Niedziela, 22 grudnia 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

NABU-przecieki: dlaczego posłowie przybyli do Krivonos i co stało się z Uglavą

15 lipca deputowani ludowi komitetu antykorupcyjnego odbyli w NABU spotkanie wizytacyjne komitetu.

Stało się to po tym, jak dyrektor NABU Siemion Krivonos nie pojawił się miesiąc wcześniej na parlamentarnym posiedzeniu komisji, na którym miała być rozpatrywana sytuacja związana z wyciekami materiałów śledczych z biura i nadużywaniem uprawnień przez niektóre osoby. W które może być zaangażowany zastępca dyrektora Gizo Uglava.

Ta historia zaczęła się publicznie prawie 2 miesiące temu.

22 maja Specjalistyczna Prokuratura Antykorupcyjna oraz Policja Krajowa przeprowadziły przeszukanie w mieszkaniu pracownika jednej z jednostek NABU. Chodziło o detektywa z tajnego wydziału Valery'ego Polyugi i wycieki materiałów w sprawie, w którą zaangażowany był kurator „Wielkiej Budowy” Jurij Golik.

Telefon skonfiskowano w ramach sprawy Reznichenko/Golik dotyczącej przetargów wygranych przez Stroyinvest Engineering LLC na remont dróg w obwodzie dniepropietrowskim o wartości ponad 1,5 miliarda hrywien.

Jak wyjaśniały wówczas źródła, w otwartych archiwach telefonu Golika detektywi znaleźli zdjęcia, z których wynikało, że ktoś wyciekał materiały z prowadzonych przeciwko niemu śledztw.

Niemal równocześnie ze źródłem pojawiła się informacja, że ​​w wyciek może być zamieszany nikt inny jak wieloletni zastępca dyrektora NABU Gizo Uglava.

Na takie podejrzenia nasuwały się zrzuty ekranu z korespondencji Georgija Birkadze, byłego przewodniczącego administracji państwowej rejonu Browary, który przesłał Golikowi pewne informacje dotyczące śledztwa i wspomniał o jakiejś „zemie”. Biorąc pod uwagę, że Birkadze jest Gruzinem, logiczne było założenie, że chodzi o Uglave.

24 maja, dwa dni po przeszukaniach, Uglava został odsunięty od obowiązków.

ZN.UA szczegółowo opisała historię przecieków do NABU, wskazując, że w telefonie skonfiskowanym Jurijowi Golikowi od 2021 roku korespondowały ze sobą trzy osoby.

Jedną z tych osób był detektyw Polyuga, drugą Birkadze, a trzecią osobą zaangażowaną w korespondencję był tajemniczy „Japończyk”. Tak ta osoba jest podpisana na zrzutach ekranu. Według niezrozumiałej tradycji, już od czasów Poroszenki politycy nazywali pracowników NABU „Japończykami”.

„Z kontekstu korespondencji jasno wynika, że ​​jest to osoba posiadająca pełną informację o wszystkich sprawach, nadzorująca wszystkie wydziały i konieczne było uzyskanie od niej zgody na prowadzenie działań oraz uzyskanie środków na śledztwo” – dodał. Wyjaśniło źródło ZN.UA w Specjalistycznej Prokuraturze Antykorupcyjnej.

Na początku czerwca śledztwo Bigus.Info opublikowało śledztwo w sprawie tego, kto mógł przekazać informacje kuratorowi „Wielkiej Budowy”. Dziennikarz śledczy Denis Bigus otrzymał zdjęcia z telefonu Jurija Golika i na ich podstawie zasugerował, że wyciek informacji Birkadze mógł dokonać jeden z wysokich urzędników NABU, prawdopodobnie Uglav.

Według dziennikarza jedyną niespójnością w tej wersji jest to, że Uglava nigdy nie koresponduje z długimi wiadomościami. Pisze dosłownie kilka słów, ale tutaj były całe akapity. Poza tym są napisane bardzo kompetentnie.

Sam Birkadze w komentarzu do Bigusa „przyznał”, że sam zajmował się „twórczością” i przepisywał takie wiadomości. Teoretycznie miał kontakt z detektywem oddziału D-2, co oznacza, że ​​mógł otrzymywać informacje bez Uglavy.

Nie usunęło to jednak całkowicie podejrzeń zastępcy dyrektora NABU.

Co więcej, w rzeczywistości były to tylko część zarzutów pod jego adresem, jakie w ostatnich miesiącach formułowała KPCh, a następnie na posiedzeniu komisji parlamentarnej postawiła je jako pytanie bez odpowiedzi Anastasia Radina. Żadnej odpowiedzi, bo dyrektor NABU nie przyszedł wtedy na komisję.

Jaka była istota roszczeń KPCh wobec Uglavy? W rzeczywistości mamy do czynienia z nadmierną koncentracją władzy.

Faktem jest, że po zwolnieniu byłego szefa Głównego Wydziału Śledczego Andrieja Kałużyńskiego z NABU biuro rozpoczęło reformę. W rezultacie „postanowili utworzyć cztery nowe z Głównego Wydziału Detektywistycznego, które wciąż trwają; Ale wszyscy muszą być posłuszni Kwaterze Głównej. Bez ogniwa pośredniego istnieje jeden przywódca (szef Państwowej Policji Drogowej), którym musi być detektyw i zgodnie z Kodeksem postępowania karnego (Kpc) szef organu dochodzeniowo-śledczego.”

Natomiast ani Krivonos, ani Uglava nie mają takich uprawnień na mocy prawa. Ponadto złamało to koncepcję niezależności detektywów od kierownictwa administracyjnego biura, która de facto była jednym z filarów niezależności i efektywności tego organu.

Natomiast kierownictwo administracyjne nie powinno w ogóle mieć dostępu do materiałów sprawy.

W rzeczywistości autorka materiału, Elena Szczerban, ostrzegła, że ​​takie gromadzenie materiałów śledczych przez kierownictwo NABU może prowadzić do niepożądanych wycieków materiałów. Jako przykład podała publikację listy sędziów z przeszukań w biurze Wsiewołoda Knyazewa, a także fakt, że Gabinet Ministrów jakimś cudem zwolnił kierownictwo Państwowej Specjalnej Służby Łączności zaledwie na kilka godzin zanim przekazano je NABU podejrzenie o sprzeniewierzenie ponad 62 mln UAH.

Inna krytyka dotycząca zbyt dużej władzy w rękach Uglavy dotyczyła tego, że to pierwszy zastępca dyrektora stoi na czele komisji konkursowej, od której zależy rozwój kariery detektywów, oraz komisji dyscyplinarnej, która jest odpowiedzialna za karanie ich w przypadku naruszeń .

Ponadto zasoby zarządzania operacyjnego i technicznego zostały skoncentrowane w rękach Uglavy, to znaczy mogły wpływać na procesy tajnych działań dochodzeniowych.

Jednocześnie Elena Szczerban zwróciła uwagę, że stanowiska wicedyrektora NABU jako jedyne nie podlegają otwartemu naborowi konkursowemu. I ten sam Uglava jest na swoim stanowisku od 10 lat, co w zasadzie pozwoliło mu zgromadzić nieograniczoną władzę.

Po pojawieniu się informacji o możliwym udziale Uglavy w wycieku materiałów śledczych do Golika, KPCh zażądała od dyrektora NABU Siemiona Krivonosa przeprowadzenia oficjalnego śledztwa. Zamiast tego Krivonos powiedział, że przekazane mu materiały stały się podstawą dochodzenia przedprocesowego.

Na przestrzeni tych miesięcy KPCh wielokrotnie stwierdzała, że ​​dyrektor NABU faktycznie sabotuje zwolnienie swojego zastępcy.

I faktycznie Krivonos powinien był udzielić odpowiedzi na zarzuty zgłaszane na posiedzeniu komisji parlamentarnej miesiąc temu. Jednak dzień wcześniej dziennikarz UP Michaił Tkacz ujawnił, że sam dyrektor NABU mógł zablokować pewne działania śledcze przeciwko szefowi Naftohazu Aleksiejowi Czernyszewowi.

Krivonos nie pojawił się wówczas na komisji. Powołując się na fakt, że nie może ujawnić materiałów śledztwa.

Dlatego już 15 lipca sami posłowie przybyli do NABU.

Odpowiadając na pytanie szefowej komisji antykorupcyjnej Anastasii Radiny, Krivonos wyjaśnił, dlaczego nie toczy się oficjalne śledztwo w sprawie Kodeksu i wycieku informacji.

Według niego, dochodzenie w sprawie wycieku informacji podlegających jurysdykcji nie leży w kompetencjach Departamentu Kontroli Wewnętrznej.

„Dział Kontroli Wewnętrznej po otrzymaniu tych materiałów i zrozumieniu wagi tych informacji przystąpił do prac informacyjnych i analitycznych. Na podstawie ich wyników podjęto prace z szefem SAPO, podczas których omawialiśmy m.in. przydział śledztwa Departamentowi Kontroli Wewnętrznej, kwestię jurysdykcji, możliwość wspólnych działań dochodzeniowych z jednostką która prowadziła śledztwo w postępowaniu (w sprawie Golik/Reznichenko), w którym doszło do wycieku” – wyjaśnił posłom Krivonos.

W rezultacie zdecydowano, że śledztwem zajmie się Departament Kontroli Wewnętrznej i 10 maja dokonano odpowiedniego wpisu w rejestrze postępowań przygotowawczych.

„Jeśli chodzi o dochodzenie wewnętrzne, wyjaśniam, dlaczego nie zostało ono wszczęte. Ponieważ wszczęto postępowanie przygotowawcze. Bo ujawnienie tajemnic śledztwa przedprocesowego jest przestępstwem. Oficjalne śledztwo ma znacznie mniej narzędzi pozwalających ustalić prawdę, sprawdzić fakty i zidentyfikować osoby, które mogą być zamieszane w sprawę. I druga kwestia: na podstawie wyników wewnętrznego dochodzenia dana osoba podlega postępowaniu dyscyplinarnemu. A okres na przyciągnięcie osoby wynosi 1 rok od momentu popełnienia przewinienia dyscyplinarnego” – zauważył Krivonos.

„Ostatnia wiadomość z prawdopodobnym udostępnieniem materiałów dochodzenia przedprocesowego i poszczególnych czynności dochodzeniowych datowana jest na 27 kwietnia 2023 r. To właśnie zostało nagrane na otwartym telefonie” – zauważył dyrektor NABU.

Według niego Krivonos otrzymał notatkę o ujawnieniu 24 kwietnia pod koniec dnia. Oznacza to, że nie było czasu na skuteczne oficjalne dochodzenie. Przypomnijmy, że kiedyś Uglava uniknął już kary dyscyplinarnej za sprawę Svinarczuka.

„Dlatego uważamy, że w postępowaniu przygotowawczym mamy znacznie więcej narzędzi. A ponieważ ujawnienie informacji z postępowania przygotowawczego jest w zasadzie przestępstwem” – dodał dyrektor NABU.

Jednocześnie, jego zdaniem, NABU rozpoczęło inne dochodzenia wewnętrzne, w szczególności ze względu na naciski na sygnalistów.

„Gdy tylko dowiedziałem się o presji wywieranej na sygnalistów, wszczęto wewnętrzne dochodzenie na podstawie odpowiedniego zgłoszenia tej osoby. Jego kadencja kończy się w ostatnich dziesięciu dniach lipca. Planujemy jednak zakończyć go w nadchodzących dniach” – powiedział Krivonos.

W tym samym dochodzeniu wewnętrznym zbadano także inne fakty.

Ponadto na wniosek Centrum Antykorupcyjnego wszczęto kolejne śledztwo.

Trzecie oficjalne śledztwo dotyczy nielegalnych instrukcji dla detektywa i innych faktów, których Krivonos nie chciał upubliczniać. Wyjaśnił jedynie, że dotyczy to urzędników NABU i wydarzeń z lat 2022–2023. Tutaj wyniki śledztwa są już gotowe i zostaną przesłane do komisji dyscyplinarnej, która zaopiniuje, jakie sankcje zastosować.

Według Krivonosa zapoznanie się z materiałami i zbadanie sytuacji przez komisję dyscyplinarną potrwa około miesiąca. Powinien to być ogólny przewodnik dla parlamentarzystów i społeczeństwa.

Kolejny interesujący niuans. W zeszłym tygodniu Gizo Uglava napisał post, że zrobił badanie na wariografie, które wykazało, że nie był zamieszany w przecieki.

Jednak Krivonos poinformował, że nie poddał się badaniu na wariografie w NABU Uglava, mimo że został zaproszony.

Zatem NABU przedstawi pierwsze wnioski w ciągu około miesiąca.

Jednak w rzeczywistości nie powinno to być najważniejsze. Oraz dowiedzenie się jak bardzo w NABU rozprzestrzeniła się epidemia wycieków materiałów i sprzedaży usług za otwarcie zakładów produkcyjnych.

Autor wielokrotnie słyszał takie oskarżenia pod adresem NABU, ale bez dowodów. Jednak wraz z wyciekiem informacji wewnątrz NABU pojawiły się dowody. Na przykład w sprawie Kołomojskiego. Gdy tylko odbyło się tam jakieś spotkanie, następnego dnia prawnicy byłego oligarchy stali już pod drzwiami detektywa i płakali, że nie ma takich pieniędzy na kaucję.

Największy atak paranoi w NABU nastąpił w momencie zatrzymania Kołomojskiego przez SBU. Stało się to także dokładnie po jednym spotkaniu, na którym zdecydowano, że biuro przekaże podejrzenia oligarsze po powrocie ze Stanów Krivonosa i szefa SAPO Aleksandra Klimenko. Tam właśnie dotarła do nich wiadomość, że Kołomojski został obciążony podejrzeniami ze strony SBU.

Dlatego warto dowiedzieć się, czy wszystkie te przecieki miały to samo źródło.

Mówią, że pewne wnioski wyciągnięto po przeszukaniach Cyryla Tymoszenko.

spot_img
źródło CENSOR
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap