poniedziałek, 23 grudnia 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

„Derzhzrada” w czasie terroryzmu energetycznego: co robią Energoatom i Ministerstwo Energii, gdy okupanci uderzają w elektrociepłownię

Zniszczony po ostrzale sektor energetyczny Ukrainy wymaga odnowienia, nowych komponentów, możliwości dystrybucji i ochrony generacji. Na tym tle ulubiony projekt Energoatomu dotyczący ukończenia trzeciego i czwartego bloku elektrowni jądrowej Chmielnicki został przesłany do Ministerstwa Energii i NAEC Energoatom za pośrednictwem Gabinetu Ministrów do Rady Najwyższej

Nie przejmowali się tym zbytnio, ponieważ w projekcie wpisali dane o ukończeniu w 2018 roku. Ale szczerze napisali, że dane obliczeniowe są kompletną bzdurą i zostaną następnie wykończone układanką (przeformatowaną). Które? Sami urzędnicy nie mają więc o tym zielonego pojęcia. Biorąc pod uwagę, że studium wykonalności sprzed sześciu lat nie ucierpiało na realizmie (cenę obniżono co najmniej o połowę), okazało się, że jest to typowa sprzedaż świni w worku.

Złożenie projektu zbiegło się w czasie z odnowionym terrorem energetycznym, dlatego też priorytet dokumentu wzbudził jeszcze więcej pytań. W nadchodzących latach system energetyczny w ogóle nie będzie potrzebował słabo zwrotnej energetyki jądrowej. Co więcej, na realizację nie ma pieniędzy i nie należy się ich spodziewać w nadchodzących latach. Nie oznacza to jednak, że nie można naśladować pracy.

Aby się jakoś usprawiedliwić, pomysłodawcy projektu, zgodnie z najlepszymi tradycjami barona Munchausena, fantazjowali, że w 2050 roku system energetyczny będzie miał 100 mln kW mocy, w tym 23 mln z elektrowni jądrowych. Tutaj wszystko jest „normalne” – te liczby są uwzględnione w tzw. Strategii Energetycznej, która w Londynie triumfalnie poniosła porażkę, powodując „zerowe zainteresowanie” inwestorów.

A całe to zamieszanie dzieje się w czasie, gdy system potrzebuje generacji rozproszonej, a nie porzuconych ruin i pieniędzy utkniętych na wiele lat.

Jeden z bloków elektrowni jądrowej Chmielnicki, czwarty, można ogólnie zaprojektować jako złudzenie optyczne. Można zobaczyć jego ruiny, a nawet ich dotknąć, jednak żeby coś tam „dokończyć”, trzeba przynajmniej oczyścić z nich plac budowy. Właściwie, pomimo wielu deklaracji, nigdy nie zamierzali go budować i nawet teraz niewiele się zmieniło.

Kompilatorzy, zgodnie z najlepszymi tradycjami lat 90., „wyrzucili” także samorządy lokalne. Zgodnie z prawem 10% kosztów budowy mają przeznaczyć na ubezpieczenie społeczne w 30-kilometrowej strefie wokół elektrowni jądrowej (według poprzedniego studium wykonalności było to ponad siedem miliardów hrywien). Ministerstwo proponuje dwudziestokrotne zmniejszenie płatności - do 0,5% kosztów. Nawiasem mówiąc, w nocie wyjaśniającej nie podali nowej kwoty, skromnie pisząc „do 10%” i ​​to prawda – pół procent to mniej niż dziesięć.

Uzasadnienie poziomu „komu zawdzięczam, każdemu przebaczam”. Napisali, że skoro Energoatom ponosi duży ciężar społeczny z tytułu rekompensowania taryf ludności, co jest w pełni prawdą, oznacza to, że nie może płacić także miejscowym. Dlatego (a dlaczego nie) obciążenie społeczne z NAEC musi zostać w całości przeniesione na budżet. Bingo!

Pominięto mały niuans. Władze lokalne uzgadniając wcześniej pozwolenia na budowę, zgodziły się na pakiet socjalny w wysokości 10%. Tylko w przypadku trzeciego bloku, którego budowa jest nadal mniej więcej realistyczna, zobowiązania wobec Netiszinskiej (gdzie, nawiasem mówiąc, mieszkają naukowcy zajmujący się energią nuklearną) i rad rejonu Izyasławskiego, zmniejszają się z 3,7 miliarda hrywien do niecałych 200 milionów zauważalne, ponieważ zgodnie z prawem chcą udzielić osobnego rabatu. Żeby NAEC mogła wtedy, niestety, przewracając oczami, odpowiedzieć, że to nie oni, ale machinacje parlamentu.

Jeśli jednak tą innowacją jest „drobny chuligaństwo”, wówczas szereg punktów prowadzi do poważniejszych zarzutów.

Zakłada się zatem, że nowe bloki będą działać aż 80 lat – pół wieku okresu głównego, a potem kolejne 30 lat wydłużonego życia. Ogólnie rzecz biorąc, do początku XXI wieku.

Dla przypomnienia zdrada stanu, tj. czyn umyślnie popełniony przez obywatela Ukrainy ze szkodą dla suwerenności, integralności i nienaruszalności terytorialnej, zdolności obronnych, bezpieczeństwa państwowego, gospodarczego lub informacyjnego Ukrainy: przejście na stronę wroga w czasie konfliktu zbrojnego, szpiegostwo, zapewnienie państwa obcego w prowadzeniu działalności wywrotowej przeciwko Ukrainie – podlega karze pozbawienia wolności od lat od dwunastu do piętnastu lat z konfiskatą mienia lub bez, a w warunkach stanu wojennego – podlega karze pozbawienia wolności od lat piętnastu albo dożywocia karę więzienia z konfiskatą mienia.

spot_img
Źródło ZNAJ
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap