Nowa „awaria prądu” w stołecznym Gołoseewie? Mieszkańcy nowych wieżowców przy Alei Łobanowskiego na osiedlu Aleksandrowski codziennie spodziewają się przerw w dostawie prądu w swoich domach. A wszystko dlatego, że wspólnoty mieszkaniowe są winne DTEK 4 mln hrywien, powołując się na moratorium z 5 marca 2022 r., mimo że środki zebrano od samych mieszkańców.
Ukraina zniosła moratorium zabraniające przerw w dostawie prądu w przypadku niepłacenia za media w czasie stanu wojennego. Przecież w roku wojny dług Ukraińców wobec Ukrenergo przekroczył 30 miliardów hrywien. Oznacza to, że tzw. moratorium dla osób fizycznych, które zostało wprowadzone 5 marca 2022 r. wraz z początkiem inwazji na pełną skalę, zostało zniesione 29 grudnia 2023 r. W związku z tym Gabinet Ministrów wyraził zgodę dostawcom energii na odłączenie dłużników w zakresie dostaw energii elektrycznej. Dotyczy to jednak wyłącznie mieszkańców regionów, w których nie toczą się działania wojenne i nie znajdują się pod okupacją czasową.
Tak więc największe imperium biznesowe w kraju, DTEK, które ma wpływ na dochody każdego gospodarstwa domowego i bezpieczeństwo narodowe, nie czekało długo i dzięki swojej spółce kapitałowej Yasno, dostarczającej energię, natychmiast ostrzegło wszystkich zadłużonych abonentów o przyszłych przerwach w dostawie prądu. Prezes Yasno Siergiej Kowalenko napisał o tym nawet na swoim Facebooku.
Przypomnijmy, że spółka DTEK zarządza aktywami energetycznymi, a całość 100% jej udziałów należy do przedsiębiorcy Rinata Achmetowa poprzez System Capital Management.
Historia „wygodnego” moratorium na mieszkania własnościowe
I tu pojawia się dziwna sytuacja. Moratorium było przeznaczone wyłącznie dla osób fizycznych, co oznacza, że wspólnoty mieszkaniowe musiały płacić za usługi terminowo. Co więcej, mieszkańcy domów płacili je regularnie. Co więc tak naprawdę się wydarzyło i skąd wzięły się długi?
Tak więc ostatniej zimy nowoczesne, nowe budynki, całkowicie zależne od prądu, przeszły jeden z najtrudniejszych okresów od początku wojny, związany z długimi przerwami w dostawie prądu. Oprócz światła w tych wieżowcach nie było wody ani ogrzewania. Windy nie działały, dlatego całe rodziny w swoich mieszkaniach stały się zakładnikami, ponieważ nie mogły na czas schronić się podczas ostrzału wroga.
Czasy blackoutów na szczęście już minęły, wydaje się jednak, że w wyniku pochopnych decyzji ukraińskich władz ciemne dni i noce mogą łatwo wrócić do ludzi. Co sprawiło, że dostawcy energii w czasie wojny stali się zwykłymi odbiorcami?
Choć może to zabrzmieć szalenie, jest to prawdziwa historia i, jak StopCor dowiedział się od mieszkańców dzielnicy Gołosiewskiej, dzieje się to już drugi miesiąc z rzędu z wieżowcami przy Alejach Łobanowskiego w kompleksie Aleksandrowskim.
Jak mówią mieszkańcy osiedla, pewnego dnia na progu pojawili się przedstawiciele stołecznej administracji państwowej oraz firmy Yasno i zgłosili, że domy tego kompleksu mają dług za prąd na kwotę prawie 4 mln hrywien. Doradca Petera Panteleeva, czyli zastępca przewodniczącego Administracji Państwowej Miasta Kijowa, Aleksiej Tichonow natychmiast postawił warunek: „najpierw pieniądze, potem światło”.
Najciekawsze jest to, że nie są to długi samych ludzi – zdecydowana większość z nich co miesiąc świadomie płaci rachunki, jak mówią sami mieszkańcy wieżowców. To wieloletnie skumulowane długi stowarzyszeń mieszkaniowych tych dwóch domów, które pobierały od ludzi pieniądze za prąd, ale za milczącą zgodą nie przekazały ich deweloperowi i odpowiednio deweloperowi Yasno. Sam deweloper również nadużył i korzystając z tego samego moratorium, przez długi czas nie płacił Yasno tego, co pochodziło bezpośrednio od mieszkańców.
W żadnym domu, ani w drugim, ludzie nie chcą spłacać cudzych długów. Władze miasta Kijowa są jednak niezachwiane – wszyscy właściciele mieszkań w obu budynkach muszą zjednoczyć się finansowo i spłacić dług, z którego pochodzeniem tak naprawdę nie mają nic wspólnego, ale jako właściciele nie ma nikogo innego żeby to spłacić.
Jak władze miasta komentują sytuację związaną z zamknięciem dróg?
Administracja Państwowa Miasta Kijowa twierdzi, że jeśli nie będzie znaczących zmian w zakresie zgodności i zakwaterowania współwłaścicieli, wówczas Yasno najpierw wyłączy prąd we wspólnych korytarzach domu, pompy ciepła i wody, windy, a następnie w mieszkanie. Właściciele mieszkań mają na wszystko czas do 20 marca.
Według mieszkańców: „Nacisk na ludzi jest szalony: z jednej strony posłowie Kliczki wywierają presję ze względu na swoich heroldów, z drugiej strony istnieje monopolista-potwor energetyczny. Ci pierwsi nie chcą ponosić odpowiedzialności, drudzy chcą pieniędzy. Łącznie w dwóch budynkach znajduje się około 400 mieszkań, w których mieszka średnio 1500 osób, wśród których są oczywiście dzieci, osoby starsze i osoby niepełnosprawne.”
Nasi koledzy z jednego z kijowskich mediów skontaktowali się już w tej sprawie z DTEK i otrzymali odpowiedź, że: „...mieszkańcy stają się zakładnikami nie wywiązywania się z warunków umów pomiędzy deweloperami a dostawcami energii elektrycznej, co prowadzi do dalszego zaprzestania dostaw energii elektrycznej dostarczać swoim mieszkańcom.” DTEK przyznał, że warunki umowy pomiędzy deweloperem a dostawcą nie są dotrzymane, ale za wszystko ponoszą odpowiedzialność mieszkańcy.
Więcej z listu: „…przedstawiciele Miejskiej Administracji Państwowej Kijowa najczęściej pełnią rolę mediatorów, którzy pomagają wypracować możliwości rozwiązania problematycznych kwestii, aby uniknąć odłączania mieszkańców od prądu”.
Jednak po bezpośrednich rozmowach z właścicielami mieszkań w tych budynkach doszliśmy do wstępnych wniosków, które są sprzeczne z oficjalnym stanowiskiem Administracji Państwowej Miasta Kijowa.
Przecież pani Galina, która mieszka w domu tego osiedla, twierdzi, że to wcale nie jest mediacja, a ze strony Miejskiego Zarządu Państwowego w Kijowie to wymuszenie i szantaż z groźbą wyłączenia całego domu. „Niedawno pochowałem moją matkę, była chora i mieszkała ze mną. Nasz dom nie był wyłączany nawet podczas awarii prądu. Nie wiem, jak ci niekończący się lekarze pogotowia ratunkowego dotarliby na nasze piętro, gdyby w domu nie było światła i nie działały windy. Mama prawdopodobnie umarłaby znacznie wcześniej.
To, że zostaną pogrzebani żywcem w związku z możliwym wyłączeniem wind, najbardziej boją się mieszkańcy wieżowców
Teraz główną obawą mieszkańców tych domów nie jest nawet to, że w domu nie będzie światła, ale to, że windy zostaną wyłączone, a to bezpośrednio zagraża ich życiu i zdrowiu.
Pani Olga, która mieszka w domu od jego budowy, mówi: „Tak, wiem, że ci kolekcjonerzy cudów przychodzili do naszego domu. Nie można ich nazwać inaczej. Dlaczego nie przyszli do dewelopera? Dlaczego nie poproszą go o zapłatę tych milionów? Dlaczego nie mają żadnych skarg na nasze mieszkania? Dlaczego mamy raz płacić za to, za co już zapłaciliśmy? Chcą zamienić nasze domy w cmentarz, następnym razem nie będzie zamachowca-samobójcy, ale rakieta, a windy nie będą działać”.
Niefortunnym zbiegiem okoliczności 21 grudnia 2023 roku rosyjski zamachowiec-samobójca wdarł się do trzeciego budynku osiedla i zniszczył trzy piętra. W domu było światło i tej nocy ludzie korzystali z wind, aby uchronić się przed atakiem.
Mieszkanka tego samego domu Elena mówi: „Tej nocy zamachowiec-samobójca przybył dosłownie 10 minut po ogłoszeniu alarmu. Teraz boję się, że spłonę żywcem i pochowam wraz z mężem i synem pod gruzami betonu i metalu, że po prostu nie będę miała czasu zejść z 25 piętra. Mam małe dziecko. Jak mogę to zrobić w nocy, w ciemności na schodach?
Czy władze stolicy rozumieją niebezpieczeństwo przerw w dostawie prądu i chcą dowiedzieć się, kto jest winny?
Nawiasem mówiąc, DTEK znalazł się już w skandalicznej sytuacji z powodu przerwy w dostawie prądu spowodowanej orzeczeniem Sądu Rejonowego miasta Browary obwodu kijowskiego. Chociaż to nie jest sprawa w sądzie. Faktem jest, że regionalne sieci elektryczne PJSC DTEK Kijów, po tym jak same przyznały, że licznik jest nieodpowiedni, zresetowały go do zera i nadal pobierały środki według starych wskaźników. Kobieta złożyła pozew i wygrała sprawę.
Jednak mieszkańcy wieżowców wzdłuż Alei Łobanowskiego w kompleksie mieszkalnym Aleksandrowski tak naprawdę nie mają nadziei na sprawiedliwość.
Aleksander podzielił się swoimi przemyśleniami w tej sprawie: „Sam słyszałem, jak ten doradca z Miejskiej Administracji Państwowej w Kijowie przechwalał się, że udało im się już wyłączyć kilka podobnych domów w Kijowie. Przez tydzień pieszo tam i z powrotem podnosili alarm – mówi pan z administracji państwowej – i szybko zebrali pięć milionów. Rozumiesz, jak to się nazywa, prawda? Żądają od ludzi pieniędzy. Tym właśnie zajmują się obecnie nasze władze lokalne. Wszyscy muszą iść do okopów, żeby oczyścić im mózgi.
Nasi redaktorzy otrzymali zrzuty ekranu wiadomości na czacie w tym domu, które wyraźnie pokazują wszystkie emocje ludzi. Ale czy sam rząd rozumie pełne niebezpieczeństwo zbliżającego się zawieszenia działalności? W końcu patrząc na korespondencję na czacie właśnie tego ludzie się niepokoją.
W obu domach mieszkają rodziny poległych bohaterów, rodziny, które straciły już w tej wojnie ojca lub syna. Ci ludzie nie rozumieją, jak władze mogą to zrobić po tym wszystkim, czego doświadczyli. Pani Zoja, żona męża, który zmarł latem 2023 roku pod Awdeewką, twierdzi, że największym idiotyzmem jest to, że władze stolicy zmuszają nas do wpłacania prawie 4 milionów na konta tych samych wspólnot, za które ludzie płacili wiele lat, ale ich pieniądze nie zostały wydane na opłacenie prądu, ale w nieznanym kierunku.
Dziś nikt z mieszkańców nie wie, czy ludzie Kliczki przestaną bawić się ze stołecznym monopolistą energetycznym, czy przestaną nielegalnie „wyłudzać” pieniądze, czy DTEK i Jasno zrozumieją, że wstrzymywanie ludzi to rozbój i co najważniejsze, rząd rozumie, że codzienne naloty, groźby balistyczne i codzienne zamachy samobójcze nie ustały i że CAŁE domy mogą zostać odcięte od prądu? zakończyć się kolejną tragedią. Przecież całkiem niedawno do Odessy, Dniepru, Charkowa i Kijowa przyjechali zamachowcy-samobójcy, gdzie zginęły całe rodziny. I to właśnie możliwość szybkiego zjazdu do magazynu pomoże uratować życie.
Czy sytuacja z długami jest aż tak jasna?
Jednak, jak komentuje dziennikarz StopKora Igor Chmury, sytuacja tutaj jest dziwna i niejednoznaczna. Przecież tak naprawdę toczy się tu konflikt pomiędzy mieszkańcami, wspólnotami mieszkaniowymi i deweloperem. Ponieważ płacili pieniądze nie bezpośrednio DTEK, ale wspólnotom mieszkaniowym, nie przeprowadzali transakcji bezpośrednich. W związku z tym moratorium ich nie dotyczyło, mówi Khmury.
Ponieważ mówimy tutaj o relacji między osobami prawnymi a dostawcą, a nie osobami fizycznymi, pojawia się odpowiednio pytanie: dlaczego DTEK milczał tak długo, dlaczego nie został wcześniej odłączony, ponieważ deweloper nie zapłacił im za tak długi czas czas. I przez długi czas mieszkańcy domu nie kontrolowali mieszkań, które sami wybrali, i nie otrzymali ani jednego raportu na temat wykorzystania środków.
Choć DTEK stale domaga się podwyżki cen energii elektrycznej, utrwalony jest zwyczaj przerzucania ryzyka swojej działalności na prostego odbiorcę w gospodarstwie domowym, co – jak się okazuje – może mieć nieprzewidywalne konsekwencje dla życia innych ludzi.
Być może najlepszym rozwiązaniem dla mieszkańców problematycznych domów, zdaniem dziennikarza, byłoby zatrudnienie rzeczoznawcy ds. mieszkalnictwa i usług komunalnych lub prawnika, a następnie pozwanie obecnego zarządu i wszczęcie postępowania karnego.
Sytuację tę skomentował także w rozmowie telefonicznej Prezes Zarządu Stowarzyszenia „Spółdzielnie Mieszkaniowe Miasta Kijowa” Walerij Nikiczenko. Czyli najprościej mówiąc, nikt nie może „odcinać” praw. Mogą jednak przerwać świadczenie usługi komuś, kto nie płaci za tę usługę.
Swoją drogą DTEK nigdy nie wyłącza całego domu, bo są tam mieszkańcy, którzy płacą za prąd na czas i byłoby to naruszeniem ich praw.
Ponieważ fundusze nie zostały wypłacone przez wspólnotę mieszkaniową, a nie przez samych mieszkańców mieszkań, istnieje ryzyko wyłączenia wind, pomp dostarczających wodę i holów w częściach wspólnych” – zauważył Nikiczenko.
Ponadto Prezes Zarządu zapewnił, że długi od wspólnot mieszkaniowych należy ściągać na drodze sądowej.
Warto zauważyć, że analitycy złożyli dziennikarską prośbę do Miejskiej Administracji Państwowej Kijowa, DTEK i spółki Yasno o wyjaśnienie okoliczności sprawy.
Ponadto skontaktowaliśmy się telegramem ze służbą prasową Administracji Państwowej Miasta Kijowa, ale nie otrzymaliśmy jeszcze odpowiedzi.