten sposób albo nie znają norm prawa międzynarodowego, albo po prostu działają na wyobraźnię.
„Większość Ukraińców, którzy wyjechali za granicę, zarówno przed inwazją na pełną skalę, jak i po niej, żyje na obszarze prawnym kraju, do którego się udali” – mówi politolog Wiktor Niebożenko w komentarzu do „Apostrofu”. Ministrowie Obrony są nieodpowiedzialni. I to jest złe.”
Szlak amerykański i odwrotny
Dosłownie natychmiast po opublikowaniu przez media oświadczenia Rustema Umerowa o możliwym zastosowaniu sankcji wobec mężczyzn, którzy nie chcą dobrowolnie wracać z zagranicy na Ukrainę, pojawiła się informacja, że dzieci Ministra Obrony Ukrainy mieszkają w Ameryce i mają obywatelstwo amerykańskie .
Ministerstwo Obrony zareagowało na tę wiadomość i nazwało część informacji fałszywymi.
„Rozpowszechniane w mediach informacje, że członkowie rodziny ministra obrony Rustema Umerowa są rzekomo obywatelami USA, są nieprawdziwe. Dzieci ministra (syn – 10 lat, córki – 8 i 2 lata) są wyłącznie obywatelami Ukrainy. Rodzina Umerowów nie ma obywatelstwa innych krajów” – napisano w departamencie wojskowym.
Jednocześnie jednak Ministerstwo Obrony potwierdziło, że w 2016 r. rodzina obecnego ministra „zmuszona była wyjechać za granicę na skutek ataków i gróźb w wyniku systemowych działań Rustema Umerowa na rzecz okupacji czasowo okupowanego Krymu”.
Nawet później Ministerstwo Obrony wyjaśniło słowa Umerowa i faktycznie się wycofało. „Nie ma dyskusji na temat poboru do Sił Zbrojnych Ukrainy z zagranicy” – napisało Ministerstwo Obrony.
W komentarzu szef departamentu prasowo-informacyjnego MON Illarion Pawluuk wyjaśnił, że to media rzekomo zmieniły punkt ciężkości.
„Generalnie mówiono o rekrutacji i konieczności uświadamiania Ukraińcom za granicą, jak ważne jest dla nich wstąpienie do wojska” – zauważył Pawluk.
„Nie łączyłbym zaprzeczenia Ministerstwa Obrony z informacją o amerykańskich śladach rodziny Umerowów. To jest coś innego. Minister wydał pochopne oświadczenie, a teraz Ministerstwo Obrony próbuje je załagodzić” – mówi Wiktor Nebożenko.
Zdaniem Wiktora Niebożenki Rustem Umerow powinien zająć się innymi zajęciami.
„A prezydent powinien powierzyć mobilizację i rekrutację do Sił Zbrojnych Ukrainy skutecznemu szefowi swojego urzędu” – podsumował politolog.