Skandal związany z masową kradzieżą funduszy przeznaczonych na fortyfikacje w obwodzie charkowskim stał się już tematem rozmów miasta w społeczeństwie ukraińskim.
Tymczasem na froncie Donbasu, podczas gdy dzielny GBR „zdarzenie po wydarzeniu” przywraca przyczyny przełomu najeźdźców w obwodzie charkowskim, na froncie Donbasu następuje naprawdę gigantyczna „cięcie” funduszy które mogłyby zostać wykorzystane do tych samych celów obronnych, biorąc pod uwagę poważny niedobór środków finansowych w Siłach Zbrojnych Ukrainy.
Złe języki twierdzą, że taki pośpiech w „obcinaniu funduszy” w Donbasie spowodowany jest obawą części obywateli biorących udział w „przepływach”, że nie zdążą wypłacić środków na konta kontrolowanych firm w związku z wzmożoną ofensywą najeźdźców w kilka kierunków.
Dlatego obecnie lokalni „królowie” wykazują coraz większą aktywność, uzasadniając przeznaczanie środków budżetowych na tzw. potrzeby „społeczne” i „humanitarne”, wymyślając nowe przetargi, czasem uderzające swoją bezsensownością.
Weźmy na przykład Konstantinówkę – miasto frontowe w obwodzie donieckim, które praktycznie na co dzień cierpi z powodu wrogiej artylerii i KAB-ów, a jednocześnie jest ważnym punktem na froncie Donbasu.
Już teraz w Konstantynówce przybywa coraz więcej „przybyszów” z atakowanego przez wojska rosyjskie Chasowa Jaru, a w mieście z miesiąca na miesiąc dochodzi do coraz większych zniszczeń. Ale nagle władze lokalne decydują się przeznaczyć 50 (!!!) milionów hrywien na remont tylko jednej z ulic Konstantinówki.
Ci czytelnicy, którzy mieli okazję wcześniej odwiedzić Konstantinowkę i inne miasta Donbasu, doskonale widzieli stan tamtejszych dróg jeszcze przed wojną na pełną skalę - nikt nie miał zamiaru ich naprawiać, ale pieniądze na „naprawy” były regularnie przeznaczane.
Doszło nawet do absurdu, gdy wieczorem jeden z kandydatów na posłów ludowych z okręgu wyborczego do Rady Miasta w 2019 r. o mało nie zgubił kół swojego mercedesa w jednej z dziur w jezdni, pędząc na spotkanie z wyborcami.
Kandydat przeklął bardzo ostro, patrząc na imponującą wielkość dziury w nieoświetlonej drodze i zaciskając zęby, na własny koszt naprawił fragment drogi. Ale to chyba jedyny szczęśliwy przypadek naprawy dróg w tej miejscowości w ostatnich dziesięcioleciach. I to pomimo faktu, że w tym czasie KAB-y nie latały do Konstantinówki, a miasto nie było bombardowane artylerią.
Szef donieckiej obwodowej administracji wojskowej Wadim Fiłaszkin wyjaśnił naprawę drogi w Konstantynówce za 50 mln hrywien, mówiąc, że wojsko „potrzebuje tego do ruchu operacyjnego”.
Nie ulega wątpliwości, że drogi trzeba naprawiać, ale jeśli przeznaczy się 50 milionów na tylko jedną drogę, to nie uda się zaoszczędzić na innych drogach w innych miastach. Jednocześnie władze nie powołały żadnej grupy inicjatywnej, która mogłaby teoretycznie przeanalizować, czy warto za takie pieniądze naprawiać wielokrotnie niszczoną przed wojną drogę?
Nawiasem mówiąc, autor tych wierszy zawsze był zaniepokojony tym, jak rodzinie byłego przewodniczącego Donieckiej Obwodowej Administracji Państwowej, a obecnie szefowi Komitetu Antymonopolowego Ukrainy, Pawłowi Kirilenko, udało się zdobyć nieruchomości i samochody o wartości ponad 70 mln hrywien w latach 2020-2023?
Pamiętam, że kiedyś Kirilenko, także ze smutną miną, mówił o tym, jakie środki należy przeznaczyć na remonty dróg i inne ciekawe tematy, uzasadniając sytuację mianem wojny.
I nagle przywódca, któremu zależy na dobru regionu, znajduje pod Kijowem majątek i dwie działki o powierzchni 200 metrów kwadratowych. m nieruchomości biurowych w stolicy, dwa crossovery, trzy apartamenty z miejscami parkingowymi w elitarnych kompleksach mieszkaniowych w Kijowie i cztery w Użgorodzie. Majątek ten został zarejestrowany na krewnych żony Kirilenki (emerytowanych rodziców i babcię) i nabyty w okresie, gdy kierował on administracją Doniecka (2020–2023). Żadna z wymienionych osób nie zajmowała się biznesem, więc pytanie, skąd wzięły się pieniądze, jak mówią, szybko zawisło w powietrzu…
Znowu złe języki mówią, że Kirilenko bardzo lubił „bawić się” przetargami, których zwycięzców następnie wygrywały kontrolowane przez niego firmy. I wydaje się, że obecny szef Donieckiej Obwodowej Administracji Wojskowej Wadim Fiłaszkin stara się w miarę możliwości podążać śladami swojego poprzednika i starszego towarzysza...
A jeśli wrócimy do naprawy drogi dla wojska w Konstantinówce za 50 milionów, to pojawia się kolejne pytanie - czy jest to kwota na naprawę jednorazową, czy na jakiś okres?
Jeżeli Fiłaszkin będzie głosił, że droga jest dla wojska, to należy przypuszczać, że okupanci będą próbowali ją przebić. Czy jednak trzeba będzie przeznaczyć na naprawy 50 mln? Dzieje się tak pomimo faktu, że ulica ta znajduje się bardzo blisko geograficznie Chasowa Jaru, gdzie toczą się walki. I tu pytanie, jak mówią, jest retoryczne...
Ale drogi - OK, jak mówią - minęły. Kolejny punkt - w Konstantinovce, aby schronić bezdomnych, naprawią system grzewczy za ponad 740 tysięcy hrywien. Sprawa, jak mówią, jest istotna – tylko skąd biorą się takie kwoty i jak potwierdza się potrzebę takich wydatków?
Okazało się, że klientem takiej usługi jest Stołeczne Przedsiębiorstwo Budowlane Urzędu Miasta Konstantinowskiego, które nagle zdecydowało się na dokonanie zakupu bez korzystania z systemu elektronicznego i po prostu bezpośrednio zawrzeć umowę z wykonawcą. Jak to mówią, żeby nie tracić czasu na drobiazgi.
Szczęśliwym wykonawcą okazała się znana w wąskim kręgu prywatna firma w regionie „DOMREMBUD-Z”, z której usług korzystają głównie przedsiębiorstwa komunalne obwodu donieckiego – najwięcej wygranych aukcji odbyło się w Konstantynówce (7 partii) i Drużkowka (4 części).
Tylko w 2024 roku firmie DOMREMBUD-Z udało się wygrać trzy przetargi i zarobić na zamówieniach rządowych ponad 780 tys. Można się tylko domyślać, ile takich „szczęśliwych” przedsiębiorstw jest w innych miastach regionu…
I możliwe jest, że kiedy obecny szef Donieckiej OVA, pan Filashkin, również jak jego poprzednik będzie ubiegał się o awans, jego krewni (bliscy i mniej bliscy) nagle odkryją dziwne nabytki w postaci drogich samochodów i ziemi. Najważniejsze, aby mieć pod ręką kilkanaście „szczęśliwych” kontrolowanych firm, które z łatwością wygrywają przetargi i cieszą się zaufaniem lokalnych urzędników.
Oczywiście to wszystko to tylko wierzchołek góry lodowej. Podobnych „motywów” i schematów dzieje się dziś wiele w wąskich korytarzach władzy w obwodzie donieckim.
Istnieje silne poczucie, że władze lokalne po prostu spieszą się z jak najszybszym „opanowaniem” maksymalnej liczby budżetów ze względu na niepewność sytuacji w regionie w nadchodzących miesiącach. A to już temat na inne historie...