Większość z tych kwestii praktycznie nie jest omawiana z parlamentarzystami
Prawie dwa tygodnie temu polityka częściowo wróciła na Ukrainę. Jesień rozpoczęła się od oczekiwanego wydarzenia - zmian kadrowych w Gabinecie Ministrów. Pomimo tego, że sytuacja ze zwolnieniami i nominacjami zmieniała się niemal z godziny na godzinę, wszystko potoczyło się dość szybko. Jedyną stałą cechą było to, że o wszystkich zmianach personalnych decydowano w Kancelarii Prezydenta (OP). Tymczasem parlament, w tym prezydencka frakcja „Sługa Narodu” (SN), po raz kolejny pozostawiono bez uwagi.
„Udało nam się przenieść łóżka” – zaszydził jeden z zastępców SN w rozmowie z Telegraph. On, podobnie jak niektórzy jego koledzy z frakcji, ma już filozoficzne podejście do tego, że większość tych kwestii praktycznie nie jest z nimi omawiana. Na przykład „słudzy” widzieli potencjalnych ministrów dopiero w przeddzień głosowania. Zostali osobiście przedstawieni przez Prezydenta i Premiera.
Tymczasem kierownictwo frakcji zapewnia, że lista nominacji krąży wśród posłów od dłuższego czasu i nie powinno to być dla parlamentarzystów szczególnym zaskoczeniem. Jednocześnie źródło we frakcji przyznaje, że „niektóre szczegóły zostały dopracowane w ostatnich dniach”. Przeczytaj więcej o obecnych stosunkach Bankowej z parlamentem i nastrojach pod kopułą Rady Najwyższej
Wiedzą, jakie to kruche
Mimo braku władzy parlamentarnej dla OP ważne było uniknięcie niekontrolowanego buntu i prowadzenie rozmów wewnątrz frakcji. Według Telegraph rolę komunikatorów pełnił szef frakcji SN David Arakhamia i wicemarszałek Rady Aleksander Kornienko.
Jak mówi jeden z posłów, Arakhamia i Kornienko doskonale zdawali sobie sprawę ze słabości swoich kolegów, dlatego szybko znaleźli wspólny język w sprawach poparcia tego czy innego kandydata na ministra: „Przez 5 lat jak szaleni studiowali posłów: kto jest bardziej „konceptualny”, kto ma bardziej filozoficzny charakter, jedni chcą wyjechać na jakieś spotkania za granicę, a inni chcą odwiedzić swoje dzieci. Niektórym wystarczy, że zostaną wysłuchani.”
„Wśród posłów komisji rolnej doszło do pewnego nieporozumienia. Mieli nadzieję, że ministrem zostanie Taras Wysocki (kierował departamentem w statusie pełniącym obowiązki – przyp. red.). Ale z powodu jego sprawy karnej OP odtworzył sytuację” – zauważa rozmówca „Telegraph”. „Kandydatura Witalija Kowala (byłego szefa Funduszu Majątku Państwowego – przyp. red.) była dla wszystkich nieoczekiwana”. Kornienko i Arakhamia wyjaśnili posłom, że nie mają komisji, która mogłaby sprawiać kłopoty. Dlatego lepiej, żeby spokojnie wspierali nowego ministra” – podkreśliło źródło publikacji.
Wielu przedstawicieli frakcji nadal nie rozumie, dlaczego Koval został wysłany do Ministerstwa Rolnictwa, bo wcale nie takie było jego kierownictwo. „Nigdy nie słyszałem od niego ani słowa na temat kukurydzy. Może coś się zmieniło. A może miał poczucie, że Fundusz Majątku Państwowego „za gorąco śmierdzi” i nie da się tam nic zrobić ani zarobić” – przekazało Telegraph źródło w SN.
Koval jest powiązany z Timurem Mindichem, współwłaścicielem Kvartal 95. Nowy minister nazywany jest także kreaturą szefa OP Andrieja Ermaka.
Motywy osobiste
Konieczne było przeprowadzenie odrębnych negocjacji z częścią posłów Kornienki i Arakhamią w sprawie dymisji Iriny Vereshchuk. W Gabinecie Ministrów zajmowała się kwestiami reintegracji terytoriów czasowo okupowanych. Grupę liczącą 15–20 parlamentarzystów, z których większość stanowili przedstawiciele większości z terytoriów okupowanych, nazywano także „klubem fanów Wiereszczuka”. To za jej pośrednictwem rozwiązano pewne kwestie dotyczące osób wewnętrznie przesiedlonych.
„Nie można jej było wyrzucić od razu. Dlatego zdecydowaliśmy się wysłać go do OP. Przekazali ludziom, że tak będzie lepiej nie tylko dla niej, ale dla wszystkich. Wyjaśnili, że lepiej byłoby połączyć to ministerstwo z Ministerstwem Rozwoju Regionalnego i Infrastruktury – wyjaśnia poseł zaznajomiony z sytuacją.
Jednocześnie dodał: „Z zewnątrz wyglądało to trochę dziwnie, że w czasie wojny likwidowaliśmy Ministerstwo Reintegracji. To trudna psychologicznie historia: jeśli nie ma reintegracji, to znaczy, że porzuciliśmy te terytoria i nie walczymy o nie. Te myśli są trudne do pokonania.”
Kolejną kontrowersyjną kandydaturą był były wiceszef PO Aleksiej Kuleba, który został wicepremierem ds. odbudowy Ukrainy – ministrem rozwoju gmin i terytoriów Ukrainy. To jemu powierzono także Ministerstwo Reintegracji, na którego czele stał Wierieszczuk. Przeciwko niemu wypowiadali się większość z obwodu kijowskiego, poseł z grupy biznesmena Ilja Pawluk i osobiście przewodnicząca partii Sługa Narodu Elena Szulak.
Jeśli ten pierwszy nie współpracował dobrze z Kulebą nawet podczas jego zarządzania obwodem kijowskim, to Shulyak ma motyw osobisty – ma przyjazne stosunki z Aleksandrem Kubrakowem. Jak wiadomo, wcześniej kierował Ministerstwem Odnowy.
Po nominacji Kuleby Szulak napisał nawet na Facebooku wiadomość, w której wychwala Kubrakowa. Bankova nie doceniła tego kroku i uważa, że szef partii wystąpił przeciwko prezydentowi. Zełenski miał ostatnio napięte relacje z Kubrakowem, co było powodem jego zwolnienia. Teraz OP myśli o zastąpieniu Szuliaka na stanowisku szefa partii SN. Pojawia się jednak inny problem – nie ma ludzi chętnych do przewodzenia sile politycznej.
Gabinet Ministrów dla parlamentu
O ile kierownictwu frakcji udało się jeszcze zebrać głosy za powołaniem ministrów, o tyle sytuację skomplikowała dymisja premiera Denisa Szmygala. Zauważmy, że pogłoski o zmianie szefa rządu systematycznie pojawiają się co kilka miesięcy, co jednak nie przeszkodziło niewypowiedzialnemu Szmygalowi zostać rekordzistą najdłuższej kadencji premiera – stoi na czele Gabinetu Ministrów od ponad 4,5 roku. Jednak kilka miesięcy temu pojawiły się poważne pogłoski, że Zełenski zamierza zastąpić premiera Julią Swiridenko, I Wicepremierem – Ministrem Gospodarki. Następnie tę samą Arakhamię wysłano po zebranie głosów w parlamencie.
„David (Arakhamia – red.) argumentował, że nie ma głosów za powołaniem kogoś nowego. Zwłaszcza jeśli ten nowy jest taki sam jak stary. Kiedy zaczęto poważnie dyskutować nad możliwością zastąpienia Sviridenki, posłowie otwarcie stwierdzili, że będzie to „wielka sprawa”. Niektórzy wprost odpowiedzieli, że nawet nie przyjdą głosować. Przeanalizowaliśmy to i zdaliśmy sobie sprawę, że to zła historia. Gdyby w decydującym momencie rzeczywiście nie było wystarczającej liczby głosów, wyglądałoby to bardzo źle. I prezydent też. Nie zapominajcie, że aby zwolnić Szmygala w stanie wojennym, konieczna jest zmiana prawa” – mówi Telegraph poseł ludowy zaangażowany w tę historię.
Wreszcie potwierdzono, że Szmygal kontynuuje pracę i zaproponowano aktualizację składu jego zespołu rządowego. Nie miał on nic wspólnego ze dymisją Wierieszczuka i ministra spraw zagranicznych Dmytro Kuleby.
„Kuleba przez ostatnie dwa miesiące nie pracował. Chciał wyjechać jako ambasador do Wielkiej Brytanii, ale Załużnego tam wysłano. Dima uznał to za nieprzyjazny krok. Przełomem okazały się jego niezrozumiałe wypowiedzi w Polsce. Ostatecznie zaproponowano mu utworzenie multiambasady w Brukseli i kierowanie nią, ale odmówił” – wyjaśnia źródło Telegraph w PO.
Bezpośrednio po nominacjach premier zwołał częściowo zaktualizowany Gabinet Ministrów i wezwał wszystkich do współpracy z parlamentem. I to pomimo tego, że ukraińscy politycy nieustannie narzekają, że Rada Najwyższa utraciła podmiotowość. Shmygal rozumie, że bez posłów nie będzie możliwe uchwalenie ustaw wymaganych przez partnerów w celu zapewnienia pomocy finansowej.
„Lojalność parlamentu wobec rządu w 90% będzie zależała od komunikacji ministrów i posłów. Pomimo tego, że nasi „słudzy” często przychodzą do rządu z szczerze tandetnymi pomysłami” – przyznaje jeden z rozmówców
Nastroje parlamentarne
Po zakazie moskiewskiego kościoła i zmianach personalnych w SN wszelkie namiętności ucichły. Teraz posłowie ludowi przewidują cichą pracę. Na razie w porządku obrad nie ma właściwie żadnych kontrowersyjnych ustaw. „Będą głosy. W razie potrzeby pomogą nasi partnerzy z innych frakcji (mówimy w szczególności o grupach parlamentarnych „Zaufanie” i „For the Future” – red.)” – mówi Telegraph kierownictwo SN.
Mogą pojawić się pytania dotyczące projektu ustawy o zamówieniach publicznych, którego wymagają partnerzy międzynarodowi. Tam będziemy musieli szukać złotego środka w negocjacjach z sojusznikami.
Również Rada Najwyższa omawia już przyszłe głosowania związane z zakończeniem wojny. Nikt jeszcze nie rozumie, czy będą prowadzone negocjacje z Rosją, które ostatecznie zostaną uzgodnione na Szczycie Pokojowym. Ale o czym właściwie są przekonani posłowie: jakiekolwiek wyniki negocjacji, format zakończenia wojny będą musiały zostać przegłosowane w parlamencie.
„Trudno sobie wyobrazić, jak to wszystko się stanie” – zauważa zastępca SN. „Nadal nie jest jasne, kiedy takie głosowanie mogłoby się odbyć”. Teraz wszyscy czekają na listopad i wybory prezydenckie w USA” – podsumowuje rozmówca publikacji.