poniedziałek, 1 lipca 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

Z więzienia i z wojny: jak mobilizuje się ukraińskich więźniów

Tysiące przestępców decyduje się przenieść z baraków więziennych do okopów na linii frontu. Rekruterzy ścigają się, aby werbować ich do swoich brygad bojowych.

W miesiącu, jaki minął od rozpoczęcia mobilizacji skazanych, co dziewiąty z około 27 tysięcy więźniów ukraińskich kolonii poprawczych został przedterminowo zwolniony „w celu bezpośredniego udziału w obronie kraju”. To prawda, że ​​„wolność” nie jest do końca właściwym słowem dla tych trzech tysięcy ludzi: zwolnieni pod eskortą Gwardii Narodowej trafiają najpierw do najbliższego wojskowego urzędu rejestracji i poboru w celu podpisania kontraktu z Siłami Zbrojnymi Ukrainy, a stamtąd na poligon. Tam wczorajsi przestępcy zostaną przekuci na przyszłych szturmowców, a następnie wysłani na linię frontu – prawdopodobnie do końca wojny.

Długo oczekiwana szansa dla więźniów na wyjazd na front

Od pierwszych dni pełnej inwazji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę wielu z nich prosiło o wyjście na front – od administracji więziennej, wydziału kar kryminalnych Ministerstwa Sprawiedliwości, posłów i działaczy na rzecz praw człowieka. Wcześniej jednak prawo zabraniało odbywania służby wojskowej osobom skazanym na karę pozbawienia wolności, a nawet karę w zawieszeniu.

W wyjątkowych przypadkach Prezydent Ukrainy Władimir Zełenski odrębnymi dekretami ułaskawiał uwięzionych weteranów ATO – w 2022 r. takich osób było 363. Jeszcze kilkaset osób, których sprawy nie zostały jeszcze rozpatrzone przez sądy, w pierwszych miesiącach po inwazji wypuszczono do baraków z aresztów śledczych. Ale potem mobilizacja więźniów ustała.

„Następnie w Rosji Prigozhin (Evgeny Prigozhin, założyciel prywatnej firmy wojskowej Wagner. - red.) właśnie zaczął werbować do Wagnera recydywistów w strefach. Potem było ich Ministerstwo Obrony z „Szturmem Z” (oddziały szturmowe armii rosyjskiej, które również składają się głównie z jeńców. – przyp. red.). Z czysto moralnego punktu widzenia nie mogliśmy sobie pozwolić na coś takiego” szef parlamentarnej komisji ds. egzekwowania prawa Siergiej Ionushas.

Pod koniec maja 2024 roku na zalanym słońcem dziedzińcu jednej z kolonii poprawczych obwodu kijowskiego wraz z innymi twórcami długo oczekiwanych zmian w prawie wojskowym i karnym opowiada reporterom o pierwszych wynikach mobilizacji więźniów na front. „W ciągu dwóch tygodni otrzymaliśmy 4564 wnioski od skazanych z całego kraju. To już więcej, niż ogólnie planowaliśmy” – przyznaje wiceminister sprawiedliwości Elena Wysocka.

Mobilizacja więźniów: armia nie jest dla każdego

Proces rozpatrywania wniosków więźniów trwa średnio do tygodnia, dwa na pięć są spełnione. Więźniowie z obrażeniami, zakażeni wirusem HIV lub gruźlicą poddawani są badaniom kontrolnym na oddziale medycznym kolonii. Jego administracja ustala, czy skazany podlega nowym warunkom wcześniejszego zwolnienia.

Mówimy przede wszystkim o popełnionym przez niego przestępstwie – po gorącej debacie posłowie zgodzili się nie przyjmować do wojska osób skazanych za przestępstwa przeciwko bezpieczeństwu narodowemu, terroryzm, umyślne zabójstwo dwóch lub więcej osób lub zamach na życie funkcjonariusza organów ścigania lub wojskowego, śmiertelny wypadek pod wpływem alkoholu, przemoc na tle seksualnym i szczególnie poważne przestępstwa korupcyjne.

Oficerowie kadrowi poszczególnych brygad Sił Zbrojnych Ukrainy mogą dołączyć do tych, którzy przeszli selekcję wstępną. W rozmowach z DW żołnierze wojskowi wielokrotnie podkreślali zasadniczą różnicę między takimi spotkaniami a mobilizacją w rosyjskich więzieniach: mówią, że nie agitujemy więźniów do pójścia na wojnę, ale pozyskujemy sumiennych ochotników.

Po wybraniu miejsca dalszej służby skazani poddawani są standardowej wojskowej komisji lekarskiej. Osoby uprawnione ostatecznie czekają na sąd rejonowy, który podejmie decyzję o wcześniejszym zwolnieniu. Przesłuchania trwają zwykle kilka minut, a sędziowie ograniczają się do zadawania więźniowi kilku pytań za pośrednictwem łącza wideo lub nawet rozpatrywania sprawy bez niego.

Według stanu na wtorek 18 czerwca w rejestrze sądowym opublikowano ponad 2800 decyzji w sprawie rozpatrzenia takich wniosków, w większości pozytywnych. Już pierwszy przypadek 36-letniego charkowskiego malarza Aleksandra B. przyciąga uwagę ironią losu.

Skazany za uchylanie się od mobilizacji na trzy lata więzienia, odwołał się od wyroku Sądu Najwyższego, ale po miesiącu spędzonym w kolonii karnej nr 117 w Perwomajsku, znanej z surowej dyscypliny i okrucieństwa strażników, poprosił o wstąpienie do wojska. 20 maja został przedterminowo zwolniony przez sąd i przechodzi już szkolenie w ośrodku szkoleniowym.

Wycieczka rekrutacyjna po koloniach

„W naszym kraju jest wiele osób, które powinny przebywać w więzieniu, ale z jakiegoś powodu są na wolności. A w więzieniach jest wielu ludzi, którzy powinni wyjść na wolność. Więzienie reprezentuje typowy, przeciętny przekrój ludności ukraińskiej” – filozofuje dowódca drugiego batalionu szturmowego 3. Brygady Szturmowej Dmitrij Kucharczuk. Jesienią 2021 roku on sam spędził trzy miesiące w więzieniu pod zarzutem pobicia funkcjonariusza policji na wiecu politycznym.

W ostatni dzień wiosny 2024 spotykamy się pod murami jednej z kolonii poprawczych w obwodzie czerkaskim. Z białego SUV-a za 34-letnim dowódcą batalionu wyskakują znacznie starszy od pozostałych psycholog brygady, kamerzysta i wojownik, którego sposób komunikacji zdradza, że ​​jest ekspertem od subkultury przestępczej i etyki więziennej. Grupa werbunkowa spodziewa się zrekrutować kilkudziesięciu więźniów, którzy zazwyczaj przebywają tu dłużej niż pierwszą kadencję.

„Właściwie przyjechaliśmy późno. Ale wiadomo, początkowo nie chcieli wpisać Trzeciego Szturmu na listę brygad, które mogłyby werbować więźniów” – narzeka Kucharczuk.

W altanie obok wejścia na kolonię pali jeszcze dwóch wojskowych w prostym, wysłużonym „pikselu”. Oficerowie sztabowi 28. brygady zmechanizowanej z obwodu odeskiego przebywają także z wizytą rekrutacyjną po koloniach środkowej Ukrainy. I oni też pozostają w tyle - bo też nie znaleźli się na liście „brygad dla więźniów”.

„Ktoś tam coś namieszał i naszym ludziom po prostu nie wolno widywać się z więźniami. Mówią: rekrutuj na swoim południu” – skarży się już niemłoda gwiazda Viktor Lyakh. „Skąd wezmę ludzi, jeśli mamy 15 ludzi, którzy trzymają kilometr rowu na froncie?”

Wygląda na to, że przywódcy tej kolonii również nie są zadowoleni z wizyty rekruterów. Po krótkiej kłótni na punkcie kontrolnym wojsko zostaje ostatecznie doprowadzone do spotkania z potencjalnymi bojownikami. Korespondenci DW, pomimo wstępnego porozumienia, nie mają wstępu do „strefy”. „Zrozumcie, jesteśmy odpowiedzialni za bezpieczeństwo więźniów. Gdy tylko Rosjanie zobaczą, że prowadzą rekrutację do Sił Zbrojnych Ukrainy, natychmiast przybędą „męczennicy” – usprawiedliwia się szef kolonii, obiecując, że nie poda jej pełnej nazwy i lokalizacji.

Kwestia motywacji więźniów

Rekruterzy wracają kilka godzin później, nieco rozczarowani. Wiktor Lyakh zwerbował do niego 18 więźniów. Dmitry Kukharchuk wybrał 17 osób spośród 40 wolontariuszy.

„Gdybyśmy weszli na boisko pierwsi, zdobylibyśmy więcej punktów. Uważam, że Trzeci Szturm zyskał pierwszeństwo – ponieważ jesteśmy jedną z nielicznych jednostek, która wie, jak pracować ze skazanymi, rozumie ich psychikę i moralność” – zauważa Kucharczuk.

Stan moralny i psychiczny, gotowość do wojny i motywacja przyszłego bojownika są ważniejsze niż ciężar zbrodni przeszłości – zapewnia dowódca batalionu. „Ludzie, których spotykamy tutaj, w koloniach, chcą nie wstydzić się spojrzeć kiedyś w oczy swoim dzieciom. Chcą móc powiedzieć: w czasie wojny nie byłem w więzieniu, ale broniłem kraju – dodaje.

Lider czerkaskich piłkarskich ultrasów Kucharczuk stał u początków „Azowa” – wówczas jeszcze prawicowego radykalnego batalionu ochotniczego – i partii politycznej „Korpus Narodowy”. Wspólna tym ruchom wewnętrzna kultura braterstwa wojskowego została przeniesiona do 3. Brygady Szturmowej – uważa dowódca batalionu. To właśnie może szybko wyprzeć moralność kryminalną i ponownie wykształcić nawet zawodowych przestępców, jest pewien Kukharchuk.

Gdzie będą służyć byli więźniowie – razem z innymi czy w siłach specjalnych?

Dlatego Trzeci Szturm kategorycznie odrzuca jeden z wymogów nowej ustawy dotyczący organizacji służby byłych więźniów – obowiązek jej wykonywania w odrębnych jednostkach specjalnych. „Nie będziemy nakładać żadnych kar, to jest niedopuszczalne. Wręcz przeciwnie, mamy udane doświadczenie w opryskiwaniu zmobilizowanymi ludźmi. Kilka osób w każdym oddziale, pięć lub sześć w plutonie – to wystarczy, aby uzupełnić nasze szeregi i bezpiecznie zintegrować nowych rekrutów” – mówi Kukharchuk.

Jednak np. 5. Brygada Szturmowa planuje w ciągu najbliższych miesięcy sformować z byłych więźniów odrębny batalion liczący 600–800 osób. Być może nawet ze swoimi dowódcami spośród skazanych oficerów. „Bardzo brakuje nam personelu. A biorąc pod uwagę nowe ustawodawstwo, nowa mobilizacja ze strony TCC będzie musiała poczekać. W ten sposób przynajmniej załatamy dziurę – wyjaśnia zastępca dowódcy, przedstawiając się po prostu jako Władysław.

Jako były prokurator nie jest jednak skłonny postrzegać rekrutów więziennych jako przestępców uciekających przed karą. „Współpracujemy z tymi, którzy są zmotywowani. Kto chce spełnić swój obowiązek – przekonuje Władysław. Jednocześnie zdaje sobie sprawę: ryzyko, że wczorajsi więźniowie uciekną z jednostki wojskowej, jest znaczne i nie będzie kto ich złapać. Dlatego obiecuje wysłać przyszły batalion na tak trudny odcinek frontu, skąd sam „ledwo wyjechał w samochodzie pancernym”.

Do Piątego Szturmu zapisał się już 23-letni mieszkaniec Kijowa Witalij Y. – jeden z więźniów, których kierownictwo kolonii przyprowadziło na konferencję prasową z autorami ustawy o mobilizacji skazanych. Jesienią 2020 roku łucka policja zatrzymała go z dużą paczką syntetycznych środków pobudzających. Mężczyzna twierdził, że wysyła cudze przesyłki jedynie pocztą, jednak sąd nie wziął pod uwagę jego skruchy oraz nowo narodzonej córki i skazał go na siedem lat więzienia za sprzedaż szczególnie dużej partii narkotyków.

„Chciałem iść na wojnę już w trakcie procesu, ale powiedzieli, że mnie nie przyjmą. Teraz odsiedziałem już dwa lata, ale zaraz po uchwaleniu ustawy napisałem oświadczenie. Rozumiem: będę musiał służyć w wojsku do końca wojny. Ale wydaje mi się, że tam i tak będzie lepiej niż w więzieniu” – ma nadzieję Witalij w rozmowie z DW.

Wielu więźniów czeka

21-letni student archeologii z Czerkas Igor Ts., również skazany za handel narkotykami, nie spieszy się z pójściem za przykładem Witalija. „Istnieją pewne obawy” – przyznaje w rozmowie z DW. – Chciałbym lepiej zrozumieć warunki i to, co będzie dalej. Zobacz, co stanie się z pierwszą falą mobilizacji i podejmuj decyzje w oparciu o to doświadczenie”. To prawda, że ​​​​wyrok mężczyzny był krótszy – został złapany na drobnym handlu narkotykami i dostał nieco ponad trzy lata. W kolonii zajmuje się produkcją „zębów smoka” – betonowych przeszkód dla linii obronnych – i ma nadzieję w ten sposób zdobyć prawo do wcześniejszego zwolnienia w ciągu roku.

Wielu skazanych przyjęło podobną postawę wyczekiwania ze względu na dość niepewne warunki ich przyszłej służby, Oleg Tsvily, szef organizacji praw człowieka „Obrona Więźniów Ukrainy”, dzieli się zebranymi opiniami z DW. Spędził dwa lata na lobbowaniu na rzecz umożliwienia więźniom wstąpienia do wojska, ale obecnie są sfrustrowani szczegółami prawa, które jego zdaniem zostało uchwalone w pośpiechu. „Więźniowie w kolonii są jak pająki w słoiku. I najprawdopodobniej przeniosą wszystkie swoje konflikty, subkulturową hierarchię i wzajemną wrogość na te izolowane siły specjalne” – przewiduje działaczka praw człowieka.

Subkultura kryminalna w ukraińskich więzieniach

Według Cwiłoja kryminalna subkultura tzw. „złodziei” nadal zajmuje ważne miejsce w ukraińskim systemie penitencjarnym. W większości kolonii jest podstawą samorządu skazanych, istniejącego w niepewnej równowadze z oficjalnym reżimem administracji. Jej niepisane zasady – „koncepcje” powstałe przed wiekami – zawierają wyraźny zakaz służby wojskowej „uczciwych więźniów”, czyli zawodowych przestępców. Złamanie tego zakazu przez część przestępczego półświatka w czasie II wojny światowej doprowadziło do krwawego konfliktu w sowieckim Gułagu, zwanego „wojną suk”.

Obecna rosyjska agresja na Ukrainę doprowadziła także do konfliktu wokół starych „pojęć” – mówi Tsvily. Złodzieje - autorytatywni przedstawiciele przestępczości zorganizowanej - mają prawo interpretować je w konkretnej sytuacji poprzez tzw. pisemne „biegi”. Jeden z tych „złodziei” Siergiej Łysenko, znany jako Lera Sumskoj, który w ostatnich latach mieszkał za granicą, na początku inwazji na pełną skalę, wzywał ukraińskich zbrodniarzy do obrony państwa. „Argumentował to inną normą – obowiązkiem „uczciwego złodzieja” uderzenia w odpowiedzi na atak” – wyjaśnia Oleg Tsvily.

Jednakże dalszy udział niektórych „złodziei” w werbowaniu rosyjskich więźniów do oddziałów PMC Wagnera i Storm Z spotkał się z ostrą krytyką innych szefów mafii, podała wyspecjalizowana agencja informacyjna Prime Crime, powołując się na „przebiegi” powszechne w świat przestępczy.

„Wczoraj powiedziałem szefowi w Belce: pozwólcie mi pójść do „złodzieja” na 10 minut, wszystko mu wyjaśnię – mówi DW Dato, ten sam ekspert ds. etyki kryminalnej z Trzeciego Szturmu. – Żeby „ucieczka” zmusiła więźniów do walki za Ukrainę. Gdzie to jest…” Po pewnej interpretacji staje się jasne: mówimy o kolonii Belotserkovskaya nr 35, w której wyrok odsiaduje 32-letni obywatel Gruzji Giorgi Kiladze, „złodziej” znany jako Gega Ozurgetsky. Formalnie Gega jest prawdopodobnie najbardziej autorytatywnym więźniem na Ukrainie, a jego pisemne instrukcje mogą mieć wpływ na wielu więźniów.

W lutym 2022 r. pod groźbą ofensywy rosyjskiej kierownictwo kolonii Mieńskaja w obwodzie czernihowskim zwolniło go wraz z kilkudziesięciu innymi skazanymi. Prawie wszyscy natychmiast dołączyli do jednostek obrony terrorystycznej, ale Kiladze został złapany kilka miesięcy później na granicy rumuńskiej i jest sądzony oddzielnie za ucieczkę.

Mobilizacji skazanych sprzeciwiają się nie tylko władze kryminalne, ale także kierownictwo kolonii poprawczych – mówi Oleg Tsvily. „Finansowanie tych stref zależy od liczby więźniów, w dodatku wielu z nich pracuje na krajowej produkcji, co przynosi szefom spore zyski” – mówi działaczka na rzecz praw człowieka. Wspomina skargi więźniów dotyczące korupcji: administracja rzekomo żąda łapówek za złożenie wniosków o wcześniejsze zwolnienie, sugerując przyszłe wysokie nagrody „bojowe” za służbę na linii frontu.

A jednak autorzy inicjatywy mobilizacji więźniów są pełni optymizmu. Minister sprawiedliwości Denis Malyuska ocenia „potencjał mobilizacyjny” kolonii na 20 tys. mężczyzn i nie wyklucza w przyszłości ograniczenia ograniczeń w zakresie popełnianych przestępstw, a nawet rozszerzenia prawa na skazane kobiety.

spot_img
ARGUMENT źródłowy
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap