Któregoś dnia doszło do serii głośnych zwolnień i nominacji na szczytach armii – potoczyły się głowy w kierownictwie Sił Zbrojnych Ukrainy, Sztabie Generalnym oraz niektórych oddziałach i grupach. Jaki był prawdziwy powód rezygnacji Załużnego i wszystkich, których nazwiska widzieliśmy w dekretach prezydenckich? Istnieje wiele wersji.
Od zazdrości Zełenskiego o popularność naczelnego wodza i innych wojskowych oraz oskarżeń, że Załużny w coraz większym stopniu staje się politykiem, po wyjaśnienia Podolaka, że decyzja o aktualizacji kierownictwa Sił Zbrojnych Ukrainy wynika z „konieczności przemyśleć taktykę walki, która nie zapewniła w pełni pożądanego rezultatu w 2023 roku, i zapobiec stagnacji na froncie”. Co, nawiasem mówiąc, zostało już stwierdzone przez wszystkich oprócz zespołu energetycznego.
Nikt nie wie, jak te wydarzenia zareagują – na korzyść lub odwrotnie. Wiadomo jednak, że to na pierwszej linii frontu uporają się z ich konsekwencjami. „Los wojska jest prosty – naprawić błędy polityków własnym życiem” – napisał pewnego dnia na Facebooku oficer ukraińskich sił zbrojnych Aleksiej Pietrow.
Dziennikarze publikacji FACTS rozmawiali o „restartie” Sił Obronnych i innych tematach z szefem grupy eksperckiej Biura Analiz Politycznych, politologiem, strategiem politycznym i publicystą Wiktorem Bobyrenką.
— Panie Wiktorze, odpowiedzialność za zakrojone na szeroką skalę zmiany kadrowe w armii osobiście ponosi Zełenski. Jak myślisz, dlaczego zrobił to właśnie teraz, gdy sytuacja na froncie jest niezwykle trudna, gdy inicjatywa jest w rękach Rosjan, a czas działa na naszą niekorzyść? Czy Pana zdaniem Bankowa zdaje sobie sprawę, że uruchomiła w Siłach Zbrojnych Ukrainy wiele bardzo skomplikowanych procesów, których konsekwencji w ogóle nie można sobie wyobrazić?
– Jestem więcej niż pewien, że nikt tam o niczym nie wie.
Wielu ekspertów przypisuje rezygnację Załużnego z wielu powodów – nie byli zgodni co do wizji wojny, strategii, taktyki czy czegoś innego. Dla mnie jest to oczywiście inne. Że Władimir Aleksandrowicz Zełenski jest narcyzem. Ze wszystkimi wynikającymi z tego dla nas problemami.
Metoda zarządzania narcyzem jest prosta: musisz go chwalić, klaskać, a nie chwalić tych, których nie lubi. Oznacza to, że przekaż mu informacje w taki sposób, w jaki chce je usłyszeć.
Zełenski od dawna był zazdrosny i to bardzo o sławę, autorytet i miłość ludzi do Załużnego. Korzenie sięgają gdzieś jesienią 2022 roku, po wyzwoleniu Chersonia. 19 grudnia w rozmowie z Ukraińską Prawdą sekretarz RBNiO Daniłow po raz pierwszy publicznie przestrzegł Załużnego przed przyszłymi pokusami politycznymi: „Biorąc pod uwagę status, w jakim się obecnie znajduje, liczba osób, które mają wielką chęć wykorzystania ten status będzie rósł wykładniczo. Jest to bardzo ważne dla Walerija Fedorowicza, dla jego przyszłości, aby miał to na myśli i rozumiał”.
A potem w kolejnym filmie usłyszeliśmy, jak Zełenski opowiadał o Kwaterze Głównej: „Byli tam Daniłow, Szmygal, Kuleba, Budanow, Syrski i naczelny wódz”. Oznacza to, że nazywał wszystkich po nazwisku, ale Załużny według stanowiska; trudno mu było nawet nazwać swoje nazwisko. Kiedy zdarzyło się to po raz pierwszy, pomyślałem: „No cóż, zdarza się”. Kiedy jednak usłyszałem to po raz drugi lub trzeci, doszedłem do wniosku, że przebiegł między nimi czarny kot.
Potem ocena Zełenskiego zaczęła nieco spadać, ale ocena Sił Zbrojnych Ukrainy i Załużnego nie uległa zmianie. Jeśli chcesz, przekażę ci moje poufne informacje. Na Bankowej wyszło, że Załużny wypowiada się w swoim kręgu o Zełenskim, że jest nieprofesjonalny, wszystko znosi boleśnie, jest zazdrosny i niegrzeczny, że w Centrali pozwala sobie „szturchać” Załużnego w stylu: „Walera, zamknij się, kiedy mądrzy ludzie mówią, ” i że wśród generałów też trochę lekceważyli Zełenskiego.
Pamiętacie, jak wiosną 2020 roku ówczesny premier Gonczaruk odleciał w związku z tym, że w styczniu upublicznione zostało nagranie jego rozmowy, w której także wyraził niemiłą opinię o największych? Zełenskiemu pozwolono tego posłuchać. Myślę, że Ermak zrobił to, aby utopić Goncharuka i zainstalować swojego protegowanego Szmygala.
Im dalej, tym częściej kot biegał między Zełenskim a Załużnym. Właściwie wszyscy rozumieli, jak to się miało zakończyć.
To jest złe. Twierdzę, że instynkt samozachowawczy Zełenskiego jest niższy niż jego zazdrość o Załużnego. Dzieje się tak w rodzinach, gdy bardzo zazdrosny mężczyzna lub kobieta, którzy nie mają w ogóle logiki, rzucają histerię publicznie - przed dziećmi, przed ojcami chrzestnymi, przed sąsiadami. Jest to szczególnie nieprzyjemne, gdy w charakterze świadków biorą dzieci jako zakładników i przyjaciół. „Dla kogo jesteś? Ale spójrz, jaki on jest naprawdę. Jednocześnie nie rozumieją, że takie sceny psują reputację rodziny.
Więc to jest tutaj. Zełenski nawet nie patrzy na to, że rujnuje swoją reputację i rankingi. Nawet z banalnego punktu widzenia. Mamy bardzo trudną sytuację w pobliżu Avdeevki. Najprawdopodobniej będziesz musiał opuścić to miasto, tak jak wcześniej z Bakhmuta. Zrobiliśmy już tam wszystko, co mogliśmy - zapełniliśmy wagon wozem Moskali. Możesz teraz opuścić te stanowiska i zająć się nowymi. I zaraz potem usuń Załużnego. „No cóż, nie mogłem sobie z tym poradzić, więc rezygnuję ze stanowiska”. Ale Zełenski pośpieszył zrobić to wcześniej. Oznacza to, że zarówno z wojskowego, jak i medialnego punktu widzenia zrobił wszystko źle.
Poza tym trzeba poznać ukraińską mentalność. Dla nas sprawiedliwość jest ważniejsza niż prawo. Tak, Zełenski ma prawo, na polecenie Umerowa, usunąć Załużnego, szefa Sztabu Generalnego Szaptały, szefów wydziałów i tak dalej. Ale czy to jest sprawiedliwe? NIE. Bo wygląda na to, że nie ma po co strzelać. Załużny ma za sobą same zwycięstwa. Jednak rezygnacja nastąpiła. A dla Ukraińców Załużny jest teraz nie tylko postacią polityczną, nie tylko jednym z najlepszych dowódców wojskowych w całej historii, ale także niezasłużenie z tego powodu usunięty.
Jest to oczywiście cios w ocenę Zełenskiego. Logicznie rzecz biorąc, jest to strzał w stopę. Ale nie mógł tego powstrzymać.
Kolejna mała dygresja. Zełenski ma deformację zawodową, bo całe życie był artystą. Według niego na scenie występuje od 14 roku życia. Grał w KVN, grał w filmach i występował na koncertach. Dlatego dla niego „cały świat jest sceną”, jak powiedział Szekspir. Albo jak w arii Hermana z opery „Dama pik”: „Jakie jest nasze życie? Gra".
W wyobraźni Zełenskiego świat jest skonstruowany w ten sposób: jest sala, w sali siedzą ludzie, którzy powinni go oklaskiwać jako najlepszego aktora. Jest oczywiście dyrektor produkcji Ermak, jest kilku scenarzystów, jest sufler Podolyak, który podpowiada coś ze stoiska suflera, są statystowie – trupa, orkiestra, chór i są scenografowie. I tylko Zełenski jest solistą na scenie.
Odsunęli nawet na bok pomniejszą postać, taką jak Arestovich, gdy zdobył milion subskrybentów na YouTube. Bo nawet Arestovich nie może nawet pełnić roli drugoplanowej. I tu wybija się Załużny, którego oklaskiwano dłużej, głośniej, lepiej niż Zełenskiego (tak to właśnie widział), którego publiczność kocha bardziej. Zełenski nie mógł tego przeżyć. Dlatego ze wszystkich punktów widzenia (z punktu widzenia państwa, z punktu widzenia osobistego, czyli późniejszego utrzymania władzy) usunięcie Załużnego jest złym rozwiązaniem. Ale Zełenski się na to zdecydował.
Jego pragnienie zbiegło się z pragnieniem Ermaka. Jak już mówiłem, jest dyrektorem produkcji w naszym teatrze. Dla Ermaka Załużnego problem leży z innego punktu widzenia. Ermak kontroluje parlament poprzez Stefanczuka i Arakhamię, kontroluje Szmygal, czyli cały rząd, a poprzez Tatarowa – prawie wszystkie organy ścigania. I nie ma żadnej kontroli nad Siłami Zbrojnymi Ukrainy. Oznacza to, że dla niego Załużny jest także przeszkodą. Ale przeszkoda jest zupełnie inna – nie w postaci sławy i poklasku, ale w prowadzeniu działalności, skoro Ermak chce wszystko na Ukrainie kontrolować.
Dlatego tutaj się zjednoczyliśmy - obaj nie są zadowoleni z Załużnego. Ale jeśli dla Zełenskiego Załużny jest powodem zazdrości, to instynkt samozachowawczy Ermaka jest też słabszy niż żądza władzy. Oznacza to, że muszą powiedzieć, że obaj nie zdają sobie sprawy, że usunęli osobę, z powodu której nieobecności nie tylko państwo ukraińskie, ale także oni osobiście mogą stracić. Nie mogli się jednak powstrzymać.
– Przekonują nas, że zaszły normalne procesy, mówią, że zrobiono wszystko, żeby było jeszcze lepiej. Jednak w mediach społecznościowych decyzje personalne prezydenta zostały już nazwane pogromem ukraińskiej armii. Obecny rząd organizował niebezpieczne gry polityczne. Czy sama będzie w stanie im się przeciwstawić? Czy ten strzał w nogę będzie śmiertelny zarówno dla niej, jak i dla nas?
— Konsekwencje dla nas, oczywiście, mogą być katastrofalne.
Dla Ermaka ważne jest, aby wszystkim zarządzać. A wtedy najgorsze, co może się wydarzyć, to wtedy, względnie mówiąc, zacznie rysować strzałki na mapie, to znaczy kontrolować front i przyjmować personel aż do dowódców batalionów - zwolnić tych, którzy tam są i zainstalować jego własny. Abyśmy nie skończyli z planowaniem wojny przez Bezuglayę i Ermaka. Jest taki strach.
Niemal zawsze interwencja polityków w czasie wojny prowadzi do katastrofy. Przykładów historycznych jest wiele.
Pod Austerlitz dwóch cesarzy, austriacki i rosyjski, chciało dowodzić, a Napoleon z łatwością ich pokonał. Przynajmniej wszyscy generałowie Wehrmachtu stwierdzili, że interwencja Hitlera doprowadziła do wielu porażek. Dowódcy radzieccy mówili to samo o Stalinie.
Chociaż z drugiej strony jest to wymówka. Czego nie zrobiliśmy? Ponieważ wtrącili się politycy. Ale bardzo często rzeczywiście tak jest.
Po pierwsze politycy ingerują w zmiany personalne, po drugie w sytuację na pierwszej linii frontu. Na przykład w twierdzy Awdejewka jesteśmy częściowo otoczeni, nie możemy już umieścić tak dużej ilości Rosjan jak wcześniej, bardzo trudno jest tam transportować amunicję. Być może nadszedł czas, aby przejść na lepsze stanowiska.
Ale w jaki sposób Zełenski pozwoli teraz naszej armii odejść? Powie: „Zachowaj za wszelką cenę”. A to jest nieusprawiedliwiona krew naszych żołnierzy. Później odbijemy to terytorium. Nie ma już tam ludzi ani mieszkań – nie ma czego chronić, tylko kamienie. Tymczasem Zełenski musi teraz coś udowodnić, także sobie. Kolejny precedens nastąpi, gdy armia będzie bardzo cierpieć pod wpływem ambitnych polityków.
Zełenski żąda od Syrskiego takiego planu, żeby zobaczyć dynamikę na froncie, żeby nie było stagnacji, jak mówił. To znaczy „zaplanuj atak”. Z czym zaplanować ofensywę? Gdzie są F-16, gdzie są nowe czołgi, gdzie są pociski? Mamy katastrofalny niedobór wszystkiego. Ale dzisiaj polityka ingeruje w planowanie wojskowe i żąda, abyśmy przejęli inicjatywę strategiczną od wroga i posuwali się naprzód.
Czy atak jest konieczny? Jest fajna historia. 1 maja 1942 roku Stalin postawił sobie za cel „zapewnienie, aby rok 1942 stał się rokiem ostatecznej klęski wojsk hitlerowskich”. A miesiąc później Armia Czerwona wpadła do kotła w pobliżu Barvenkowa, wsi w obwodzie charkowskim. Według Wehrmachtu straty armii radzieckiej wyniosły 239 tysięcy żołnierzy.
Widzimy tę samą sytuację. Cóż, mnie osobiście jest obojętne, czy relacja Zełenskiego czy Ermaka z władzą wyjdzie, czy nie. Ale Ukraina może ucierpieć. Wszyscy jesteśmy zakładnikami naszych polityków.
W zasadzie nadal jestem optymistą co do zakończenia wojny – wygramy. Jednak teraz uważam, że Zwycięstwo jest perspektywą bardziej odległą. Oznacza to, że nadal będziemy musieli przejść przez dużo krwi, potu, łez i być może chwilowych strat terytorium i porażek. Właśnie dlatego, że nasi politycy zdominowali wojsko, co jest absolutnie zabronione podczas wojny.
— Nowo mianowani ludzie potrzebują czasu. Czy Zełenski stworzył w ten sposób idealne warunki, aby kremlowski Führer znów coś wymyślił? Bo grzechem byłoby nie wykorzystać takiej sytuacji. Nie masz wrażenia, że stoimy mikrony nad otchłanią?
- Tak. Zrobiliśmy duży krok w stronę przepaści.
Zwolniono 16 generałów najwyższego szczebla, którzy pracowali zespołowo i nauczyli się wspólnie przygotowywać operacje strategiczne, defensywne i ofensywne. Takie doświadczenie zdobywa się latami. Co więcej, to właśnie ta grupa generałów, która właśnie w styczniu-lutym 2022 roku nie poszła za przykładem polityków, rozproszyła wojska z wyprzedzeniem, dzięki czemu wróg nie bombardował lotnisk, magazynów i jednostek wojskowych w swoich bazach. Nie pozwolili mi tego zrobić. Właściwie to oni uratowali kraj w pierwszym miesiącu wojny.
Dlaczego Załużny jest dla Ukraińców czymś więcej niż tylko postacią historyczną? Dorównuje już Światosławowi Chrobremu, Konstantinowi Ostrogskiemu, Bogdanowi Chmielnickiemu, Iwanowi Wygowskiemu, Piotrowi Bolbochanowi, Romanowi Szuchewyczowi.
Można go także porównywać z wielkimi dowódcami. Kto walczył z Rosjanami? Napoleon. Odniósł nad nimi trzy wielkie zwycięstwa - Austerlitz, Friedland i Borodino (choć Rosjanie uważają tę bitwę za swoje zwycięstwo). A Załużny ma swoje trzy zwycięstwa: obwód kijowski – obwód czernihowski – obwód sumski w kwietniu 2022 r., we wrześniu – błyskawiczne zniszczenie Rosjan w obwodzie charkowskim, w listopadzie – wyzwolenie Chersonia.
Zarzuca się mu rzekomo nieudaną ofensywę zeszłego lata. Jednak moim zdaniem udało się. Zabiliśmy wielu Rosjan, przedarliśmy się przez tzw. linię Surowikina, odnosimy sukcesy w niszczeniu sił morskich wroga i – co najważniejsze! - wykazał ofensywę operacyjną bez przewagi w powietrzu i sile roboczej. Tych osiągnięć nie da się cofnąć. To już historia.
Teraz Załużny nie będzie miał porażek. Tylko Syrski może je mieć.
I jeszcze dwa punkty. Wyobraźcie sobie: Syrski w oczach pułkowników i podpułkowników, którzy przygotowują w Sztabie Generalnym jakieś dokumenty, plany itp., będzie czymś w rodzaju uzurpatora, bo przyszedł na miejsce bohatera. Na pewno nie będzie traktowany zbyt dobrze. To jest pierwszy.
Drugi. Syrski musi odnieść takie zwycięstwo, aby otrzymać taką samą chwałę, jaką ma Załużny. A to jest po prostu nie do pomyślenia. Dlaczego? Bo jeśli będzie porażka (poddamy Awdijiwę), wszyscy powiedzą: „No i czego się spodziewaliśmy?” Albo później, nawet gdyby zwyciężył: „Gdyby był tam Załużny, nie tylko byśmy tu wygrali, ale już wypędzilibyśmy Putina poza Mozhajsk”.
- Nie zazdrościsz Syrskiemu.
- Tak. A powód tej historii jest banalny – narcyzm prezydenta.
Co więcej, te masowe zwolnienia spowodują nowy krąg napięć z Zachodem. Teraz w Stanach, Niemczech, Wielkiej Brytanii, Francji i innych dużych krajach wzywają wojsko na dywanie i żądają wyjaśnień na temat „co to było?” I nie mogą niczego wyjaśnić, ponieważ z wojskowego punktu widzenia nie ma powodu do zwolnienia.
A jak teraz potraktują Zełenskiego? Czy tak szybko otrzymamy broń? Ten błąd prowadzi do następującej serii błędów. To tak, jakbyś popełnił błąd na początku, rozwiązując problem, a potem, niezależnie od tego, co zrobisz, będziesz miał złą odpowiedź.
— Co czeka Załużnego po zwolnieniu? Przepraszam, że cytuję Arestowicza, ale przewiduje on, że „ogień zostanie całkowicie ugaszony”. A sprawy karne przeciwko niemu i innym nie są daleko. Taki rozwój wydarzeń jest bardzo prawdopodobny. Jednocześnie Zełenski osobiście stwarza sobie konkurenta w nadchodzących wyborach. Czy stratedzy polityczni błędnie obliczyli Bankovą?
- Absolutnie. Jak to może się rozwinąć? Myślę, że Podolak tak tłumaczy Zełenskiemu tę sytuację: „Władimirze Aleksandrowiczu, nie ma się czym martwić, teraz odepchniemy Załużnego daleko”.
Trzymanie wojskowego z dala od polityki jest łatwiejsze niż kogokolwiek innego. Zgodnie z naszym ustawodawstwem wojsku nie wolno kierować partiami politycznymi ani procesami politycznymi do czasu demobilizacji. Załużny nie został zwolniony z wojska; oficjalnie przeszedł pod kontrolę Ministerstwa Obrony Narodowej. Teraz dostanie urlop. A potem mogą, warunkowo, wysłać cię do dowodzenia batalionem gdzieś z tyłu lub mogą zająć jakąś pozycję. Nazywam te pozycje „liczeniem sopli”. Idzie wiosna, zrobi się cieplej, będzie dużo sopli. No cóż, policzcie, ilu ich tu dzisiaj jest. O której godzinie będzie jutro? Policz, ile igieł jest na tym drzewie. Czy to nie jest dobra pozycja dla generała wojskowego? Oznacza to, że musisz się czymś zająć - drugorzędnym, trzeciorzędnym, ale nie pozwól, aby się uwolniło. To jest pierwszy.
I drugi. Oczywiście mogą zacząć wieszać na nim martwe psy. Kto oczyścił miny w Chongar? Gdzieś Załużny umknął. I dalej na liście. Być może będą próbowali wszczynać sprawy o korupcję. Ale jasne jest, że wszyscy oni strzelają sobie w stopę. A to tylko zwiększy autorytet Załużnego.
Nawet jeśli piastuje jakieś stanowiska, wystarczy, że raz w miesiącu napisze artykuł – np. felieton w CNN. I nie ma znaczenia, że 99% ludzi nie zrozumie, co tam jest napisane. Najważniejsze, że pojawił się ten artykuł. A im mądrzej zostanie napisany, tym mniej będzie czytany, ale za to bardziej uwierzą, że ma jakiś plan. Albo zacznie udzielać wywiadów. Ważne, żeby nie pojawiały się zbyt często, aby były dozowane i krótkie. To będzie wystarczające dla ludzi.
W ten sposób będzie mógł stworzyć jakiś ruch społeczny. Na przykład „Ruch Załużnego na rzecz Zwycięstwa”. Idealna rzecz. Może to być inicjatywa publiczna, ale dla tego ruchu zostanie już utworzony zespół. A potem, gdy nadejdzie czas, konieczne będzie jedynie przekształcenie tego ruchu jako partii politycznej. To wszystko. A „słudzy” będą musieli zrobić coś niesamowitego, aby uniemożliwić mu udział w wyścigu. Na przykład zmiana ordynacji wyborczej, co jest bardzo trudne.
To jest dokładnie to, co Putin robi teraz swoim przeciwnikom. Oczywiście nie można wsadzić Załużnego do więzienia jak Nawalnego, ale można wymyślić coś innego. I to będzie kolejny etap konfrontacji władzy ze społeczeństwem obywatelskim.
Zełenski nie będzie mógł zostać prezydentem, dopóki będzie rządził Załużny. Oznacza to, że wybór ludzi z pewnością będzie po stronie byłego szefa. W związku z tym możliwe są obecnie dwie strategiczne opcje Kancelarii Prezydenta, mające na celu utrzymanie władzy i uniemożliwienie Załużnemu udziału w wyborach – albo zapomnienie o Załużnym, albo jego dyskredytacja. Jest to prawie niemożliwe. Dlatego drużynie Bankova będzie bardzo ciężko.
— Swoją drogą, o wyborach. Kadencja Zełenskiego wygasa w maju. Jest wiele dyskusji na ten temat. Wiadomo, że w czasie wojny wyborów nie będzie. Jednak zarówno na Ukrainie, jak i na Zachodzie, nie wspominając o Rosji, coraz częściej słychać, że Zełenski wkrótce stanie się nielegalny.
„Faktem jest, że mamy pewnego rodzaju porozumienie społeczne o nieagresji między Zełenskim a warunkowym społeczeństwem obywatelskim, którego oczywiście nikt nie podpisał. Dlatego pojawiają się stwierdzenia, że „wybory są teraz nieodpowiednie, nie w odpowiednim czasie” (modne słowo), że „uważymy Zełenskiego za prawowitego prezydenta”. Jednym słowem nie będzie sprzeciwu ze strony społeczeństwa obywatelskiego.
Ale moim zdaniem okazuje się to trochę podłe. Pogodziliśmy się już z ograniczaniem wolności słowa, z tym, że władze zamknęły kilka kanałów telewizyjnych, a Zełenski częściej komunikuje się z prasą zagraniczną niż z mediami ukraińskimi.
Nie ma wyjaśnień dla ich strategicznych działań i posunięć taktycznych, nie ma informowania społeczeństwa obywatelskiego i komunikacji z ekspertami. Oznacza to, że walczymy teraz o wartości cywilizacyjne i sami jesteśmy krajem podobnym w najlepszym wypadku do Węgier Orbana, w najgorszym do Białorusi Łukaszenki, gdyż nasz rząd nie wyznaje wartości, o które walczymy.
— Dlaczego Twoim zdaniem władze nadal nie rozmawiają z nami jak z dorosłymi?
- Ponieważ uważają nas za dzieci. Przyjęli to jako modę nawet wtedy, gdy szli na wybory. Przed najazdem wprowadzali nas w błąd, zapraszali na grille, a potem przyznawali, że „nie mogli mówić ludziom prawdy, bo inaczej wybuchłaby panika”. Czy kiedykolwiek próbowałeś powiedzieć ludziom prawdę? Nie, ani razu.
Głównym kryterium dla graczy Kaveen jest to, czy żart trafił do publiczności, czy nie, muszą wywołać emocje. Serial o Gołoborodce wzbudził we mnie emocje i wszyscy się na niego nabrali. Potem były emocje związane z biznesem na krwi Poroszenki. I padły tysiące różnych oświadczeń. I, jak to mówią, „ludzie je mają”. Na Zełenskiego głosowało 73% Ukraińców.
W przyszłości będą starali się pracować wyłącznie tą metodą, bo z jednej strony jest im ona znana i została już dobrze opracowana. Z drugiej strony są pewni: OK, dlaczego nie uda się za sto pierwszym razem, skoro robiono to już sto razy? Nikt nie chce powiedzieć prawdy. Wszystko dla nich opiera się na emocjach.
„Czasami jednak publiczność na sali płacze.
- Oczywiście, że płaczą.
Tak dzieje się z artystami, i politykami, i przedstawicielami innych zawodów. Kiedy metody wymagają zmiany, ale nie są gotowe.
- I nie mogą.
- Tak, działają według starego zwyczaju. Istnieje banalne i już przestarzałe zdanie, że generałowie przygotowują się na ostatnią wojnę, a nie na przyszłość. Podobnie jest w polityce. Kancelaria Prezydenta przygotowuje się do przyszłych kampanii tak, jak przygotowywała się do poprzedniej – że znowu nas oszukają.
— Kolejnym drażliwym tematem jest mobilizacja. Na froncie jest za mało ludzi, z tyłu jest opór, bo ludziom nie jest wyjaśnione, co się teraz dzieje w armii. Należy natychmiast coś zrobić z tym zjawiskiem. Jak rząd wyjdzie z tej sytuacji?
„Będą próbowali odwrócić sytuację wojska”. Wszystko, co uda się przypiąć do Załużnego, zostanie przypięte. Powiedzą, że takie było jego żądanie.
Przede wszystkim poprzez grupy fokusowe widzą, z czego ludzie nie są zadowoleni. Co to jest grupa fokusowa? Istnieją badania socjologiczne, które pokazują, na kogo ludzie będą głosować, jeśli w przyszłym tygodniu odbędą się wybory. A grupa fokusowa pokazuje nie na kogo będą głosować, ale dlaczego będą głosować. Oznacza to, że nie kopiemy ogrodu, ale studnię.
Biorą więc pod uwagę grupę fokusową, np. osoby w wieku 30–39 lat – osoby, które w 2019 r. głosowały na Zełenskiego. To właśnie w tej grupie docelowej kilka punktów zapisanych w nowej ustawie jest najbardziej niepopularnych. Jest to obniżenie wieku mobilizacji z 27 do 25 lat i stworzenie różnych problemów dla uchylających się od poboru, a mianowicie: zakaz prowadzenia pojazdów i blokowanie ich kart bankowych. Prawie wszystko jest sprzeczne z tymi normami.
Jeśli ktoś może powiedzieć o idei blokowania kart: „To jest naruszenie praw człowieka”, to sami „słudzy” nie kłócą się o obniżenie granicy wieku. Do czego to służy? W latach 1997-1998 urodziło się od 270 do 310 tysięcy chłopców, czyli mają obecnie 25 lat. Plus ci, którzy urodzili się w 1996 roku i ci, którzy dorosną. Jeśli to wszystko zsumować, jest to potencjalnie wzrost o około 700 tys. zmobilizowanych. To dużo.
Ale to właśnie ta grupa docelowa tak naprawdę nie chce iść na front. Co więcej, mają rodziców, dziadków, którzy powtarzają, że „jesteśmy za Ukrainą, jesteśmy za Zwycięstwem”, ale są gotowi do ataku z pilotem do telewizora w pogotowiu.
Władze są także winne temu, że ludzie są rozczarowani. Wszyscy ochotnicy są już w stanie wojny. Musimy zmobilizować 300-400-500 tysięcy ludzi. Jednak nikt, najwyraźniej nawet Załużny, nie powie, ile potrzeba. Jeśli po „wyborach” Putin powie: „I zyskamy kolejne 500 tysięcy”, to musimy dać lustrzaną odpowiedź.
— Swoją drogą, o Putinie. Z jego pozornie donośnego wywiadu z Tuckerem Carlsonem po raz kolejny usłyszeliśmy, że Führer nie zamierza przestać. Będzie grał na czas do wyborów prezydenckich w USA. Co wtedy? Czy Ukraina zostanie zepchnięta w stronę rozejmu?
— Poza historycznymi bzdurami była jeszcze jedna bardzo ważna rzecz, o której wszyscy boją się mówić: on wręcz wzywa do negocjacji. Powtórzył kilka razy: „Nie mamy nic przeciwko”.
Dlatego wszyscy przed kamerą będą mówić, że Krym to Ukraina, Donbas to Ukraina, że Putin musi zapłacić za swoje zbrodnie. I nie przed kamerą powiedzą: „A co by było, gdyby Ukraina zdecydowała się na samodzielne negocjacje?” Być może gdzieś popchną Zełenskiego: „Porozmawiajmy już, nikt Cię nie będzie zmuszał do podpisania pokoju z Putinem. Zawrzyjmy rozejm, zatrzymajmy się, rozejrzyjmy się, może wycofajmy ciężką broń”. I przeniosą wszystko na wojnę o niskiej intensywności, tak jak to było przed 23 lutego 2022 r., czyli czasem strzelaniny, kilka ofiar śmiertelnych miesięcznie, a nie setki każdego dnia. A Kreml przeprowadzi częściową demobilizację, żeby było widać jego ustępstwa.
Putin zadowala się jedynie scenariuszem na swoich warunkach. Aby mieć pewność, że nagrają wszystko, co uchwycili. Co dalej? Rosja zacznie gromadzić broń i modernizować ją w celu uzyskania nowego przełomu.
Jest oczywiste, że pokój między naszymi krajami jest niemożliwy. Bo nasza konstytucja mówi, że Krym jest ukraiński, a ich, że jest podmiotem Federacji Rosyjskiej. Dlatego możliwy jest jedynie rozejm, a zamiast porozumień mińskich, warunkowo, stambulskich. I tak, aby w oczach Zachodu negocjacje, rozejm i porozumienia były uzasadnione.
Jednak w moim głębokim przekonaniu nawet ruch w kierunku rozejmu jest możliwy dopiero po wyborach w Wielkiej Brytanii, Indiach, Stanach i innych krajach. Oznacza to, że pewnego rodzaju podstawowego pojednania można spodziewać się w marcu przyszłego roku.
— Czego możemy się spodziewać w 2024 roku?
- Długa i trudna wojna. Myślę, że cały rok będzie rozdarty, jak to mówią, z walidolem. Ale niezależnie od tego, jak zakończą się wybory w Wielkiej Brytanii i Stanach Zjednoczonych, nie opuszczą nas, zwłaszcza Europy. Jestem tego pewien. Nawet jeśli Trump zostanie wybrany, wszystko zakończy się sugestią Putina: „Zawrzyjmy już pokój z Ukrainą”. A on powie: „Tylko na moich warunkach, nie ustąpię ani na metr”. A Trump, podobny do Zełenskiego w swojej niesystematycznej naturze, będzie oburzony: „No i co?”
Dlatego mówię wprost, że mam poważne obawy, że będziemy zmuszeni zgodzić się na rozejm. Będą powoli naciskać i to w taki sposób, aby dla społeczności światowej było jasne, że to jest nasz wybór.
Powtarzam jeszcze raz, że Zełenski jest osobą uzależnioną od wyborów. Jesienią na pytanie „co uważasz za zwycięstwo Ukrainy?” 88 proc. odpowiedziało, że jest to wyjście do granic z 1991 roku. Takich ludzi będzie coraz mniej. A kiedy społeczeństwo będzie już zupełnie znudzone i większość zapyta: „Zawrzyjmy już pokój, kto gdzie stoi, niech tak będzie”, Zełenski szybko przystąpi do negocjacji.
Oznacza to, że nadal będzie naśladował większość. A potem nam powie: „No cóż, wygraliśmy – Ukraina przetrwała, jest niepodległość. Co prawda nie wyzwoliliśmy Skadowska, Melitopola, Mariupola, ale nie ma problemu, wyzwolimy ich politycznie