kwiecień 2022 r. Minął nieco ponad tydzień, odkąd Siły Zbrojne Ukrainy wyparły wojska rosyjskie z Kijowa i wypędziły je z obwodu kijowskiego. Nie było jednak pewności, że najeźdźcy nie spróbują ponownie szturmować stolicy.
Wjazdy do Kijowa w dalszym ciągu były zablokowane betonowymi płytami i kopcami piasku, a na większości skrzyżowań znajdowały się punkty kontrolne z bardzo wybrednymi obserwatorami z wojska i wojska.
Ale miasto zaczęło stopniowo odzyskiwać siły po swoich doświadczeniach. Jako pierwsze ożyły sklepy i kawiarnie. Kilometrowe korki pojawiły się nie przy wyjeździe, ale przy wjeździe do Kijowa. Życie dosłownie wracało do stolicy. Ale niestety wróciło nie tylko to, co dobre.
11 kwietnia 2022 roku Ministerstwo Obrony Narodowej zawiera duży kontrakt na dostawę krytycznie potrzebnych wówczas artykułów: 20 tys. hełmów balistycznych, 20 tys. kamizelek kuloodpornych i 40 tys. płyt pancernych do nich. Kwota transakcji wynosi 24,5 mln euro ze 100% przedpłatą.
To właśnie po tej transakcji w umowach protokołu ustaleń pojawi się pewna polska firma Alfa. Jego pojawienie się nie będzie wstępem do historii wielkiego międzynarodowego sukcesu, ale do historii jednego z 10 największych dłużników Ministerstwa Obrony Narodowej. Na początku 2023 roku Alfa miała długi wobec Ministerstwa Oświaty Ukrainy z tytułu różnych umów na ponad trzy i pół miliarda hrywien.
Aby zrozumieć, jak do tego doszło, wystarczy powiedzieć, że z wyżej wymienionej partii Alfa, choć z opóźnieniami, była w stanie dostarczyć całe kamizelki kuloodporne i płyty. Ale z 16 tysięcy przyniesionych przez nią hełmów 11 tysięcy natychmiast zwrócono jako nienadające się do użytku, a kolejne 5 tysięcy pozostało w magazynie, nie przyjętych na saldo Sił Zbrojnych Ukrainy.
I mimo faktów o zakłóceniach dostaw, 25 października 2022 roku Ministerstwo Obrony Narodowej ponownie zamawia od Alfy kolejne 20 tys. hełmów i 50 tys. kamizelek kuloodpornych o wartości prawie 50 mln euro. Tym razem nie było przedpłaty.
I dobrze, bo hełmy nigdy nie dotarły na Ukrainę, a połowa dostarczonych kamizelek kuloodpornych nie przeszła testów balistycznych.
Jednak nawet te dwa kontrakty, z których każdy jest większy niż skandaliczna sprawa z tureckimi kurtkami, wyglądają śmiesznie w porównaniu z tymi umowami na dostawę broni, o czym będzie mowa poniżej.
Jak dowiedziała się UP, polska firma przyjęła i wypłaciła z Ukrainy miliardy hrywien. Ale nie była w stanie zrealizować dostawy płatnej broni.
Co to za kontrakty i jaki jest los ukraińskich pieniędzy – dowiedziała się Ukraińska Prawda.
„Złoty” kwiecień dla „Alfy” w Ministerstwie Obrony Narodowej
Ciekawy charakter ma „miłość” Departamentu Polityki Wojskowo-Technicznej Ministerstwa Oświaty i Nauki do polskiej firmy. Przypomina to falę zmętnienia świadomości, gdy w jednej chwili zostaje zrobione coś, za co potem przez długi czas będziesz mieć wyrzuty. Dopóki nie nadejdzie nowa fala.
Większość transakcji z państwowymi dostawcami broni, o których UP pisała w tekście o „specjalnych rabusiach”, wyszła na jaw po złożeniu przez MON pozwów do sądu gospodarczego. Porozumienie nie podważa umów z Alfą przed ukraińskimi sądami, ponieważ jest to firma zagraniczna.
Takie sprawy muszą być rozpatrywane w międzynarodowym arbitrażu i przekazywane za pośrednictwem przedstawicielstwa Międzynarodowego Sądu Arbitrażu Handlowego przy Izbie Handlowo-Przemysłowej. Ale ich działalność nie jest publikowana, podobnie jak ten sam rejestr sądowy.
Jednak nawet pomimo tego UP jest świadoma łącznie co najmniej siedmiu umów zawartych w ramach protokołu ustaleń bezpośrednio z Alfą. Część z nich jest już przedmiotem ww. arbitrażu.
Co ciekawe, umowy były podpisywane partiami, kiedy Ministerstwo Obrony Narodowej miało „dni alfa”.
Pierwszy taki dzień miał miejsce 22 kwietnia 2022 roku. Następnie za jednym zamachem podpisano z Alfą trzy umowy o wartości około 3,3 miliarda hrywien (prawie 64,4 miliona euro). Za każdy z nich polska firma otrzymała 50% zaliczki.
Chodziło o dostawę kilku samobieżnych haubic Gwozdika, amunicji 122 mm do haubicy D-30 i rakiet 122 mm do Gradu.
O ile UP wie, przybyła tylko niewielka liczba zakontraktowanej broni. Tylko dziesiąta część zaopatrzenia dla D-30 dotarła bardzo późno, jedna trzecia rakiet dla Gradu i choć wszystkie Gwozdiki dotarły, to były one w takim stanie, że zdecydowanie nie odpowiadały klasie technicznej podanej w umowę, a Ministerstwo Obrony stara się obecnie wyegzekwować rekompensatę od dostawcy.
Według stanu na początek 2023 roku, w ramach trzech umów z kwietnia 2022 roku, Alfa miała prawie 1,7 miliarda hrywien wierzytelności wobec Miejskiej Placówki Oświatowej. Za te pieniądze można by np. dokończyć budowę trzech muzeów Wielkiego Głodu.
Ale nie to jest najbardziej oburzające w umowach z Alfą. Pięć dni po podpisaniu przez tę spółkę bezpośrednich umów z Ministerstwem Obrony Narodowej, czyli 27 kwietnia 2022 r., Ministerstwo Obrony Narodowej zawarło trzy kolejne ciekawe kontrakty.
Tym razem dostawcą był państwowy specjalny importer broni - firma Progress, która miała dostarczać podobne rodzaje amunicji jak polska firma.
Kwota trzech umów z państwową spółką osiągnęła ponad 17 miliardów hrywien. Najciekawsze jest to, że według UP Progress miał kupować bułgarskie amunicje do D-30, D-20 i rakiety do Gradów za pośrednictwem tej samej polskiej firmy Alfa.
O ile Ukraińska Prawda wie, transakcje z Polakami w „Progresie” nadzorował wicedyrektor i były wiceminister obrony Aleksander Mironiuk. Czytelnikom UP znany jest ze skandalicznego śledztwa w sprawie karnej dotyczącej zakupu niskiej jakości kamizelek kuloodpornych, podczas którego odkryto, że Mironyuk ma na sofie miliony różnych walut.
Oznacza to, że w ciągu 5 dni polska firma otrzymała od Ukrainy różne kontrakty na prawie 21 miliardów hrywien.
Może pojawić się pytanie: w czym problem, jeśli firma dostarcza zarówno bezpośrednio, jak i za pośrednictwem innej firmy? Odpowiedź: w cenie. Te same muszle tych samych producentów w bezpośrednich transakcjach z Alfą i w kontraktach z Progressem różniły się o kilkadziesiąt procent.
Przykładowo, polska firma musiała dostarczyć naboje 122 mm z pełnym naładowaniem do haubic D-30/2S1 za 760 euro, a te same naboje Progress za 1195 euro. 435 euro, czyli plus 57% na jedną skorupę, faktycznie zakontraktowane w tej samej firmie z różnicą pięciu dni.
Nie jest zaskakujące, że polski wykonawca ten kontrakt dla Progressu wywiązał się znacznie sprawniej niż swój własny na dostawę tych samych pocisków, ale za to o 57% taniej: kontrakt Alfa został zrealizowany o 10%, natomiast Progress miał opóźnienia, ale o ok. 80 % zrealizowanej dostawy.
Jednak nawet pomimo tak rażących marż wynikających właśnie z tej umowy państwowy importer specjalny na początku 2023 roku miał ponad 200 mln hrywien długu wobec Ministerstwa Obrony.
Czerwiec na miliard: drugi dzień „Alfy” w Miejskiej Placówce Oświatowej
Pod koniec maja 2022 roku polska Alfa miała zakończyć dostawy pocisków w ramach kwietniowych kontraktów. Jednak, jak czytelnicy już się domyślili, nawet nie zbliżył się do tego celu.
Dlatego z żalem i nieszczęściem dostawca zgodził się przedłużyć termin dostawy do lipca 2022 roku.
Ale 13 czerwca tego samego roku dzieje się coś zupełnie niezrozumiałego. Wiedząc, że firma narusza poprzednie umowy, Ministerstwo Obrony zdecydowało się przekazać spółce Alfa kilka kolejnych miliardów hrywien pieniędzy wojskowych.
Tego dnia zawarto trzy kolejne kontrakty o wartości około 2,6 mld hrywien. Spółka ponownie otrzymała połowę tej kwoty w formie zaliczki.
Wszystkie trzy porozumienia prawdopodobnie podpisał ze strony MON szef departamentu polityki wojskowo-technicznej Szostak, który tydzień później, w czerwcu 2022 roku, zostanie usunięty ze stanowiska.
Tym razem kontrakty przewidywały dostawę:
- miny 120 mm (przedpłata ponad 11 mln euro);
- naboje kal. 152 mm do haubicy Hiacynt (przedpłata 18 mln euro);
- Naboje kal. 152 mm do działa samobieżnego Dana (przedpłata 13 mln euro).
- Czy muszę mówić, że wszystkie trzy umowy zostały zerwane?
Do „Hiacynta” wpłynęło około 40% ujęć; Miny 120 mm dostarczono za niecałe 1% kontraktu; W stronę Dany nie padły żadne strzały.
Teraz Ministerstwo Edukacji stara się zwrócić 27 mln euro zaliczek i odzyskać prawie 13 mln euro kar za zakłócenia w dostawach.
Ale nawet jeśli to się powiedzie, straszny fakt pozostanie niezmieniony: armia ukraińska przez rok nie otrzymywała krytycznej broni i nie mogła jej zakontraktować gdzie indziej, ponieważ dostawca wycofał pieniądze z kraju.
A czy polska firma Alfa jest w stanie zwrócić otrzymane zaliczki?
Gdzie zaczyna się Alfa?
Jako firma z wielomilionowymi obrotami Alfa jest zbyt niepozorna. Co prawda jesienią 2022 roku firma przeniosła się do centrum Warszawy, choć do niezbyt ostentacyjnego centrum biurowego.
Jeśli czekasz na złote litery nad wejściem do biura firmy, to jesteś na próżno. Wszystko ogranicza się do skromnego napisu i zakazu wjazdu. Strona internetowa firmy znajduje się na jednej stronie, jedyną ciekawą rzeczą jest podziękowanie od Prezesa Państwowej Straży Granicznej Ukrainy Siergieja Deineka.
Jak wynika z wyciągów z polskich rejestrów, Alfa powstała jako spółka z ograniczoną odpowiedzialnością już w 2005 roku. Od tego czasu tej firmie szczególnie brakowało gwiazd.
Jedyna zauważalna wzmianka o tej spółce pochodzi z 2015 roku, kiedy jej dyrektor Piotr Sapeżiński w wywiadzie dla wpływowej polskiej „Polityki” opowiedział, jak jego firma wygrywa przetargi na utylizację wycofanych ze służby okrętów Marynarki Wojennej RP.
Generalnie firma zajmuje się handlem różnego rodzaju towarami, w tym także militarnymi. W 2020 roku spółka wykazała zysk na poziomie 1,23 mln zł (nieco ponad 300 tys. euro), w 2021 roku Alfa zarobiła 7,4 mln zł (około 1,8 mln euro).
Co ciekawe, Alfa nie złożyła jeszcze sprawozdania finansowego za rok 2022, kiedy spółka Sapezhinsky’ego podpisała na Ukrainie wielomilionowe kontrakty. Wręcz przeciwnie, w pierwszej połowie 2023 roku spółka już 4-krotnie zmieniała dane w rejestrach, co może być sposobem na opóźnienie składania sprawozdań.
Jak jednak niepozorna firma z Polski stała się w czasie wojny jednym z największych dostawców i dłużników Ministerstwa Obrony Narodowej?
Kto na Ukrainie mógłby lobbować nad Alfą i zdobywać dla niej coraz więcej kontraktów, pomimo wszystkich oczywistych ostrzeżeń?
Skąd skromna firma ma dostęp do zamkniętego świata bułgarskiego przemysłu obronnego?
„Ukraińska Prawda” będzie nadal szukać odpowiedzi na te wszystkie pytania i w kolejnych publikacjach będzie starała się stawiać kropki nad „i”.