Sobota, 6 lipca 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

Co stanie się z ukraińskim systemem przesyłu gazu, jeśli zatrzymany zostanie tranzyt rosyjskiego gazu?

Naftogaz nie przedłuży kontraktu na transport rosyjskiego gazu do Europy po jego wygaśnięciu z końcem 2024 roku – powiedział w rozmowie z Radiem Liberty szef ukraińskiej spółki Aleksiej Czernyszow.

Wcześniej był to koszmar dla ukraińskich urzędników, ale teraz jest to pragmatyczne rozwiązanie. Ale czy to oznacza, że ​​tranzyt rosyjskiego gazu do Europy przez Ukrainę zostanie całkowicie wstrzymany?

Co będzie w ukraińskich rurach zamiast rosyjskiego gazu? A co stanie się z samym systemem przesyłu gazu? Odpowiedzi na te pytania szukano w publikacji Sił Powietrznych Ukrainy.

Pole bitwy pierwszych „wojen” z Rosją

Zbudowana w czasach Związku Radzieckiego ukraińska część systemu przesyłu gazu została zaprojektowana w celu eksportu ogromnych ilości gazu do Europy.

Przy wejściu – wschodniej granicy Ukrainy – mogłoby przyjąć ponad 280 miliardów metrów sześciennych gazu. Na wyjściu – zachodniej granicy – ​​system ten mógłby zapewnić eksport prawie 150 miliardów metrów sześciennych. To trzykrotnie więcej niż moce projektowe obu nitek Nord Stream łącznie. I pięciokrotnie więcej niż przepustowość obu nitek Tureckiego Potoku.

Jednak po rozpadzie ZSRR spory o ceny i zadłużenie między Ukrainą a Rosją trwały nadal, a zakręcenie zaworu gazowego było niezmiennie istotną dźwignią rosyjskiego wpływu na ukraińską politykę.

Najnowszym przykładem są porozumienia charkowskie, na mocy których Ukraina za prezydenta Janukowycza otrzymała zniżkę na rosyjski gaz w zamian za przedłużenie bazy rosyjskiej floty na Krymie.

Jednocześnie Rosja konsekwentnie budowała rurociągi omijające Ukrainę – zarówno na południu przez Morze Czarne („Turkish Stream”), jak i na północy przez Morze Bałtyckie („Nord Stream”).

Tranzyt przez Ukrainę stale spada, ale nie ustanie. A potem, gdy Ukraina całkowicie zrezygnowała z importu gazu z Rosji w listopadzie 2016 r., a nawet wraz z początkiem rosyjskiej inwazji w lutym 2022 r.

Obecny kontrakt na transport rosyjskiego gazu do Europy Gazprom i Naftogaz podpisały pod koniec 2019 roku. Projektowany był na 5 lat i miał przynieść Ukrainie około 7 miliardów dolarów przychodów. W 2022 roku, pierwszym roku wojny, Ukraina otrzymała na tranzyt około 1,2 miliarda dolarów. Za pierwszą połowę 2023 roku – około 700 milionów dolarów.

Jednak, jak twierdzi szef Naftohazu, Gazprom przepłaca zgodnie z umową, która wyraźnie mówi: „pompuj lub płać”. Według Aleksieja Czernyszewa Ukraina otrzyma teraz „nie więcej niż 70%” kwoty kontraktu.

Gazprom nie chce płacić za gaz wchodzący przez punkt kontrolny w Sochraniowcach. Ukraiński operator systemu przesyłu gazu odłączył go od tranzytu ze względu na to, że po zajęciu tego terytorium przez Rosjan strona ukraińska nie kontroluje znajdującej się tam stacji pomiarowej gazu. Te niedopłaty są przedmiotem kolejnego arbitrażu przeciwko Gazpromowi.

Drugie wejście do ukraińskiego systemu przesyłu gazu w Sudży jest już czynne. To jedna z dwóch tras rurociągów, którymi Rosjanie mają dostarczać gaz do Europy. Nord Stream 2 w ogóle nie zaczął działać, przestała działać pierwsza nitka Nord Stream, nitka przez Białoruś i jedna z dwóch nitek Turkish Stream.

Pomimo tego, że w czasie wojny na Ukrainie Europa radykalnie ograniczyła import gazu z Rosji, zwłaszcza rurociągami – według szacunków Międzynarodowej Agencji Energetycznej – aż siedmiokrotnie – w UE wciąż są kraje, które kupują rosyjski gaz.

Słowacja, Austria, Węgry – kraje śródlądowe – kupują gaz przesyłany przez Ukrainę. Jak sami mówią, trudniej jest im polegać na gazie skroplonym dostarczanym do Europy poprzez terminale morskie LNG.

To w ramach solidarności z tymi krajami – twierdzi szef Naftohazu – Ukraina w dalszym ciągu wywiązuje się ze swoich zobowiązań umownych i kontynuuje transport rosyjskiego gazu, pomimo rosyjskiej agresji.

Ale co się stanie, gdy umowa transportowa wygaśnie?

Co stanie się z tranzytem?

To pytanie kieruję bardziej do UE, a w szczególności do krajów, które nadal kupują rosyjski gaz tranzytowany przez Ukrainę, mówi Elena Pawlenko, szefowa centrum analitycznego Dixi Group.

Przypomina, że ​​zatwierdzony przez UE unijny program REPower zakłada ograniczenie zużycia paliw kopalnych, a przede wszystkim rosyjskiego gazu dostarczanego rurociągami. Jeśli będzie on realizowany w takim tempie jak obecnie, to „jest szansa, że ​​pod koniec 2024 roku nie będzie potrzeby renegocjowania kontraktu z nikim”.

Jeśli w przyszłym roku kraje UE, które nadal kupują rosyjski gaz, stwierdzą, że nie mogą się bez niego obejść, teoretycznie jest możliwe, że zawrą umowy bezpośrednio z Gazpromem. Ukraina nie będzie stroną tych porozumień, a europejskie firmy zamówią przepustowość ukraińskiego systemu przesyłu gazu – sugeruje Elena Pawlenko. Jednocześnie dodaje, że oczywiste jest, że będą to kontrakty krótkoterminowe, a punkt odbioru gazu przesunie się za wschodnią granicę Ukrainy.

Właściwie powinno tak być już w 2019 roku, ale wtedy UE nie odważyła się na taki krok, utrzymując formę hybrydową, w której pozostały stare relacje Naftohazu i Gazpromu – mówi Michaił Gonchar, szef Centrum Globalnego Studia „Strategia XXI”.

Teraz samo życie może wymusić przejście na model, na który od jakiegoś czasu nalega Ukraina: europejski partner Gazpromu będzie kupował gaz za wschodnią granicą Ukrainy. A Ukraina miałaby umowę tylko z klientem europejskim.

„Oznacza to, że po prostu nie byłoby relacji z Gazpromem – nie byłyby potrzebne” – wyjaśnia ekspert ds. bezpieczeństwa energetycznego.

Jednocześnie, jak zauważa Michaił Gonchar, ważne jest, aby odróżnić rozwiązanie kontraktu tranzytowego z końcem 2024 roku od zakończenia tranzytu przez Ukrainę, która stara się tę wiadomość zaprezentować w Rosji. Wspomina: ograniczenie tranzytu przez Ukrainę zawsze było inicjatywą Rosji.

Ekspert sugeruje, że sama Rosja przygotowuje się do wstrzymania dostaw gazu do Europy, przynajmniej przez terytorium Ukrainy. Ale – dodaje Michaił Gonchar – stanie się to w sposób typowy dla Rosjan – nie bezpośrednio, ale jak w latach 2006, 2009, aby obwinić Ukrainę.

Stara historia o zamykaniu zaworu w nowy sposób

Taki scenariusz „ukarania Europy” – twierdzi ekspert – Rosjanie przygotowywali od zimy 2021–2022. Ale dla maksymalnego efektu potrzebny jest mróz.

„Czekają na jakieś nienormalne mrozy, kiedy Europa poczuje się źle, zabraknie gazu, a wtedy zostanie zamknięty zawór gazowy w kierunku Ukrainy, gdzie czynna będzie tylko jedna linia przez Sudżę” – ekspert przewiduje. „Ich celem jest stworzenie problemów na europejskim rynku gazu w warunkach przejściowych niedoborów i uczynienie z tego winy Ukrainy”.

Jeśli wydarzenia rozwiną się w ten sposób, nie będzie przywrócenia tranzytu rosyjskiego gazu przez terytorium Ukrainy. Z kolei ukraińska infrastruktura przesyłu gazu może stać się przedmiotem ukierunkowanych ataków rosyjskich, których Ukraińcy uniknęli w trakcie przepływu gazu ukraińskimi rurami do Europy. Infrastruktura gazowa jest jednak mniej narażona na ataki rakietowe niż elektroenergetyka, gdyż większość rurociągów przebiega pod ziemią, a głębokość podziemnych magazynów wynosi około półtora kilometra.

Za tym scenariuszem – zauważa Michaił Gonczar – przemawia zwiększone zainteresowanie Rosjan zdjęciami satelitarnymi terytoriów, na których zlokalizowane są obiekty infrastruktury gazowej. Zdaniem eksperta, Ukraina odnotowuje takie zainteresowanie od czerwca.

Wielkie nadzieje

W tym samym wywiadzie dla Radia Liberty szef Naftohazu powiedział, że istnieją duże plany dotyczące ukraińskiego systemu przesyłu gazu. Wiążą się z dużymi zapasami gazu - mówią, że jeśli przy obecnym niższym zużyciu (w związku ze zniszczeniem wielu przedsiębiorstw przemysłowych) uda się zwiększyć wydobycie, to nadwyżki będzie można sprzedać za granicę. Aleksiej Czernyszow zasugerował nawet, że z czasem Ukraina może stać się „eksporterem netto” gazu.

Ale na ile takie plany są realistyczne, nawet jeśli dotyczą życia „po wojnie”?

Życzenia szefa Naftohazu – sugeruje Michaił Gonczar – opierają się na przedwojennych ocenach potencjału Ukrainy – jeszcze przed aneksją Krymu.

Przypomina, że ​​w 2012 roku grupa amerykańskich specjalistów pod patronatem Departamentu Energii USA przeprowadziła badanie potencjału wydobycia gazu na Ukrainie. Uwzględnili złoża na szelfie krymskim, na obszarach Jużzowskiego i Olesskiego. Według ich szacunków do 2030 roku wolumen ukraińskiego wydobycia gazu może sięgnąć nawet 73 miliardów metrów sześciennych, mimo że Ukraina obecnie wydobywa aż 20 miliardów metrów sześciennych.

Ekspert sugeruje, że może to być jeden z czynników aneksji Krymu przez Rosję. Na poparcie swoich przemyśleń przytacza dane o tym, jak wydobycie gazu na szelfie Morza Czarnego zostało zwiększone zaledwie o dwie „wieże Boiko” – kilka razy w ciągu kilku lat.

Wszystkie te projekty można wznowić. Ale jest jeden warunek. „Rosję trzeba wyrzucić z Krymu, trzeba okupować nie tylko półwysep, ale także należący do Ukrainy obszar morski pomiędzy Krymem a obwodem odeskim” – mówi Michaił Gonchar i dodaje, że to samo dotyczy projektów na wschodniej Ukrainie – w Obwód doniecki i charkowski.

Ponadto potrzebny jest jeszcze jeden czynnik - popyt na drugim końcu rury.

Od niebieskiego do zielonego

Jeśli spojrzeć na statystyki, zużycie gazu w UE jako całości nie spadło znacząco, mówi Elena Pawlenko. Zużycie rosyjskiego gazu rurociągami dramatycznie spadło, ale wynika to z faktu, że Europejczycy ponownie skupili się na Katarze, Nigerii i USA.

„Udało im się zastąpić rosyjski gaz gazem innego pochodzenia, ale nadal nie widzę, aby w nadchodzących latach mieli radykalnie z niego zrezygnować” – mówi szef Grupy Dixi.

Michaił Gonchar zgadza się również, że era gazowa w UE jeszcze się nie skończyła.

„Już teraz mówimy, że era węgla się skończyła, a elektrownie węglowe nadal działają” – zauważa ekspert. A jeśli weźmie się pod uwagę cele UE w zakresie klimatu i ochrony środowiska, gaz jest najczystszym ze wszystkich paliw kopalnych.

I tu po stronie Ukrainy może zagrać kolejny żartowniś – biometan. Jest to praktycznie ten sam gaz wydobywany z podłoża. Przedrostek bio wskazuje jedynie na jego pochodzenie – z odpadów zwierzęcych lub roślinnych – wyjaśnia Michaił Gonchar. Tak, musi być specjalnie przygotowany do uruchomienia w sieci, ale technologicznie jest to całkiem możliwe.

Co więcej, na Ukrainie istnieją już udane projekty związane z biometanem.

Biometan dobrze wpisuje się w unijną koncepcję zielonej transformacji i jeśli jego biologiczne pochodzenie zostanie potwierdzone odpowiednimi certyfikatami, UE może być bardzo zainteresowana jego importem. Ale jest tu też jedna rzecz. Ten kierunek jest bardzo opłacalny, ale jego rozwój wymaga zmian, czasu i pieniędzy, mówi Elena Pawlenko.

Po pierwsze, jej zdaniem, należy zwiększyć skalę produkcji biometanu, która już istnieje na Ukrainie, i to szybko. A to wymaga zmian w regulacjach rządowych zarówno wspierających tę produkcję, jak i wspierających eksport. Według niej zarówno NEURC, jak i operator GTS już nad tym pracują.

Po drugie, ktoś musi to sfinansować i wesprzeć ukraiński biznes, który stara się działać w tym kierunku.

„Jeśli UE jest gotowa przynajmniej częściowo to sfinansować, jeśli europejskie firmy są gotowe na wejście i prowadzenie jakiegoś wspólnego biznesu, to jest to obiecujące” – mówi ekspert.

Wszystko to jednak spekulacje na przyszłość. A co jeśli ukraiński system przesyłu gazu nie będzie działać ani w przypadku tranzytu, ani eksportu?

Na złom?

Nawet w tym przypadku „nie wszystko stracone” – mówi Michaił Gonchar. Ukraina produkuje do 20 miliardów metrów sześciennych gazu, co wystarcza na pokrycie krajowych potrzeb. A niezwykle rozbudowany system, który może działać w obie strony, będzie dostarczał ten gaz odbiorcom, choć jest ich też mniej. Oczywiście system zaprojektowany do transportu 200 miliardów metrów sześciennych nie będzie działał tak samo przy transporcie dziesięciokrotnie mniejszych objętości. Będziemy musieli podnieść cła, zoptymalizować pracę i zamknąć niektóre obiekty, mówi Elena Pawlenko.

Ale i tutaj warto rozważyć wszystkie opcje i spróbować zamienić minusy w plusy. Przykładowo niepotrzebne w przypadku braku tranzytu pompownie gazu można wykorzystać w elektroenergetyce zamiast mocy manewrowych zniszczonych przez Rosję elektrowni cieplnych węglowych.

„Jeśli te tłocznie gazu zostaną wyposażone w generatory, staną się producentami energii” – mówi Michaił Gonchar.

Pomocne mogą być także usługi magazynowania gazu, gdyż na potrzeby Ukrainy potrzebna jest jedynie połowa wolumenu magazynów, jakie posiada Ukraina. Resztę mogą wykorzystać inne kraje.

A jeśli podziemne magazyny zostaną ponownie połączone z systemem rurociągów, z którym tworzą jeden kompleks technologiczny (a zostały odłączone dopiero niedawno w trakcie unbundlingu Naftohazu), wówczas operator GTS będzie miał dodatkowe możliwości zarabiania na magazynowaniu gazu. Wtedy taryfy transportowe będą mogły zostać podniesione mniej gwałtownie, sugeruje Michaił Gonchar.

O tym, że jest to całkiem możliwe i że jest na to popyt, świadczą nie tylko ostatnie lata przedwojenne, kiedy wzrosło zapotrzebowanie na usługi ukraińskich magazynów gazu, ale także fakt, że nawet w czasie wojny niektóre zagraniczne firmy magazynuje gaz w ukraińskich magazynach – obecnie ponad 2 miliardy metrów sześciennych rocznie.

spot_img
Źródło CRIPO
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap