Obrona ojczyzny jest obowiązkiem każdego człowieka zgodnie z konstytucją. Wojsko potrzebuje specjalistów z różnych dziedzin, więc otrzymanie wezwania nie musi oznaczać udziału w działaniach wojennych. W armii istnieją różne specjalizacje i istnieje możliwość przydzielenia go do prac konserwacyjnych zamiast do aktywnej walki.
Roman Sinitsyn (Balan) – oficer Sił Zbrojnych Ukrainy. Przed mobilizacją w 2023 r. był szefem kierownictwa wojskowego Fundacji Siergieja Prituli. W 2014 roku był jednym z założycieli organizacji wolontariackiej „People’s Home Front”. W 2022 roku został odznaczony „Złotym Sercem” – odznaką państwową ustanowioną dekretem Prezydenta Ukrainy w celu nagradzania wolontariuszy. Sinitsyn przyjechał na rozmowę do Suspilnej Novyny z kotem Syrskim, z którym 22 listopada ogłosił wprowadzenie opłaty za drony do rozpoznania powietrznego. O mobilizacji w szeregi Sił Obronnych, ukraińskiej broni i rosyjskiej taktyce – w wywiadzie Sinicyna dla projektu Removskaya Interview.
O kocie Syrskim
Roman, wygląda na to, że w listopadzie twój kot o imieniu Syrsky stał się głównym kotem ukraińskiego Twittera (obecnie sieć społecznościowa X). Opowiedz jego historię.
Byliśmy na misji bojowej w jednym z obwodów Ukrainy i szukaliśmy kotów do wiejskiego domu, bo było dużo myszy. To nie jest nasz pierwszy kot - trzeci czy czwarty. I Syrsky - bo bardzo kocha Sulguniego. Nie na cześć dowódcy Sił Lądowych.
Nie sądziłem, że stanie się popularne. Właśnie opublikowałem jego zdjęcie ze smutną miną i ruszamy. Dopiero później, gdy pojawiły się niemal fankluby Syrsky'ego, zdecydowałem, że tę historię można spieniężyć w postaci wolontariatu. Dlatego Syrsky montuje teraz kompleks Mini Shark. Są to drony do rozpoznania powietrznego. Takie samoloty są potrzebne w dużych ilościach i przez wiele jednostek.
Czy dowódca Wojsk Lądowych Aleksander Syrski dowiedział się już o kocie?
Tak i potraktowałem tę sytuację z humorem.
Cat Syrsky montuje pięć samolotów Mini Shark. Na to potrzeba 6,5 mln UAH. Wielu twierdzi, że zebranie pieniędzy stało się trudne. Czy zauważacie to w tej kolekcji?
Dla kota nie jest to trudne. Zebrał już trzy miliony (w momencie nagrywania wywiadu 28 listopada – przyp. red.). Ale jeśli porównamy to z zeszłym rokiem, to tak, darowizny spadają.
Czy rok temu Fundacji Siergieja Prituli trudno byłoby zebrać 6,5 mln hrywien?
Zebralibyśmy je szybciej. Niezbędne byłyby także akcje i działania promocyjne. Rysunki, memy. Ale być może udałoby im się to zebrać w dwa lub trzy dni. A gdyby to było w lutym-marcu 2022 r., zmontowaliby go w dwie godziny.
Ludzie są zmęczeni. Opłat, potrzeb, wolontariuszy, funduszy jest mnóstwo. Gdzieś ludziom skończyły się pieniądze, a gdzie indziej chcą przekazać darowiznę. Być może gdzieś skończyła się świadomość, że wojna trwa, jest intensywna i straszna.
W latach 2015-16 miała miejsce podobna sytuacja. Potem - lotnisko w Doniecku i pomoc znów zaczęła rosnąć. Wcześniej był Iłowajsk, Debalcewo. Szczytowe momenty na froncie przyczyniły się do mobilizacji ludzi. W dalszym ciągu będą zdarzać się wybuchy aktywności, ale najprawdopodobniej będą one związane z niezbyt dobrymi wydarzeniami - atakami rakietowymi, naszymi stratami.
Czy skandale korupcyjne i historie o aresztowaniach łapówek wpływają na motywację ludzi?
Cieszę się, gdy łapówkarze są zatrzymywani. Albo uwięzienie skorumpowanych urzędników. A teraz mniej więcej się zdarzają. Czy to demotywuje ludzi? W pewnym stopniu tak. Bo z jednej strony zbieracie pieniądze na dwa Mavici, za które chcą 100 tys. hrywien, a z drugiej strony ktoś „obcina” budżet dziesiątkami milionów hrywien. Ale to nie jest powód, aby się poddać. Jesteśmy w stanie wojny, Rosja nigdzie nie zniknęła, jeszcze nie wygraliśmy.
O mobilizacji
Zmobilizowałeś się do wojska. Dlaczego zdecydowałeś, że bardziej przydasz się jako żołnierz niż jako ochotnik?
Nie ma kategorii „zdrowsze” i „nie zdrowsze”. Jest obowiązek. Jestem żołnierzem, oficerem rezerwy. Zostałem zmobilizowany.
Czy otrzymałeś wezwanie?
Tak. Zmobilizowałam się i ani trochę tego nie żałuję. Co więcej, gdzieś wewnętrznie tego chciałem. Bo jeśli nie weźmiesz udziału w tak historycznym momencie, będziesz tego później żałować.
Obecnie wiele osób podaje argumenty, dlaczego nie chcą służyć lub dlaczego unikają wezwania. Czy rozumiecie, dlaczego temat mobilizacji jest tak kontrowersyjny?
Nie sądzę, że jesteśmy wyjątkiem i powinniśmy się „biczować” za to, że mamy takie zjawisko jak „dewiatorzy”. Jest pewna warstwa społeczeństwa, która tego nie chce. To wszystko. Nie robiłbym z tego wielkiego problemu.
Nie macie wrażenia, że głosy na ten temat stały się teraz głośniejsze?
Jeszcze większy jest tutaj udział rosyjskiej propagandy, która rozdmuchuje ten temat. Walczą nie tylko czołgami, ale także informacjami. Jest dla nich korzystne, aby ten temat znalazł się w programie informacyjnym - na przykład o „bezprawiu” wojskowych urzędów rejestracyjnych i poborowych. Kiedy się zmobilizowałem, nie widziałem żadnego „bezprawia”.
Ale z drugiej strony są prawdziwe filmy przedstawiające „pracę” przedstawicieli TCC.
Niektóre są prawdziwe, inne są edytowane. Oczywiście, że jest problem. Nie możemy jednak „wpaść” i pozwolić, aby wróg wpływał na nas kampaniami informacyjnymi.
Obrona ojczyzny jest konstytucyjnym obowiązkiem człowieka. Armia potrzebuje specjalistów w wielu dziedzinach. To, że dostałeś wezwanie, nie oznacza, że pojutrze szturmujesz lądowisko w Awdejewce. Być może będziesz objęty rabatem. Być może jako informatyk pomożesz w cyfryzacji. Albo wykonaj zwiad powietrzny. Być może będziesz pracować w usługach logistycznych.
Próbowałem zmobilizować się do wybranej jednostki wojskowej i udało mi się. Jednakże TCC zaoferowało mi do wyboru kilka dodatkowych jednostek wojskowych o określonych stanowiskach, zgodnie z moją specjalizacją wojskową.
Czy doradziłbyś tym, którzy mogliby zostać potencjalnie zmobilizowani, aby to zrobili?
Z pewnością. Warto spróbować zmobilizować się do jednostki wojskowej, w której masz znajomych, którzy skutecznie wykonują misje bojowe, i gdzie wiesz, co będziesz lub chcesz robić, i masz odpowiednie „umiejętności” w tym kierunku. Ale jeśli ich tam nie ma, nie ma problemu – wiele uczą w wojsku. Brałem udział w kursach, teraz zrobię kolejne – to ciągły proces doskonalenia.
Ponadto Siły Obronne stale otrzymują nowy sprzęt i wyposażenie. Personel jest aktywnie szkolony.
Wyobrażam sobie, że część komentatorów napisze do nas pod tym wywiadem: Roman Sinicyn nie jest zwykłym obywatelem Ukrainy, więc mógł wybierać.
Siły Zbrojne zamieszczają ogłoszenia o wolnych stanowiskach pracy na stronie work.ua. Istnieje serwis o nazwie LobbyX, na którym kilkadziesiąt działów poszukuje specjalistów. Możesz wypełnić formularz, przejść proces selekcji i zostać zaakceptowanym.
Ten system jest trochę pokręcony, ale znam dziesiątki przypadków, w których ludzie trafiali tam, gdzie chcieli. Robią rzeczy tam, gdzie mają wiedzę, doświadczenie i profesjonalizm.
Podkreśliłem kilka kluczowych argumentów przeciwko mobilizacji, z którymi spotkałem się ostatnio w moich wywiadach. W szczególności to: przede wszystkim policjanci, urzędnicy, sędziowie, prokuratorzy i strażnicy graniczni z zachodniej granicy powinni wyruszyć do walki. Jak byś na to odpowiedział?
Straż graniczna już walczy. Spotkaliśmy się z nimi w Bachmucie. Walczy też policja - walczy ta sama brygada "Furia", Policja Patrolowa. Ta narracja, jak mówią, niech pierwszy idzie poseł lub syn prezydenta, to „gra”. Nasz kraj musi funkcjonować - gospodarka, usługi, przemysł. Manipulować faktem, że „policjanci” nie walczą, ale dlaczego miałbym - cóż, przepraszam. Duża liczba policjantów naprawdę walczy. Na poziomie batalionu i brygady istnieją całe jednostki. Detektywi z NABU walczą, prokuratorzy z SAP.
Być może oznacza to, że gdyby na froncie było więcej posłów w charakterze personelu wojskowego, ministrów lub ich dzieci, rozwiązałoby to część problemów związanych z zaopatrzeniem wojsk, ogólną organizacją itp.
Posłowie muszą angażować się w działalność legislacyjną. Dzięki temu między innymi żołnierze mają wszystko, czego potrzebują. Są rzeczy, które można „naprawić” jednym głosem. Na przykład rannych wywożono poza stan za pomocą pieniężną w wysokości 300 lub 700 UAH. Grupa posłów ludowych opracowała projekty ustaw i głosowała. A teraz ranni otrzymują godziwą płacę.
Także argumenty: „Nie będę walczyć za Zełenskiego”, „Wolałbym wyjechać z kraju, niż iść walczyć o domy i interesy władzy”.
Ja też nie walczę za Zełenskiego. Oto historia, że jako naród możemy nie istnieć. Już przez to przeszliśmy. Potem będzie głód, obozy koncentracyjne, przesiedlenia narodów, a w końcu Ukraińcy, w ramach jakiegoś nowego rosyjskiego wcielenia, „robotniczej powstańczej armii czerwonej”, zajmą Warszawę lub Bratysławę.
Być może to, że ludzie mówią, że nie pójdą na wojnę „o władzę”, jest po części winą samych władz?
Władza jest odpowiedzialna za wiele rzeczy. Ale fakt, że takie rzeczy są ludziom wbijane do głów, jest w dużej mierze skutecznym rosyjskim IPSO. Dziel, dziel – oni wiedzą, jak to zrobić. Nikt nie walczy „za Zełenskiego”. Wszyscy walczą za Ukrainę. Dziś Zełenski, jutro ktoś inny. My, dzięki Bogu, mamy tradycję zmiany władzy i to w sposób demokratyczny – w przeciwieństwie do tych, z którymi toczymy wojnę.
Inny argument: „Wielu mężczyzn poniżej 30. roku życia ma już karierę, życie i psychologicznie straszny jest wyjazd w nieznane, gdzie też można umrzeć przez głupotę osoby, która Ci rozkazuje. Może warto dać do zrozumienia, że praca jest wykonywana i nie bać się powierzyć życia nieznanemu funkcjonariuszowi.”
Będziesz musiał powierzyć swoje życie nieznanemu funkcjonariuszowi. Sam nie wyjdziesz na otwarte pole, żeby walczyć z Rosjanami.
Oczywiście, że to przerażające. Jeśli ktoś nie boi się wojny, to najwyraźniej coś jest nie tak z jego głową. Musimy jednak zdać sobie sprawę, co dokładnie robimy i dlaczego tu trafiłem. Zaatakowali nas Moskale. Było już Bucha, Mariupol, deportacje dzieci, gwałty, okrucieństwa. Chcą zabić każdego, kto ma coś ukraińskiego. To są imperialne szumowiny. Nie mogą tego zrobić w żaden inny sposób.
Być może państwo początkowo nie przeprowadziło całkowicie szczerej rozmowy o tym, czym tak naprawdę jest ta wojna i że może ona dotknąć znacznie więcej ludzi, niż wydawało się na początku?
Ale wydaje mi się, że było oczywiste, że jesteśmy w stanie wojny z ogromnym krajem. Śmiali się z „drugiej armii świata”, ale mimo to. Są dobrze wyposażeni technicznie, mają dużo sprzętu wojskowego, choć starego. Nieograniczony potencjał ludzki.
Oczekiwania mediów wobec kontrofensywy w 2023 roku były dość duże i w pewnym stopniu nie znalazły uzasadnienia. Dlaczego to się stało?
Jakie były Twoje oczekiwania? Że dotrzemy na Krym? Czy dotrzemy do granic z 1991 roku? Wojna jest dynamiczna. Wróg jest silny. Możliwe są różne scenariusze. Może wyjdziemy - nie w tym roku, ale w przyszłym.
To się rusza – i przy pomocy zachodnich partnerów, nasz kompleks wojskowo-przemysłowy się włącza. Warto zrozumieć, że ten deszcz będzie trwał długo. Nie wiem, dlaczego niektórzy ludzie wyrażali określone przesłania. Być może są to elementy IPSO mające na celu zmylenie wroga.
O wojnie dronów
Jakie potrzeby wojskowe w zakresie dronów pokrywa obecnie Ukraina?
Na poziomie podstawowym. Ale dronów nigdy dość. W niektórych miejscach jest to przedmiot eksploatacyjny, w innych – w przypadku dronów FPV – amunicja jednorazowa. Gdzieś szybko się gubią - jeśli mówimy o samolocie rozpoznawczym lub tych samych „Mavikach”.
Dobrze, że mamy przedsiębiorstwa – zarówno publiczne, jak i prywatne – które je produkują. A partnerzy międzynarodowi nam je przekazują. Ale w każdym razie to nie wystarczy. I nie chodzi tu, nawiasem mówiąc, tylko o rzeczy latające – chodzi także o drony naziemne, zdalne środki rozminowywania, platformy mogące dostarczać amunicję czy transportować rannych. Chodzi tu zarówno o drony podwodne, jak i te nawodne.
Weteran i wolontariuszka Maria Berlinskaja powiedziała, że „obecnie nie zapewniamy dronów nawet na 10% naszego zapotrzebowania”.
Wydaje mi się, że Maria trochę się myli. Widzę, że na poziomie podstawowym brygady zmechanizowane, brygady desantowo-desantowe i „brygady ofensywne” są wyposażone w drony. W naszej fundacji oczywiście zdarzały się przypadki, gdy jakiś dowódca batalionu dzwonił i mówił: „Na ostatniej termowizji Mavik upadł, w nocy nie będzie co oglądać, przynieś chociaż coś”. Jednak 10% to liczba zbyt pesymistyczna. Powtórzę raz jeszcze: nikt nie poda konkretnych liczb i nie jest faktem, że one istnieją.
Ale drony to wciąż za mało. Do jednego ataku lub jednego odbicia ataku te same FPV mogą zostać użyte przez 20, 30, 50 jednostek na małym odcinku frontu. Koszt jednego to plus minus 500 dolarów.
Jaka jest równowaga sił, gdy mówimy o dronach, pomiędzy stroną ukraińską i rosyjską?
Zależy jakie drony. Istnieją rozpoznanie, uderzenie, wielowirnikowiec, FPV. W niektórych miejscach mamy ogromną przewagę, a w innych przegrywamy. Na przykład z analogami rosyjskich Lancetów. Powodują ogromne szkody naszej artylerii i innym rodzajom wojsk. Próbują walczyć z tym problemem – czasem skutecznie, czasem nie. Mamy odpowiednie odpowiedzi, ale nie są one jeszcze powszechne.
Są historie, w których mamy dużą przewagę. Powiedzmy, że drony wielowirnikowe bombardują swój sprzęt w nocy.
Jeśli chodzi o FPV, wydaje się, że jest tu parytet plus-minus, chociaż wcześniej mieliśmy przewagę. Ale sytuacja szybko się zmienia. To, co działało skutecznie tydzień temu, dzisiaj może już nie działać. Ponieważ to wszystko jest jednym wielkim ekosystemem: komunikacja, zakłócanie, rozpoznanie elektroniczne. Wszystko to zmienia się bardzo dynamicznie.
Dlaczego ty, Syrsky i Fundacja Pritula mielibyście kupić Mini Shark, a państwo nie może tego zrobić?
Może. Mam nadzieję, że w przyszłym roku państwo kupi te lub podobne kompleksy. Już je kupuje. W służbie jest „Aist-100”, czyli zwykły Shark. Jednostka otrzymuje te samoloty na podstawie rozkazu obrony państwa lub za pośrednictwem innego mechanizmu - „Armii dronów” i tym podobnych. Jednak giną, jest ich za mało, stąd opłaty.
Jest taka historia z Maviksem, którego z tego co rozumiem państwo nie kupuje, bo od Chińczyków nie da się czegoś kupić. Dlatego zwykli ludzie kupują. I widzisz dziesiątki tych opłat.
Ogólnie rzecz biorąc, czy można było strategicznie przewidzieć, że drony takie jak Mavika lub innego typu będą mogły w pewnym momencie „strzelić”?
NIE. Nikt nie mógł przewidzieć, że ten konkretny środek będzie tak skuteczny. Na przykład na początku wojny nikt nie wiedział zbyt wiele o FPV. Stosowano je w izolowanych wersjach. Albo wyładowania z Maviksa. Znałem tylko kilka ekip entuzjastów, którzy jeszcze w Irpen potrafili rzucić komuś granat na głowę. A teraz jest to ogromna historia.
O ukraińskiej broni
UE opóźnia się z planami dostarczenia Ukrainie miliona pocisków do marca 2024 r. Równolegle mamy sytuację polityczną w Stanach Zjednoczonych, która również nie jest jasna, co to oznacza dla Ukrainy w kontekście przyszłej pomocy wojskowej. Nie boisz się, że za rok nie będzie o co walczyć?
Jestem pewien, że coś będzie. Za to odpowiada kierownictwo wojskowo-polityczne kraju i myślę, że zdają sobie z tego sprawę – właśnie w kontekście krajowych producentów i rozwoju własnego przemysłu obronnego. Musimy przekazać, w tym partnerom międzynarodowym, że musimy się uzbroić tak szybko i skutecznie, jak to możliwe. I wyprodukować część broni we współpracy, być może z zachodnimi producentami.
Takie przykłady istnieją już na Ukrainie. Obejmuje to amunicję do systemów artyleryjskich, amunicję moździerzową, broń strzelecką, drony i czołgi. Rzeczywiście można dojść do samolotów.
Czy Ukraina jest w stanie wyprodukować znaczną ilość amunicji, aby nie uzależniać się od pewnych okresów kryzysowych w życiu politycznym swoich partnerów?
Nadal mamy produkcję i szkołę - zarówno projektową, jak i deweloperską. Są też zasoby, które możemy sobie zapewnić na pewnym poziomie. Ale to wymaga miliardowych inwestycji. I tu pytanie do dyplomatów i partnerów międzynarodowych.
Ministerstwo Rozwoju Cyfrowego i Ministerstwo Obrony Narodowej utworzyły grupę roboczą ds. budowy fortyfikacji. Czy nie było już za późno na podjęcie tej decyzji?
O wielu rzeczach możesz powiedzieć: „Czy jest już za późno?” Czy potrzebujemy fortyfikacji, także na linii styczności? Z pewnością. Czy musimy osłaniać miasta i cele strategiczne w obwodzie sumskim, czernihowskim i charkowskim, gdzie możliwe są ataki wroga? Z pewnością. Robią coś wspaniałego. Najważniejsze, że pieniądze nie zostały skradzione.
Czy ta wiadomość może wskazywać, że w 2024 roku Ukraina przygotowuje się przede wszystkim do obrony, a nie do aktywnych działań ofensywnych?
Musimy przygotować się na każdy scenariusz. Zmieniają się plany, zmienia się sytuacja, zmienia się świat, zmienia się także broń oddziałująca na określone sektory frontu.
Na przykład zapewnienie nam systemów Highmars i rakiet krótkiego zasięgu na pewnym etapie zmieniło zasady gry. Byliśmy w stanie zadać precyzyjne ataki na określoną głębokość operacyjną i zniszczyć ich stanowiska dowodzenia i kanały zaopatrzenia. A takich przykładów jest wiele. Dostali Lancet i było to dla nas trochę trudniejsze. Teraz pojawi się coś innego, dadzą nam F-16. Nie jest to również całkowita zmiana zasad gry, ale w powietrzu będzie łatwiej.
O przodzie
Teraz najgorętszym miejscem jest Avdeevka. Dlaczego to miasto jest tak ważne dla Rosjan?
Avdiivka znajduje się niedaleko Doniecka. Próbują odsunąć od niego nasze siły i zasoby, gdyż dla nich jest to strategiczne, bazowe miasto, stolica tzw. „republiki”. Ale to jest moja subiektywna opinia.
Działalność Rosjan w pobliżu Awdejewki porównuje się z tym, co działo się wokół Bachmuta do czasu zajęcia tego miasta przez Rosjan. Czy widzisz te podobieństwa?
Nie było mnie tam i nie znam też naszego planu obronnego. Ale jeśli można wyciągnąć podobieństwa, to jest tak, że znowu nie biorą pod uwagę swoich strat. Codziennie wysyłają batalionowo-taktyczne grupy piechoty z płonącą zbroją do tego samego Koksokhima. Ale ich to nie obchodzi, bo przychodzą nowi i znów próbują zasypywać nas swoimi trupami.
W Bachmucie ta strategia okazała się skuteczna. Czy jest jasne, jak temu zapobiec w Avdeevce?
Wystarczająca ilość nowoczesnego uzbrojenia, wyszkolony i zmotywowany personel oraz niestandardowe rozwiązania techniczne mogą dać nam przewagę. Musimy ich pokonać nie ilościowo, ale jakościowo.
Nagrywamy tę rozmowę pod koniec 2023 roku. Czy są jakieś przemyślenia, którymi chciałbyś się podzielić szczególnie na temat życia w nadchodzącym roku?
Trzeba pozostać w kupie i nie pozwolić sobie na utratę równowagi. Rosjanie nie byli w stanie nas podbić środkami militarnymi, więc spróbują stworzyć rozłam. Nie wolno nam zapominać, że wróg jest w Moskwie. Zrób wszystko, aby pomóc Siłom Obronnym. I nie zapominajcie, że wojna może trwać długo; wielu będzie musiało walczyć. I przygotuj się na to.