Prawie 78% naszych współobywateli uważa prezydenta za bezpośrednio odpowiedzialnego za korupcję u władzy. A dla zespołu Ze-za zamiast atakować autorów tego badania, właściwsze będzie zrozumienie przyczyn rosnącej popularności wśród społeczeństwa zagadnień antykorupcyjnych
Jak „słudzy” zareagowali na „złe” liczby Zełenskiego i do czego to mogło doprowadzić
Według sondażu Fundacji Inicjatyw Demokratycznych, przeprowadzonego wspólnie z KIIS i Centrum Razumkowa, dokładnie 77,6% Ukraińców zgadza się ze stwierdzeniem, że prezydent jest bezpośrednio odpowiedzialny za korupcję w administracji rządowej i wojskowej.
W ujęciu regionalnym dane liczbowe w przybliżeniu odpowiadają wynikowi ogólnemu. Oznacza to, że w tym przypadku ludzie zjednoczyli się. Jednak ta jedność najwyraźniej nie podobała się zespołowi energetycznemu. „Wyniki sondażu dotyczącego liczby Ukraińców, którzy uważają prezydenta za odpowiedzialnych za korupcję, są bardzo dziwne.
Wygląda na ukierunkowany atak” – w obronie głowy państwa stanął „cyfrowy” wicepremier Michaił Fiodorow. Następnie przedstawił listę pytań, jakie ma do socjologów. Mówi: „Jaki byłby wynik ankiety na pytanie: „Kto jest odpowiedzialny za korupcję…” i różne opcje odpowiedzi?” Sugerując, że respondenci nie wskazaliby bezpośrednio prezydenta jako odpowiedzialnego. Jednym słowem powszechny spisek.
Sondaż, którego wyniki Fiodorow uważa za manipulacyjny, przeprowadzono, jak zauważa, nie tylko w lipcu, ale także w sierpniu. Co autorzy badania wskazali w preambule. Dlatego oskarżenia o rzekome celowe ich ujawnienie są w tej chwili niestosowne. Przetworzenie otrzymanych danych wymaga czasu, dlatego wywiady z respondentami w 2019 r. przeprowadzono we wszystkich regionach z wyjątkiem tymczasowo okupowanych i tych, w których trwają działania wojenne.
Poza tym mantra „jeśli nie podobają nam się wyniki sondażu, to winni są skorumpowani socjolodzy” jest doszczętnie wysłużona. Lipcowe badanie opinii publicznej zostało przeprowadzone na koszt Praskiego Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego, sierpniowe – przy wsparciu programu MATRA, finansowanego przez Ambasadę Królestwa Niderlandów na Ukrainie.
Jeśli wierzyć teorii spiskowej, która została sporządzona w korytarzach władzy, ci, którzy zlecili atak na prezydenta Ukrainy, siedzą w ambasadzie Holandii? Albo Praskie Centrum Społeczeństwa Obywatelskiego, które podczas rosyjskiej inwazji na Ukrainę przekazało nam dotacje w wysokości 4,2 mln euro? Centrum jest finansowane przez rządy Szwecji, Czech, Wielkiej Brytanii, USA i Finlandii, a także otrzymuje fundusze od Komisji Europejskiej i szeregu zachodnich organizacji charytatywnych.
Do opowieści o manipulacji przyłączył się także szef frakcji „sług” w parlamencie, David Arakhamia. Z jego wypowiedzi nie można od razu wywnioskować, czy on sam zapoznał się z raportem socjologów, bo nie było w nim wzmianki o odpowiedzialności prezydenta za „wszelką codzienną korupcję”, jak to ujął David.
Tylko za korupcję w rządzie i CAA. Był oburzony: „Prezydent Ukrainy nie tylko angażuje się w wojnę i szuka pomocy przez całą dobę, ale musi także wymienić cały pion antykorupcyjny, na który kraj i jego partnerzy wydali miliardy”. Następnie wyraził nadzieję, że władze antykorupcyjne wzmocnią swoją pracę, w tym informacyjną. Przypomniał także inicjatywę prezydenta Władimira Zełenskiego, by utożsamić korupcję podczas wojny ze zdradą stanu.
Od tego czasu sformalizowana prawnie inicjatywa prezydencka nie została przedłożona Radzie Najwyższej. Dokładniej, został przełożony. Nie jest zatem jasne, dlaczego Arakhamia przypomniała o niezrealizowanej obietnicy.
Pojawiły się także inne gniewne wypowiedzi na temat „manipulatorów”. Nie ma sensu się nad nimi rozwodzić, bo reakcja na wyniki uzyskane w badaniu opinii publicznej jest dla każdego oczywista. Jedynym zaskoczeniem jest to, że twórcy tej kampanii informacyjnej nie zagłębili się głębiej w ankietę, bo po pierwszym pytaniu o prezydenta nadal pojawiają się interesujące liczby. Przykładowo ponad połowa ankietowanych (55%) zgodziła się z tezą, że pomocy wojskowej Ukrainie powinni udzielać partnerzy zagraniczni, pod warunkiem skutecznej walki z korupcją.
Jedynie 28,6% było przeciwnych, 16,3% uznało, że trudno jest odpowiedzieć. Co wskazują te liczby? Znaczna część naszego społeczeństwa uważa, że ci, którzy zmuszą władze ukraińskie do skutecznej walki z korupcją, są w Waszyngtonie lub Brukseli. Ponieważ mają wpływ w swoich rękach. Oczywiście nie jest dobrze, gdy tak wielu Ukraińców uważa presję zewnętrzną na swój rząd za akceptowalną, ale oczywiście są ku temu powody.
Kolejny ważny sygnał: ponad połowa (52,5%) respondentów wyraziła opinię, że można już krytykować władzę za korupcję i nie zgadza się, że taka krytyka destabilizuje kraj i zmniejsza zaufanie partnerów zagranicznych. 35,4% nie zgodziło się na krytykę władz, 12% nie mogło się jednoznacznie zdecydować. Wydaje się, że władze nawet nie zauważyły, jak „poza czasem” stało się dla nich przeszłością.
Tego można było się spodziewać nie tylko dlatego, że wzrosła liczba afer korupcyjnych, ale najgłośniej wstrząsnęło Ministerstwem Obrony poprzedniego ministra Aleksieja Reznikowa. Główną przyczyną, o czym świadczy reakcja prorządowych mówców na dane z sondażu przeprowadzonego przez Deminitive i ich współpracowników, jest brak możliwości adekwatnej reakcji na wzmocnienie nastrojów antykorupcyjnych w społeczeństwie.
Usłysz społeczeństwo lub tylko swoich ludzi z Bankova
W naszej masowej świadomości prezydent jest odpowiedzialny za wszystko, zarówno w czasie pokoju, jak i tym bardziej w czasie wojny. Ukraińcy wyraźnie widzą, gdzie obecnie znajduje się centrum władzy – nie w Radzie, nie w rządzie, ale w Kancelarii Prezydenta. Nie ma więc potrzeby szukać zdrady czy manipulacji w odpowiedziach respondentów na pytanie o osobistą odpowiedzialność za korupcję na najwyższym szczeblu. Wręcz przeciwnie, musimy szybko dowiedzieć się, dlaczego Ukraińcy myślą w ten sposób. Podpowiedzmy: ponieważ rząd centralny regularnie podaje ku temu powody.
Przykład: kilka śledztw dziennikarskich z rzędu dotyczyło Rostislava Shurmy, zastępcy Andrieja Ermaka w PO. Dokładniej, sprawa jego brata Olega. Urzędnik potwierdził: brat otrzymał zapłatę od przedsiębiorstwa państwowego Gwarantowanego Kupującego za energię elektryczną z elektrowni słonecznych zlokalizowanych na terytoriach okupowanych „w taki sam sposób, w jaki otrzymywały wszystkie inne przedsiębiorstwa zlokalizowane na tym terytorium”. I nazwał śledztwo „manipulacyjnym”.
Oznacza to, że pan Shurma albo nie rozumie, że jego brat to nie „wszyscy inni”, bo sam jest zastępcą szefa Kancelarii Prezydenta, albo jest przekonany, że wszystko obejdzie się bez konsekwencji. Następnie Shurma niewłaściwie wymieniła Igora Kołomojskiego jako klienta śledztwa Bihus.info.
Ale co należało zrobić w Bankova po ujawnieniu tych dochodzeń? Przynajmniej zawiesić urzędnika na czas audytu wewnętrznego, przeprowadzić go i zgłosić wynik. To przekonałoby społeczeństwo, że ci ludzie nie są objęci ochroną. Któregoś dnia pojawiło się dziennikarskie śledztwo, w którym ponownie pojawia się nazwisko Olega Tatarowa, kolejnego zastępcy Ermaka. Dziennikarze bardzo zwracają uwagę na czyje działania. Czy „słudzy” znów zaczną mówić o „porządkowaniu” i „manipulacji”?
Wróćmy do komentarza Arahamii. Potwierdził, że od nowego roku kraj powinien przejść na „budżet wojenny”, w którym wydatki będą wyłącznie na obronę i broń. Przypomnijmy, że Władimir Zełenski ogłosił niedawno, że jest już mentalnie przygotowany na przejście do „w pełni zmilitaryzowanej gospodarki”.
Takie stwierdzenia, w połączeniu z najnowszymi innowacjami w polityce mobilizacyjnej, mogą wskazywać, że rząd przygotowuje się do przedłużającej się wojny w obliczu wyhamowania wsparcia militarnego i finansowego ze strony partnerów zachodnich. Nadal nie jest jasne, w jaki sposób dokładnie kraj zostanie przeniesiony do gospodarki wojennej.
Może to być trudna transformacja obejmująca obniżenie standardów socjalnych lub łagodniejsza, gdy większość standardów pozostanie niezmieniona, jedynie koszty ich ulegną zmniejszeniu. Ale niezależnie od proponowanych opcji, musisz zrozumieć znaczenie informacji zwrotnych od społeczeństwa, ponieważ nadal będziemy mówić o pewnych ograniczeniach i pogorszeniu jakości życia.
Ostatecznie prezydent zawetował skandaliczną ustawę o przywróceniu publicznego dostępu do e-oświadczeń urzędników dopiero w przyszłym roku. Oznacza to, że PO jest gotowa odpowiedzieć na nastroje społeczne. Niepokojące jest jednak to, że rząd stwarza sobie problemy, jak miało to miejsce w przypadku przyjęcia tej ustawy, aby następnie te problemy rozwiązać.
Coś na kształt zarządzania kryzysowego z utratą wizerunku. Przy takim podejściu zawarcie nowej umowy społecznej będzie prawie niemożliwe. A to niestety na pewno nie doda Ukrainie siły w wojnie. Co robić? Zacznij od prawdziwej walki z korupcją, bez poruszania igły po organach antykorupcyjnych. Cóż, urzędnicy, których bracia otrzymują rekompensatę za to, że ich elektrownie słoneczne produkują prąd dla Rosji, nie mogą rządzić krajem.