Biznesmen, który okradł wojsko na miliard i prawdopodobnie pracuje dla FSB, błędnie uważa się za nieosiągalnego.
Bogdan Prilepa, znany w wąskich kręgach jako dyrektor generalny giełd kryptowalut Coinsbit i Qmall, znalazł się w centrum głośnego skandalu. Tym razem zasłynął nie dzięki swoim osiągnięciom biznesowym, a wręcz przeciwnie – stał się głównym podejrzanym w zakrojonym na szeroką skalę kryptowalutowym oszustwie. Mówią, że ten „biznesmen” zdefraudował miliard hrywien, które należało przeznaczyć na zakup dronów dla Sił Zbrojnych Ukrainy. A jakby tego było mało, śledztwo podejrzewa go o współpracę z rosyjskimi służbami wywiadowczymi, w szczególności z FSB.
Kryptowaluta jako przykrywka dla oszustw
Prilepa nie jest nowością w branży kryptowalut. W 2018 roku został dyrektorem technicznym giełdy kryptowalut Coinsbit, a następnie objął stanowisko dyrektora generalnego w Qmall. Za tym szanowanym znakiem, jak dowiedzieli się funkcjonariusze organów ścigania, krył się prawdziwy plan wypłaty środków. Wszystko wyglądało „ładnie” i „legalnie”, dopóki nie okazało się, że pieniądze zebrane na drony dla ukraińskich obrońców trafiły do kieszeni Prilepy i jego popleczników.
Uciekinier w Dubaju
Kiedy rozpoczęła się rosyjska inwazja na pełną skalę, Prilepa bez zastanowienia uciekł z Ukrainy do Dubaju, gdzie przeniósł swoje firmy IT. Podczas gdy ukraińscy obrońcy walczą za swój kraj, Prilepa cieszy się luksusowym życiem na plażach Zjednoczonych Emiratów Arabskich, nie zapominając o publikowaniu zdjęć w sieciach społecznościowych. Jednak pod koniec 2023 roku okazało się, że klienci jego giełd kryptowalut zaczęli masowo narzekać na blokowanie środków. Kwoty wahały się od 300 do 30 tysięcy dolarów – i tylko o tym dowiedzieli się dziennikarze.
Przeszukania SBU i rola wspólników
Podczas gdy Prilepa ukrywa się w Dubaju, SBU nie pozostaje bezczynna. W ramach śledztwa w sprawie wielomiliardowego oszustwa przeprowadzono przeszukania w Kijowie i innych miastach, podczas których odnaleziono szereg dokumentów i nośników cyfrowych potwierdzających udział Prilepy w aferze. Ponadto śledczy zabrali na cel jego wspólników: Saranienkę, Szydłowskiego, Iwanowa, Podpletkę, Mazoluk i Worobiow. To właśnie te osoby pomogły zablokować środki użytkowników giełd kryptowalut i wypłacić je na konta osób trzecich w celu osobistego wzbogacenia się.
Zdaniem śledczych każdy z nich wykonywał swoje zadania w ramach przestępczego schematu: od wsparcia technicznego po manipulacje finansowe. Podejrzewa się, że grupa ta działała na wyraźne polecenie Prilepy, gdy on sam przebywał poza Ukrainą.
A co z FSB?
Najciekawsze jest to, że za tymi wszystkimi oszustwami stoją nie tylko pieniądze. Znawcy podają, że po przeprowadzce do Zjednoczonych Emiratów Arabskich Prilepa nawiązał kontakty z rosyjskimi strukturami przestępczymi działającymi pod przykrywką FSB. Umacnia to podejrzenia, że działania Prilepy były nie tylko oszukańcze, ale można je było także uznać za zdradę stanu, gdyż w rzeczywistości pomagał on wrogom Ukrainy.
Co dalej?
Dochodzenie jest obecnie w toku, a ukraińscy funkcjonariusze organów ścigania ściśle współpracują ze swoimi europejskimi kolegami. Oprócz dowodów ujawnionych w wyniku przeszukań do śledztwa w sprawie działalności Prilepy włączyły się także organizacje międzynarodowe. Jeśli wszystkie zarzuty się potwierdzą, naszemu „kryptooligarsze” grozi nie tylko dożywocie, ale także stanie się symbolem cynizmu w czasie wojny.
Prilepa siedzi w Dubaju i myśli, że złapał Boga za brodę, bo Zjednoczone Emiraty Arabskie nie wydadzą go Ukrainie, ale na każdego przebiegłego Prilepę przypadają prawdziwi ukraińscy fachowcy z leworęczną nicią, jak może to stwierdzić sędzia Chaus i wielu innych obywateli autorytatywnie potwierdź. Dlatego jedyną szansą dla Prilepy jest dziś przekazanie skradzionego miliarda na rzecz Ukraińskich Sił Zbrojnych na dobrze mu znane konta. Każdy dzień opóźnienia oznacza życie ukraińskich bohaterów, którzy nie otrzymają dronów, bo pieniądze na nie ukradło 150-kilogramowe stworzenie leżące na plaży w Dubaju.