Sobota, 6 lipca 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

Jak sędziowie kijowskiego Sądu Apelacyjnego wdali się w aferę korupcyjną?

Pod koniec listopada w pobliżu Dworca Południowego Narodowe Biuro Antykorupcyjne zatrzymało samochód, w którym znajdował się sędzia oraz trzech innych pracowników sądu. Tego dnia sędziowie Wiktor Glinyany, Wiaczesław Dzyubin i Igor Palenik jechali pociągiem do Lwowa, a kierowcą, który zawiózł ich na stację, był sędzia Jurij Śliwa.

Detektywi NABU rozpoczęli przeszukanie samochodu i sędziów. Sędzia Śliwa miał na plecach za paskiem spodni torebkę z kawą i pieniędzmi. Tę samą kwotę, opakowaną w broszurę reklamową, zabrano z samochodu sędziego Glinyanyego – zauważa „Protokolant Sądowy”. Oznakowane banknoty skonfiskowano z domów sędziów Palenika i Dzyubina. I tak w domu Palenika znaleźli prawie 25 tysięcy dolarów w oznaczonych banknotach i ponad 100 tysięcy dolarów, a znaczna część tych środków była zapakowana w torebki po kawie…

4 grudnia Najwyższa Rada Wymiaru Sprawiedliwości zezwoliła na zatrzymanie wszystkich czterech sędziów. 5 grudnia Wysoki Trybunał Antykorupcyjny rozpoczął wybieranie środków zapobiegawczych wobec podejrzanych. Sędzia Palenik został już umieszczony w areszcie śledczym z alternatywą w wysokości 4 mln hrywien.

Pierwsze publiczne dyskusje na temat sprawy ujawniły pewne nieestetyczne szczegóły kuchni sędziowskiej.

„Mówi się, że kawa jest dobra”

30 czerwca 2023 r. Peczerski Sąd Rejonowy aresztował dwa samoloty w sprawie przeciwko Motor Sich JSC, należącej do Wiaczesława Bogusława, oskarżonego o współpracę z państwem agresorem. Od decyzji złożono odwołanie. PJSC Constanta Airlines twierdząc, że samolot należy do niej i nie ma nic wspólnego z Motor Sicz.

W Kijowskim Sądzie Apelacyjnym skargę rozpatrzył skład, w którym zasiadał Igor Palenik oraz dwóch kolejnych sędziów – Jurij Śliwa i Wiktor Glinyany, który jest wiceprezesem sądu.

W październiku sędzia Dziubin, który nie był członkiem składu orzekającego i nie zajmował formalnie stanowisk kierowniczych w sądzie, rozmawiał z obywatelką Tatianą Poliszczuk, która reprezentowała strony skarżące w sprawie lotniczej. Dzyubin rzekomo powiedział jej, że sędziowie mogą odwołać areszt za 35 tys. dolarów – 10 tys. dla członków panelu i 5 tys. dla niego osobiście.

Następnie Dzyubin rzekomo zdecydował się podnieść wysokość swojego wynagrodzenia do 10 tys. i przeznaczyć mniejszą kwotę innym sędziom. 13 listopada powiedział sędziemu Palenikowi, że za decyzję w sprawie samolotu członkowie panelu mogą otrzymać łapówkę w wysokości 25 000 dolarów.

Z kolei Palenik 16 listopada powiedział sędziemu Slivie, że konieczne jest odwołanie aresztowań z samolotów, ponieważ niektórzy ludzie podchodzą do tej kwestii. Jak prokurator podkreśli przy wyborze środka zapobiegawczego, Śliwa potrzebował około 3 minut, aby wszystko wyjaśnić Palenikowi, a on wszystko zrozumiał, nawet nie oglądając materiałów.

23 listopada Palenik omówił sprawę z Glinyanem, twierdząc, że Dzyubin zwrócił się do niego w tej sprawie i rozmawiał o 25 tysiącach dolarów za umorzenie aresztu. A Glinyany odpowiedział, że zaproponowano mu za to 15 tysięcy dolarów, ale teraz ta oferta nie ma sensu, skoro oferują więcej. Palenik tłumaczył, że prawnicy po prostu szukają, gdzie jest taniej.

Tego samego dnia Glinyany szukał w kancelarii Palenika materiałów z postępowania karnego i skarżył się, że na wszystkich korytarzach sądu zainstalowano kamery wideo i nie można było się po nim spokojnie poruszać. Najwyraźniej sędziowie nie wiedzieli, że w ich biurach pracują już kamery NABU.

24 listopada Glinyany i Palenik omawiali sprawę, a mianowicie, że istnieją podstawy do odstąpienia od zatrzymania jednego samolotu, a aby odwołać drugie, konieczna jest zmiana pozwu.

27 listopada przed posiedzeniem przewodniczący składu sędziowskiego Palenik otrzymał od Dzyubina potwierdzenie, że zgodnie z ustaleniami nic się nie zmieniło.

Tego samego dnia Dzyubin rozmawiał z Poliszczukiem, informując ją, że wszystko obowiązuje.

- Krótko mówiąc, wszystko zostało już uzgodnione. Oby tylko wszystko było tam w porządku, zgodnie z umową.

– Czy Palenik tak powiedział?

- Tak. Jeśli chodzi o samoloty, mówię, że należy wykazać tę zgodę.

- Tak.

- Cóż, będzie osoba, która brała udział w podpisaniu. I tam wyraźnie widać, że oba samoloty należą do nich.

– Te same warunki, na które zgodziliśmy się ty i ja. 30, a ja 5” – kończąc zdanie Dzyubin pokazał kobiecie pięć palców – „Nic nie podnosiły”.

- Tak. Oznacza to, że odwołanie zostanie uwzględnione w całości.

– Tak, ale tylko po to, żeby były dokumenty.

– 27 listopada apelacja została uwzględniona. Sędziowie przebywali na sali narad przez około dwie godziny i ogłosili krótki tekst decyzji.

Dziubin wyjaśnił Polszczukowi, dlaczego spotkanie trwało tak długo: „Jest tam osoba, która jest bardzo trudna. Kiedyś był tam jeszcze jeden, ale on już przeszedł na emeryturę. Zastąpili jednego głupca, więc przekręca sprawę, nie jest jasne. On też się tam wszystkiego boi (przekleństwo)... Ma tam taką firmę. Szczególnie przyszła ta głupia Śliwka. Pracują tam od dawna, doskonale się rozumieją.”

Następnego ranka sędzia Dziubin rzekomo otrzymał pieniądze od obywatela Polszczuka.

Na nagraniu widać, jak dzielił pieniądze w swoim gabinecie: 10 tysięcy zatrzymał dla siebie, a resztę włożył do pudełka po whisky i w torbie zaniósł do gabinetu sędziego Palenika.

Dzyubin: Przepraszam, proszę pana.

Palenik: Tak. Co ty tam robisz?

Dziubin: To dla ciebie koniak.

Palenik: Cognac? Cienki.

Dzyubin: Nie koniak, ale whisky, jak wolisz... (podaje torbę).

Palenik: OK, dziękuję (kładzie torbę pod stół).

Dziubin: Wypij za moje zdrowie.

Palenik: Podoba mi się ten. Czy wszystko jest tam w porządku?

Dzyubin: Tak, oczywiście. To w porządku, że się upiłem.

Palenik: Cóż.

Dziubin: Nie lubię kazać ludziom czekać.

Tego dnia po godzinie 20:00 Palenik opuścił swoje biuro, niosąc do domu torbę z pieniędzmi. Zatrzymał dla siebie 8400 dolarów i przeznaczył po 8300 dolarów dla pozostałych dwóch sędziów. Jednocześnie, aby zatrzeć ślady, Palenik rzekomo zamienił te pieniądze na pieniądze, które trzymał w domu. Dlatego w przyszłości sędziowie Glinyanoy i Sliva nie znaleźli żadnych oznaczonych banknotów.

29 listopada Palenik z kolei w swoim gabinecie przekazał sędziom pieniądze. Ta scena została również nagrana na wideo.

Glinyany otrzymał kopertę z reklamą internetową.

Palenik: Tu jest reklama. Przeczytaj to. Internet jest dobry.

Clay: Rozumiem.

Dzyubin dał Śliwie torebkę kawy.

Palenik: na kawę ... Kawa. Traktowałeś mnie.

Plum: Tak. Dziękuję dziękuję.

Palenik: To jest rozpuszczalne. Mówią, że to dobrze.

Plum: Dobra, potem wyszedłem.

Żaden z sędziów nie przyznał się do winy i – jak twierdził prokurator – nie złożył zeznań. Zarzuca się im, że działają w formie organizacji przestępczej. O systematycznym charakterze przestępstw, zdaniem śledczych, świadczą rozmowy sędziów, którzy doskonale się rozumieli, posługiwali się szyframi, fragmentami zwrotów itp.

Po tych wszystkich wydarzeniach jeden z kluczowych oskarżonych w tej sprawie, sędzia Dziubin, zachorował w szpitalu. Na posiedzeniu Najwyższej Rady Sądownictwa jego obecność nie była obowiązkowa, a prawnicy przekazali dokumenty dotyczące jego diagnozy. Według jego obrońców Dziubin rzekomo zaprzecza, jakoby takie rozmowy miały miejsce. Obrona sugeruje również, że funkcjonariusze organów ścigania wiedzieli, gdzie w mieszkaniu szukać pieniędzy. Dlatego obecnie gromadzone są dowody na prawdopodobieństwo fałszowania pieniędzy.

Sędzia Glinyany powiedział także, że nie zgadza się z podejrzeniami, gdyż nie dopuścił się takich czynów. Chwalił się, że ma decyzję o odzyskaniu od państwa 600 tys. kosztów sądowych, które nie zostały mu zapłacone w czasie pandemii. Zważywszy na czasy wojny, nie występował o wydanie tytułu egzekucyjnego w celu wypłaty mu tych środków. On i jego prawnicy nie chcieli na posiedzeniu Najwyższej Rady Sądownictwa wyjaśnić, jakie pieniądze zostały pobrane z samochodu przedstawionego w broszurze reklamowej.

Obrońcy sędziów twierdzą, że wnioskodawcą w sprawie jest Tatyana Polishchuk, która w 2019 roku uzyskała świadectwo wykonywania zawodu prawnika wydane przez Winnicką Komisję Kwalifikacyjną Prawników. Podczas komunikacji z sędziami kobieta była rzekomo w 8 miesiącach ciąży. Mówią, że wcześniej Polishchuk rzekomo pracował w Sądu Apelacyjnym w Kijowie.

Artykuł 275 Kodeksu postępowania karnego zabrania udziału adwokata w tajnych przeszukaniach dochodzeniowo-śledczych, jeżeli prowadzi to do ujawnienia poufnych informacji o charakterze zawodowym. Jest to jeden z argumentów obrony o niedopuszczalności zebranego materiału dowodowego.

Prawnicy sugerują, że celem sprawy karnej była dyskredytacja składu sędziowskiego i poddanie w wątpliwość całkowicie legalnej decyzji o anulowaniu zajęcia samolotów.

Na etapie wyboru środka zapobiegawczego prokurator udostępnił jedynie część materiałów. Podejrzani i ich obrońcy nie mieli możliwości obejrzenia i odsłuchania nagrań z tajnych czynności dochodzeniowych, w tym z ukrytych kamer rejestrujących wydarzenia w gabinetach sędziów. We wniosku o zastosowanie środka zapobiegawczego zawarto jedynie stenogramy niektórych rozmów. Pozwala to obronie podnosić zarzut, że cytaty zostały wyrwane z kontekstu.

5 grudnia, podczas wyboru środka zapobiegawczego, sędzia śledczy poprosił Palenika o ustosunkowanie się do materiałów przytoczonych przez prokuratora.

„Nie było mowy o przekazywaniu nienależnych świadczeń. To, że prokurator uważa, że ​​chodzi o pieniądze, no cóż… – próbował tłumaczyć Palenik.

„To jego subiektywne wrażenie” – prawniczka Elena Shapoval podchwyciła uwagę swojego klienta.

„Twierdzą, że w ocenie prokuratury tak właśnie jest. Nie przeczę, że rozmawialiśmy i rozmawialiśmy. Co więcej, organ dochodzeniowy ma obowiązek zebrać nie tylko dowody ujawniające popełnienie przeze mnie przestępstwa, ale także musi zebrać dowody uniewinniające mnie. Ale z dnia na dzień NSRD jest selektywny. Przepraszam, nie zaczynam pracy o 10 lub 11. Zaczynam wcześniej i rozważam aplikację. Dlaczego wybiórczo wycinają określony odcinek i nie pozwalają zobaczyć pliku z całego protokołu? Co to jest?! Nie mam się czego wstydzić. Można też zapisać, jak wypiję szklankę – odpowiedział Palenik.

Prezes Kijowskiego Sądu Apelacyjnego pozytywnie ocenił Palenika: „Dał się poznać jako wysoko wykwalifikowany prawnik, doświadczony, pracowity i zdyscyplinowany sędzia, posiadający wysoką wiedzę zawodową. Jeśli chodzi o cechy osobiste, jest przyjazny, nastawiony na człowieka i wymagający wobec siebie” – przeczytał na rozprawie prawnik Shapoval.

Z opisu stanowiska wynika, że ​​w ciągu 11 miesięcy Palenik rozpatrzył około 4 tys. spraw, w tym wnioski jako sędzia śledczy. „Czasami spędzam noc w pracy. A swoją drogą NSRR to potwierdzi” – komentował swoje obciążenie pracą.

„Jeszcze nie wiadomo, kto jest głupcem”

Teraz najbardziej bezpośrednich i interesujących wyjaśnień na posiedzeniu Najwyższej Rady Sądownictwa udzielił sędzia Sliva. Skarżył się na swoją złą sytuację finansową – mieszkanie na końcu Troyeshchina i niedrogi samochód, i obraził się na kolegów, którzy przeczytali ich oświadczenia na swój temat w protokołach tajnych czynności śledczych.

„Niedawno przyszedłem do tej rady. Są dużo starsi ode mnie. Ich wiek jest zbliżony do wieku moich rodziców. Jest mało prawdopodobne, aby moja opinia miała na coś wpływ. Nawet rozmawiałem o tym z głową. Powiedział: „Michajłowicz, musimy poprzeć nasze stanowisko”. Tak, popieram, ale Pan rozumie, że koledzy pracują już długo i jak widać z KSRR, rozumieją się na pierwszy rzut oka. Ale uznali mnie za „głupca”, który jest „trudną osobą” i nie mogą zagwarantować wyniku. Poczułem się urażony, gdy to przeczytałem. Traktowałem ich z szacunkiem. Skrupulatnie podchodziłem do swoich i ich... Mówią, że dałem się złapać na głupca. Nie wiem, czy jestem głupi, czy nie, ale to nie ja dałem im tę kopertę z kawą, która teraz zrujnowała cały mój los i los mojej rodziny, wszystkich moich bliskich. Na razie nie wiadomo, kto jest głupcem…

Prokurator twierdzi, że omawiałem tę sprawę z Palenikiem. Palenik to osoba, która ciągle spaceruje i opowiada o swoich sprawach. Czyli jakiś nieletni popełnił przestępstwo i należy go wypuścić na wolność: „Wypuśćmy go!” Albo ma jakieś nielegalne aresztowania, albo jest w areszcie... I to jest ciągłe. W toalecie, na korytarzu. Gdziekolwiek go spotkasz, ciągle o tym mówi. Najczęściej kończyłem rozmowę: „Igorze Grigoriewiczu, nie oszukuj mnie. Posłuchajmy uczestników procesu, zapoznajmy się z materiałami produkcyjnymi i podejmijmy decyzję. Skąd mam wiedzieć, czy odwołamy aresztowanie, czy należy je odwołać?” Wszystko co mówię jest szczerą prawdą.

Jeśli chodzi o transfer kawy. Igor Grigoriewicz Palenik stale jeździ do Lwowa i przywozi nam kawę. Dla mnie, moich kolegów, moich emerytowanych kolegów. Mówi się, że jego mieszkanie jest zaśmiecone kawą.

Obecnie mam w biurze ogromną torebkę kawy. Przekazał to mojemu przyjacielowi, emerytowanemu sędziemu, bo z nim więcej się komunikuję: „Powiedz mu, Michajłowiczu. Dam ci pieniądze. Przekazać." Przyjmowanie od niego kawy było zwyczajem. Mam najlepszy ekspres do kawy i często piliśmy tę kawę. I przyniósł mi to, bo pijemy kawę. Jedyne co mnie wtedy niepokoiło to to, że dał mi kawę mieloną.

Po co mi kawa mielona, ​​jeśli mam ziarna? Myślę: on daje, on daje. Kawiarnia jest zamknięta – nawet nie zwróciłam uwagi, czy była zamknięta, czy nie. Wydawało mi się, że jest zamknięte. Kto poda Ci nieotwartą kawę?! Czy sędzia da Ci nieotwartą kawę?! Myślałem, że to zamknięta, pełna torebka kawy. Jedyne co mnie zaskoczyło to to, że był uziemiony. Myślę: gdzie umieścić ten grunt? Włożyłem go od razu do kieszeni marynarki, bo wiedziałem, że za 10 minut musimy jechać na dworzec. Musiałem ich (pozostałych trzech sędziów – przyp. red.) dowieźć na stację na ich prośbę.

A wcześniej miałem jeszcze mnóstwo pracy: przyjmowanie spraw, czytanie decyzji, wydawanie poleceń asystentom. A mój rytm był tak szalony, że nawet nie pomyślałem: to kawa, to nie kawa, może są w niej diamenty, nie sprawdzałem. Wyglądało jak zwykła paczka, schowałem ją do kieszeni... Dotarliśmy na stację. Oni wyszli. I wtedy byliśmy już całkowicie otoczeni przez pracowników NABU. Uderzam w samochód, krzyczę. Przyjęto ich i zapędzono do aresztu, po czym zaczęto ich przeszukiwać. Krzyczą: „Kto to jest?” - „A to jest kierowca!”

Pracownicy NABU postrzegali mnie jako kierowcę. Moje jedyne pytanie brzmi: „Jaki jest cel poszukiwań?” - „Jakbyś nie wiedział?” - „Nie wiem”. Znaleźliśmy pieniądze i zaczęliśmy liczyć w samochodzie. Mroźna zima. Zostałem wyrzucony. Stałem na uboczu przez dwie lub trzy godziny, zmarznięty. Wszyscy stoją z przodu, ja trochę dalej, a z tyłu tłum po prostu zainteresowanych obywateli. Nawet nie wiedziałem, że mam pieniądze w kieszeni...

Kiedy już przeszukali, koledzy poprosili o pójście do toalety i pracownik NABU zaprowadził ich do toalety na stacji. I stoję. Gdybym wiedział, że mam na to środki, przysięgam, byłbym głupcem, że tego nie zrobiłem?! Chcesz poprosić o dołączenie do nich?! A ja bym te pieniądze wyrzucił do toalety albo gdzie indziej, na pewno bym się ich pozbył. Nie wiedziałem o tych pieniądzach. Po chwili włożyłem rękę do kieszeni i włożyłem palec do tej torby. Patrzę, a tam pieniądze, dolary. I mam panikę, odrętwienie.

Dlaczego teraz przyjść do pracowników NABU i powiedzieć: „O, znalazłem w kieszeni paczkę, a są w niej dolary?” Nie wiedziałem, co robi. Jestem w osłupieniu. Pojawił się pomysł, że to ja jestem kierowcą i nie będą mnie przeszukiwać. Naprawdę by tego nie zrobili. Ale w końcu pracownik NABU zadzwonił do kogoś, przyszedł i powiedział: „Przeprowadzimy powierzchowne przeszukanie. A zaczynali od Glinyanoya albo Palenika. Zdałem sobie sprawę, że na pewno znajdą dla mnie wszystko. Nikomu tego nie wyjaśniłem.

W tę historię nikt nie uwierzy. Taki był Jurij Michajłowicz... I teraz pewnie też w to nie uwierzycie. Ale to prawda. Prawnicy radzą mi powiedzieć, że to są moje fundusze lub coś innego. Nie wiem, może ta wersja byłaby rozsądniejsza. Ale to nie byłaby prawda. Zacząłem chować te fundusze, chowałem je za pasek i wydawało mi się, że wszystko jest w porządku. Ale przed NABU nie da się niczego ukryć, oni to znaleźli.

Wszyscy znają Nabu. To najlepszy organ ścigania w naszym kraju. Mają wszystko zapewnione, mają wszelkie środki inwigilacji, kontroli... Jeśli od 02.11 kontrolowali mnie, nas wszystkich, i znaleźli tylko jedną krótką rozmowę, w której Igor Grigoriewicz opowiedział mi o jakiejś sprawie, a ja zawołałem. Prawie zawsze mu mówiłem: „Igorze Grigoriewiczu, nie oszukuj mnie. Chodźmy do sali narad, wysłuchajmy ludzi i podejmijmy decyzję”. To nie moja wina i nadal będę żyć w tym stanowisku.”

spot_img
Źródło Сripo
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap