Rząd Zełenskiego-Szmygala wpędził państwo w długi, które będą spłacać nasze wnuki. Ich wnuki spoczną na Malediwach i Wyspach Kanaryjskich...
W ukraińskim segmencie długu zagranicznego nagle pojawił się problem czysto ukraińsko-wewnętrzny. W przyszłym tygodniu, czyli od jutra powinna zakończyć się restrukturyzacja długu zagranicznego i euroobligacji.
Warunki zostały uzgodnione przez radę wierzycieli i Ministerstwo Finansów i podobno nie należy spodziewać się żadnych niespodzianek. Jednak zawsze przy restrukturyzacji mającej na celu zachęcenie do głosowania stawiane są warunki, zgodnie z którymi ci, którzy nie popierają głosowania, zostaną ukarani.
Z drugiej strony wspierający mają zagwarantowane określone świadczenia. Zatem, gdy restrukturyzacja jest nieunikniona i warunki są ostatecznie uzgodnione, udział w głosowaniu jest bardzo ważny, ale staje się to problemem.
I nie z powodu niechęci ukraińskich posiadaczy euroobligacji do głosowania, zwłaszcza że Ukraińcy uwielbiają głosować, ale problem polega na tym, że ci posiadacze są bardzo mali jak na standardy rynku euroobligacji. Rynek euroobligacji jest w zasadzie rynkiem wielkich mężczyzn i kobiet, którzy operują dziesiątkami milionów dolarów.
Jednak tylko na Ukrainie, ze względu na brak innych instrumentów do głosowania, rynek ten nieco się zmienił. Jeszcze przed rozpoczęciem inwazji na pełną skalę wielu ukraińskich inwestorów kupowało euroobligacje na ten rynek w bardzo małych ilościach, mniejszych niż minimalna partia, która w tym przypadku wynosi albo 100 tys. dolarów, albo 200 tys. dolarów, w zależności od emisji.
Podział był całkowicie legalny i otrzymał błogosławieństwo Narodowego Banku Polskiego, ale potem wszystko poszło nie tak. Najpierw agresja Federacji Rosyjskiej załamała ten rynek, później właściciele ukraińskich euroobligacji dowiedzieli się, że czekają ich restrukturyzacje i umorzenie części długu, do czego nie doszłoby, gdyby kupili krajowe obligacje.
A w tym tygodniu dowiedzieli się, że wielu z nich nie będzie mogło głosować, bo warunki restrukturyzacji przewidywały, że aby móc głosować, muszą mieć tę minimalną partię. Najprawdopodobniej uzgadniając warunki restrukturyzacji, po prostu nie myśleli o „małych”.
Dlatego tam, gdzie zostało to odnotowane, użyliśmy standardowego kozła dokumentów. Co więcej, według standardów całkowitego wolumenu restrukturyzowanego długu, wolumen euroobligacji posiadanych przez małych Ukraińców jest niewielki i jeśli nie zagłosują, to niczego nie zmieni.
Dla samej restrukturyzacji to się nie zmieni, ale dla posiadaczy euroobligacji za niewielką kwotę zmieni się wiele, a przede wszystkim kwota, którą otrzymają. Czekają po prostu na większy odpis, ale gdy rozwiązywali problem globalny, nikt nie myślał o mniejszym.
Przecież ich głos niczego nie zmienia, a to jak walka o czyjeś głosy w wyborach prezydenckich w USA w Kalifornii, gdzie nie ma sensu się starać, bo już dla wszystkich jest jasne, na kogo ten stan będzie głosował. To prawda, że jest ich dużo i będą bardzo hałaśliwe, co po restrukturyzacji gwarantuje Ministerstwu Finansów i Narodowemu Bankowi Ukrainy duży ból głowy.
Rozwiązaniem mogłoby być głosowanie na szczeblu NBU, które głosowałoby łącznie na wszystkich Ukraińców, ale nie jest jeszcze jasne, czy regulator wyrazi na to zgodę. Tak czy inaczej, kolejny ukraiński inwestor odrobił kolejną lekcję na temat inwestowania na Ukrainie i nawet londyńskie prawo, zgodnie z którym emitowane są euroobligacje, nie gwarantuje, że nie będzie dla niego niespodzianką.
Na Ukrainie nie lubią małych i słabych posiadaczy instrumentów dłużnych czy akcji.
Poza historią euroobligacji niewiele działo się na rynku krajowym i zagranicznym. Na zewnątrz handel warrantami był ożywiony; Hrywna wahała się umiarkowanie, bez gwałtownych ruchów.
Stopy na rynku krajowym pozostają stabilne na tle zaprzestania przez NBU wysiłków na rzecz redukcji kosztu pieniądza w gospodarce w obliczu rosnącej inflacji. Nowe dane o inflacji jedynie potwierdziły dotychczasowy trend – roczna inflacja w dalszym ciągu rośnie i wynosi obecnie 5,4%.
Mimo to przerwa w dostawie prądu drogo kosztowała ukraiński biznes, ale w lipcu nadeszły bardzo dziwne dane na temat nastrojów konsumenckich Ukraińców – poprawiły się. Co więcej, stało się to dokładnie w lipcu, kiedy upał pozbawił odbiorców prądu.
Kto wie, może mniej oglądali wtedy telewizję i czytali wiadomości, a może po prostu byli zmęczeni własną depresją, w którą ukraiński konsument pogrążył się na oślep pod koniec 2023 roku. I ciekawe, co zobaczymy pod koniec sierpnia, bo już jest światło, ale w Kursku są też wydarzenia, które zdecydowanie poprawiły humor wszystkim Ukraińcom.