Sobota, 6 lipca 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

Przypadek naukowców: kto i dlaczego określa ukraińskich pracowników nauki mianem „plagiatów”

W ciągu ostatnich dwóch lat społeczeństwo ukraińskie nieustannie stykało się z bardzo kontrowersyjnym trendem: byliśmy świadkami fali tzw. „skandali plagiatowych”.

Celem oskarżeń są ludzie, którzy przez dziesięciolecia uważani byli za filary rosyjskiej nauki. Czasami oskarżenia pojawiają się jedynie w sieciach społecznościowych i mediach, ale część z nich dociera do Krajowej Agencji Zapewniania Jakości w Szkolnictwie Wyższym (NAZYAVO) w formie skarg.

W artykule celowo nie zamierzamy zagłębiać się w prace doktorskie naukowców oskarżonych o plagiat. Ostatecznie powinny to robić te agencje rządowe, którym powierzono taką funkcję.

Jednakże interesujące byłoby zbadanie kwestii, czy robią to poprawnie? Dlaczego dopiero teraz pojawiła się tak znaczna liczba oskarżeń o plagiat. Czy w odległych od ogółu społeczeństwa środowiskach naukowych i pedagogicznych wydarzyło się coś, co mogło zapoczątkować ten proces? Interesujące jest także poznanie odpowiedzi na odwieczne pytanie: „Kim są sędziowie?” - żeby zrozumieć, kto wziął na siebie funkcję decydowania o losach naukowców, których autorytet nigdy nie był kwestionowany.

Jak naukowiec z rozprawą, która była w 99% unikalna, został uznany za plagiata

Na postawione powyżej pytanie: „dlaczego teraz pojawia się tak wiele oskarżeń o plagiat?” częściowo odpowiedzieć aktorstwem Rektor Narodowego Uniwersytetu „Politechnika Połtawska imienia Jurija Kondratiuka” Władimir Oniszczenko.

Obecnie przeżywa akademickie zawirowania – 25 marca br. Krajowa Agencja Zapewniania Jakości w Szkolnictwie Wyższym oskarżyła go o plagiat. Sądząc jednak po tym, jak aktywnie komentuje tę sytuację w mediach, jest być może jedynym naukowcem (wśród oskarżonych), który upiera się przy sztuczności stawianych sobie oskarżeń i jest gotowy na publiczny dialog na temat swojej sytuacji.

Wyjątkowość przypadku Władimira Oniszczenki polega na tym, że niecałe 1% tekstu jego rozprawy doktorskiej uznano za kontrowersyjne. Co więcej: ta część rozprawy budzi kontrowersje w kontekście współczesnych wymogów, natomiast od 2002 roku, kiedy odbyła się obrona, rozprawa była w pełni zgodna z obowiązującymi wówczas standardami.

Teraz NAZYAVO oskarża Władimira Oniszczenkę i wielu innych naukowców o niepodawanie linków do pierwotnych źródeł, na które powoływali się we wszystkich akapitach swoich rozpraw doktorskich.

Naukowcom zarzuca się w szczególności, że na początku dużego fragmentu tekstu rozprawy podają oryginalne źródło, ale nie zamieszczają linków do niego w każdym akapicie. Na tym absurdalnym fabule często budowana jest główna linia oskarżeń i przemiana naukowców w „plagiatów”.

„Wtedy istniały zupełnie inne wymagania dotyczące projektowania pracy niż obecnie. Nie było potrzeby dodawania linku do oryginalnego źródła do każdego akapitu, jeśli w pierwszym była wzmianka. A w mojej rozprawie znajdują się właściwe nawiązania do wymogów tamtych czasów” – broni swojego stanowiska Władimir Oniszczenko w komentarzu do Połtawy. „Więc teraz sytuacja jest dość absurdalna”.

„Rozprawa została złożona Radzie Specjalnej w czerwcu 2001 r., a obroniona w lutym 2002 r. Nie byłem wtedy ani rektorem, ani urzędnikiem wysokiego szczebla” – wyjaśnia Władimir Oniszczenko w komentarzu do publikacji „Połtawaszczyna”, wychodząc z założenia, że ​​po ćwierćwieczu jego rozprawa „zainteresowała” kogoś właśnie ze względu na stanowisko rektora którą zajmuje, i ogólnie poprzez swoją działalność zawodową.

Można więc teoretycznie założyć, że oskarżenia o plagiat mogą zostać wykorzystane jako dodatkowe narzędzie wpływu w procesie intensywnej rywalizacji o określone stanowiska.

Podobną sytuację można zaobserwować w przypadku innych naukowców, których obecnie funkcjonariusze NAZYAVO oskarżają o plagiat. Ich prace przeleżały na półkach bibliotecznych ponad dziesięć lat. W tym czasie nie było żadnych roszczeń ani oskarżeń o plagiat ze strony innych naukowców, którym oskarżeni, w opinii obecnych funkcjonariuszy, RZECZYWIŚCIE rzekomo ukradli pomysły.

Jeśli wejdziesz na stronę NAZYAVO i przejrzysz skargi dotyczące plagiatu, to oprócz wspomnianego już Władimira Oniszczenki zobaczysz oskarżenia dotyczące znacznej liczby osób publicznych. I przez wiele lat nikt nie był zainteresowany tymi osobami - dopóki nie zostali przywódcami wysokiego statusu.

Ważne jest również, że do 2014 roku pojęcie plagiatu akademickiego na Ukrainie nie istniało prawnie.

„6 września 2014 r. weszła w życie ustawa Ukrainy „O szkolnictwie wyższym”, która po raz pierwszy wprowadza pojęcie „plagiatu akademickiego”. I dopiero wraz z przyjęciem Ustawy Ukrainy „O oświacie” z dnia 5 września 2017 r. prawidłowo ustalono na poziomie legislacyjnym treść pojęcia plagiatu akademickiego, fabrykacji i fałszerstwa, a także przewidziano odpowiedzialność za takie czyny, wyjaśnia partner Kancelarii Prawnej „Credo Law Firm” prawnik Nikołaj Knysh. – W rzeczywistości wobec dużej liczby naukowców stosuje się obecnie podejście sprzeczne z Konstytucją Ukrainy, a mianowicie postanowienia art. 58 Konstytucji, zgodnie z którym ustawy i inne akty prawne nie działają wstecz w czasie, z wyjątkiem w przypadkach, gdy łagodzą lub znoszą odpowiedzialność danej osoby. Nikt nie może ponosić odpowiedzialności za czyny, które w chwili popełnienia nie były przez prawo uznawane za przestępstwo. Duża liczba naukowców i funkcjonariuszy NAZYAVO próbuje obecnie postawić ich przed sądem za czyny, które w momencie ich popełnienia nie były uznawane przez prawo za przestępstwa”.

W związku z tym, z prawnego punktu widzenia, co do zasady nie można postawić zarzutu plagiatu naukowcom, którzy obronili swoje rozprawy doktorskie na Ukrainie przed wrześniem 2014 roku.

Jednak Władimir Oniszczenko wyjaśnia, że ​​nawet w takich okolicznościach, po sprawdzeniu specjalnym programem antyplagiatowym, niepowtarzalność tekstu jego rozprawy wynosi 99,18%. A kontrowersyjne punkty – mniej niż 1% – to właśnie te akapity, w których odniósł się do źródeł pierwotnych nie tak, jak wymagają tego współczesne zasady rozprawy doktorskiej, ale tak, jak tego wymagano w 2002 roku.

Standardy (nie)uczciwości TERAZ

Biorąc powyższe pod uwagę, naturalną jest chęć przyjrzenia się bliżej osobom, za pośrednictwem których naukowcy oskarżani są o plagiat.

Jeśli przyjrzeć się, kto dokładnie jest autorem skarg dotyczących plagiatu akademickiego, to w przeważającej większości przypadków będzie to pewien kandydat nauk biologicznych, Oleg Smirnow. To on złożył dziesiątki skarg na plagiat w rozprawach ekonomistów, prawników i lekarzy. Dzieje się tak pomimo faktu, że w zasadzie nie mogli pożyczyć niczego z jego badań. Wygląda na to, że pan Smirnow jest zawodowym „skarżącym”.

Podczas badania jego „dziedzictwa twórczego” ukazał się kolejny interesujący szczegół. Jak się okazało, przez prawie dziesięć lat, do stycznia 2024 r., administrował swoją witryną tematyczną „Błędy i fałszerstwa w badaniach naukowych” w rosyjskim (!) Zasobie hostingowym uCoz, należącym do grupy Mail.ru.

Według Władimira Oniszczenki jego prawnicy stwierdzili plagiat u 10 z 21 członków NAZYAVO, a w przypadku kolejnych czterech członków NAZYAVO albo w ogóle nie odnaleziono rozprawy (!), albo streszczenia opublikowano z naruszeniem wymogów prawnych. W rezultacie wobec 14 z 21 członków NAZYAVO można postawić znacznie większą liczbę oskarżeń niż te, które obecnie kierują pod adresem szanowanych naukowców.

Władimir Oniszczenko wyjaśnia, że ​​jego prawnicy ostrzegali członków NAZYAVO przed konfliktem interesów właśnie dlatego, że odkryli liczne fakty wskazujące na nieprzestrzeganie zasad uczciwości akademickiej. Ponadto, według dyrektora Politechniki Połtawskiej, jego prawnicy przekazali już zebrane materiały Narodowej Agencji Przeciwdziałania Korupcji (NAPC).

W szczególności niedawno okazało się, że jedna z najaktywniejszych „bojczyń” przeciwko plagiatowi, członkini NAZYAVO Lydia Fesenko, która obecnie rozpatruje skargi dotyczące uczciwości akademickiej, sama jest plagiatem. Około dwa tygodnie temu Narodowy Uniwersytet Lotniczy (Kijów) otrzymał wiadomość o wykryciu plagiatu w pracy magisterskiej absolwentki Lidii Fesenko.

Najpierw studiowała filozofię na Uniwersytecie Państwowym im. Michaiła Drahomanowa, a następnie ukończyła studia magisterskie na NAU, uzyskując dyplom z zarządzania. Dopuściła się plagiatu zarówno w swojej pracy licencjackiej, jak i magisterskiej.

O pracy licencjackiej pani Fesenko, którą obroniła na Wydziale Filozoficznym ówczesnego NPU im. POSEŁ. Drahomanowa w 2018 roku napisano w 2020 roku. Utwór liczy 30 stron tekstu i na każdej (!) stronie, począwszy od strony tytułowej, znajdują się błędy ortograficzne, składniowe czy stylistyczne, a także liczne plagiaty zapożyczeń.

Niedawno jej praca magisterska została sprawdzona w programie antyplagiatowym i wykazała niedopuszczalną skalę plagiatu, o czym dowiedziała się z wiadomości wysłanej do NAU.

W publikacji Lenta.ua czytamy, że w pracy magisterskiej „Wprowadzenie zagranicznych praktyk zarządzania do działalności organizacji publicznej „Ukraińskie Stowarzyszenie Studentów” wśród 75 stron tekstu zidentyfikowano przypadki naruszeń rzetelności akademickiej, które mieszczą się w definicji plagiatu akademickiego i polegają na zapożyczeniu tekstów, wykorzystaniu pomysłów, wyników naukowych i materiałów innych autorów bez powołania się na źródła.

Obecnie pani Fesenko, nie posiadająca stopnia naukowego, w dalszym ciągu uczestniczy w pracach Komisji Etyki NAZYAVO i jest jedną z osób decydujących o losach ukraińskich naukowców.

Na szczególną uwagę zasługuje także sytuacja finansowa i majątkowa członków NAZYAVO. W publikacji Zaxid.net niedawno zwrócono uwagę na fakt, że podczas rozmowy kwalifikacyjnej na swoje stanowisko wiceprezes NAZYAVO Iwan Nazarow miał trudności z udzieleniem odpowiedzi na pytania ekspertów dotyczące pochodzenia pieniędzy przeznaczonych na zakup kilku samochodów i nieruchomości. Wydawało się, że rodzice Nazarowa przekazali część pieniędzy na te zakupy, lecz kandydat nie był w stanie udokumentować pochodzenia pieniędzy rodziców. Wyjaśnił jedynie, że w przeszłości jego ojciec był wojskowym, pracował w SBU i Ministerstwie Spraw Wewnętrznych.

W szczególności w 2006 roku Nazarow za pieniądze przekazane przez rodziców kupił Hyundaia Accent (od 2006 roku) za 86 tysięcy hrywien. Chociaż w ciągu siedmiu lat poprzedzających zakup tego samochodu ojciec zarabiał 49 tys. UAH, a matka nie miała żadnych dochodów. W 2011 roku Nazarow kupuje Forda Kugę za 284 tysiące hrywien. W 2013 roku Nazarow kupuje kolejnego Forda Kugę za 393 tys. UAH. W 2017 roku Nazarow kupił mieszkanie o powierzchni 88 m2 za 890 tys. UAH. W tym samym roku Nazarow kupił miejsce parkingowe o powierzchni 13 m2 za 280 tys. UAH. W tym samym czasie ojciec Nazarowa również nie odmówił sobie zakupu nowych samochodów. W 2005 roku kupił Subaru Outback (2005), w 2008 roku kupił Mercedesa Benz (2008), a w 2019 roku jego emerytowany ojciec kupił Land Rovera Discovery Sport (2019).

Dla porównania wysokość stypendiów państwowych dla wybitnych naukowców wynosi zaledwie 3541 UAH. Wynagrodzenie wiceprzewodniczących NAZYAVO wynosi ponad 70 tysięcy hrywien. Iwan Nazarow otrzymywał dodatkowo wynagrodzenie za czynsz, dysponując dużą ilością nieruchomości - trzy razy więcej niż państwowe zachęty dla osób, które całe życie poświęciły służbie nauce.

Ponadto Iwan Nazarow wielokrotnie popełniał błędy w oświadczeniach, co zauważyli członkowie doradczej grupy ekspertów.

Chciałbym wierzyć, że ci i inni wspomniani „sędziowie” kierują się wyłącznie prawem i własnym sumieniem, a nie narzędziem cudzych interesów.

Symulowane oczyszczanie

Oczyszczanie środowiska naukowego z nieuczciwych przedstawicieli to oczywiście bardzo pozytywna tendencja. I nikt nie unieważnił standardów uczciwości. Ale damy czytelnikowi prawo do samodzielnej odpowiedzi na pytania, czy oczyszczenie przerodziło się teraz w prześladowanie. Czy pod hasłami patriotycznymi nie zostanie zniszczona krajowa elita naukowo-pedagogiczna, przeciwko której obecnie – w czasie wojny z Rosją – faktycznie otwarto „drugi front”? I czy urzędnicy dziwnej organizacji NAZYAVO – zwłaszcza biorąc pod uwagę informacje przedstawione w tym artykule – rzeczywiście mają prawo (w tym moralne) decydować o losach ukraińskich naukowców?

Już sam fakt oskarżenia o plagiat (nawet bez jego oficjalnego uznania) szkodzi reputacji naukowca. Masowe oskarżenia o plagiat podważają zaufanie do krajowego systemu szkolnictwa wyższego i nauki.

„Po stronie NAZYAVO widzę systematyczne stosowanie podwójnych standardów, co w żaden sposób nie przyczynia się do rzeczywistego oczyszczenia środowiska naukowego z przedstawicieli rzeczywiście znajdujących się w niekorzystnej sytuacji” – podsumowuje Władimir Oniszczenko. – Już widać, że system wyboru członków NAZYAVO był początkowo niedoskonały, bo nie obejmował analizy pod kątem braku plagiatu w ich pracach naukowych i ich zgodności z normami rzetelności akademickiej. Moim zdaniem należy teraz zaprzestać aktywnych bojowników przeciwko plagiatowi, w przeciwnym razie rozpoczną się nieodwracalne procesy, w wyniku których ukraińska nauka zostanie zniszczona”.

spot_img
Źródło : APOSTROF
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap