Nieautoryzowany postój ukraińskich ciężarówek na polskiej granicy

Wszystkie przejścia graniczne pomiędzy Polską a Ukrainą, z wyjątkiem Medika-Szegini, zostały zamknięte przez przewoźników.

Dziennikarze z Texty.org.ua odwiedzili przejście graniczne Medika-Szegini i rozmawiali z polskimi protestującymi oraz ukraińskimi kierowcami po obu stronach granicy. Przeczytaj raport i zobacz, czego się nauczyli.

Kilka lokalnych grup marginalnych ogłosiło blokowanie ukraińskich ciężarówek na granicy. Jednak cała ich aktywność polega na siedzeniu w ciepłym namiocie i udzielaniu wywiadów. Ciężarówki jadące z Polski na Ukrainę są fizycznie blokowane przez policję. Autobusy i pojazdy prywatne kursują bez problemów.

Niejasna jest sytuacja w sprawie wyjazdu ciężarówek z Ukrainy do Polski. Na punkcie kontrolnym Medika-Szegini reporter nie zauważył żadnych przeszkód ani protestujących na drodze do wyjazdu z Ukrainy, jednak w czasie protestów przejście kontroli granicznej i celnej znacznie przyspieszyło. Ukraińska i polska straż graniczna niczego nie wyjaśniają, a wszelkie pytania kierują do służb prasowych, które nie są znane ze swojej skuteczności.

Ciężarówki jadące z Polski na Ukrainę są fizycznie blokowane przez polską policję

Na początku listopada polscy przewoźnicy ogłosili protest. Domagają się odnowienia systemu zezwoleń na transport międzynarodowy dla przewoźników ukraińskich, zniesienia elektronicznej kolejki na granicy Ukrainy dla przewoźników europejskich oraz zakazu przewozów ukraińskich firm na terenie UE. (Przeczytaj więcej o wymaganiach w artykule European Pravda.)

Przewoźnicy zablokowali wszystkie przejścia graniczne między Polską a Ukrainą, z wyjątkiem jednego – Medika-Szegini. Pędziło tu wiele ciężarówek, które nie mogły długo czekać na innych zablokowanych punktach kontrolnych. Kolejka była długa, ale samochody poruszały się dość szybko.

Ale pod koniec listopada „ławka została zamknięta” – polscy rolnicy dołączyli do protestu i zablokowali ostatni niezablokowany przez przewoźników punkt kontrolny Medika-Szegini. Od tego momentu sytuacja tutaj uległa pogorszeniu. Ogromny potok samochodów nagle zamarł, a setki ukraińskich kierowców utknęło w długiej kolejce na granicy.

„Zacumowanie” ciężarówek
W pobliżu samej granicy polsko-ukraińskiej sytuacja wygląda tak, jakby nic się tu nie działo: samochody spokojnie przejeżdżają przez przejście po obu stronach, zdaje się, że nie ma protestu. Ale to tylko na pierwszy rzut oka.

POMIMO GŁOŚNYCH OŚWIADCZEŃ TO TYLKO KILKA OSÓB, KTÓRZY STAJĄ W OBRAZIE MAŁYCH GAZEWEK

Jeśli odjedziesz nieco od granicy przez terytorium Polski, zobaczysz pierwszy sygnał napięcia – samych protestujących, którzy ogłosili blokadę granicy. Pomimo głośnych twierdzeń, to tylko kilka osób stojących na poboczu drogi w pobliżu małego namiotu. W pobliżu wiszą plakaty i kilka radiowozów.

Tych kilka osób w neonowych żółtych kamizelkach sprawiło ogromne problemy. Około kilometra od granicy widzimy skutki ich działań. Spod kurtyny śnieżnej zaczynają wysypywać się ogromne robaki – są to długie kolejki ciężarówek oczekujących na wpuszczenie na Ukrainę.

Każdy taki robak składa się z kilkudziesięciu ciężarówek, które z obu stron ściskają polskie radiowozy. Jeżdżę wzdłuż nich taksówką w stronę Przemyśla, małego polskiego miasteczka niedaleko granicy. Krzysztof, taksówkarz, uprzedza mnie, że to dopiero początek.

Pracuje tu na co dzień – przewozi ludzi z granicy do najbliższych miejscowości, więc ma pojęcie, o co tu chodzi. Przejdźmy dalej. „Robaki” z ciężarówek znikają z drogi, więc przez chwilę wydaje mi się, że zostałem oszukany, a Krzysztof nabija kilometry, żebym mógł zapłacić więcej. Wyjeżdżamy już na obrzeża Przemyśla i tu, wydawało się, nie było gdzie schować kilkudziesięciu ciężarówek.

Po kilku minutach drogi na poboczu pojawiają się grupy ludzi w neonowych kamizelkach, ale inne nie przypominają protestujących. „Skarb” – wyjaśnia Krzysztof, mając na myśli kierowców ciężarówek, z którymi chcę porozmawiać.

Za nimi widzę kilka ciężarówek, Krzysztof skręca w lewo i rozumiem, że miał rację. Zamiast „robaków” rośnie tu prawdziwa ściana ciężarówek, która stoi po obu stronach drogi.

Wydaje się, że parkują tu już nie dziesiątki, ale setki samochodów. Jedziemy i jedziemy, a ściana ciężarówek nigdzie nie znika, w oddali krzyczy ich coraz więcej. Parkują tu ciężarówki z przyczepami kontenerowymi, autotransportery wypełnione rozbitymi samochodami, cysterny z paliwem, a nawet samochody z napisami „pomoc humanitarna”.

Wreszcie w murze pojawia się wyrwa – część drogi nie jest zajęta przez samochody, bo jest tu zakręt. Przechodzę przez tę bramę i znajduję się po drugiej stronie muru. Tutaj, pomiędzy ciężarówkami a polami, po zaśnieżonym chodniku idą silni mężczyźni w neonowych kamizelkach.

„Neonowe Pingwiny”
Spotykam grupę pięciu kierowców. Mężczyźni w kolorowych kamizelkach stoją z uniesionymi ramionami i kroczą po wodzie, aby ogrzać się w ujemnych temperaturach. Wyglądają jak neonowe pingwiny.

„No cóż, może w nowym roku będziemy w domu” – MÓWIĄ KIEROWCY BEZ PEWNOŚCI

Jarosław, wysoki, niebieskooki mężczyzna, twierdzi, że stoi na granicy od trzech dni. Przywozi samochody na Ukrainę. Przez te trzy dni zjada to, co ma przy sobie, ale nie spodziewał się, że będzie tak długo czekać, więc uważa, że ​​będzie musiał kupić więcej jedzenia.

„Czy orientujesz się, kiedy będziesz mógł przekroczyć granicę?” - Pytam.

„No cóż, może będziemy w domu na Nowy Rok” – mówi Jarosław bez pewności.

Kierowcy tłumaczą, że strona polska dopuszcza jedynie kilka samochodów na godzinę. Jeśli więc protest nie ustanie, miesiąc oczekiwania w kolejce nie wydaje się przesadą, ale realną perspektywą.

Jarosław wyjaśnia, że ​​on i jego koledzy właśnie wybierają się na policję, aby dowiedzieć się, czy sytuacja się zmieni. Jeśli nie, obiecują sami zablokować drogę. Kilka godzin później, gdy byłem już we Lwowie, zobaczyłem w wiadomościach, że kierowcy zrobili to, co obiecali.

Starszy, wąsaty kierowca Aleksander mówi, że w kolejce do niego stoją chłopaki, którzy czekają już 10 dni. Stali przez kilka dni na innych punktach kontrolnych, po czym przewoźnicy przewieźli ich do punktu kontrolnego Medika-Szegini.

Do końca listopada był to jedyny punkt, który nie został zablokowany przez polskich protestujących. Kierowcy ci nie zdążyli przejechać przed rozpoczęciem blokady, dlatego zmuszeni są stać w kolejce jeszcze dłużej. Sam Aleksander stoi już 9 dni – zepsuł mu się samochód i musiał tracić czas na naprawy.

Na krótko przed rozpoczęciem protestu na Medicy przyjechała tu ogromna liczba ciężarówek. I choć kolejka była ogromna, poruszała się stosunkowo szybko – kierowcy przekroczyli granicę w 4 dni. Ale to już dawno, bo w normalnej sytuacji – mówi kierowca Bogdan – granicę można było przekroczyć w ciągu jednego, półtora dnia.

Zakładnicy sytuacji
W czasie trwania protestu kierowcy zmuszeni byli przez drugi dzień czekać po obu stronach autostrady pod Przemyślem, bez możliwości wzięcia prysznica, skorzystania z normalnej toalety i spania na łóżku. Wszystkie „udogodnienia” na tym zaimprowizowanym parkingu to kilka plastikowych kabin do sprzątania, które dla tak wielu osób nie wystarczą. Kierowca Aleksander (teraz inny, młodszy) powiedział, że musi wziąć prysznic w swojej ciężarówce w misce. Inni kierowcy używają chusteczek nawilżanych.

Jednak strona polska kilkakrotnie dostarczała ukraińskim kierowcom gorące zupy, wodę i chleb.

Aleksander mówi, że choć przebywanie tutaj jest nie do zniesienia, to jednak nie chce poprawy warunków, ale zakończenia protestu.

Jesteśmy zakładnikami tej sytuacji. Zbliżają się wakacje, wszyscy normalni ludzie chcą być w domu. Rozumiem, że nie jesteśmy w najgorszej sytuacji – chłopakom na pierwszej linii frontu w okopach jest bardzo ciężko. Ale zrozumcie nas: jesteśmy tu, w normalnym, cywilizowanym kraju, ale traktuje się nas nie jak ludzi, ale jak bydło. Policja twierdzi: „Jesteśmy za prawami człowieka”. Cóż, tam stoją ludzie, a kim my tu jesteśmy – bandą idiotów?”

W drodze powrotnej do granicy pytam Krzysztofa, co sądzi o tych protestach. „Nie wiem” – odpowiada mężczyzna. - Ale teraz jest zima, jakie mogą być protesty?

Problemy wewnętrzne
Wracamy kilka kilometrów bliżej granicy. Zupełnie inna atmosfera panuje w namiocie polskich protestujących. Miejsce to, niczym mała twierdza, jest chronione przez kilka polskich radiowozów. Protestujący siedzą w dużym namiocie (osłoniętym od wiatru i wyposażonym w grzejnik), skąd unosi się zapach wędzonych kiełbasek.

Koło namiotu stoi beczka z paleniskiem - grzeję się przy niej i czekam, aż protestujący ze mną porozmawiają. W namiocie jest ich sześciu, ale czasami przychodzą do nich inni mężczyźni, bez neonowych kamizelek.

Podczas gdy w środku głośno o czymś dyskutują, podjeżdża markowy samochód polskiej telewizji, z którego wysiada wysoki, dostojny prezenter, trzymający w skórzanych rękawiczkach mikrofon z niebieską końcówką.

Wreszcie podchodzi do mnie mężczyzna około 60-tki o okrągłej sylwetce, ostrym nosie i lekko siwiejącym trójkątnym wąsie. To Roman Kodruv, który reprezentuje protestujących tu lokalnych rolników. Przejście graniczne Szegini-Medika to jedyne miejsce, gdzie protestują nie polscy przewoźnicy, ale rolnicy, którzy przyłączyli się do protestu na znak solidarności.

Pan Kodruv wyjaśnia, że ​​jest „za” Ukrainą i twierdzi, że region ten przyjął wielu ukraińskich uchodźców. Twierdzą, że protestujący nie blokują przepływu pomocy wojskowej i humanitarnej na Ukrainę oraz ciężarówek z paliwem.

Ale Kodrow uważa, że ​​przepływ ukraińskich towarów niszczy gospodarkę regionu, a Ukraińcy dokonywali oszustw ze zbożem. A to ukraińskie zboże wyrządziło ogromne szkody miejscowym rolnikom, bo są zmuszeni sprzedawać je taniej niż dotychczas. (Konflikt o polskie zboże wyjaśnił Texty.org.ua w tym artykule.)

„Nie jesteśmy przeciwko Ukraińcom, ale przeciwko rządom, które nie osiągają żadnego konsensusu i nie blokują dopływu do nas zboża” – mówi Kodruv.

Kiedy do naszej rozmowy włącza się ten sam prezenter polskiej telewizji, Roman Kodrów zmienia bieg i zaczyna opowiadać o wewnętrznych problemach kraju. Mówi, że polski rząd bierze pożyczki od rolników, ale podnosi podatki.

Następnie inny protestujący, Peter, wyjaśnia mi, w jaki sposób odbywa się protest. Wszystkie ciężarówki zatrzymują się pod Przemyślem i ustawiają się w kolejce. Lokalna policja sprawdza dokumenty pojazdów: jeśli jest to pomoc humanitarna lub wojskowa, paliwo lub łatwo psująca się żywność, są one przepuszczane w pierwszej kolejności.

Potwierdzili mi to stojący w kolejce ukraińscy kierowcy ciężarówek (choć ukraiński rząd stwierdził, że odnotował naruszenie tej obietnicy). Policja zezwala na wjazd na granicę pojazdom przewożącym inny ładunek z prędkością czterech ciężarówek na godzinę.

Elektroniczna kolejka
Następnie Piotr częstuje mnie gorącą herbatą, częstuje goframi i wracam do ojczyzny. Wracam na Ukrainę z prędkością, o jakiej kierowcy ciężarówek mogą tylko marzyć. 15 minut na punkcie kontrolnym – a zegar w telefonie znowu pokazuje +1 godzinę i wita mnie plakat „Witamy ponownie na Ukrainie!”

Lepiej wygląda sytuacja w przygranicznej ukraińskiej wsi Szegini, w porównaniu z polskim Przemyślem. Choć na punkcie kontrolnym zaparkowanych jest wiele ciężarówek, w mieście i jego okolicach nie ma „robaków”, „wrzosowisk” dla ciężarówek, ani „neonowych pingwinów”.

Pomiędzy Shegini a sąsiednią wsią Volitsa, przy zjeździe z drogi, znajduje się niewielki terminal, na którym zaparkowanych jest kilkadziesiąt ciężarówek. Zatrzymujący się tam kierowcy tłumaczą mi, że sytuacja po stronie ukraińskiej nie jest aż tak krytyczna, bo dla kierowców jest kolejka elektroniczna. Z wyprzedzeniem są informowani, kiedy będą mogli przejść kontrolę graniczną, dzięki czemu nie będą mogli np. opuścić miasta wcześniej, niż to konieczne, czy zostawić samochód na terminalu i wrócić do domu.

WCZEŚNIEJ, MÓWI KIEROWCA, MOGŁ PRZEJŚĆ KONTROLĘ GRANICZNĄ WYJAZDEM Z UKRAINY W KRÓTSZY DZIEŃ

Tak zrobił kierowca Yuri, którego spotkałem na terminalu. Kiedy rozmawiamy, jego ciężarówka lekko szumi, jakby uruchomił silnik i miał gdzieś jechać. W rzeczywistości jest to hałas z komory lodówki - Yuri musi przewozić mrożonki do Szwajcarii.

Choć elektroniczna kolejka poprawia warunki dla kierowców, to teraz muszą oni czekać znacznie dłużej niż zwykle. Jurij czeka na zaproszenie do punktu kontrolnego już 11 dni, a program pokazuje, że musi stać w kolejce jeszcze 2 dni.

Przez cały ten czas lodówka w przyczepie musi działać, przez co jego firma ponosi ogromne straty z powodu przestojów. Wcześniej kierowca twierdzi, że mógł przejść kontrolę graniczną w niecały dzień.

Kierowca sąsiada Jurija, którego ciężarówka stoi na pobliskim parkingu, ma na imię Władimir. Właśnie wrócił z Polski – wiózł tam kosmetyki, a teraz zatrzymał się na terminalu, żeby odpocząć od drogi. Włodzimierz stał w kolejce nieco ponad 5 dni, z czego na samym punkcie kontroli granicznej około 12 godzin. Mężczyzna wyjaśnia, że ​​w obecnej sytuacji jest to jeszcze normalny czas – jego kolega od 11 dni stoi na innym przejściu granicznym.

Sam Włodzimierz, podróżując z Ukrainy do Polski, spędził w elektronicznej kolejce około 20 dni.

Kierowcy nie wiedzą, dlaczego linia po stronie ukraińskiej jest opóźniona. A pracownicy ukraińskiej służby granicznej bez zgody z góry odmówili odpowiedzi na moje pytania.

Wysłaliśmy prośbę do Państwowej Służby Granicznej Ukrainy o wyjaśnienie, dlaczego przejazd od strony ukraińskiej został spowolniony. Gdy tylko otrzymamy odpowiedź, dodamy ją do tego artykułu.

Wysłali także prośbę do Ministerstwa Spraw Zagranicznych o dowiedzenie się, co robi strona ukraińska, aby przekonać polskie władze do podjęcia działań w celu odblokowania granicy.

legenda

Ostatnie posty

Państwo ogranicza wydatki socjalne i zabiera pieniądze z kont emerytów. Co się dzieje?

Pierwszą rzeczą, na którą ludzie zwykle zwracają uwagę dokonując szczegółowej analizy projektu ustawy o budżecie państwa, jest...

21 godzin temu

Podczas wojny Kliczko podjął decyzję o przywróceniu wyschniętego jeziora w Vinogradarze na spacery dla 81 milionów mieszkańców

9 września KP „Pleso” na podstawie wyników przetargu zleciła spółce LLC „Knyazhna Lybid” oczyszczenie i ulepszenie jeziora...

2 dni temu

Nikolai Kapatsina kupił cztery crossovery i nie zadeklarował szkockiej firmy

Zastępca Rady Miejskiej Nikołajew Nikołaj Kapatsina kupił cztery crossovery i nie zgłosił firmy w Szkocji.…

2 dni temu

Curvy Anna jest podejrzana o nadużycie władzy i współpracę z rosyjskim wywiadem

Okazuje się, że w trzecim roku wojny Rosji na pełną skalę z Ukrainą organy rządowe naszego państwa w dalszym ciągu...

2 dni temu

Tajni partnerzy biznesowi, Grozny i zięć w Gwardii Rosyjskiej: co ukrywa trener FC Epicenter Siergiej Nagorniak?

Siergiej Nagornyak to ukraiński piłkarz, znany nie tylko ze swoich osiągnięć sportowych, ale także z licznych…

2 dni temu

Dlaczego przeszukano piłkarza Milewskiego i jego przyjaciela Tretiaka?

Niedawno funkcjonariusze organów ścigania przeszukali dom, w którym mieszka były napastnik kijowskiego klubu piłkarskiego Dynamo Artem...

2 dni temu

Ta strona korzysta z plików cookies.