Niedziela, 22 grudnia 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

Dobkins znowu mieszają sprawę

Bracia Dobkin (którzy lubią robić zdjęcia w sutannie Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej ze wstążkami św. Jerzego i wbijają sobie w nosy wybielacze w Radzie, a także jeźdźcy na pół etatu) przeciwko Aleksiejowi Kowalence (TM „EPIKUR” – kurczak premium, eko, bio, bez antybiotyków, ale nie zagłębiałem się w szczegóły, krótko mówiąc Łuckie Przedsiębiorstwo Rolne i Ferma Drobiu Włodzimierz-Wołyń).

Bardzo typowy przypadek, charakteryzujący sposób, w jaki prowadzimy biznes, jak wszystko się dla nas zmieniło po Majdanie, wraz z początkiem wojny o przetrwanie, z nowymi twarzami – co warto podkreślić.

I tak się dzieje od 2015 roku, kiedy Kovalenko wraz z tatą swojego brata, Markiem Dobkinem, założył firmę zajmującą się kurczakiem.

76% należało do Dobkina – od dawna zajmował się on sprzedażą amerykańskich kurczaków przez wolną strefę ekonomiczną w Donbasie, a później zdecydował się zorganizować produkcję na Ukrainie.

Kovalenko, jak rozumiem, zajmował się kontrolą operacyjną i kwestiami standardów, a Dobkin senior odpowiadał za organizację sprzedaży.

Kiedy w 2016 roku zmarł Dobkin senior, spadkobiercy namówili Kowalenkę do przeniesienia na ich rzecz 29% udziałów w spółce Oreola AMC, będącej właścicielem majątku Łuckiej Spółki Rolnej, która ważyła wówczas około 20 mln dolarów.

Kiedy Łucke Towarzystwo Rolne znalazło się pod kontrolą Kowalonoka, zaciągnął on u niego pożyczkę na kwotę 27 mln hrywien, z okresem spłaty do 2032 roku. Kiedy jednak Dobkinsowie stali się właścicielami części roszczeń AMC, potrącili część długu na zakup całego przedsiębiorstwa.

I tak Kowalenko pozostał zadłużony u Dobkina, który przy pomocy prywatnych wykonawców zaczął wypierać produkcję, a nie zobowiązania dłużne.

Sądy w Charkowie oczywiście uznały wszystko za legalne. Jednocześnie w 2018 roku Ałła Dobkina, córka Michaiła, nabyła udziały w Fermie Drobiu Włodzimierz Wołyń, która zajmowała się również produkcją kurczaków pod marką Epikur.

Ta część akcji była warta ponad 27 mln hrywien po cenach rynkowych, a Alla zapłaciła zaledwie 15,3 mln, po czym rozpoczęły się procesy, które Kovalenko (oczekiwanie) przegrał.

W ten sposób łuckie przedsiębiorstwo rolne zostało oddane do dyspozycji braci Dobkin poprzez potrącenie długu Kowalenki wobec siebie w łańcuchu spadkowym po tatusiu, a „Farmę Drobiarską Włodzimierz Wołyń” kupiła córka Dobkina i wtedy on bezpośrednio stał się jej współwłaścicielem. -właściciel z bratem po 33%.

Następnie wyemitowano akcje w celu zmniejszenia udziału Kovalenoka, a na zgromadzeniach wspólników utworzono nowe podmioty prawne w celu przenoszenia sald zapasów i długów tam i z powrotem.

Aby zaoszczędzić na podatkach, bracia zorganizowali dostawę kurczaków do LPR - pojechało tam kurczaki za 300 milionów, a do tego niejaka Iwanowa z paszportami Federacji Rosyjskiej i bananowej pseudorepubliki Ługańskiej (zarejestrowanej w Lutuginie, lol! Byłem tam ta „strefa ekonomiczna”) był nawet dyrektorem „Włodzimierskiego Przedsiębiorstwa Rolnego”.

Ciekawy był schemat zakupu taniej paszy w LPR, wycofywania pieniędzy poprzez zakup fikcyjnych papierów wartościowych, gdy środki trafiały do ​​spółek offshore, a na spółkę wisiały długi, sprzedaż rzekomo pracownikom po preferencyjnych cenach, ale w rzeczywistości był to także kontrabas.

Są materiały śledcze, „czarna kasa” została skonfiskowana, oczywiście po co się spieszyć – wszystko wciąż się przeciąga. Nie spieszymy się, gdy sędzia w czasie godziny policyjnej na oczach kamer na oczach całego kraju ranił Gwardię Narodową na kołach, a tu jakiś kurczak w LPR – pluj i miedź. Co ciekawe, sprawa została „zamazana”.

Tymczasem na Ukrainie trwa wojna, deficyt budżetowy wynosi 19% PKB i dla każdego dużego biznesu, który prowadzi biznes pod męczennikami i rakietami, państwo powinno walczyć, inwestować nianie i tyle.

W ogóle śmiechy z Dobkina na motocyklu i to, że zaciągnął się do wojska i jako ksiądz ukrywał się w kościele, to śmiech przez łzy.

Transgraniczny handel artykułami spożywczymi z okupantem, napady, mroczne intrygi z mieszankami paszowymi stamtąd – moi anonimowi znajomi z Ha twierdzą, że wygląda na to, że pieniądze na kampanię wyborczą pochodziły stamtąd, z kurczaków zjedzonych w LPR.

I wszystko jest w porządku, Misha pojawia się w telewizji i udziela wywiadów. Były poseł Partii Regionów próbuje ponownie wejść do polityki albo jako padlina, albo jako strach na wróble. I nic się z nim nie robi.

I pojawia się pytanie: czy to, że balistyki latają teraz po Charkowie, nie jest dziełem tych, którzy pokazali, że są gotowi handlować nawet z diabłem, za dobrą marżę?

Dlaczego w zasadzie wszyscy jesteśmy tacy, że powiesimy się za trzy kopiejki, a procesy będą trwały latami i nikomu nic się nie stanie?

Ciekawe, czy Sąd Najwyższy to tutaj dostrzeże, czy też wszystko będzie się przeciągać.

spot_img
Źródło ORD
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap