Inflacja na Ukrainie, kraju toczącym wojnę na pełną skalę z rosyjskim agresorem, kształtuje się w tym roku na dość niskim poziomie: w kwietniu wyniosła 3,2%, czyli nawet mniej niż w Stanach Zjednoczonych, największej gospodarce świata .
Jednak wzrost cen może wkrótce przyspieszyć, a wydaje się, że przyspieszenie zostało zapoczątkowane niedawną podwyżką stawek za energię elektryczną.
Drogi dolar spowoduje wzrost cen
Na Ukrainie od 1 czerwca znacznie wzrosła taryfa za energię elektryczną dla ludności. Oprócz tego, że Ukraińcy będą musieli płacić za prąd półtora raza więcej niż dotychczas, podwyżka taryf za energię spowoduje wzrost pozostałych cen. Jak pisaliśmy wcześniej, powinny wzrosnąć zwłaszcza taryfy za obsługę apartamentowców i koszty transportu, które przedsiębiorcy przerzucą na konsumentów podnosząc ceny.
Jednak taryfy za energię elektryczną to nie jedyna rzecz, która w najbliższej przyszłości spowoduje wzrost cen na Ukrainie.
Tym samym od połowy ubiegłego miesiąca kurs dolara znacząco rośnie, który 21 maja przekroczył granicę 40 hrywien, a na początku czerwca 41 hrywien. W ostatnich dniach na rynku walutowym można było zaobserwować stabilizację, jednak najprawdopodobniej stopniowa dewaluacja hrywny będzie kontynuowana.
Według założyciela grupy inwestycyjnej Univer, Tarasa Kozaka, waluta, która trafia do kraju, przeliczana jest na hrywny po dość niskim kursie, w wyniku czego do budżetu nie trafiają znaczące kwoty środków.
„Ministerstwo Finansów otrzymuje od tej waluty znacznie mniej, niż mogłoby otrzymać, gdyby nastąpiła stopniowa dewaluacja, a kurs nie wynosiłby 38, jak to było przez dłuższy czas, ale 42 – czyli nie byłoby będzie 10% większy dochód z tej waluty. To znacząca kwota” – wyjaśnił w komentarzu ekspert.
Przypomniał, że w budżecie na 2024 rok średnioroczny kurs dolara wynosi 40,7 hrywien, a na koniec roku – 42 hrywien (42,1 hrywien – „Apostrof”). „Aby średnia roczna stopa wynosiła 40,7, w lecie trzeba dojść do 42 i wtedy będzie na tym poziomie, plus-minus. Mamy zatem do czynienia z tym, że Narodowy Bank sprawnie przeprowadził ostrą dewaluację” – stwierdził Kozak.
Jest oczywiste, że wzrost kursu walutowego doprowadzi do wzrostu cen przede wszystkim importu, który według eksperta w koszyku konsumenckim Ukraińców waha się dziś od 30% do 50%, w zależności od rodziny dochód. „Dewaluacja o około 10% spowoduje kilkuprocentową inflację, a przy 3-5% zobaczymy dodatkową inflację w wyniku dewaluacji” – wyjaśnił.
Jeśli ceny benzyny pójdą w górę, wszystko pójdzie w górę.
Kurs walutowy jest jednym z kluczowych czynników wpływających na zmianę ceny paliwa samochodowego. W związku z tym, jeśli cena dolara (podobnie jak euro) będzie nadal rosła, ceny paliw, które dziś są prawie w 100% importowane, nieuchronnie zaczną rosnąć.
Co prawda kolejnym czynnikiem wpływającym na ceny benzyny i innych paliw są światowe ceny ropy naftowej, które w ostatnim czasie spadają (choć obecnie bardzo trudno przewidzieć dalszą dynamikę ich zmian).
Jednak cena paliwa samochodowego na Ukrainie i tak wzrośnie, ponieważ od 1 lipca zostanie podniesiona akcyza. Zgodnie z projektem ustawy, za którym niedawno głosowała Rada Najwyższa, akcyza na benzynę powinna wzrosnąć z 213,5 do 242,6 euro za 1000 litrów, na olej napędowy – ze 139,5 do 177,6 euro za 1000 litrów, a na skroplony gaz samochodowy – z 52 euro do 68 euro za 1000 litrów.
Według ekspertów, z którymi rozmawiał Apostrof, już w wyniku samej tej podwyżki (a akcyza będzie rosła przez pięć lat) ceny detaliczne benzyny i oleju napędowego wzrosną średnio z 1 do 2 hrywien za litr.
Cóż, wzrost cen paliw tradycyjnie prowadzi do wzrostu cen praktycznie wszystkiego, ponieważ przedsiębiorstwa uwzględniają koszty transportu.
Zbiory nie napawają optymizmem
W tym roku podwyżki cen są jak dotąd dość umiarkowane. W kwietniu (nie ma jeszcze danych za maj) inflacja od początku roku wyniosła 1,4%, za rok - 3,2%.
Warto zauważyć, że inflacja „żywności” od początku roku wyniosła zaledwie 1%, a w ujęciu rocznym – do kwietnia 2023 r. – okazała się generalnie ujemna (-0,8%).
Jednocześnie ceny wielu produktów systematycznie rosną, zwłaszcza pieczywa (o 5,7% w skali roku), serów (7,8%), mleka (9,3%), a zwłaszcza masła (14,9%).
I wydaje się, że to nie jest koniec. Tym samym Narodowy Bank Ukrainy przewiduje, że w nadchodzących miesiącach inflacja przyspieszy ze względu na „wyczerpanie się efektów dużych zbiorów z poprzedniego roku i ciepłą pogodę w tym roku, wzrost wydatków przedsiębiorstw na koszty pracy oraz wzrost administracyjny składnik inflacji.”
Jeśli chodzi o zbiory, to w tym roku rzeczywiście będą znacznie gorsze niż w zeszłym, mówi Oleg Pendzin, dyrektor wykonawczy Klubu Dyskusji Ekonomicznej: „Jeśli w zeszłym roku zebraliśmy 83 mln ton, to w tym roku przewiduje się, że zbiorą się na poziomie Maksymalnie 75-76 mln ton. Z tego mniej niż 50 milionów ton to zboża”.
Według niego, z tego powodu, na przykład, ceny chleba wzrosną o 5-7%.
Polacy i VAT
Kolejnym czynnikiem zbliżającego się wzrostu cen jest odblokowanie granicy z Polską, które nastąpiło pod koniec kwietnia. Według Olega Pendzina wiele produktów spożywczych, które tradycyjnie eksportowano do Europy, pozostało w kraju ze względu na blokadę, a ich podaż przewyższała popyt, co spowodowało spadek ich cen. Mówimy w szczególności o takich towarach jak cukier, olej słonecznikowy, mąka i zboża. Teraz, po zniesieniu blokady, eksport powinien w pełni się ożywić, a ceny tych towarów powinny wzrosnąć.
Jednak polscy rolnicy ponownie gromadzą się na granicy, blokując ten czy inny punkt kontrolny, w związku z czym ukraiński eksport może ponownie być zagrożony, przynajmniej częściowo, blokadą.
No i oczywiście nie zapominajmy o planach władz podwyższenia podatku od towarów i usług (VAT). Jeśli teraz wynosi 20%, to wkrótce może wzrosnąć o 2%, a nawet 3%. Podatek VAT jest wliczony w ceny absolutnie wszystkich towarów i usług, które kupujemy i za które płacimy. Oznacza to, że praktycznie wszystko stanie się droższe.
„VAT to wzrost inflacji netto, ponieważ producenci mają tendencję do przerzucania go na konsumentów” – mówi Taras Kozak. „Jeśli podatek VAT wzrośnie o 2-3%, będzie to dodatkowa inflacja o około 2%.
By the way, zdaniem eksperta, wzrost taryf za energię elektryczną doda 1-2% do ogólnej inflacji w tym roku.
Zatem wzrost cen w tym roku może równie dobrze wynieść około 10%. Bardziej optymistyczny scenariusz to 8%.
„To bardzo niska inflacja jak na wojnę, ale znacznie wyższa od celu wynoszącego 5%” – podsumował Taras Kozak.