Wraz z nadejściem kalendarzowej zimy zagraniczni partnerzy Ukrainy coraz częściej wyrażają obawy o przyszłość sytuacji na froncie. Choć pojawiają się niepokojące oznaki niepokojów międzynarodowych, wewnętrzne namiętności polityczne w kraju osiągają nowy poziom.
Podczas niedawnego spotkania ministrów spraw zagranicznych NATO Sekretarz Generalny Sojuszu Jens Stoltenberg mówił o „trudnej sytuacji” na froncie, łącząc ją z niewystarczającą ilością pomocy wojskowej dla Kijowa. Jednocześnie pan Stoltenberg wyraził ostrożny optymizm co do dalszego przebiegu działań wojennych. Jednak w jego ostatnim przemówieniu po raz pierwszy można było usłyszeć więcej niż niepokojące uwagi. Dlatego też niedawno w wywiadzie dla niemieckiej telewizji ARD Sekretarz Generalny NATO przyznał, że Ukraina znalazła się w „sytuacji krytycznej”. Ten stan rzeczy na froncie powstał w dużej mierze dlatego, że sojusznicy nie byli w stanie dostarczyć Siłom Zbrojnym Ukrainy wymaganej ilości amunicji – wyjaśnił. Więcej wkrótce. „Musimy przygotować się na złe wieści. Konflikty rozwijają się etapami. Musimy jednak wspierać Ukrainę zarówno w złych, jak i dobrych czasach” – podkreślił Jens Stoltenberg.
Komentując wypowiedź Naczelnego Dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy Walerego Załużnego o impasie i celowości oczekiwania na jakiekolwiek poważne przełomy, Jens Stoltenberg stwierdził, że porażka Kijowa będzie nie tylko „tragedią dla Ukrainy, ale okaże się także niebezpieczne” dla NATO, dlatego w interesie Sojuszu leży „zapewnienie zwycięstwa Ukrainie”.
O tym, że Jens Stoltenberg nie bez powodu bije na alarm, świadczą choćby deklarowane wielkości zachodnich dostaw wojskowych na Ukrainę. Tym samym wydany 2 grudnia pakiet pomocy wojskowej z Niemiec obejmował jedynie 3840 pocisków artyleryjskich. Dla porównania: zimą – wczesną wiosną zachodnie media pisały o „głodzie pociskowym” po obu stronach konfliktu, kiedy według „Financial Times” Rosja zużywała dziennie ok. 20 tys. amunicji artyleryjskiej, a Ukraina ok. 5 tysiąc pocisków dziennie. Oznacza to, że w ostatniej partii broni z Berlina Siły Zbrojne Ukrainy otrzymały mniej niż wynosi dzienna norma amunicji z czasów notorycznego „głodu pociskowego”.
Tymczasem szef Pentagonu Lloyd Austin przemawiając niedawno na Forum Obrony Narodowej im. Reagana powtórzył opinię Sekretarza Generalnego NATO, obiecując uniemożliwić Rosji zwycięstwo. „Nie możemy sobie pozwolić na pozostanie na uboczu” – powiedział Sekretarz Obrony USA.
Według niego celem amerykańskiego prezydenta Joe Bidena jest utworzenie „wolnej i suwerennej Ukrainy, która może się dziś obronić i odstraszyć nową rosyjską agresję w przyszłości”. Aby to osiągnąć, zapewnił Austin, Stany Zjednoczone zwiększyły finansowanie produkcji amunicji o 50%, a całkowita produkcja pocisków artyleryjskich w kraju pod rządami Joe Bidena wzrosła czterokrotnie.
Jednak Stany Zjednoczone nie są jeszcze w stanie dostarczyć tych pocisków w wymaganej ilości. Republikanie i Demokraci w Kongresie USA nie doszli jeszcze do porozumienia w sprawie przeznaczenia dodatkowych 61 miliardów dolarów na finansowanie naszego kraju, w związku z czym wyraźnie nie ma mowy o zwiększeniu pomocy Waszyngtonu, do czego wzywa Jens Stoltenberg.
Na tym tle prezydent Władimir Zełenski jako pierwszy wypowiadał się na temat przejścia do praktycznie totalnej obrony, wzywając Siły Zbrojne Ukrainy do przyspieszenia tworzenia struktur obronnych na całej linii frontu. „Nasz kraj z pewnością ma dość kopalń i betonu. Potrzebujemy większej szybkości i efektywności, a każdy, kto jest za to odpowiedzialny, ma jasne zadania” – podkreślił obecny właściciel Bankova.
To znaczy, jak widzimy, problemów militarnych najróżniejszej odmiany i skali jest więcej niż wystarczająco. Dlatego zachowanie czołowych aktorów politycznych kraju, którzy w ostatnich dniach pogrążyli się w typowym dla czasu pokoju procesie politycznym, jest co najmniej zastanawiające.
Wszystko zaczęło się od incydentu związanego z wyjazdem za granicę piątego prezydenta Poroszenki. Ksiądz miał udać się w podróż służbową do Polski i USA, ale nie pozwolono mu opuścić Ukrainy. Okazało się, że władze w ostatniej chwili unieważniły zezwolenie na wyjazd ze względu na tajemniczy list od wywiadu, którego treść nie została ujawniona. Jednocześnie SBU stwierdza, że Rosjanie planowali zakrojoną na szeroką skalę operację psychologiczno-informacyjną za granicą, której głównym celem było „zmniejszenie wsparcia partnerów zagranicznych i próba rozbicia społeczeństwa ukraińskiego od wewnątrz”. Miało to doprowadzić do zmiany nastrojów w krajach wspierających Ukrainę i rzekomo zachęcić ukraińskich polityków do „głoszenia narracji o konieczności prowadzenia procesu negocjacyjnego z Federacją Rosyjską w sprawie warunków zamrożenia wojny”. „Wśród planów wroga jest włączanie poszczególnych ukraińskich polityków do IPSO podczas ich wizyt w krajach trzecich” – twierdzi urząd. Zdaniem SBU, właśnie w tym kontekście informacja o planowanym wcześniej spotkaniu Poroszenki z premierem Węgier Orbanem, który „systematycznie wyraża stanowisko antyukraińskie, jest przyjacielem Putina i wzywa do zniesienia sankcji wobec Federacji Rosyjskiej, należy rozważyć.
„Federacja Rosyjska planowała wykorzystać to spotkanie – podobnie jak inne „spotkania robocze” krajowych polityków z przedstawicielami państw rozpowszechniających narracje prorosyjskie – w swoim IPSO przeciwko Ukrainie. W związku z tym kierownictwo Rady Najwyższej nie udzieliło zgody na wyjazd służbowy za granicę ukraińskiemu posłowi, który powinien stać się narzędziem w rękach rosyjskich służb specjalnych” – dodał Maluk.
Sam Poroszenko nie mówił o planach spotkania z Orbánem. Według niego miał zaplanowanych „dziesiątki spotkań” w Polsce i Stanach Zjednoczonych. „Musiałem porozmawiać z Polakami w sprawie zniesienia blokady naszych przewoźników na granicy. Z Amerykanami – o zapewnienie środków na pomoc wojskową, która w tym roku została prawie wyczerpana, a w przyszłości jest zagrożona” – mówi były prezydent.
Informacje SBU potwierdziły się jednak w Budapeszcie. Jak powiedział podczas przesłuchań parlamentarnych minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjártó, były prezydent Petro Poroszenko bardzo chciał spotkać się z premierem Węgier Wiktorem Orbanem.
Zauważył, że spotkanie miało odbyć się z inicjatywy Poroszenki, ale nie podjął tematu.
„Nie uciekajmy się do takiej fantastyki naukowej” – powiedział Szijjártó.
Fakt ten poważnie uderzył w stanowisko współpracowników Piotra Aleksiejewicza, którzy byli oburzeni działaniami SBU. „W czasach sowieckich to KGB zezwalało na podróże międzynarodowe. Partia Komunistyczna i Komsomoł powinny były przedstawić pozytywny opis, a KGB powinno pozwolić na wyjazd” – odpowiedziała na oświadczenie SBU przedstawicielka Eurosolidarności Irina Geraszczenko. „Czy naprawdę przystąpimy do NATO, jeśli nasza SBU zamieni się w KGB?” - kontynuował poseł ludowy.
Partia Eurosolidarność w swoim specjalnym oświadczeniu podkreśliła, że działania SBU wywołują „szczere zaskoczenie”. UE uważa, że działania SBU „grają z Rosją, co ponadto zagraża stosunkom Ukrainy z Budapesztem”.
Bankova nie skomentowała rzekomo planowanej „zdrady” piątego prezydenta. Jednocześnie w swoim streamie na autorskim kanale YouTube doradca szefa OP Siergiej Leszczenko powiedział, że Petro Poroszenko wiedział, że jego podróż służbowa została odwołana, „pojechał więc na granicę, żeby zrobić polityczne show .”
Historia bezstronnej pod każdym względem PAP stała się swego rodzaju dopingiem dla innych polityków mniejszego kalibru. Dlatego w wywiadzie dla niemieckiej gazety Der Spiegel burmistrz Kijowa Witalij Kliczko powiedział, że Ukraina w czasie wojny poszła drogą autorytaryzmu. „W pewnym momencie nie będziemy się już niczym różnić od Rosji, gdzie wszystko zależy od nastroju jednego człowieka. Teraz została już tylko jedna niezależna instytucja, ale jest ona pod ogromną presją: samorząd terytorialny” – podkreślił burmistrz stolicy.
Według Kliczki przez półtora roku po inwazji rosyjskiej nie odbył ani jednego spotkania ani rozmowy telefonicznej z prezydentem Zełenskim. „Kancelaria Prezydenta postrzega burmistrzów jako „atawizm i przeszkodę w centralizacji struktur władzy w kraju” – zauważył burmistrz stolicy.
Dodał też, że nie dziwi go spadek popularności obecnego gwaranta ukraińskiej konstytucji: „Ludzie widzą, kto jest skuteczny, a kto nie. Oczekiwań było i jest wiele. Zełenski zapłaci za błędy, które popełnił. Ukraińcy coraz częściej zadają sobie pytanie, dlaczego kraj nie był lepiej przygotowany do wojny. A jednak: dziś prezydent pełni ważną funkcję i trzeba go wspierać do końca wojny. Ale pod koniec wojny każdy polityk odpowie za swoje sukcesy i porażki”.
„Nie patrzę już ze smutkiem, ale z przerażeniem na to, co dzieje się ostatnio w naszej polityce. To już jest swego rodzaju epidemia konfliktów wewnętrznych, która się nasila. Oglądałem wywiad z burmistrzem Kijowa Witalijem Kliczką w Der Spiegel. Jego wypowiedzi na temat prezydenta Zełenskiego wyglądają, delikatnie mówiąc, na publiczną skargę skierowaną do niemieckich przyjaciół na politycznego rywala, a Kancelaria Prezydenta odbierze to jako właśnie pomówienie. W czasie pokoju wszystko to wydawałoby się mieścić w naszej normalnej normie. Ale teraz jest tylko nasilająca się wojna. A wewnętrzna sytuacja polityczna jest bardzo nerwowa. Niestety jest tylko gorzej i osłabia nas od środka. Niezależnie od motywów Witalija ten wywiad będzie miał negatywne konsekwencje, zarówno z punktu widzenia stosunku do nas naszych partnerów międzynarodowych, jak i zwłaszcza w sferze polityki wewnętrznej, gdzie jedynie dolał oliwy do wewnętrznego ognia politycznego, który już się rozpalił. pali się od około dwóch tygodni. Nie ma wątpliwości, że będzie odpowiedź ze strony sztabu prezydenckiego. Witalij Władimirowicz zostanie zapamiętany za swoje powiązania z szefami mafii z młodości i bliskie relacje z niektórymi oligarchami i nie do końca patriotycznymi postaciami oraz wątpliwymi partnerami biznesowymi, a oni zaczną szukać korupcji w megaprojektach Kijowa „duża konstrukcja”. Każdy znany ukraiński polityk ma swoje słabe punkty i miejsca, w które należy uderzyć. Niestety, czeka nas nowa runda wewnętrznych sprzeczek” – mówi politolog Władimir Fesenko.
Jeśli ten konflikt nie zostanie zatrzymany, wszystko może się źle skończyć. Nie dla tych, którzy załatwiają sprawy, ale dla kraju. Wszyscy nasi „wybitni” politycy muszą natychmiast zamknąć usta i zaprzestać wewnętrznych konfliktów! Zajmij się swoimi bieżącymi sprawami i pomagaj na froncie. Należy ponownie nałożyć stanowcze tabu na wszelkie wewnętrzne spory. Walcz z wrogiem zewnętrznym, a nie ze sobą. I będziecie ze sobą konkurować, pomagając naszym żołnierzom wygrać wojnę” – podsumowuje ekspert.
W ogóle dziwne zamieszanie polityczne związane z wejściem na arenę geopolityczną wygląda dość dziwnie na tle faktu, że większość frakcji i ugrupowań politycznych w Radzie Najwyższej nawoływała do zaniechania wyborów na Ukrainie (zarówno prezydenckich, jak i parlamentarnych) do czasu koniec wojny. Zgodnie z podpisaną deklaracją powinny one odbyć się nie wcześniej niż sześć miesięcy po zniesieniu stanu wojennego. Dlaczego w tym przypadku poszczególni bohaterowie publicznie piorą swoje polityczne brudy, nie jest jasne, ponieważ wszyscy jedziemy teraz na tym samym wózku, kołysząc się, co oznacza apriorycznie grając po stronie agresora.