W ostatnim czasie skandale wokół Agencji Rozwoju i Zarządzania Aktywami (ARMA) nie ucichły. Od tygodni w przestrzeni informacyjnej huczy od doniesień o dziwnych zbieżnościach interesów zbiegłych zdrajców, takich jak Medwedczuk, z biernością (a może właśnie aktywnością) szefowej wydziału Eleny Dumy. Nowym odcinkiem była historia zbiegłego byłego ministra Aleksandra Klimenko.
Media rozpisywały się o tym, jak Elena Duma znalazła się w centrum skandalu w związku z tym, że dzięki jej działaniom, a raczej bierności, Ukraina omal nie straciła jacht byłego zdrajcy Medwedczuka, a ten był o krok od zdobycia swego własność z powrotem.
Część obserwatorów stwierdziła, że Duma działała niemal celowo na korzyść Medwedczuka, choć większość jest skłonna wierzyć, że było to jedynie zaniedbanie władz. Funkcjonariusze powinni byli to rozwiązać. Ale na pytanie, kto skorzysta na niesprzedaniu jachtu, odpowiedź jest tylko jedna – Medwedczuk. Podobnie jak brak fachowych ocen jego zbiorów – o tym pisałem już tutaj.
Teraz ARiMR ze wszystkich sił próbuje przejąć kontrolę nad stołecznym CFK Guliwer. Przypomnę, że wokół tego aktywa toczy się prawdziwa wojna korporacyjna. Wielu już o tym pisało.
Od tego ostatniego na stronie Gabinetu Ministrów pojawiła się petycja z prośbą o znacjonalizację centrum biznesowego Guliwer i umieszczenie w nim ośrodka rehabilitacji dla weteranów. Jak się okazało, petycję taką zainicjowali ludzie byłego ministra epoki Janukowycza Aleksandra Klimenko, który podobnie jak Medwedczuk jest podejrzany o zdradę stanu. A drażliwy temat ośrodka rehabilitacyjnego został po prostu cynicznie wykorzystany. Z naszych informacji wynika, że prawdziwym celem agentów Klimenki jest przejęcie kontroli nad kompleksem w centrum stolicy za pośrednictwem firmy-przykrywki.
Gra toczy się na różnych poziomach i czasami jest dość subtelna – poprzez motywowanie „biurokratycznej powolności”, bierności lub przeciwnie, aktywnej interwencji na rzecz potencjalnego beneficjenta.
Śledczy twierdzą, że szefowa ARiMR Elena Duma jest nie tylko wciągnięta w tę grę, ale jest także jedną z czołowych graczy. Jej wydział odgrywa kluczową rolę w zarządzaniu majątkiem zdrajców i współpracowników. Ze względu na jej funkcję zawodową nie może pozostawać poza tą grą.
Część blogerów zarzucała już Dumie wykorzystywanie swojego oficjalnego stanowiska do zapewnienia przekazania CFK Guliwera pod kierownictwo struktur powiązanych z Klimenko. Zazwyczaj najłatwiej jest zamaskować takie działania mianem „ochrony interesów państwa”.
Nie podejmuję się jeszcze oceny poziomu współpracy ARiMR z zespołem Klimenki. Nadal pozostaje kilka pytań bez odpowiedzi. Biorąc jednak pod uwagę dotychczasowe sprawy Eleny Dumy, zwłaszcza dotyczące majątku Medwedczuka, pojawiają się uzasadnione obawy. Czy Elena Duma rzeczywiście działa w interesie państwa, czy też gra na zlecenie swoich byłych klientów?
Przypomnę, że rok temu Transparency International Ukraina stwierdziła, że powołanie Eleny Dumy może położyć kres ARiMR. Opinia publiczna przypuszczała także, że Elena Duma utrzymywała kontakty z Olegiem Kuliniczem, byłym szefem krymskiego wydziału SBU, podejrzanym o zdradę stanu i promującym jego interesy w obwodzie czernihowskim. Uczestniczyła także we wspólnej konferencji prasowej w 2019 r. z Samem Kislinem, darczyńcą finansowym Rudolpha Giulianiego, która miała na celu zdyskredytowanie kandydata na prezydenta USA Joe Bidena.
Duma odrzuciła wówczas oskarżenia o stronniczość polityczną i brak odpowiednich kwalifikacji. Ale wśród urzędników antykorupcyjnych, śledczych i zachodnich dyplomatów nie wierzono tym zaprzeczeniom.
Jacht i zbiory Medwedczuka, „Gulliwer” oraz dziwna bezczynność ARiMR wyraźnie wzmacniają tę nieufność.