Pomnik Ojczyzny jest jednym z najsłynniejszych na Ukrainie i prawdziwym skarbem stolicy. Tereny wokół kompleksu stały się jednak obiektem głośnego skandalu rabusiowskiego i symbolem ingerencji w prywatyzację. Przecież część parku w elitarnym Peczersku najprawdopodobniej w wątpliwy sposób mogła trafić w ręce prywatne firmy z orbity Igora Kołomojskiego i Andrieja Bogdana.
Jak tej spółce udało się „obronić swoje prawa”, wbrew interesom społeczności kijowskiej? Szczegóły prawdopodobnego „oszustwa” gruntowego z udziałem struktury zhańbionego oligarchy i byłego szefa OP
Dwa lata temu w mediach rozpoczęła się aktywna dyskusja na temat możliwej prywatyzacji dwóch obiektów na terenie kompleksu pamięci Ojczyzny w Kijowie. A głównym „antybohaterem” w tych publikacjach była swego rodzaju firma, Pracownia Architektoniczna Inka.
W 2015 roku Inka wynajęła od Ministerstwa Kultury dwa budynki na terenie kompleksu pamięci o łącznej powierzchni nieco ponad 370 metrów kwadratowych.
W związku z tym została zawarta umowa pomiędzy spółką a Funduszem Majątku Państwowego Ukrainy. Zgodnie z tym dokumentem Inka miała prawo korzystać z wynajmowanej nieruchomości zgodnie z jej przeznaczeniem, a także zgodnie z klauzulą 11.1 umowy obiekty te nie podlegały prywatyzacji. Inka zobowiązała się do płacenia za to miesięcznie nieco ponad 127 tys. UAH bez VAT. Umowa obowiązuje do roku 2030 włącznie.
We wrześniu 2019 roku nastąpiły zmiany w umowie. Podniesiono na przykład czynsz: teraz Inka jest zobowiązana płacić za czynsz 233 tys. hrywien. Sprawa o niemożliwości prywatyzacji pozostała ta sama. Jednak przed ponownym podpisaniem umowy w styczniu 2019 r. nastąpiły zmiany w przepisach dotyczących prywatyzacji majątku państwowego. Dzięki temu prywatyzacja zakładów państwowych stała się możliwa pod pewnymi warunkami, z czego skorzystała także Inka, pozywając i wykluczając z umowy klauzulę zakazującą prywatyzacji.
Redaktorzy zwracali szczególną uwagę na daty.
„W styczniu nastąpiły zmiany w przepisach, we wrześniu Inka podpisała umowę z tym samym warunkiem, który zabraniał prywatyzacji. I przedłużając historię – rok później „Inka” opamiętała się i postanowiła pozwać, aby „doprowadzić to do obowiązującego prawa”. Oznacza to, że Inka zgodziła się na warunki umowy po zmianie ustawy prywatyzacyjnej, ale z jakiegoś powodu rok później uznała, że umowa została sporządzona nieprawidłowo.
I tak w lutym 2021 roku spółce udało się za pośrednictwem Kijowskiego Sądu Gospodarczego unieważnić klauzulę uniemożliwiającą prywatyzację, odwołując się do tego, o czym pisaliśmy wcześniej, czyli: po pierwsze, umowa jest niezgodna z obowiązującymi przepisami; po drugie, nie ma planów wykorzystania obiektów przez najbliższe trzy lata (w końcu umowa została zawarta na 15 lat), co oznacza, że prywatyzacja jest możliwa – zauważa Maria Vinnichenko.
Jak poinformowano dziennikarzy w Funduszu Majątku Państwowego, kolejna apelacja w tej sprawie była przeznaczona do rozpatrzenia jeszcze nie raz, ale Północny Apelacyjny Sąd Gospodarczy pozostawił skargę bez rozpoznania.
O jakich budynkach dokładnie mówimy?
Zgodnie z zarządzeniem Ministra Kultury z 2008 roku obiekt przy Zapechernym Lane 2 znajduje się na liście obiektów dziedzictwa kulturowego. To rezydencja dowódcy Kijowskiego Okręgu Wojskowego.
Według zespołu projektu „Fascynujący Kijów” „dom jest oryginalnym przykładem architektury mieszkalnej, takiej jak dacze państwowe i dwory z okresu powojennego”. I choć osoby, które tam przebywały, pozostały na kartach naszej historii jako te, o których nawet nie chcemy pamiętać, to jest to pomnik historii.
Czym jest Pracownia Architektoniczna Inko i kto może za nią stać?
Jak wynika z platformy informacyjno-analitycznej YouControl, firma zajmuje się świadczeniem usług administracyjnych biur, działalnością z zakresu inżynierii, geologii, geodezji itp., organizacją budownictwa i wieloma innymi. Jednak w kontekście historii z Pomnikiem Ojczyzny wątpliwości budzi ewentualna prywatyzacja części parku przez spółkę posiadającą organizację budowlaną jako KVED.
Według doniesień medialnych faktycznym właścicielem Inka Architectural Workshop LLC do 2018 roku był były prawnik Igora Kołomojskiego i były przewodniczący Kancelarii Prezydenta Andriej Bogdan, a następnie obecny zastępca ludowy Nikołaj Solski. Obecnie właścicielem firmy jest Elena Fasol, asystentka zastępcy Sługi Narodu Aleksandra Marikowskiego.
Pytania kierują się także do Ministerstwa Kultury, które ma bronić interesów państwa, ale o dziwo, ta historia nie została upubliczniona i nie złożyła nawet skargi do sądu. Czy dlatego, że w tamtych latach Minister Kultury był byłym dyrektorem generalnym należącego do Kołomojskiego kanału 1+1?
Kto był sędzią w tej sprawie?
Sprawę przed Sądem Gospodarczym rozpatrywała Ludmiła Szkurdowa, sędzia prowadząca sprawy związane z nacjonalizacją Privatbanku, która zdaniem dziennikarzy „wielokrotnie udowodniła swoją stronniczość w rozpatrywaniu tych spraw”. Ponadto koledzy zauważają: Fundusz Mienia Państwowego nie bronił w sądach nienaruszalności Miejsca Pamięci Narodowej, a czasami jego przedstawiciele w ogóle nie stawili się na rozprawach sądowych.
I jak powiedziano StopCor w Prokuraturze Generalnej, rola Funduszu Majątku Państwowego w tej historii nie pozostała niezauważona.
„Wszczęto postępowanie karne w związku z możliwym nadużyciem oficjalnego stanowiska przez urzędników Funduszu Mienia Państwowego Ukrainy przy zawieraniu umowy z LLC Architectural Workshop Inka” – czytamy w odpowiedzi UCP.
Co dzieje się teraz z kompleksem?
Należy pamiętać, że skandaliczna historia trwa już ponad dwa lata. Jak zauważył dyrektor generalny Narodowego Muzeum Historii Ukrainy podczas II wojny światowej Jurij Sawczuk, muzeum poinformowało już kierownictwo Funduszu Mienia Państwowego Ukrainy jako dzierżawcy nieruchomości, a także otrzymało odpowiedź pozwanego w sprawie o konieczności podjęcia pilnych działań w celu ochrony prawnej dóbr majątkowych państwa, a w szczególności muzeum oraz, jak dowiedział się StopCor w Prokuraturze Generalnej, rola Funduszu Majątku Państwowego w tej historii nie pozostało niezauważone.
„Wszczęto postępowanie karne w związku z możliwym nadużyciem oficjalnego stanowiska przez urzędników Funduszu Mienia Państwowego Ukrainy przy zawieraniu umowy z LLC Architectural Workshop Inka” – czytamy w odpowiedzi UCP.
Co dzieje się teraz z kompleksem?
Należy pamiętać, że skandaliczna historia trwa już ponad dwa lata. Jak zauważył dyrektor generalny Narodowego Muzeum Historii Ukrainy podczas II wojny światowej Jurij Sawczuk, muzeum poinformowało już kierownictwo Funduszu Mienia Państwowego Ukrainy jako dzierżawcy nieruchomości, a także otrzymało odpowiedź oskarżonego w sprawie o konieczności podjęcia pilnych działań mających na celu ochronę prawną interesów majątkowych państwa, a w szczególności muzeum.
Wydaje mi się, że lepiej i trafniej nie można tego ująć. Mówimy o prawnej ochronie interesów majątkowych państwa, a w szczególności muzeum” – podkreślił.
Wszystko to skłoniło zespół StopCor do podjęcia próby osobistego spotkania się z przedstawicielami Inków i poznania ich motywów.
Przedstawiciele firmy twierdzą jednak, że widzieli w tej sprawie prawdopodobny atak bandytów, a o Andrieju Bogdanie rzekomo w ogóle nie słyszeli. Poza tym, ich zdaniem, wszystko wydaje się być w pozwie i o wszystkim zadecydował już sąd.
Ale jak dowiedzieli się Stopkorowici, sprawy sądowe nadal się toczą, choć dyrektor Inki o tym nie wspomniał, a Biuro Prokuratora Generalnego już bierze w nich udział.
W szczególności Sąd Gospodarczy miasta Kijowa otrzymał pozew od Zastępcy Prokuratora Generalnego w interesie państwa reprezentowanego przez Fundusz Majątku Państwowego Ukrainy, Ministerstwo Kultury w LLC „Pracownia Architektoniczna „Inka” o wypowiedzenie umowy najmu, zwrotu nieruchomości i eksmisji, która została przedłożona sędziemu Iwczenko.
„Myślę, że jak najbardziej słuszne i słuszne jest stwierdzenie, że decyzja sądu z 2021 roku otwiera drogę do ewentualnej prywatyzacji. Z prawnego punktu widzenia, aby prywatyzacja majątku muzealnego mogła się rozpocząć lub kontynuować, tak się nie dzieje. Oczywiście decyzja sądu wywołała nasz niepokój i reakcję, ponieważ otworzyła drogę do ewentualnej, podkreślam, ewentualnej prywatyzacji tej części zespołu muzealnego – komentuje Jurij Sawczuk.