Pojawiająca się sytuacja kryzysowa polityczna zmusza Bankovą i Arakhamię do poszukiwania niestandardowych rozwiązań mających na celu przezwyciężenie problemu z głosami w parlamencie.
Nie jest tajemnicą, że frakcja parlamentarna Sługa Narodu, która jesienią 2019 roku utworzyła jednoosobową koalicję, ma obecnie trudności ze znalezieniem w parlamencie głosów pozwalających na podjęcie niezbędnych decyzji. Z 235 „sług”, jak pokazuje Rada Najwyższa, w najlepszych przypadkach tylko 180–190 naciska przycisk wymagany przez Bankową. Rolę kul, na których opiera się ta niekompetentna większość, pełnią deputowani ludowi zdelegalizowanej Opozycji Za Życiem (w czasie wojny utworzyli dwie grupy „Platforma Życia i Pokoju” oraz „Odbudowa Ukrainy”) oraz grupy zastępcze „Partii „Za przyszłość” i „Zaufanie”. To ich kosztem władze zdobywają niezbędne głosy.
Jednym z ostatnich głosowań, które jasno pokazuje obecną sytuację w Radzie, jest powołanie czterech członków Izby Obrachunkowej. Na przykład kandydatury Kiryla Klimanoka i Olgi Piszczańskiej poparło odpowiednio 164 i 170 „sług”. A podczas głosowania sygnałowego w sprawie nominacji Piszczanskiej na szefa Izby Obrachunkowej 176 „sług” nacisnęło przycisk „za”.
Problem braku głosów dostrzegła przewodnicząca partii Sługa Narodu, posłanka ludowa Elena Szulak. W rozmowie z „Naczelnym Wodzem” polityk potwierdził: „Sług” ma stabilne 180–190 głosów. Mobilizują ich najlepiej jak potrafią przywódca frakcji David Arakhamia i jego zastępcy.
Nie da się ukryć, że taka niepewna sytuacja popycha Bankovą i Arakhamię do niestandardowych rozwiązań. Takie, które zapobiegną porażce w decydującym momencie, gdy pilnie potrzebne jest wsparcie parlamentu. Takim krytycznym momentem może być na przykład zmiana rządu...
Bliżej Nowego Roku przywódca „sług” w Radzie Najwyższej Dawid Arakhamia zarejestrował interesujący projekt ustawy. Musiałby zmienić ustawę o Gabinecie Ministrów, szczególnie w zakresie odwoływania i powoływania jego członków. Jednak z nieznanych przyczyn intencje wpływowego ustawodawcy zmieniły się diametralnie, a ze strony parlamentu zniknęły nota wyjaśniająca i tabela porównawcza projektu ustawy. „Projekt został wycofany” – pojawił się krótki komunikat.
Uwaga: cała ta dziwna magia wydarzyła się w dniach 29-30 grudnia.
„Naczelny Wódz” uważnie śledził te wydarzenia i udało nam się zapoznać z pomysłami, które zaproponowała Arakhamia, ale natychmiast zmienił zdanie…
Frakcja-koalicja
Zgodnie z planem lidera frakcji Sługa Narodu ustawa o Gabinecie Ministrów powinna uwzględniać koncepcję „frakcji zastępczej działającej w formie koalicji”. Tak naprawdę mówimy o rozszerzeniu praw prorządowej Sługi Narodu, która od jesieni 2019 roku ma koalicję jednowiększościową bez formalnej potrzeby partnerów.
Zgodnie z projektem ustawy Arakhamii frakcja koalicyjna powinna mieć prawo przedstawienia prezydentowi kandydatury na stanowisko premiera. Propozycję taką podpisze szef frakcji albo jego pierwszy zastępca albo inny upoważniony przedstawiciel posła ludowego z frakcji parlamentarnej występującej w formie koalicji. Teraz, zgodnie z ustawą, takie prawo przysługuje „koalicji frakcji parlamentarnych, w skład której wchodzi większość deputowanych z konstytucyjnego składu Rady Najwyższej, czyli reprezentacja musi wystartować w imieniu 226 posłów, których Rada Najwyższa Sługa Ludu już tak naprawdę nie ma.
Tą samą zasadą należy kierować się przy wymianie członków Gabinetu Ministrów. Frakcja parlamentarna, działając w formie koalicji, przedstawi Premierowi potencjalnych kandydatów.
Zgodnie z planem lidera frakcji Sługa Narodu ustawa o Gabinecie Ministrów powinna uwzględniać koncepcję „frakcji zastępczej działającej w formie koalicji”
W uzasadnieniu projektu ustawy Arakhamii czytamy: Artykuł 9 Ustawy Ukrainy „O Gabinecie Ministrów Ukrainy” nie określa jeszcze jasno regulacji prawnej dotyczącej poddania się przez koalicję frakcji parlamentarnych, o której mowa w art. 83 ustawy Konstytucja, propozycje kandydatów do Gabinetu Ministrów Ukrainy.
„Tak więc, choć Konstytucja Ukrainy przewiduje uprawnienia frakcji parlamentarnej, działającej w formie koalicji, do zgłaszania odpowiednich propozycji powołania członków rządu, ustawa Ukrainy „O Gabinecie Ministrów Ukrainy” nie ma jeszcze jasne uregulowanie odpowiedniej procedury. Choć kwestia braku jasnego uregulowania powyższego trybu powoływania członków rządu nie była wcześniej poruszana. Jego znaczenie wzrosło w kontekście rozpoczęcia w 2019 roku funkcjonowania frakcji parlamentarnej, która posiada przewidziane w Konstytucji Ukrainy uprawnienia koalicji frakcji zastępczych w Radzie Najwyższej Ukrainy” – czytamy w uzasadnieniu. .
W ciągu czterech lat funkcjonowania Rady Najwyższej IX kadencji nie poruszono kwestii braku jasnego uregulowania trybu powoływania członków rządu – przyznał David Arakhamia
W rozmowie z wpływowym parlamentarzystą Sługi Narodu „Naczelny Wódz” dowiedział się, co może kryć się za ustawą Arakhamii: „Chcieliśmy odwołać część ministrów i powołać nowych. Żeby opozycja nie krzyczała, że nie ma jednej większości, ta ustawa miała stać się rodzajem reasekuracji. Ale coś poszło nie tak.”
Rząd jedności: misja niemożliwa?
„Naczelny Wódz” rozmawiał z przedstawicielami ludności z innych sił parlamentarnych na temat pomysłu Davida Arakhamii. Zdaniem zastępczyni Ludowej frakcji „Głos” Julii Klimenko proponowane zmiany nie są dramatyczne. Ponieważ „do tej pory dawaj lub bierz, tak to działało”.
„Pojawienie się takiego projektu ustawy nie może być uznane za większą subiektywizację monowiększości, ponieważ prezentacji dokonał pan Arakhamia, będący członkiem bliskiego kręgu prezydenckiego. Dlatego projekt ustawy z pewnością nie mógłby powstać bez zgody Kancelarii Prezydenta. Chcą po prostu, tak jak w przypadku projektu ustawy mobilizacyjnej, napisanej przez Ministerstwo Obrony Narodowej i Kancelarię Prezydenta, przerzucić odpowiedzialność na posłów. To bardzo niebezpieczna gra, grało w nią wielu prezydentów i nie kończyła się dobrze” – zauważył przedstawiciel Voice.
Jednocześnie Klimenko wyraził opinię, że zmiana rządu i jego szefa jest już dawno konieczna. „Nie ma znaczenia, kiedy to nastąpi – jutro czy za trzy miesiące, ale wydaje mi się, że bez zmiany rządu nie będzie dla Ukrainy świeżych międzynarodowych pieniędzy” – uważa parlamentarzysta.
Należy zwrócić uwagę, że pogłoski o rezygnacji Szmygala są zjawiskiem długotrwałym i regularnym. Obecny premier kończy jednak czwarty rok urzędowania. A to rekord wśród ukraińskich szefów rządów. Trzeba przyznać, że ministrowie jego rządu podlegają aktywnej rotacji. Notabene, w zeszłym roku ze stanowisk zrezygnowało dwóch „starych” ministrów: Aleksander Tkaczenko (Ministerstwo Kultury) i Wadim Gutzeit (Ministerstwo Młodzieży i Sportu). Decyzję o usunięciu ministrów Tkaczenki i Gutzeita z ogromnym wysiłkiem podjęto także frakcji Sługi Narodu – odpowiednio tylko 200 i 169 było za. Bankova musiała zebrać resztę głosów na boku.
Poseł ludowy frakcji Solidarność Europejska Oleg Sinyutka jest przekonany, że projekt ustawy Arakhamii miał na celu dalsze wzmocnienie pozycji monowiększości. „Szkoda, już myślałem: czy pan Arakhamia nie chce zmienić premiera lub członków rządu bez Rady Najwyższej, ale tylko decyzją swojej frakcji? Moim zdaniem taka ustawa jest szkodliwa, bo wywoła dyskusję w społeczeństwie na temat autorytaryzmu” – stwierdził polityk.
Według wybrańca od początku rosyjskiej inwazji nie toczą się żadne konsultacje pomiędzy obecnym rządem a przedstawicielami partii politycznych w parlamencie w sprawie reformy rządu.
Jednocześnie Sinyutka przyznał, że zastąpienie jednego urzędnika drugim praktycznie nic nie zmieni.
„Budżet państwa na rok 2024 nie daje odpowiedzi na wyzwania finansowe, jakie istnieją w państwie. Dlatego parlament musi w końcu przestać być dodatkiem do Kancelarii Prezydenta i zacząć rozwiązywać palące problemy. Przede wszystkim zatwierdzić rząd jedności narodowej kierowany przez ludzi profesjonalistów, który wzbudziłby zaufanie społeczeństwa i wojska” – podkreślił przedstawiciel Solidarności Europejskiej.
Swoją drogą 19 grudnia na ostatniej konferencji prasowej zapytano prezydenta Władimira Zełenskiego, co sądzi o zjednoczeniu elit politycznych i utworzeniu rządu jedności, w skład którego wejdą zawodowi technokraci. „Dziś maksymalnie ograniczamy wydatki urzędników. Pracuję nad tym, żeby rząd był jeszcze mniejszy. Ale jeśli tam w ogóle nie będzie ludzi, trudno będzie nam rządzić państwem” – odpowiedział głowa państwa.