poniedziałek, 23 grudnia 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

O mobilizacji: Wniosek – walka będzie bezlitosna i ciągła, w przeciwnym razie – śmierć

Wydaje się, że teraz dla wszystkich stało się jasne, że rosyjska agresja na Ukrainę będzie trwała długo, jeśli nie na zawsze. Oznacza to, że czeka nas dobrze znany los Izraela. I nie będziesz w stanie tego uniknąć.

Powinno też wreszcie stać się jasne, że jest to wojna, która ma zniszczyć nie tylko wszystko, co ukraińskie, ale także Ukraińców jako takich – i to nie jest metafora, ale w dosłownym tego słowa znaczeniu. Przynajmniej wszyscy, mniej lub bardziej przy zdrowych zmysłach, zostaną po prostu zniszczeni. Spójrzcie, ilu Ukraińców i Ukraińców pozostaje na terenach okupowanych już od dziewięciu lat, a wszystko zrozumiecie.

Wniosek - walka będzie bezlitosna i ciągła. Inaczej – śmierć.

Jak można tego uniknąć w miarę możliwości?

Nie da się uniknąć śmierci. Nasze straty są krwawą ceną za to, że giniemy setkami lub tysiącami, a nie milionami. Tak, tak – w milionach, jak w 1933 roku. Dziś płacimy za trzydzieści lat iluzji i bezmyślności.

Dlatego jestem bardzo zasmucony niezwykle szkodliwą kampanią mobilizacyjną. Dla mnie jest to połączenie superskutecznej rosyjskiej operacji informacyjno-psychologicznej i naszej głupoty. A także strach przed tymi, którzy dbają tylko o swoje oceny. Nie mam już siły patrzeć na zaśmiecanie tego tematu przez delikatne istoty, które z wojną miały i nie będą mieć nic wspólnego, ani z żadną armią, ani z mobilizacją.

Niepokojące są też masowe prześladowania, często naprawdę dotkliwe, ale wojna to wojna, pracownicy terytorialnych ośrodków werbunkowych i ośrodków pomocy społecznej – ludzie starają się wykonywać pracę, której potrzebuje każdy z nas, od niemowląt po osoby starsze. Ktoś musi stanąć jako bariera przed gwałcicielami i mordercami. Najwyższy czas położyć kres temu aroganckiemu znęcaniu się. Postaw się w ich sytuacji, a wiele zrozumiesz.

Mobilizacja nie jest kaprysem, ale koniecznością.

Mobilizacja jest elementem umowy społecznej i statusu obywatela. Obywatel musi spłacić swój dług (a nie kaprys) jako obywatel – bo takie są tragiczne okoliczności bycia obywatelem państwa ukraińskiego.

Nie każdy jednak jest w stanie rzucić wszystko i bez słów pójść na przód. Nie jestem w stanie z różnych powodów – mówię o powodach obiektywnych, a nie symulujących.

Nie każdy jest w stanie zabijać – tak, tak, zabijać innych ludzi, bo to jest dzieło wojownika na froncie.

Jednocześnie nie każdy jest potrzebny na froncie.

Niektóre będą po prostu niepotrzebnym ciężarem ze względu na wiek, chorobę lub zwykłą bezużyteczność.

A niektóre znacznie bardziej przydadzą się do obrony kraju na tzw. „tyłach”, choć w sytuacji wojny właściwie nie ma potrzeby niszczyć tyłów – to są nasze złudzenia, których desperacko się trzymamy. Cóż, możesz zmobilizować twórców rakiet lub dronów do piechoty. Ale dlaczego? Możesz zabrać wszystkich pracowników energetyki na przód. Ale kto naprawi linie energetyczne? Można, ale po co wbijać gwoździe pod mikroskopem...

Rozumiem, że lada dzień zostanie przyjęta „Ustawa mobilizacyjna”. Rozumiem też, że dotarcie do tych, którzy ją tworzą, jest prawie niemożliwe, ponieważ większość tych, którzy znajdą się pod szklaną kopułą Rady Najwyższej, od razu szczerze uważa się za Newtonów.

Dlatego uważam, że tę ustawę trzeba będzie uzupełnić „Ustawą o służbie zastępczej i alternatywnej pomocy obronnej”.

Z jakiegoś powodu prawie nie słyszymy o alternatywnych usługach i pomocy.

Do czego to sprowadza się i kogo dotyczy?

Podam tylko kilka przykładów:

Biorąc pod uwagę, że będziemy coraz bardziej zmuszeni do rozwijania własnej produkcji wojskowej, będziemy coraz bardziej potrzebować mobilizacji zasobów pracy w przemyśle zbrojeniowym. Myślę, że mobilizację dla przedsiębiorstw wojskowych można z powodzeniem interpretować jako alternatywną służbę wojskową – rodzaj frontu robotniczego. Jednak szczerze, a nie po to, żeby potem tych pracowników zmobilizować bezpośrednio na front. Żeby ta mobilizacja była równoznaczna z zastępczą służbą wojskową ze wszystkimi obowiązkami społecznymi państwa. I wszyscy ci pracownicy muszą mieć status pracownika ze wszystkim, co z tego wynika.

Rozsądne byłoby także zorganizowanie budowy czegoś w rodzaju linii Mannerheima (od Szacka do Sum, a następnie równolegle do linii frontu do Chersonia i Reni – kilka tysięcy kilometrów), a to jest ogromne zadanie, wymagające ogromnych zasobów ludzkich .

Innym rodzajem alternatywnej służby wojskowej są wojska inżynieryjne i fortyfikacyjne (nie mylić z oddziałami inżynieryjnymi wchodzącymi w skład Sił Zbrojnych Ukrainy). Jednak znowu szczerze, a nie po to, żeby potem tych pracowników zmobilizować bezpośrednio na front. Żeby ta mobilizacja była równoznaczna z zastępczą służbą wojskową ze wszystkimi obowiązkami społecznymi państwa. I wszyscy ci pracownicy muszą mieć status pracownika ze wszystkim, co z tego wynika.

Nie mniej problemów będziemy mieli ze sferą medyczną oraz opieką rehabilitacyjną i socjalną dla tysięcy rannych żołnierzy. Cywilne służby społeczne nie poradzą sobie. Innym rodzajem alternatywnej służby wojskowej jest alternatywna służba medyczna i społeczna. Jednak znowu szczerze, a nie po to, żeby potem tych pracowników zmobilizować bezpośrednio na front. Żeby ta mobilizacja była równoznaczna z zastępczą służbą wojskową ze wszystkimi obowiązkami społecznymi państwa. I wszyscy ci pracownicy muszą mieć status pracownika ze wszystkim, co z tego wynika.

Jeśli wojna będzie długa, musimy wychować wojowników, a nie wypranych metroseksualistów. A edukacja ta zaczyna się już w szkole podstawowej, gimnazjum i szkole zawodowej. Problem w tym, że korpus nauczycielski, a w większości są to zacne starsze kobiety, w ogóle nie jest nastawiony na realizację tego zadania. Ogólnie rzecz biorąc, biorąc pod uwagę „niski prestiż” wynagrodzeń, obszar ten jest pozostawiony na łasce losu.

Dlatego niezwykle konieczne jest wypełnienie tego obszaru młodymi nauczycielami, a tę służbę w oświacie można również przeformułować jako alternatywną służbę wojskową edukacyjno-pedagogiczną. I nie mówimy o „przesiedzeniu” przez kilka miesięcy, ale o długoterminowej, wiążącej umowie.

Jednak znowu szczerze, a nie po to, żeby potem tych pracowników zmobilizować bezpośrednio na front. Żeby ta mobilizacja była równoznaczna z zastępczą służbą wojskową ze wszystkimi obowiązkami społecznymi państwa. I wszyscy ci pracownicy muszą mieć status pracownika ze wszystkim, co z tego wynika.

A następną rzeczą jest to, że setki tysięcy mężczyzn w wieku poborowym, zarówno z powodu okoliczności (tak się stało), jak i celowo uchylając się od mobilizacji, wyjechało lub trafiło za granicę. Co z nimi zrobić? Bo nadejdzie czas (lub nie), a oni będą chcieli wrócić i uzyskać „amnestię”. Czy ukarzemy ich za uchylanie się od działania? Czy z nieważnymi i nieważnymi paszportami nie zostaniemy wpuszczeni na terytorium Ukrainy? W ten sposób pobudzimy ich ewentualną emigrację, której wcale nie potrzebujemy. A może lepiej dać szansę? Jak?

Na przykład poprzez dobrowolną wpłatę określonej kwoty godnego odszkodowania do budżetu Ukrainy. Przecież nawet pracując za granicą płacą podatek w najlepszym wypadku do budżetu państwa przyjmującego, a nie do budżetu Ukrainy.

Płatności można dokonać bez przekraczania granicy (bo wielu boi się wrócić), ewentualnie wraz z wydaniem odnowionego paszportu w naszych placówkach dyplomatycznych. Być może można znaleźć inne formy „odszkodowania”, które można przypisać tym osobom za granicą – na przykład, biorąc pod uwagę wielkość ich wolontariackiej pomocy na froncie, czemu nie. Jednak znowu szczerze, a nie z comiesięcznymi zmianami w przepisach.

I na koniec najbardziej kontrowersyjny. Jeszcze raz o funduszach, których tak bardzo brakuje Ukrainie. Być może miesięczna, dobrowolna wpłata naprawdę znacznej kwoty, pomimo obowiązkowego opodatkowania, mogłaby stać się podstawą zaksięgowania osoby, która ją płaci.

Rozumiem, że jest to postrzegane (i ostatecznie jest) dotkliwą niesprawiedliwością społeczną: „bogaci zapłacą” – ale jej dotkliwość znika świadomość, że te pieniądze zmniejszą utratę tego, co najcenniejsze – życia ludzkiego na froncie... Takie trudne realia, które sami sobie stworzyliśmy przez ostatnie trzydzieści lat - teraz je odkupujemy. Biedni chcieli się wzbogacić z dnia na dzień i nic nie robić, tylko głosować za serem w pułapce na myszy, za komunistami, za regionalistami, za..., za... - więc jakoś muszą się z tego wydostać.

Myślę, że wprowadzenie tych standardów mogłoby znacznie wzmocnić nasze zdolności obronne, a jednocześnie znacznie zmniejszyć napięcie w społeczeństwie. Z drugiej strony sytuacja w przypadku mobilizacji stałaby się bardziej uczciwa i wolna od korupcji.

Dysponując wytypowanym korpusem alternatywnych służb wojskowych, stalibyśmy się znacznie sprawniejszym, znacznie odporniejszym na agresję zewnętrzną nowoczesnym społeczeństwem. A tego pilnie potrzebujemy, bo końca wojny nie widać. Jak nasza tysiącletnia konfrontacja z Rosją nie będzie widoczna. A sądząc po zmianie nastrojów naszych towarzyszy podróży w walce z Rosją, musimy zmienić orientację i polegać na własnych siłach. Nie jesteśmy małym państwem. Jesteśmy ogromnym i, jak się okazuje, potężnym pod każdym względem państwem. Boją się nas, dlatego wszelkiego rodzaju polityczni pigmeje bawią się w dziecinne zabawy polegające na blokowaniu funduszy i granic. Dlatego boją się naszej siły społecznej i militarnej.

Jestem przekonany, że w naszym społeczeństwie jest wystarczająco dużo żołnierzy, którzy są gotowi iść na front bez względu na wszystko. Co więcej, jeśli stworzymy armię, która będzie miała za cel nie tylko zwycięstwo, ale także przetrwanie wszystkich żołnierzy i oficerów bez wyjątku. Ale to jest temat na inny artykuł.

Na zakończenie listy tych propozycji jeszcze raz przypominam, że zastępczą służbę wojskową powinna zalegalizować odrębna ustawa „O służbie zastępczej i alternatywnej pomocy obronnej”, gdyż ustawa „O mobilizacji” wydaje się już uchwalona.

I na koniec szczerze dziękuję za mądre myśli, które skłoniły mnie do spisania tych – może niesystematycznych, ale jak dla mnie istotnych – myśli Igora Juchnowskiego, Tarasa Stetskiwa, Jarosława Mandruka, Andrieja Gulija.

spot_img
ARGUMENT źródłowy
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap