Niedziela, 22 grudnia 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

W jaki sposób reforma urbanistyczna zaproponowana przez „sługi ludu” może doprowadzić do zniszczenia dziedzictwa kulturowego Ukrainy?

Minął rok od przyjęcia przez parlament w drugim czytaniu projektu ustawy nr 5655 Eleny Shulyak o reformie planowania przestrzennego, stworzonej w interesie deweloperów.

Minął dokładnie rok, odkąd prezydent zawetował tę ustawę i nie odpowiedział na petycję, w ramach której w rekordowym wówczas czasie zbierano głosy obywateli.

Zdjęcie:

Pomimo tego, że nasi międzynarodowi partnerzy nakreślili czerwone linie – Parlament Europejski podkreślił, że Prezydent nie powinien podpisywać tej inicjatywy, a Komisja Europejska w raporcie skrytykowała tę „reformę” – szef partii Sługa Narodu wraz z zespół Ministerstwa Odbudowy kontynuuje realizację działań wykonawczych do nieistniejącego prawa. ZN.UA opublikowała 232-stronicową uchwałę Rady Ministrów, która jest klonem ustawy nr 5655, która nie została podpisana przez prezydenta. Cena emisji to miliardy dolarów za przyszłą powojenną odbudowę. Dlatego zespół lobbujący widzi cel i nie widzi przeszkód. Łącznie z Konstytucją.

Ale 5655 to kopalnia nie tylko dla przyszłej odbudowy Ukrainy. Polityka państwa w zakresie ochrony dziedzictwa kulturowego musi odpowiadać także nowym wyzwaniom, jakie pojawiły się w czasie wojny. Dlatego ZN.UA postanowiła zbadać, jak „reforma” urbanistyczna, która obecnie znajduje się w zawieszeniu, wpływa na zachowanie dziedzictwa kulturowego. Niestety, otworzyły się nowe strony cienia.

„Przydatna” powolność służby

Dziedzictwo kulturowe to nie tylko pomniki, ale także wszystko inne, co ma wartość kulturową, jak na przykład tradycyjny charakter środowiska z jego historycznymi budynkami. Aby deweloperzy mogli coś zbudować, wcześniej trzeba było uzyskać pozwolenia od odpowiednich władz, które po sprawdzeniu, czy budowa będzie powodować szkody, wydawały pozwolenie, czy nie. Nie wszystko w ich pracy szło gładko, jak gdzie indziej - normalnie pracowali tylko pod presją społeczeństwa, ale przynajmniej była jakaś ochrona dziedzictwa kulturowego.

Wszystko zaczęło się zmieniać w 2011 roku, kiedy ukazała się ustawa Ukrainy „O regulacji działalności związanej z zagospodarowaniem obszarów miejskich”. Zmniejszył rolę takich organów.

„Jeśli mówimy o dziedzictwie archeologicznym, które należy zidentyfikować przed rozpoczęciem budowy, to pojawiają się dwa problemy - twórcy i rabusie dziedzictwa archeologicznego” – mówi Wiaczesław Baranow, pracownik naukowy Instytutu Archeologii Narodowej Akademii im. Nauki Ukrainy: „Nie stworzyliśmy ogólnej mapy archeologicznej zabytków – swego rodzaju katastru archeologicznego. Mówimy o ogólnopolskim państwowym programie systematycznych badań całego terytorium Ukrainy i włączeniu zidentyfikowanych zabytków do jednolitego katastru. Nasi sąsiedzi w Polsce rozpoczęli taki program już w 1978 roku i trwa on do dziś.

Prawdopodobnie większość stanowisk archeologicznych na Ukrainie pozostaje nieznana. Do 2011 r. tę straszną sytuację rozwiązywano w jakiś sposób poprzez tzw. obowiązkowe badania archeologiczne przy przydziale gruntów, ale po przyjęciu słynnego „prawa Kiwałowa” badania te zniesiono. A ta inicjatywa 5665 tylko ugruntuje naszą barbarzyńską pozycję, ponieważ sami systematycznie robimy wszystko, aby zniszczyć przeszłość. Tak naprawdę niszczenie stanowisk archeologicznych będzie po prostu elektroniczne” – podsumował ekspert.

Rzeczywiście, ustawa nr 5655 ogólnie upraszcza takie zasady dla deweloperów. Krótko mówiąc, otrzymują odpust. Możesz robić co chcesz, jednak grożą Ci niewielkie kary. Ale w przypadku dużych projektów budowlanych są to zawsze wykonalne środki - płacisz i nikt Cię nie zatrzymuje.

Oczekuje się, że główny autor projektu ustawy nie widzi takiego ryzyka.

„Jak widać problem niszczenia dziedzictwa kulturowego i nielegalnego budownictwa wciąż ma swoich specyficznych „bohaterów”. A w świetle ostatnich wydarzeń w Kijowie, kiedy na oczach wszystkich bezczelnie niszczy się dziedzictwo historyczne, jasno rozumiemy, że jest ich wiele. System korupcyjny pochłonął niemal cały kraj, każde większe miasto. Tylko wdrażając tę ​​reformę, Ukraina w końcu pozbędzie się bezmyślnego rozwoju miast i przywróci szacunek dla historycznej przeszłości” – zapewnia pani Shulyak.

Ministerstwo Kultury ZN.UA podkreśliło, że od samego początku nie popierało „reformy” urbanistycznej i oto dlaczego:

„Przygotowując projekt, nie prowadzono konsultacji ze specjalistami z zakresu ochrony dziedzictwa kulturowego, a restauracja zabytków jest utożsamiana z sektorem budowlanym. Ustawa ta całkowicie zmieniła także system podejmowania decyzji w zakresie ochrony dziedzictwa kulturowego i kategorycznie domagała się wprowadzenia odpowiednich zmian w ustawie „O ochronie dziedzictwa kulturowego”. Oznacza to, że przepisy dotyczące planowania urbanistycznego zastąpiłyby normy prawne dotyczące ochrony dziedzictwa kulturowego” – wyjaśnia Natalya Voitseshchuk, kierownik wydziału dokumentacji pozwoleń i zgód odpowiedniego ministerstwa.

Uwagi do tekstu inicjatywy legislacyjnej Ministerstwa Kultury, a także propozycja powołania grupy roboczej do sfinalizowania projektu ustawy, zostały w zasadzie zignorowane. A teraz MCIP zauważa, że ​​widzi próby wdrożenia planowanej „reformy” ze strony nowego Ministerstwa Infrastruktury, na którego czele stoi wicepremier Aleksander Kubrakow.

Tak naprawdę, aby móc chronić dziedzictwo kulturowe, trzeba zrozumieć jego ograniczenia. I tutaj nasza sytuacja jest katastrofalna. Na przykład państwo nie opracowało jeszcze nawet zasad korzystania ze strefy buforowej Miejsca Światowego Dziedzictwa „Historyczne Centrum Lwowa”. Podobnie jest w Kijowie, gdzie całe centrum jest zabytkiem archeologicznym – miasto Jarosław, miasto Włodzimierz. Wszystko to jest wymienione jako grunty będące własnością komunalną, a rada miejska może je dystrybuować. Jednym z najgłośniejszych skandalów jest próba budowy centrum handlowego w miejscu, w którym odnaleziono ulice z czasów Rusi Kijowskiej – na placu Posztowaja.

Takie granice i zabytki należałoby wprowadzić do systemu elektronicznego – powinny znajdować się w Państwowym Katastrze Gruntów. Wtedy możliwa byłaby łatwa automatyzacja weryfikacji legalności budowy. Należy to zrobić przed 1 stycznia 2023 r., zgodnie z przepisami przejściowymi jednej z poprzednich reform - ustawy nr 1423-IX o deregulacji stosunków gruntowych.

Ale rząd sobie z tym nie poradził – nadal nie ma wszystkich obiektów, choć to już koniec roku. Faktem jest, że aby to osiągnąć, potrzebne są bardzo poważne środki finansowe, które musiałyby zostać zatwierdzone przez Radę Najwyższą. Można mówić nawet o kilku miliardach hrywien, bo wiąże się to między innymi z opracowaniem setek tysięcy projektów zagospodarowania przestrzennego i pomiarów geodezyjnych każdego pomnika. Nawiasem mówiąc, tydzień temu Ministerstwo Kultury poinformowało, że planuje otrzymać od kasyna około 250 milionów hrywien na konserwację zabytków.

Problemy pojawią się jednak nie tylko w przypadku dziedzictwa kulturowego. To samo dotyczy obiektów rezerwatów przyrody. Na przykład wdrożenie dekretu prezydenckiego w sprawie rozbudowy Parku Narodowego Gołosiejewskiego kosztem Lasu Bieliczańskiego zajęło siedem lat. Dopiero gdy państwo przeznaczyło pieniądze na konkretny obiekt, a działacze kontrolowali każdy etap urzeczywistniania granicy, obiekt ten pojawił się na mapie katastralnej. Istnieje jednak wiele obiektów funduszy rezerwatów przyrody, a także obiektów dziedzictwa kulturowego, których nie ma w systemie elektronicznym i są one niewidoczne przy wydawaniu zezwoleń.

Oprócz wspomnianego już Gołosiewskiego Parku Narodowego znajduje się jeszcze jeden ważny zabytek dziedzictwa kulturowego - Kitajew. Właściwie powinien mieć on znaczenie narodowe: odkryto tu ceramikę trypolską, mieszkania z czasów Rusi Kijowskiej z glinianymi piecami itp. Walka o zachowanie tego zabytku trwa już prawie 20 lat, bo posłowie Rady Miejskiej Kijowa zaplanowała tu budowę kolejnych wieżowców i centrum handlowego.

Zapomnij o renderowaniu poprzedniego projektu. Zdjęcie: ma-arch.com.ua

Problemy występują nie tylko z działkami, ale także z budynkami, które są już objęte ochroną. Na przykład w Kijowie znajduje się Muzeum Wybitnych Postaci. Oczywiście nie będą go dotykać, ale strefa ochronna tego pomnika nie jest uwzględniona w planie referencyjnym. I tak deweloper otrzymał pozwolenie na budowę swojego budynku w pobliżu, a to zagraża istnieniu muzeum - konstrukcja jest stara, grozi zalaniem wodami gruntowymi, a mury mogą nie wytrzymać.

Jeśli mówimy o ziemiach cennych nie tylko dla mieszkańców Kijowa, ale i całego państwa, to takie jak ulice Rusi Kijowskiej na Pochtowaja będą po prostu gruntami własności komunalnej. I dlatego deweloperzy będą mogli stosunkowo łatwo pozyskać go na rozwój. W ten sposób Państwowy Rezerwat Gruntów „pokroi” tereny z obiektami archeologicznymi na zwykłe grunty.

I w takich momentach prokuratura musi chronić interesy państwa. Jeśli jednak deweloperowi uda się wykopać i usunąć warstwę ziemi, na której mogą znajdować się np. znaleziska archeologiczne, to nie ma już w ogóle przedmiotu, który mógłby chronić organ ścigania. Tutaj wystarczy udać się do postępowania karnego i dowiedzieć się, kto powinien, a kto nie miał czasu na wprowadzenie informacji do systemu elektronicznego i tego nie zrobił. Ale sytuacji związanej z ochroną dziedzictwa kulturowego nie da się naprawić. Eksponaty z wystawy „Dzień Archeologa.

Zakopane skarby” w Narodowym Muzeum Historycznym. Foto: Dmytro Larin/Ukraińska Prawda

Mimo to Zunifikowany Państwowy System Elektroniczny w dziedzinie budownictwa, będący jedną z chluby wicepremiera Michaiła Fiodorowa, powinien automatycznie blokować próby uzyskania pozwolenia z naruszeniem wymogów ochrony zabytków. Ale ona tego nie blokuje, bo nie ma gdzie patrzeć na te wymogi ochrony zabytków. Dlatego rolę „komputera, który nie bierze łapówek” pełnią ręcznie urzędnicy. Sądząc po wynikach, ci, którzy „nie biorą łapówek”, słabo wywiązują się z tej roli.

„Strategiczny” wkład ustawy nr 5655

„Reforma”, którą rok temu poparli ustawodawcy, po prostu znosi przewidzianą obecnie przez prawo zdolność komputera do automatycznego blokowania wydania zezwolenia w przypadku takich naruszeń wymogów prawnych. Aby urzędnicy nie brali łapówek, prawo to przechodzi z nich na ekspertów wybranych przez samego dewelopera.

Jednocześnie nadal obowiązują automatyczne kontrole legalności, ale jedynie kontrole, a nie decyzje. Komputer identyfikuje naruszenia, a następnie wynajęty przez programistę ekspert ręcznie wydaje opinię, dlaczego komputer się myli. Wtedy wszystko jest proste: komputer „automatycznie” rejestruje prawo do budowy, w którym sam odkrył naruszenia.

Deweloperowi nie tylko ułatwiają warunki uzyskania pozwolenia na budowę. Teraz, jeśli pozwolenie na nielegalną budowę uzyskano w wyniku korupcji, wystarczy podczas kontroli ustalić fakt naruszenia - i wtedy będzie można je anulować. Według projektu Shulyaka nowe prawo do budowy jest przyzwoleniem na łamanie prawa. Można go anulować tylko wtedy, gdy sam deweloper naruszy zatwierdzony projekt.

Oznacza to, że jeśli deweloper ekoparku Osokorki nie naruszy swojego projektu i zrobi wszystko zgodnie z planem, wszystko będzie dobrze i nikt nie zabroni mu dalszej budowy, chociaż jest to obiekt funduszu wodnego.

Zamiast powstrzymać nielegalne budowy, w ustawie nr 5655 postanowiono po prostu ukarać projektanta i ekspertów grzywną. I w tym miejscu warto przypomnieć, że pierwszym wymogiem zawartym w uwagach NACP było właśnie zapewnienie możliwości cofnięcia pozwolenia na nielegalną budowę w przypadku wykrycia naruszeń. Nie został on jednak zrealizowany, choć zarówno szef KPD, jak i główny autor projektu ustawy obiecywali, że wszystko zostanie wzięte pod uwagę.

„Samo wprowadzenie zasady milczącej zgody, w przypadku braku zgód lub zastrzeżeń, dokumentację projektową obiektów dziedzictwa kulturowego uważa się za uzgodnioną, jest przestępstwem, biorąc pod uwagę istniejącą sytuację w tym zakresie. A biorąc pod uwagę cały mechanizm uzyskiwania pozwoleń, który proponuje 5655, i faktyczną niemożność powstrzymania nielegalnych budów, rozumiecie, że przy takich przepisach ryzykujemy, że w ogóle pozostaniemy bez obiektów dziedzictwa kulturowego. I to nie rosyjskie rakiety go zniszczą, ale nasi programiści wraz z takimi ustawodawcami. Potrzebujemy solidnych zasad i rozsądnych zabezpieczeń w systemie ochrony dziedzictwa kulturowego, które uwzględniają nasze bardzo ograniczone zasoby. I tu jest cała nadzieja dla nowego Kodeksu urbanistycznego” – zauważa Wiceprzewodnicząca Izby Architektonicznej Ukrainy Anna Kiriy.

Obecnie Komisja Budownictwa Państwowego i Samorządu Lokalnego kontynuuje prace nad Kodeksem urbanistycznym. Pracuje grupa robocza. Przewodnicząca tej grupy, posłanka Anna Bondar („Sługa Narodu”) powiedziała, że ​​kwestią zachowania dziedzictwa kulturowego zajmie się osobna podgrupa, ponieważ kwestia ta wymaga dokładnego przestudiowania.

Jedna z kluczowych kwestii, którą ustawodawcy muszą wypracować, dotyczy systemu elektronicznego, w którym najpierw trzeba wprowadzić wszelkie ograniczenia, a dopiero potem wydać zezwolenia. I nie trzeba tego robić od razu dla wszystkich obiektów w całym kraju - można najpierw w jednym, potem w innym regionie i tak objąć całe terytorium kraju. Przecież wolumeny są naprawdę kolosalne, a to wymaga znacznych budżetów.

... Przypomnijmy, że rząd uruchamia obecnie „eMemory” – Państwowy Rejestr Zabytków Nieruchomych Ukrainy. Ministerstwo Kultury współpracuje tu z Ministerstwem Odbudowy. Od 1 stycznia 2024 r. rejestr powinien być dostępny dla wszystkich obywateli. Rząd powiedział ZN.UA, że obecnie aktywnie pracuje nad znalezieniem środków na realizację kluczowych zadań projektu i pozyskuje międzynarodową pomoc techniczną. Według wstępnych obliczeń ministerstwa na realizację takiego programu dla miast historycznych będzie potrzeba co najmniej 2,5 mln dolarów.

Ministerstwo Kultury zapewnia, że ​​„eMemo” zapobiegnie chaotycznemu rozwojowi historycznych obszarów miast, zwłaszcza podczas powojennej odbudowy. Ale teraz, przy planowanym wypełnieniu, nie może to być Rejestr Państwowy. Nie uwzględniono tu wymagań legislacyjnych dotyczących dekomunizacji i walki z przeszłością imperialną, a także ochrony dziedzictwa kulturowego.

spot_img
Argument źródłowy
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap