Pierścionki z diamentami dla tych, którzy kupią je w czasie wojny, mogą w tym roku stać się tańsze.
Wszystko dzięki posłom ludowym. W grudniu przy drugiej próbie zniesiono 10% podatek od obowiązkowego państwowego ubezpieczenia emerytalnego z tytułu sprzedaży biżuterii.
Zastępca Ludowy Motowiłowiec przeforsował tę poprawkę po tym, jak w 2020 r. identycznych zmian nie wprowadził zwłaszcza „sługa” Aleksander Sowa. Ten ostatni jest właścicielem modnej marki biżuterii SOVA, której reklamy wiszą w całym centrum Kijowa.
Dzięki tej zbiórce w 2023 roku na emerytury trafiło 663 mln hrywien. Ze względu na wspomnianą ustawę w tym roku pieniądze te nie trafią do funduszu emerytalnego, lecz do jubilerów i ich klientów – w tym „służącego” ludowego – którzy włożą je do kieszeni.
To nie jedyny przypadek, gdy Motowiłowiec „przeprasza” w czasie wojny zamożny biznes. Teraz forsuje ustawę nr 9573. Jeżeli zostanie przyjęta, 5 mln hrywien z budżetu powinno zostać wypłacone konkretnej spółce TIS i niektórym jej kolegom z branży. Ile to jest w dronach na front, z pewnością sami mogą sobie wyliczyć.
Trudno to wszystko nazwać „tworzeniem warunków do prowadzenia biznesu”. To raczej praca zastępców ludu dla konkretnych firm i nazw. A dokładniej typowy przykład cienia lobbingu w działaniu.
Przykłady tego zjawiska zarówno na poziomie parlamentu, jak i Kancelarii Prezydenta można wymieniać w nieskończoność. Wystarczy spojrzeć na liczne próby, poprzez zmiany legislacyjne, mające na celu zwolnienie konkretnych oskarżonych w programach korupcyjnych z odpowiedzialności na polecenie lub pod przywództwem okrytego złą sławą zastępcy szefa OP Olega Tatarowa.
Nowa ustawa nr 10337 o lobbingu powinna uniemożliwić takie „schematy”. W styczniu Rada przyjęła go już w pierwszym czytaniu. Jest to jednak cel jedynie deklaratywny. Tak naprawdę ta ustawa nie tylko nie rozwiązuje tego problemu, ale stwarza nowe. Ogłosiło to już 65 organizacji publicznych.
W Centrum Antykorupcyjnym (ACC) uzyskaliśmy dostęp do poprawek do projektu ustawy od przedstawicieli różnych frakcji Rady. Następnie poprawki te powinny zostać rozpatrzone przez właściwą komisję ds. polityki prawnej, po czym posłowie ludowi powinni głosować za projektem ustawy na sali.
Wyjaśnijmy zatem, co jest nie tak z samą ustawą i przedstawimy najbardziej tandetne propozycje przedstawicieli narodu.
Zakaz niszczenia schematów korupcyjnych jak w przypadku „kulek 17”
W sumie do skromnego 22-stronicowego projektu ustawy zgłoszono ponad 1296 poprawek. Większość z nich w taki czy inny sposób ma na celu ucisk organizacji publicznych.
Większość nowelizacji sprowadza się do tego, że działalność organizacji publicznych mająca na celu promowanie inicjatyw i reform korzystnych społecznie (advocacy) jest utożsamiana z lobbingiem. Jeśli nie wyłączy się społeczeństwa spod zakresu tej ustawy, deputowani ludowi faktycznie zrównają wszelkie (nawet nieformalne – zgodnie z poprawką nr 2 Razumkowa i spółki) inicjatywy publiczne z tymi, które negocjują na rzecz Achmetowa i Żewago.
W praktyce cały sektor publiczny promujący ważne reformy będzie się rejestrował, składał raporty i podlegał audytom. Jednakże ukryci w cieniu lobbyści, którzy wspierają swoje interesy za pomocą zasobów finansowych, a nawet przekupstwa, będą po prostu mogli pozostać poza zasadami.
W przypadku innych zmian część posłów chce po prostu uniemożliwić demaskowanie korupcji, takiej jak w przypadku „kul 17”. Mówiąc dokładniej, zakazać społeczeństwu udziału w rozwiązywaniu problemów w jakiejkolwiek dziedzinie związanej z wojskiem. Jest to edycja nr 600 „sługi” Pawła Frolowa i nr 601 jego partyjnego kolegi Romana Babii.
Przypomnijmy, że po legendarnym już artykule Jurija Nikołowa my w KPCh wraz z naszymi partnerami w parlamencie opowiadaliśmy się za zmianami, dzięki którym w Prozorro publikowane są teraz ceny zakupu artykułów odzieżowych dla Sił Obronnych – publiczny. W rezultacie ceny żywności dla wojska spadły o jedną trzecią.
Zmian, których armia potrzebuje podczas wojny, jest znacznie więcej. Każdy, kto dzisiaj służy, rozumie, że bez włączenia społecznego i presji są one nieosiągalne. Władze doskonale to rozumieją. Ale nadal chce, żeby wszystko pozostało tak, jak jest. Jak chciała utrzymać Reznikowa na stanowisku.
Ponadto zastępczyni ludowa byłej OPZZ Antonina Slavitskaya, znana z powiązań z byłym szefem OASC Wowkom, w swoich redakcjach proponuje automatyczne kwalifikowanie jako lobbystów tych organizacji publicznych, które finansują się z projektów międzynarodowej pomocy technicznej (red. 32).
Z kolei w swojej drugiej edycji wraz z „sługą” Tkaczenki proponuje pozbawienie społeczeństwa prawa udziału w komisjach konkursowych, radach publicznych lub innych organach kolegialnych (red. nr 559). W efekcie przyjęcie takiej nowelizacji spowoduje delegitymizację Rady Integralności Publicznej, która jest obecnie wybierana zgodnie z prawem i przygotowuje wnioski m.in. dotyczące Pavla Vovka i jego współpracowników z OASC.
To pytanie nie ma nic wspólnego z lobbingiem. Zdecydowanie jednak przenosi nas w czasy Janukowycza, kiedy obywatele w ogóle nie wiedzieli, co dzieje się we władzach oraz kto i w jaki sposób wybiera kandydatów na jakiekolwiek stanowiska rządowe.
Kto będzie odpowiadał za naruszenia?
W odrębnej nowelizacji nr 1144 „sługa” Roman Babiy proponuje także wprowadzenie odpowiedzialności administracyjnej, czyli kar pieniężnych za naruszenie lobbingu, czyli lobbingu bez rejestracji. Jednak same kwoty kar, które nie przekraczają 3400 hrywien, są dla dużych przedsiębiorstw czy oligarchów śmieszne i na pewno nie powstrzymają nielegalnego lobbingu.
Jeśli jednak posłowie uznają społeczeństwo za lobbystów, otworzy to przed władzami nowe możliwości wywierania nacisku na aktywistów. Bez SBU i jej wydziałów.
Warto zaznaczyć, że oprócz zmian w zakresie odpowiedzialności za tę ustawę, w Radzie zarejestrowany został odrębny projekt dotyczący odpowiedzialności za naruszenia związane z lobbingiem – nr 10373. Obecnie nie została ona jeszcze rozpatrzona ani przez właściwą komisję ds. egzekwowania prawa, ani przez parlament, nawet w pierwszym czytaniu. Mógłby jednak przekształcić się w osobną platformę tworzenia narzędzi karnych dla krytyków rządu.
Na przykład rozszerzą odpowiedzialność karną w szczególności na agencje płatnicze za drobne naruszenia zawarte w raportach. Bo już przedłużyli obowiązkowe oświadczenie dla aktywistów.
Po historii nacisków na zespół BIHUS.info i wcześniej, taka historia z pewnością nie wygląda na fantazję.
A co z doradcami Ermaka?
Ustawa o lobbingu nie reguluje działalności cieni lobbystów. Na przykład liczni doradcy Kancelarii Prezydenta. I dlatego jest to duży problem.
Jak już napisali nasi koledzy z CHESNO, większość z tych doradców to niezależni strzelcy. Nie otrzymują oficjalnych wynagrodzeń z budżetu i nie składają deklaracji. Mówiąc najprościej, nie mamy pojęcia, dla kogo pracują i za jakie pieniądze. I jak wykorzystują dostęp do gmachu Kancelarii Prezydenta i „prawa telefoniczne”.
Jednocześnie część niezależnych doradców Ermaka w realnych warunkach ma takie same lub nawet większe uprawnienia niż część ministrów.
Uderzającym przykładem jest udział niezależnych doradców Darii Zarivnej i Władysława Własiuka w spotkaniu z sekretarzem stanu USA Blinkenem na szczeblu ambasadora, ministra i wiceministrów.
Ich „pobyt” w tym czasie w Stanach Zjednoczonych został nam potwierdzony przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych, choć bez oficjalnej delegacji. Nie wiadomo, kto zapłacił za ten wyjazd niezależnych doradców. Dlatego tajemnicą pozostaje, na czyj koszt Zarivnaya i Vlasyuk udali się na spotkanie z Blinkenem.
Wracając do rachunku. Zobowiązuje tzw. „lobbystów” do składania sprawozdań ze spotkań z urzędnikami państwowymi i jasnego deklarowania, czyje interesy reprezentują. W przeciwieństwie do niezależnych doradców Ermaka. A także wszelkich urzędników państwowych, na których ustawa nakłada jedynie obowiązek zgłaszania szefowi naruszeń ze strony lobbystów.
Bez deklaracji dochodów i zainteresowań takich „niezależnych doradców” o niejasnych interesach projekt ustawy naszym zdaniem jest niczym innym jak imitacją rozwiązania problemu.
***
Najgorsze jest to, że ta imitacja ustawy zostanie zaproponowana UE jako spełnienie jednego z jej żądań dalszej integracji.
I to nie pierwszy raz, kiedy nasza Rada próbuje „sprzedać” UE manekina. W 2022 r. posłowie ponownie głosowali nad ustawą o Trybunale Konstytucyjnym, gdy w pierwszym czytaniu próbowali zwlekać z wprowadzeniem przepisów zapewniających kontrolę nad Trybunałem Konstytucyjnym ze strony PO.
Dlatego UE na pewno nie przegapi takiego „triku” po raz drugi.
Szefowa Delegatury UE na Ukrainie Katarina Maternova stwierdziła już wprost, że UE zadba o to, aby ustawa nie szkodziła społeczeństwu obywatelskiemu.
Można mieć tylko nadzieję, że posłowie wykażą się rozsądkiem i nie przyniosą ponownie wstydu krajowi.