Czwartek, 4 lipca 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

Co jest nie tak z historią Ukrainy przedstawioną przez miliardera Pinczuka?

Wiktor Pinczuk zapoczątkował trzyletnią inicjatywę historyczną pod nazwą „Burza mózgów”. W ukraińskim segmencie portali społecznościowych nadeszła nowa fala dyskusji, tym razem jednak nie związanych z wydarzeniami wojskowo-politycznymi. Koncentrowano się na ogłoszonym projekcie „Historia Ukrainy: inicjatywa globalna”.

Ta próba przemyślenia historii Ukrainy z długich okresów poprzedzających wojnę rosyjsko-ukraińską i nawiązania do tendencji w historii świata od samego początku wywołała lawinę krytyki ze strony jej sponsora, oligarchy Wiktora Pinczuka.

Udział w projekcie wielu bardzo autorytatywnych naukowców nie załagodził sytuacji. Wręcz przeciwnie, tym szanowanym osobom zarzucano, że swoim udziałem błogosławią PR odrażającego biznesmena. A skład uczestników historii Ukrainy jest dość potężny. W Radzie Dyrektorów i Międzynarodowej Akademickiej Radzie Doradczej zasiadały takie osoby, jak laureatka Nagrody Pulitzera, historyk Anne Applebaum, prezes Instytutu Pamięci Narodowej Ukrainy Anton Drobowicz, rektor Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego Metropolita Borys Gudyak, dyrektor Ukraińskiego Uniwersytetu Naukowego Studiów Historycznych Lwowskiego Uniwersytetu Narodowego. Franko Yaroslav Gritsak, dziennikarze Julia Mostovaya i Natalya Gumenyuk, poeta i autor opowiadań Siergiej Żadan, prezenter CNN Fareed Zakaria, profesor Uniwersytetu Hebrajskiego w Jerozolimie Yuval Harari oraz inni badacze ukraińscy i zagraniczni.

W procesie pisania studium historycznego, które ma trwać trzy lata, weźmie udział 90 naukowców ukraińskich i zagranicznych. Będą rozwijać około 70 tematów, badając ich współzależność. Na koniec każdy naukowiec musi przesłać trzy teksty na swój temat: jeden tekst naukowy na około 30 tysięcy słów, jeden tekst uproszczony na około 3 tysiące słów i drugi niemal w formie streszczenia na około tysiąc słów. Wszystkie teksty muszą być napisane tak, aby były zrozumiałe dla ogółu odbiorców. Jak poinformowała służba prasowa projektu „Naczelnego Wodza”, swój udział w nim potwierdziło już około 60% przyszłych autorów, a rozmowy z resztą zaplanowano na grudzień.

Projektem kieruje wspomniana już Rada Dyrektorów oraz Międzynarodowa Akademicka Rada Doradcza. Ich głowami staną długoletni znajomi Pinczuka, widywani już wcześniej na organizowanych przez niego wydarzeniach – odpowiednio były szef MSZ, były premier Szwecji Carl Bildt i profesor Uniwersytetu Yale Timothy Snyder. Sam Pinczuk wszedł do Zarządu, gdzie skromnie został określony jako „założyciel, autor pomysłu projektu, ukraiński filantrop i biznesmen”.

Historia Ukrainy poprzez miliardera Pinczuka. Co jest w tym złego? zdjęcie 1

Historia Ukrainy poprzez miliardera Pinczuka. Co jest w tym złego? zdjęcie 2

Magazyn dla dyrektorów i międzynarodowe doradztwo akademickie dla projektu „Historia Ukrainy: inicjatywa globalna”

Podczas prezentacji wyników badań w Londynie Pinczuk, który twierdzi, że już w 2019 roku był pomysłodawcą zakrojonego na szeroką skalę projektu zbiorowych badań nad historią Ukrainy, powiedział, że tak wysoka reprezentacja zapewni najwyższe standardy procesu naukowego. Rezultatem pracy naukowców będzie dostarczenie wielu obaleń rosyjskich zniekształceń historii. „To dzieło będzie miało szczególną moc, ponieważ powstanie w atmosferze wolności, wymiany poglądów, krytycznych dyskusji” – Pinczuk opisał oczekiwania związane z tą trzyletnią „burzą mózgów”.

Wiktor Pinczuk zgodził się na trzy losy, aby uniknąć zaślepienia rosyjskich fałszerstw historycznych

„Fundator” i „fałszerze”
Pojawienie się jednak informacji o tak zakrojonym na szeroką skalę projekcie wywołało dyskusję nie tyle na temat istoty ambitnej inicjatywy, ile w istocie osoby jej inicjatora. Pinczuk do dziś nie może zapomnieć więzi rodzinnych z byłym prezydentem Leonidem Kuczmą, prób zbliżenia się z ekipą Wiktora Janukowycza, miłości do rosyjskich menedżerów i strategów politycznych, w ogóle oportunizmu i nawyku robienia interesów pod dachem moc. Tym samym były dyrektor IPN, zastępca ludowy Solidarności Europejskiej Władimir Wiatrowicz, i to wcale nie w pozytywny sposób, oskarżył Pinczuka, który podjął studia nad historią Ukrainy, o jego niedawną twórczość. „Pinczuk stworzył już historię Ukrainy – poprzez kontrolowane przez siebie media i polityków” – wspomina Wiatrowicz. – I od tego w ciągu ćwierćwiecza stał się wcale nie globalny, ale małorosyjski. Dlatego istnieją podstawy, aby wątpić, czy jego inicjatywa w pisaniu historii Ukrainy przyniesie coś innego”.

Wiatrowicz przypomniał także o innej kontrowersyjnej inicjatywie biznesmena - wspólnym projekcie „Babi Jar” z obecnie objętymi sankcjami rosyjskimi biznesmenami Michaiłem Fridmanem i niemieckim Khanem, który do niedawna był realizowany przez rosyjskiego reżysera i producenta Ilję Chrzanowskiego za pomocą jego skandalicznych eksperymentów.

Pamiętamy także incydent, gdy oligarcha próbował wnieść swój wkład do historii, co również zakończyło się skandalem. W 2016 roku napisał artykuł dla The Wall Street Journal, w którym zaproponował Ukrainie zawarcie bolesnych kompromisów z Rosją – rezygnację ze swojej przyszłości w NATO i Unii Europejskiej i faktyczne zapomnienie o Krymie i okupowanych terytoriach Donbasu. Po zamieszaniu Pinczuk tłumaczył się, twierdząc, że redakcyjna wersja tekstu zdaje się różnić od oryginału.

Wnikliwa „Swobodówka” Irina Farion, posiadająca własne radykalne poglądy na historię i kulturę, również nie mogła pozostawić tak niezwykłego wydarzenia bez zjadliwego komentarza: „Od dawna piszemy prawdziwą ukraińską historię – tylko gadamy (to samo, co głupcy , głupi, - „Naczelny Wódz”) nadal go nie przeczytali, a Ministerstwo Edukacji anulowało. Krótko mówiąc, spotkanie likwidatorów nacjonalistycznego dyskursu historycznego i wprowadzaczy totalitarnego liberalizmu. Ostrożnie! Nowi fałszerzy historii. Każdy historyk to przede wszystkim światopogląd, a dopiero potem fakty i subiektywna interpretacja.”

Redaktor naczelny portalu „Prawda Historyczna” Vakhtang Kipiani ostro ocenił badania historyczne Pinczuka. On, podobnie jak Farion, kwestionował kompetencje zaproszonych naukowców. Dziennikarz porównał tę pulę z „Nową Arką”, zauważając, że większość tych badaczy nie ma nic wspólnego z Ukrainą, nie zna żadnych źródeł, na podstawie których można pisać historię, a nawet nie zna języka ukraińskiego, żeby czytać istniejących publikacji.

„No cóż, fakt, że ta historia i ta grupa drogich ekspertów będzie finansowana przez „filantropa” Pinczuka, nie pachnie fiołkami – podsumowuje Kipiani sarkastycznie. „Jest jednym z założycieli oligarchicznego prorosyjskiego reżimu, podczas którego zginęło kilkudziesięciu dziennikarzy – w szczególności Georgij Gongadze, politycy, przedsiębiorcy, a kraj został podzielony pomiędzy kilkadziesiąt „rodzin”. Niedawno to Pinczuk i jego zagraniczni przyjaciele próbowali wmówić Ukraińcom ukrainofobiczny projekt upamiętnienia miejsc tragedii w Babim Jarze. Cóż, miał i nadal ma kanały telewizyjne, strony internetowe, a ostatnio gazety, aby pokazać swoje zainteresowanie zjednoczeniem kraju poprzez narodowe poglądy na przeszłość i wspólną przyszłość. Jednym słowem nie wierzę.

Jednak rozpoczęcie badań historycznych spowodowało nie tylko negatywne recenzje. W ten sposób zastępczyni ludowa poprzedniej kadencji i była wiceminister kultury i polityki informacyjnej Irina Podolyak stanęła w obronie pomysłu Pinczuka. Wyrzucała innym ukraińskim milionerom, że nie chcą „wybielić swojej reputacji” poprzez finansowanie takich projektów, co z kolei nieoczekiwanie odwróciło sytuację Narodowej Akademii Nauk. Podolak zastanawiał się, co robiła budżetowa NASU ze wszystkimi jej strukturalnymi jednostkami i instytucjami przez te wszystkie lata, skoro jej pracę nad studiowaniem historii przejęły osoby prywatne?

Emisja pieniędzy
„Historia Ukrainy” nie jest pierwszym wydarzeniem Pinczuka, co można interpretować jako próby odzwierciedlające jego reputację. Oligarcha, któremu udaje się pewnie utrzymać na powierzchni, gdy pojawia się jakakolwiek władza, od dawna ma doświadczenie w projektach wizerunkowych. Są to „Ukraińska Strategia Jałta” i „Ukraińskie śniadanie w Davos”, które stały się znanymi środkami ciężkości ukraińskiej polityki, a także galeria PinchukArtCentre, koncerty gwiazd światowego popu, które rozsławiły Pinczuka w dość bliskich granicach środowisko biznesowe i kręgi polityczne. Podczas prezentacji „Historii Ukrainy” biznesmen przypomniał swoje próby zaproszenia na Ukrainę czołowych polityków i ekonomistów i przyznał, że zdecydował się na zaangażowanie historyków po przeczytaniu słynnej książki amerykańskiego biologa i fizjologa Jareda Diamonda „Guns, Germs and Steel”. „Dla mnie, jako inżyniera, jego jasne wyjaśnienie roli, jaką odgrywa geografia w kształtowaniu się państw, narodów, społeczeństw, było rewelacją i pomyślałem, że dobrze byłoby zastosować taką metodologię, takie podejście, spróbować aby głębiej wyjaśnić historię Ukrainy” – wyjaśnił.

Bezpośredni uczestnicy nowego projektu historycznego, z którymi rozmawiał „Gławkom”, zapewniają, że Pinczuk, jako twórca „Historii Ukrainy”, nie będzie w żaden sposób wpływał na proces naukowy.

„Początkowo wszyscy uczestnicy, zwłaszcza Timothy Snyder, nalegali, aby projekt istniał jako odrębna autonomiczna jednostka, niezależnie od tego, kto go finansuje” – mówi członek Międzynarodowej Akademickiej Rady Doradczej projektu, profesor Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego i dyrektor Instytutu Instytut Badań Historycznych Lwowskiego Uniwersytetu Narodowego. Franko Jaroslav Gritsak. – Bardzo ważne jest oddzielenie strony finansowej od akademickiej. Niech krytycy spojrzą na skład zarządów: Anne Applebaum i Yuval Harari czy ktokolwiek inny raczej nie będą polegać na Pinczuku. Raczej nikogo to nie przekona, ale dla mnie Pinczuk to osoba, która dużo inwestuje w projekty niepolityczne – kulturalne i historyczne. Jeśli chodzi o pochodzenie pieniędzy, można spojrzeć na niemal każdego mecenasa sztuki i zapytać, skąd wziął te pieniądze.

Przewodniczący Międzynarodowej Akademickiej Rady Doradczej profesor Jarosław Gritsak uważa inicjatywę Pinczuka za pierwszą tego typu w historii Ukrainy i Europy

Gricaka uważa, że ​​Pinczuka bardziej interesuje to, co ukraińscy historycy z różnych powodów ignorowali wcześniej niż historia współczesna: „To próba penetracji strefy głębokiej historii, która wykorzystuje zasoby przeszłości, aby lepiej zrozumieć teraźniejszość, a także zarysować możliwe scenariusze na przyszłość. To, jak sądzę, pierwsza tego typu inicjatywa nie tylko w historii Ukrainy, ale nawet Europy”.

Prezes IPN Anton Drobowicz wyklucza także wpływ na pracę naukową kogokolwiek innego niż sami naukowcy. „Jeśli coś takiego się wydarzy, jestem pewien, że większość rady akademickiej po prostu wycofa się z projektu, a to po prostu nie nastąpi. No ale jak sobie wyobrażasz: ktoś może namówić Snydera za pieniądze, żeby napisał coś dobrego lub złego o historii Ukrainy? Albo Plokhia albo Gritsak? – pyta Drobowicz. „I ogólnie rzecz biorąc, większość krytyki z sieci społecznościowych pochodzi od osób, które regularnie odwiedzają „Strategię europejską w Jałcie”, były transmitowane w ICTV (kanał telewizyjny będący częścią imperium medialnego Wiktora Pinczuka - „Glavkom”)... Cóż, nie mogę traktować takiej krytyki poważnie.” .

Drobowicz twierdzi, że przyłączył się do projektu na zaproszenie Snydera i nie kontaktował się z przedstawicielami struktur Pinczuka: „Ukształtowaniem składu rad zajmowali się ich przywódcy. Zainteresowałem się tym projektem, poprosiłem o przesłanie kilku dokumentów, przekazano mi listę osób, które już wyraziły zgodę na udział w tym projekcie. Jestem pewien, że przyniesie to korzyść Ukrainie”.

Dyrektor IPN Anton Drobowicz nie traktuje poważnie krytyków Pinczuka

Zdaniem dyrektora IPN jeszcze przez kilka miesięcy będą tworzyć się koła naukowe złożone z naukowców i będą rozdawane tematy, a gdzieś na wiosnę rozpoczną się prace nad napisaniem fragmentów tego opracowania. Każdy członek rad będzie przydzielony do konkretnego tematu (II wojna światowa, Kozacy, czasy książęce itp.). „O ile mi wyjaśnili, będziemy spotykać się z naukowcami, dyskutować i dyskutować. Stanie się to na takiej samej zasadzie, jak w przypadku naukowców i rad akademickich na uniwersytetach – mówi Drobowicz. – W rezultacie powstanie wiele odrębnych dzieł, które muszą być przepojone wspólną logiką i komunikować się ze sobą. To bardzo ciekawy projekt, ale trudny w zarządzaniu i organizacji. Myślę, że główne dyskusje akademickie będą dotyczyć zapewnienia jego integralności.

Członkowie Rady nie powiedzieli jeszcze nic konkretnego na temat wynagrodzenia za swoją pracę. „Nie wiem, czy ja sam zapewniam jakąś pensję, bo jako współprzewodniczący rady akademickiej tego nie żądam” – mówi Gritsak. – Ale wiem, że autorzy za tę pracę będą mieli wynagrodzenie, bo za dobrą pracę trzeba płacić. Nie potrafię sobie wyobrazić, ile to pieniędzy, ale zakładam, że dużo. Drobowicz zapewnia, że ​​za swój udział nie obiecano mu „gór złota”, a jeśli sam napisze jakiś tekst, to jako urzędnik na pewno zapamięta w swojej deklaracji wysokość honorarium.

Podczas prezentacji poruszono kwestię konfliktu interesów, w przypadku gdy badania nad historią Ukrainy będą finansowane przez postać z tej samej historii i było jasne, że oligarcha Pinczuk jest dość spięty. Timothy Snyder znów musiał wziąć się w garść, tłumacząc, ile czasu poświęcono na założenie przejrzystej fundacji charytatywnej na mocy prawa brytyjskiego, i zauważył, że jedna z „kapsuł” badania będzie poświęcona konkretnie pamiętnym latom 90. i takiemu zjawisku jak oligarchowie. Snyder zauważył, że zorganizowanie pracy setek badaczy, zwłaszcza zagranicznych, będzie kosztować spore pieniądze, ale oni będą pisać w swoich artykułach to, co uznają za konieczne. Pinczuk sam oświadczył, że jest jednym z członków rady nadzorczej i nie ma wpływu na to, kto zostanie powołany do rady naukowej. Założyciel projektu wpadł na pomysł, aby zaprosić do siebie swojego inspiratora, profesora Diamonda, ale on, niestety, nie jest już „wystarczająco młody”.

Oczywiście, pomimo całego niejednoznacznego tła historii Ukrainy, chciałbym, aby wynik był produktem, który stałby się podstawą do studiowania historii Ukrainy w szkołach i instytutach. A najciekawsze jest to, jak ta historia będzie wyglądać za trzy lata, kiedy w dzisiejszych, burzliwych czasach dzieje się to niemal codziennie.

spot_img
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap