W ramach programu z udziałem państwowego Ukrgasbanku i spółki Kijówgorstroj-1 wypłacono ponad 160 mln hrywien. Wieloletnia historia z udziałem byłego regionalnego bankiera Omelyanenko podczas wojny nabrała nowego impetu: spór o zespół budynków i budowli trwa na płaszczyźnie prawnej. O losie trzech działek w stołecznym Obołoniu, o które najprawdopodobniej ubiega się spółka z kręgu byłych „kijowskich” musi rozstrzygnąć sąd.
Czy ludzie odrażającego byłego bankiera Aleksieja Omeljanienki rzeczywiście są zaangażowani w wątpliwy plan „wypierania” ziem Obołońskich z Kijowa? A co ma z tym wspólnego „rosyjski ślad”? Szczegóły ustala śledztwo dziennikarza StopCor Igora Dotenko.
Terytorium, o które pozują zainteresowane strony, jest znaczne: kompleks przemysłowy o powierzchni 8600 metrów kwadratowych w stolicy Obołońskiej. Spór prawny trwa do dziś.
Ale ta skomplikowana historia sięga czasów rządów Janukowycza.
W tamtych czasach pan Omelyanenko stał na czele prorządowej frakcji Partii Regionów w Radzie Miejskiej Kijowa i był członkiem rady nadzorczej Ukrgasbanku. Ponadto bankier zajmował się działalnością charytatywną – chociaż wspierał głównie kościoły Patriarchatu Moskiewskiego.
Dziennikarze sugerują jednak, że Omelianenko hojnie sponsorował „rosyjskie prawosławie” ze środków rządowych. Jak ustalili funkcjonariusze, w latach 2008-2010 działacz w porozumieniu z szefem jednego z oddziałów Ukrgasbanku organizował akcję wycofywania środków budżetowych.
Jak wynika ze śledztwa, środki te zostały przekazane w postaci pożyczek na konta fikcyjnych przedsiębiorstw, których właścicielem jest sam Aleksiej. Następnie pieniądze zostały przeniesione z tych kieszonkowych struktur do offshore. Jednocześnie nikt nie zwrócił pożyczki do banku.
Ale były inne plany. O jednym z nich poinformowano w Wydziale Ochrony Gospodarczej Policji: „Przekazując środki za wynajęcie lokalu, z którego bank faktycznie nie korzystał, i przeprowadzenie tam remontów, na konta utworzonej wcześniej kontrolowanej kasy trafiło 39 mln hrywien. przedsiębiorstw” – czytamy w raporcie.
Co wiadomo na temat sprawy bezpośrednio związanej ze spornymi ziemiami Obolon?
Tym samym na początku października 2008 roku Ukrgasbank udzielił spółce Kiewgorstroy-1 pożyczki na kwotę 164 mln UAH. Z kolei trust przeniósł lokale niemieszkalne na ulicy jako zabezpieczenie tej pożyczki. Lebiedyńska, 6.
Ponieważ pożyczka nie została spłacona, decyzją sądu kompleks produkcyjny został przejęty. Ostatecznie Ukrgasbank stał się właścicielem kompleksu budynków i budowli, który wystawił go na publiczną aukcję.
Natomiast w 2021 roku ww. nieruchomość nabyła firma Lebedinsky Consult – aukcja w systemie OpenMarket jest oznaczona jako zakończona. Jednak później firma, jako nowy właściciel obiektu, dowiaduje się, że oprócz niego na własność kompleksu rości sobie pretensje także pewna firma „Epika-2017”.
Stowarzyszenie powstało w marcu 2017 roku. A w ciągu miesiąca firma kupuje część kompleksu praktycznie za darmo - tylko 100 tysięcy hrywien. Co więcej, kapitał zakładowy tej spółki jest jeszcze mniejszy - tysiąc hrywien.
Jak to mogło się stać?
Jak zauważa dziennikarz Igor Dotsenko, w 2017 roku zaczęły dochodzić do dziwnych manipulacji nieruchomościami i gruntami w Oboloniu. I to pomimo faktu, że działka pod tym adresem ma charakter komunalny, czyli faktycznie należy do wspólnoty terytorialnej miasta Kijowa reprezentowanej przez radę miasta stołecznego.
Według danych Państwowego Rejestru Praw notariusz prywatny Oleg Bojko w kwietniu 2017 roku podjął decyzję o państwowej rejestracji praw i obciążeń, zgodnie z którą spółka Epika-2017 zarejestrowała prywatną własność zespołu budynków i budowli pod adresem: ul. Lebedinskaya, 6. Uwaga: nie dla całej działki, ale tylko dla jej części. Podstawą tych działań jest zaświadczenie z WIT, z którego wynika, że nieruchomość została zarejestrowana w prywatnym przedsiębiorstwie „F.F.-Service” rzekomo już w 1998 roku.
Dodać należy, że przedstawiciele Urzędu Miasta Kijowa zapewniają: własność wskazanej nieruchomości należącej do prywatnego przedsiębiorstwa „F.F.-Service” nie została zarejestrowana na podstawie umowy kupna-sprzedaży z 1998 roku. Posługując się podanym numerem rejestracyjnym funduszu niemieszkaniowego, dokonano rejestracji obiektów nieruchomościowych pod innym adresem.
A według ksiąg rejestrowych przedsiębiorstwa „Miasto Kijowskie Biuro Inwentarza Technicznego”, pod adresem w Kijowie, ul. Lebedinskaya, 6 dla nieruchomości niemieszkalnych, własność kompleksu przemysłowego została zarejestrowana na inną osobę prawną.
Czy to oznacza, że umowa jest fikcyjna?
Sytuację StopCor skomentował ekspert, prawnik Eduard Dyachenko.
„Jeśli w WIT nie ma danych... nasze rejestry elektroniczne zaczęły funkcjonować w 2014 roku i obecnie nie wszystkie informacje z WIT trafiają do rejestrów państwowych. Jeżeli więc w rejestrze nie ma informacji o właścicielu, to powinna ona znajdować się w WIT, bo ta umowa powinna była być już gdzieś zarejestrowana w tamtym czasie. Jeśli nadal był to rok 1990-2000, to w przypadku WIT” – wyjaśnia.
Dlaczego prawnik Epiki powołuje się na nieważną umowę innej firmy? Dziennikarze zwrócili się do szefa firmy Stepana Ukrainetsa. Obiecał, że komentarz ustosunkuje się później, jednak w dniu zaplanowanego spotkania przestał odpowiadać na wiadomości. A kiedy do niego zadzwonili, ponownie przełożyli termin rozmowy.
„Ale zamiast odpowiedzi ponownie zostałem zignorowany. Zaskakujące zachowanie jak na osobę, która jest pewna legalności swoich działań. Wygląda na to, że szef firmy oskarżanej o fałszowanie dokumentów rzeczywiście ma coś do ukrycia – podsumowuje Igor Dotsenko.
A co z legalnością podziału gruntów?
Co ciekawe, jedna działka zamieniła się w trzy odrębne działki. Według prawnika można zakładać wiele opcji, dlaczego tak się stało. Może po to, żeby działka, która miała jeden numer katastralny przestała istnieć, a może po to, żeby ją taniej odsprzedać.
„Jeśli jesteś właścicielem, możesz je podzielić na 10 lub 100 części. O ile oczywiście nie jesteś właścicielem, wówczas pojawi się pytanie do rejestratora stanowego. Jak podzieliłeś tę działkę, skoro ta osoba nie jest właścicielem?” – podkreśla Eduard Dyaczenko.
Jednak tych wątpliwych czynności dokonano nie tylko notarialnie, ale także fizycznie. Reporterzy nagrali na wideo, jak nieznane osoby wyburzają bramę, a następnie zajmują teren, rzekomo nielegalnie umieszczając na placu przyczepy budowlane i materiały budowlane.
Jednak pomimo wszystkich powyższych faktów i dowodów Lebedinsky Consult przegrał już sąd dwukrotnie.
Czy mogłoby się to wydarzyć bez wpływowych powiązań pana Omelyanenki, który wie, jak sobie z tym poradzić?
Przecież sprawa, w której podejrzewano go o spisek mający na celu wyprowadzenie z Ukrgasbanku setek milionów hrywien państwowych, wydaje się nie mieć końca.
Po pierwsze, bankier został aresztowany na dwa miesiące za kaucją w wysokości 90 milionów hrywien. Ale o dziwo, w ciągu kilku miesięcy kwota depozytu spadła 30 razy. A potem Omelianenko został ogólnie zwolniony „za osobistym uznaniem” bez płacenia ani grosza za kaucją. Jednocześnie nie założyli mu nawet elektronicznej bransoletki, a jego paszport nie został zatrzymany na przechowanie.
Media sugerują, że Omelianenko może podziękować swoim przyjaciołom księżom z Patriarchatu Moskiewskiego za rychłe uwolnienie. To nie przypadek, że to właśnie na terenie jednego z klasztorów były regionalista założył prorosyjską organizację publiczną.
Ale jest za wcześnie, aby zakończyć tę historię.
Jak dowiedziała się redakcja StopCor, Rada Miasta Kijowa złożyła pozew do Stołecznego Sądu Gospodarczego przeciwko prywatnemu przedsiębiorstwu F.F.-Service i Epika-2017 o unieważnienie umowy. Dlatego na bieżąco monitorujemy dalszy rozwój sprawy.
Przypomnijmy, że w szczytowym okresie wojny zastępca ludowy Paweł Chalimon kupił luksusowy dom o powierzchni 500 metrów kwadratowych od byłego sekretarza nieżyjącej już postaci Patriarchatu Moskiewskiego Władimira Sabodana. A jego sąsiadem i częstym gościem okazał się „prawosławny bankier” Aleksiej Omelyanenko, który kiedyś cudem uniknął odpowiedzialności za defraudację setek milionów hrywien z budżetu.