poniedziałek, 23 grudnia 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

Gabinet Ministrów przedstawił parlamentowi projekt zmian w sprawie mobilizacji

Gabinet Ministrów przedstawił Radzie Najwyższej długo oczekiwany projekt zmian w ustawie o mobilizacji. Treść tego projektu była już najprawdopodobniej znana w całym kraju, dlatego nie będziemy się nad nią szczegółowo rozwodzić. Należy zauważyć, że dokument ten zapewnia niezawodną ochronę zastępcom, urzędnikom i funkcjonariuszom organów ścigania.

Warto tylko zaznaczyć, że konieczna jest mobilizacja, a zwłaszcza rotacja naszych obrońców, z których część walczy już od niemal dwóch lat. Nie wybraliśmy tej ścieżki. Rosyjscy okupanci wybrali go dla nas, gdy atakowali nasz kraj. I nikt poza nimi nie jest winny trudów, jakie naród ukraiński znosi i będzie znosić.

Ludzie oczywiście nie są zadowoleni z proponowanych zmian. Niezadowolenie mniej namiętnej części społeczeństwa rozprzestrzenia się w sieciach społecznościowych i zderza się z niezadowoleniem z jej pozycji i zachowaniem części bardziej namiętnej. Ta sprzeczność społeczna z pewnością pojawiłaby się w takiej czy innej formie.

Wydaje się jednak, że władze robią wszystko, aby sprzeczności te pogłębiały się. Jednocześnie z całych sił stara się przerzucić odpowiedzialność polityczną za niepopularne decyzje na kogoś innego. Lepszego kandydata niż wojsko nie znalazłem.

Już podczas ostatniej konferencji prasowej prezydent Władimir Zełenski zapowiedział konieczność zmobilizowania 450-500 tys. obywateli. Każdy widział liczbę, ale nie widział kontekstu. Powiedział, że taki był wniosek Sztabu Generalnego. Wczoraj ogłaszając projekt ustawy szef frakcji „służb” David Arakhamia powtórzył tę liczbę, dodając jednocześnie, że jest to wniosek Sztabu Generalnego.

A rano UP opublikowało ciekawą wiadomość na temat „temnika”, który otrzymali zwykli „słudzy” parlamentarni. Właściwie zakazano im komentowania nowego projektu ustawy. Delikatnie doradzając, aby pozostać na tym samym stanowisku co prezydent, biorąc pod uwagę „delikatność tej kwestii”, dlatego „o mobilizacji społeczeństwa powinno zakomunikować wojsko, od którego pochodzi ta prośba”.

„Frakcja powinna powstrzymać się od komentowania tej sprawy w mediach, na szczeblu międzynarodowym, w sieciach społecznościowych i w komunikacji osobistej. Wszelkie ewentualne pytania należy kierować do dowództwa wojskowego” – zauważył dziennikarzy Sługa Narodu.

Przełożona z mediów na ludzi, władza polityczna zdecydowała się uczynić siłę militarną ostatecznością dla zwiększonej mobilizacji. Mówiąc prościej, zrzuć negatywność na Walerego Załużnego. To są wszystkie jego pomysły i problemy.

Chociaż Sztab Generalny nie jest w żaden sposób przedmiotem inicjatywy ustawodawczej. Ale nawet w tym przypadku najwyższe kierownictwo polityczne ma siatkę bezpieczeństwa. Nazywa się Denis Anatolyevich Shmygal. Gdyby ktoś zapomniał, to jest nasz Premier.

To on otrzymał polecenie podpisania niepopularnej w społeczeństwie inicjatywy. Z jakiegoś powodu ustawy mobilizacyjnej nie przedstawił prezydent, który notabene jest Naczelnym Dowódcą Sił Zbrojnych Ukrainy, ani nawet Arakhamia, która wczoraj głośno o tym krzyczała. Szmygal, który właściwie nie ma nic do stracenia, wkroczył w wyłom.

Wyłania się zatem schemat niemal idealny dla władz. Zrzuca negatywność na kogoś, kogo z jakiegoś powodu uważa za swojego głównego konkurenta. A jeśli sprawy potoczą się naprawdę źle, zastąp bezużytecznego Szmygala, który najwyraźniej sam to wszystko wymyślił.

To prawda, że ​​​​jest w tym jeden niuans. Walery Załużny, którego zaufanie społeczne jest niezaprzeczalne, wystąpił na antenie i bezpośrednio stwierdził:

„Dowództwo wojskowe nie wystąpiło ani razu z prośbą o podanie jakichkolwiek liczb (450–500 tys.). Dowództwo wojskowe w dalszym ciągu pełni funkcję ochrony państwa i w związku z tym formułuje swoje żądania (o amunicję, broń i zasoby ludzkie). Odbywa się to na bieżąco i nie realizujemy tego w jakiejś odrębnej formie, jako wydarzenie dla Gabinetu Ministrów czy Rady Najwyższej.”

Oznacza to, że przywódcy polityczni kraju głupio wymyślili liczbę pół miliona. Oczywiście przygotowując z wyprzedzeniem grunt pod wprowadzenie niepopularnej ustawy, która jeszcze bardziej obniży ratingi rządu. Być może nawet woleliby go nie wprowadzać. Ale nie ma wyboru – mobilizacja się nie powiodła, jak twierdzi wielu wojskowych.

I nie udało się, między innymi ze względu na dotychczasowy populizm władz politycznych. Które nie pytając o opinię wojska, dostały się do systemu mobilizacyjnego, strzelając partiami „złych komisarzy wojskowych”.

Jak nie przypomnieć sobie jednego z ulubionych powiedzeń Igora Waleriewicza Kołomojskiego, które przywódcy polityczni zapewne słyszeli wiele razy: „Życie jest jak supermarket: bierz, co chcesz, ale na końcu jest kasa”.

spot_img
Argument źródłowy
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap