Jak się okazało, „sprawa węglowa”, w której wśród podejrzanych znajduje się Petro Poroszenko, znów jest „na czasie”. Obrona piątego prezydenta mówi: nie ma sensacji, ale wygląda na to, że SBI nie chce iść z tą sprawą do sądu.
Państwowe Biuro Śledcze (SBI) zakończyło przedprocesowe śledztwo w tzw. sprawie węglowej, w którą zamieszany jest piąty prezydent Ukrainy Petro Poroszenko. W toku dochodzenia materiały ze śledztwa udostępniono obronie. Portal Glavkom poinformował o tym w odpowiedzi na wniosek Państwowego Biura Śledczego. Z kolei prawnik Poroszenki Ilja Nowikow zauważył: nie ma sensacji. „Całość „sprawy węglowej” jest taka, że śledztwo tak naprawdę nie chce się z nią skierować do sądu, bo wyjdą na jaw wszystkie ich ościeżnice i arbitralność, które narastały tam od początku tej sprawy” – dodał. uważa prawnik.
Trudno więc powiedzieć, kiedy sprawa trafi do sądu. Ale z jakiegoś powodu sprawa jest teraz wznowiona (na razie za pośrednictwem mediów), dla której w styczniu 2022 r. sąd zastosował nawet środek zapobiegawczy. I nie dzieje się tak bez powodu. Po drugie, proces, gdy tylko się rozpocznie, będzie relacjonowany przez wszystkie media, także zagraniczne, i będą one wskazywały motywację polityczną postępowania karnego. Przypomnijmy: artykuły Kodeksu karnego, na mocy których 20 grudnia 2021 r. Poroszenkę uznano za podejrzanego w „sprawie węglowej” – 111 (zdrada stanu) i 258-3 Kodeksu karnego (utworzenie grupy lub organizacji terrorystycznej i pomoc dla nich) – są bardzo poważne, w obu przypadkach przewiduje się kary pozbawienia wolności od 8 do 15 lat.
Przemyt węgla z ORDLO: sprawa, która niedługo będzie miała 9 lat
Po zmianie władzy na Ukrainie w 2019 r. wobec Poroszenki toczyły się liczne śledztwa, które w większości zostały umorzone. Jeśli chodzi o „biznes węglowy”, wydawał się on oczywiście najbardziej obiecujący śledztwu i tym, którzy najwyraźniej kontrolowali go w 2021 r. Choć sama historia ma już wiele lat. Zaczęło się w kwietniu 2015 roku, kiedy funkcjonariusze SBU zatrzymali w obwodzie ługańskim 35 wagonów z antracytem, które transportowano z niekontrolowanych terytoriów „ŁRL”. Rozpoczęło się śledztwo, w kontekście którego okresowo pojawiały się informacje o możliwym zaangażowaniu kogoś z wyższej kadry kierowniczej w import tego węgla. Jednak dochodzenie nie przyniosło rezultatów lub po prostu nie zostały one zgłoszone. I tak 8 października 2021 roku ówczesny szef SBU, a obecnie prosty prawnik Iwan Bakanow i prokurator generalna Irina Venediktova, obecnie ambasador Ukrainy w Szwajcarii, odbyli wspólną odprawę, podczas której przekazali nowe szczegóły nt. „sprawa węgla”. Tego samego dnia o zdradę stanu postawiono zarzuty Wiktorowi Medwedczukowi. W tym momencie przebywał w areszcie domowym w innej sprawie. Podczas odprawy dwóch wysokich urzędników ujawniono nagrania audio rzekomych rozmów Medwedczuka z Rosjanami, w których pojawiło się także nazwisko Poroszenki. Jednak na tej odprawie piątego prezydenta nie oskarżono bezpośrednio o udział w umowie węglowej; w opublikowanym programie wymieniono dwa nazwiska, które są aktualne do dziś: Wiktora Medwedczuka i biznesmena Siergieja Kuzyarę.
12 listopada 2022 r. SBI przekazało podejrzenia w tej sprawie byłemu ministrowi energii (2014-15) Władimirowi Demczyszinowi i wezwał go na przesłuchanie. W ten sposób społeczeństwo dowiedziało się o zaangażowanej trzeciej osobie. Były urzędnik nie stawił się na przesłuchanie i został wpisany na międzynarodową listę osób poszukiwanych. Otóż 20 grudnia, jak już wspomniano, Poroszence ogłoszono podejrzenie. Co więcej, podpisała go nie Irina Venediktova, ale jej ówczesny zastępca i pełniący obowiązki Aleksiej Simonenko. Został zwolniony 23 stycznia 2023 roku przez prokuratora generalnego Andrieja Kostina. Na własną prośbę, ale po głośnym skandalu, gdy okazało się, że sygnatariusz podejrzeń, pomimo bezpośredniego zakazu prezydenta Zełenskiego, udał się do Hiszpanii.
Istota podejrzeń sprowadzała się do tego, co następuje: „działając w wyniku wcześniejszego spisku grupy osób, w tym przedstawicieli najwyższego kierownictwa Federacji Rosyjskiej, przyczynił się do działalności organizacji terrorystycznych „LPR” i „DPR”. ” Schemat opisany w śledztwie był następujący: w 2014 roku ówczesny prezydent w zmowie z Medwedczukiem polecił Prokuratorowi Generalnemu i Ministrowi Spraw Wewnętrznych stwarzanie przeszkód w realizacji kontraktu na dostawy węgla z Republiki Południowej Afryki, a także wszczęcie postępowania karnego wobec szefa Ukrinterenergo. Depo.ua w grudniu 2021 roku opisał istotę tej sprawy i możliwe konsekwencje.
Historia ta osiągnęła swój punkt kulminacyjny w styczniu 2022 r., kiedy znajdujący się na liście osób poszukiwanych Poroszenko wrócił z zagranicy i skierował się do sądu, gdzie miał zostać zastosowany wobec niego środek zapobiegawczy. Depo.ua szczegółowo opisała chronologię wydarzeń tego dnia. Zakończyło się bez decyzji sądu. Dwa dni później sąd w Peczersku wybrał jednak środek zapobiegawczy - obowiązek osobisty i złożenie dokumentów uprawniających do wyjazdu za granicę. Choć niepowodzenie uwięzienia Poroszenki było dla społeczeństwa oczywiste, temat ten pozostawał w głównym nurcie informacyjnym aż do inwazji rosyjskiej na pełną skalę. W szczególności prawnicy piątego prezydenta zarzucili siłom bezpieczeństwa wyłudzanie fałszywych zeznań od oskarżonych w sprawie, wśród których znalazł się Siergiej Kuzyaru. Został zwolniony z aresztu tymczasowego w styczniu 2022 r., po czym publicznie zaprzeczył istnieniu wskazanej w śledztwie grupy przestępczej. Ostatni raz o „sprawie węglowej” usłyszeliśmy w maju 2022 r., kiedy SBU opublikowała nagrania wideo dotyczące Medwedczuka. Ojciec chrzestny Putina „śpiewał” w nich zarówno o węglu z ORDLO, jak i o odcinku rurociągu produktów naftowych „Samara – kierunek zachodni”, zwanym „rurą Medwedczuka”. Niedawno ostatecznie wrócił na własność państwa. Z opublikowanych zeznań opinia publiczna powinna była zrozumieć: Poroszenko i Medwedczuk są wspólnikami. 21 września 2022 roku bardzo wpływowa niegdyś postać prorosyjska została wymieniona na Azowitów. Teraz jest w Rosji i pracuje tam nad jakimś marginalnym projektem.
Trudno powiedzieć, czy Medwedczuk będzie zeznawał w sądzie za pośrednictwem łącza wideo, czy też jego wcześniejsze zeznania zostaną po prostu zaliczone na jego niekorzyść. Również ojciec chrzestny Putina może zarówno potwierdzić zeznania, jak i oświadczyć, że zostały one uzyskane pod presją. Obie opcje odpowiadają Kremlowi: w trakcie procesu będzie miał możliwość wpływania na wewnętrzną sytuację polityczną w kraju. A co powiedzieć, że jest bardziej opłacalne, doradzi Medwedczuk. Oczywiście nie w Kijowie.
Według prowizji Janukowycza? Czy pole opozycji rzeczywiście zostanie oczyszczone w 2024 roku?
Gdyby dziennikarze nie zapytali DBI o stan śledztwa w „sprawie węglowej”, być może społeczeństwo nie wiedziałoby, co tam jest i dlaczego. Prawnik Nowikow również o tym mówi. Zatem pojawienie się tej informacji jest albo przypadkiem – wysłali wniosek i otrzymali odpowiedź – albo próbą przez pewne osoby odwrócenia uwagi opinii publicznej od serii „posłowie nie chcą głosować za zmianami w mobilizacji”. Albo na przykład z bałaganu SBU z inwigilacją pracowników Bihus.info. Tak czy inaczej, oczywistość została potwierdzona: wojna to wojna, a oczyszczanie przez władze pola politycznego z potencjalnych przeciwników i opozycji przebiega zgodnie z planem. Nawet pomimo oczywistego negatywnego oddźwięku międzynarodowego w sprawach o charakterze politycznym.
Na najwyższych szczeblach władzy są przekonani, że partnerzy nie będą na nich wywierać presji, aby ratowali Poroszenkę. A jeśli tak, czy możemy się targować? Przychodzą tu na myśl czasy prezydentury Wiktora Janukowycza, wtedy też była pewność, że zachodni partnerzy będą trochę narzekać na uwięzienie Julii Tymoszenko czy Jurija Łucenko, ale nie podejmą żadnych radykalnych kroków przeciwko Ukrainie. Rzeczywiście tak się stało – Europejczycy nie uzależnili umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską od uwolnienia ukraińskich osobistości represjonowanych przez reżim i wyrzeczenia się ucisku opozycji. Nie chcieli jednak zrozumieć, że przez sam fakt prześladowań politycznych ich poprzedników reżim osłabił się i naraził na presję wewnętrzną i zewnętrzną. Ale jeśli Janukowycz nie zabiegał o członkostwo Ukrainy w UE i NATO, to teraz sytuacja jest radykalnie inna. Proces integracji europejskiej postępuje, ale nie brakuje też sceptyków, którzy z pewnością skorzystają z okazji i wypowiedzą się przeciwko pełnemu członkostwu Ukrainy, zarzucając władzom autorytarne zwyczaje, tworzenie kultu osobowości prezydenta i uciskanie opozycji. Dodajmy do tego możliwość przegranej „sprawy węglowej” w sądzie…
W polityce nie ma ludzi bezgrzesznych, to stwierdzenie nie podlega dyskusji. Praktyka wieszania przeciwników na haczyku spraw karnych jest jednak bardzo niebezpieczna. O sprawie, w której Poroszenko i Miedwiedczuk zjednoczyli się, napisano tu wiele, ale są też inne sprawy, które są w toku i które kiedyś trafią do sądu. Na przykład dobrze znany jest przypadek przyczyn szybkiej okupacji południa kraju na początku inwazji na pełną skalę. Pojawia się lub jest w nim wspomnianych wielu wojskowych i innych. Ten sam naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy, dlatego w wąskich kręgach nazywa się to „sprawą Załużnego”. Gdzie są gwarancje, że w przypadku coraz bardziej prawdopodobnej rezygnacji naczelnego wodza, Państwowe Biuro Śledcze czy SBU nie zaczną szerzyć podejrzeń również w tej sprawie? Zwłaszcza jeśli wokół generała zacznie tworzyć się potężna opozycja.
Jak w tej sytuacji zareagują nasi partnerzy? Powiedzą: nie wtrącamy się, to są Twoje wewnętrzne sprawy? Opcja ta nie jest wykluczona, ale tylko pod warunkiem znacznej poprawy sytuacji na froncie i przekonania naszych sojuszników, że „stagnacja”, jak mówi prezydent, została pomyślnie przełamana. W pozostałych przypadkach próby wywierania nacisku na wojsko będą wiązać się z motywami politycznymi najwyższego kierownictwa państwa. Albo po prostu osobista wrogość. Prasa zachodnia już aktywnie omawia podobne motywy próby zwolnienia Załużnego, a będzie ich jeszcze więcej.
Podsumowując, kilka wniosków. Po pierwsze: jeśli planują skierować „sprawę węglową” do sądu, stanie się to papierkiem lakmusowym zdolności ukraińskich władz i wymiaru sprawiedliwości do przestrzegania litery prawa. Jeśli nie zdasz egzaminu, na Ukrainie na drodze do pełnego członkostwa w Unii Europejskiej spotka się jeszcze więcej sceptyków. Osłabienie i wystawienie się w ten sposób na ciosy sił zewnętrznych jest powtórzeniem ciemnych kart naszej historii, które, jak się wydaje, powinny były nauczyć obecne mocarstwa czegoś mądrego.
Drugi wniosek dotyczy społeczeństwa. Zdolność Ukrainy do osiągnięcia demokracji na wzór europejski będzie oceniana nie tylko po działaniach władz, ale także po reakcjach obywateli. Wiosna wyborcza 2019 r., kiedy obiecano kogoś uwięzić, należy już dawno do przeszłości, ale widmo autorytaryzmu jest niestety teraźniejszością i wielu Ukraińców jest oburzonych takim stanem rzeczy.
Wniosek trzeci: jeśli nasilą się procesy lub nawet głośne śledztwa przeciwko krytykom, może to wskazywać na przygotowania do wyborów. W tym kontekście takie procesy będą bardziej przypominać oczyszczanie pola politycznego z jednostek o poglądach opozycyjnych lub nawet nieco potencjalnie niebezpiecznych polityków.
Czwarty wniosek: jeśli zacznie wirować zamieć spraw o podłożu politycznym, wówczas osoby o poglądach opozycji nie będą milczeć. Wtedy ludność będzie w ciągłym stresie nie tylko z powodu działań wojennych i ciągłego niepokoju, ale także z powodu prawdy (lub postprawdy) o działaniach rządzących na różnych szczeblach przed i w trakcie rosyjskiej inwazji. A wojna wszystkich przeciwko wszystkim w państwie oznacza porażkę w wojnie z wrogiem zewnętrznym.
Na koniec ostatni wniosek: ci, którzy chcą pozbyć się krytyki i opozycji, otwierają puszkę Pandory. Bo po nich przyjdą inni, którzy uznają za słuszne uwięzienie swoich poprzedników. A także za zdradę stanu.