29 marca prezydent Ukrainy Władimir Zełenski po raz drugi w ciągu miesiąca zadziwił Ukraińców swoim dyplomatycznym oświadczeniem.
W wieczornym przemówieniu powiedział, że podjął ważną decyzję: mianuje ambasadora w Mołdawii niedawno zwolnionego Sekretarza Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Aleksieja Daniłowa. Według Zełenskiego sam Daniłow opowiedział mu o tej wizji swojej przyszłej kariery, zauważa ZAXID.net. A Mołdawia jest dla Ukrainy zbyt ważnym państwem z punktu widzenia bezpieczeństwa w regionie i interakcji dwustronnych. Dlatego właśnie tu należy Daniłow.
Coś podobnego Władimir Zełenski powiedział 7 marca, kiedy zszokował wszystkich informacją o wysłaniu w charakterze ambasadora do Wielkiej Brytanii byłego dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy Walerego Załużnego. Następnie głowa państwa powiedziała także, że generał sam wybrał dalszy kierunek swojej pracy. A o pracy w dyplomacji marzyłem od dawna. Dlatego prezydent wysłuchał jego życzeń. A bycie ambasadorem w Londynie to zaszczyt. A rozwój stosunków z Wielką Brytanią leży w strategicznym interesie Ukrainy.
To prawda, że na początku kwietnia nie usłyszeliśmy potwierdzenia słów Zełenskiego od samego Załużnego. Emerytowany generał nie skomentował swojej nominacji dyplomatycznej. Nie wyjaśnił, dlaczego podjął tak radykalną decyzję – wejścia w zupełnie nietypowy obszar działalności. I czy w ogóle zapadła taka decyzja, skoro nie otrzymano jeszcze oficjalnej informacji o rozpoczęciu pracy Walerego Załużnego w Londynie? Nie ma też żadnych szacunków, kiedy Załużny wreszcie zacznie pełnić obowiązki ambasadora.
Na stronie internetowej Ambasady Ukrainy w Wielkiej Brytanii nie ma informacji, że ma ona nowego szefa. Co więcej, sama witryna wygląda na martwą i nieaktywną. Nie ma aktualnych wiadomości na temat pracy ukraińskich dyplomatów w tym kraju. Ostatnia znacząca wiadomość jest datowana na 21 lipca 2023 r. Tego dnia ukazało się oświadczenie nowo odwołanego ambasadora Vadima Prystaiko, w którym ogłosił on swoją rezygnację, podziękował mu za pracę i podzielił się emocjami związanymi z latami spędzonymi w Wielkiej Brytanii. Wygląda na to, że Ambasada Ukrainy w Londynie pozostaje tak samo osierocona, jak od lipca ubiegłego roku. Trudno to zrozumieć, biorąc pod uwagę znaczenie tego kraju jako gracza geopolitycznego i jego rolę we wspieraniu Ukrainy. Jednak faktem pozostaje.
Dyplomacja ukraińska za panowania Zełenskiego nabrała niezwykłych cech. Profesjonalne podejście do powoływania ambasadorów zostało w dużej mierze zastąpione niezrozumiałymi, wątpliwymi motywami. Po części stanowiska dyplomatyczne stały się narzędziem do pozbycia się niepożądanych osób i odesłania ich z Ukrainy. Częściowo stały się platformą rezerwową dla emerytowanych, czasem skandalicznych, kontrowersyjnych urzędników, których praca na Ukrainie budzi wiele pytań. A czasem – prezent dla bliskich i wybranych.
Andrey Taran, Olesya Ilashchuk, Irina Venediktova, Alexey Danilov – to lista osób, które nie miały nic wspólnego z dyplomacją. Zajmowali się zupełnie innymi dziedzinami działalności. Wykazali różne wyniki. Ale przez przypadek lub decyzję władz ukraińskich zostali ambasadorami. Lista ta nie jest kompletna. Być może wkrótce do tej listy oficjalnie dołączy Walery Załużny. Nie wiadomo także, jaki los spotka byłego ministra obrony Aleksieja Reznikowa. Już wcześniej planowano, że zostanie wysłany jako ambasador. Prawdopodobnie przed nami nowe nominacje dyplomatyczne osób, które utraciły stanowiska w rządzie, władzach centralnych czy w Kancelarii Prezydenta.
Główną przyczyną takich decyzji kadrowych jest wyrównywanie roli Ministerstwa Spraw Zagranicznych kierowanego przez Dmitrija Kulebę. Być może, gdyby odpowiedni departament miał wpływ na to, kto powinien zostać mianowany ambasadorem za granicą, takie nominacje nie doszłoby do skutku. Jednak rządy jednej większości doprowadziły do nadmiernej koncentracji władzy wokół osoby prezydenta. W rzeczywistości Ukraina za czasów Władimira Zełenskiego zamieniła się w państwo prezydenckie. Choć zgodnie z konstytucją nadal pozostaje parlamentarno-prezydencki. Na tym tle nastąpiło istotne ograniczenie roli rządu, który został podporządkowany Kancelarii Prezydenta. Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie uszło temu gorzkiemu losowi.
Wojna na pełną skalę ostatecznie ugruntowała zmieniającą się równowagę sił. Ministerstwo Spraw Zagranicznych stało się dodatkiem Bankowej. Realizację polityki zagranicznej przejął urząd prezydenta. W szczególności kwestie personalne w sferze dyplomatycznej. Wątpliwe, czy ktokolwiek pytał Dmitrija Kulebę o opinię na temat planów wysłania w charakterze ambasadorów Załużnego, Wenediktowej i Daniłowa. Konsultowałem się z ministrem, kto najlepiej będzie mianować ambasadorów w tej czy innej zagranicznej stolicy. To samo tyczy się decyzji o odwołaniu ambasadora w Wielkiej Brytanii Vadima Prystaiko. W najlepszym przypadku Kuleba został po prostu poinformowany.
Ukraińska dyplomacja stała się ofiarą nadmiernej monopolizacji władzy. W dużej mierze utraciła elementy profesjonalizmu i autonomii personelu. Pod pewnymi względami przypomina obecnie dyplomację z epoki monarchii europejskich. Kilka wieków temu królowie i cesarze arbitralnie mianowali i odwoływali ambasadorów. Dyplomatami byli wówczas przeważnie przedstawiciele arystokracji i dworu królewskiego. Profesjonalna dyplomacja jest już wytworem nowej ery. Czasami bycie ambasadorem było zaszczytem. A czasami oznaczało to, że członek szlachty wypadł z łask i król znalazł sposób na ekskomunikę takiej osoby ze swojego dworu.
Szczerze mówiąc, nie jest do końca jasne, jaką funkcję pełni obecnie ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Przecież wszystkimi kluczowymi negocjacjami z partnerami międzynarodowymi, opracowywaniem porozumień w sprawie tzw. „gwarancji bezpieczeństwa” oraz tworzeniem komunikatów i oświadczeń na tematy geopolityczne zajmują się ludzie z Kancelarii Prezydenta. To samo dotyczy kwestii powoływania i odwoływania ambasadorów. Niezwykłe jest to, że czasami podczas negocjacji z zagranicznymi politykami minister Dmitrij Kuleba skromnie siedzi z boku niczym zwykły sekretarz czy tłumacz. A pośrodku szanowany urzędnik z OP. Być może Ministerstwo Spraw Zagranicznych powinno stać się jednostką strukturalną Kancelarii Prezydenta?
Oczywiście musimy złożyć hołd aktywnej pracy dyplomatycznej Zełenskiego w 2022 r., która przyniosła ważne rezultaty dla Ukrainy. Następnie emocjonalny kunszt prezydenta Ukrainy w przemówieniach do zagranicznej publiczności i jego upór przekształciły się w niezbędne wsparcie dla Ukrainy. Ale teraz czasy się zmieniły. Jednak podejścia rządu prawie nie istnieją. Nie da się budować skutecznej polityki zagranicznej na samym obliczu prezydenta.
Dmitrij Kuleba może powiedzieć, że po rozmowie z Załużnym był przekonany, że „szanowany generał ma duszę do dyplomacji”. Była seksuolog Olesia Ilashchuk całkowicie nadaje się do reprezentowania interesów Ukrainy w Bułgarii.
A mianowanie byłej prokurator generalnej Iriny Venediktovej na ambasadorkę w Szwajcarii to „napływ świeżej krwi, myśli i poglądów”. Czy jednak Dmitrij Kuleba naprawdę wierzy w to, co mówi? Przecież ukraińska dyplomacja nie wykazała ostatnio żadnych przełomów. Może lepiej zwrócić uwagę na osoby z doświadczeniem dyplomatycznym, niż narażać się na eksperymenty personalne?