Po wysiłkach ustawodawców przyszedł czas na inicjatywę i wdrożenie prawa przez władzę wykonawczą.
Na szczycie Rady Europejskiej 14 grudnia podjęto historyczną decyzję w sprawie Ukrainy . Jednak od rozpoczęcia negocjacji do faktycznego przystąpienia wiele pozostaje do zrobienia. A jeśli ukraińscy ustawodawcy faktycznie wykonali swoją pracę, to teraz rozpoczyna się etap negocjacji handlowo-gospodarczych. Jakie kroki należy podjąć, aby Unia Europejska jeszcze bardziej zbliżyła się do Ukrainy – wyjaśniał w telewizji Apostrophe Jarosław Bożko, szef Centrum Studiów Politycznych „Doktryna”.
W UE pojawił się konsensus polityczny, który umożliwił przełamanie stanowiska Węgier. A Orban, zamiast zablokować decyzję, opuścił salę przed głosowaniem. A konsensus pochodzi ze środowiska europejskiego. Berlin, Paryż i Bruksela na najwyższym szczeblu zdecydowały, że nadszedł czas, aby kontynuować ten proces.
Jeśli chodzi o siedem kroków Ukrainy, które należy wykonać. Jest to kryterium formalne, ale nie stanowi ono tła konsensusu, lecz rozwijającej się w Europie sytuacji geopolitycznej.
Nasze potencjalne wejście do UE opiera się w dużej mierze na wdrażaniu Układu Stowarzyszeniowego, który został spisany ponad 10 lat temu, następnie przełożony, ale ostatecznie podpisany. Oznacza to, że w zasadzie szereg obowiązków, jakie Ukraina musiała podjąć w sferze legislacyjnej, został już praktycznie spełniony. Co więcej, proces negocjacji nie opiera się już na działalności legislacyjnej, ale na koordynacji międzyrządowej. Rozwiązywane są kwestie kwot handlowych, różnych ograniczeń eksportowych i innych. Bo wstępując do Unii Europejskiej, w ten czy inny sposób przyłączamy się do dużego wspólnego rynku, co musi zostać wcześniej ustalone przez obie strony.
Relatywnie rzecz biorąc, negocjacje handlowe i gospodarcze nadal będą głównym zadaniem obu stron, ponieważ zakończył się etap legislacyjny, a zaczyna, że tak powiem, etap wykonawczy. Realizacja etapu rządowego polega na zrównoważeniu wskaźników, czyli zrozumieniu, gdzie Europa może się poddać, a gdzie my musimy się poddać. A po zakończeniu tego etapu będzie można powiedzieć, że aspekty symboliczne pozostają.
W ogóle przystąpienie do UE nie jest opowieścią o byciu państwem bardzo wysoko rozwiniętym, jak nam się wydaje. To jest fałszywy pomysł. Przede wszystkim trzeba przestrzegać standardów europejskich. Nie po to, aby osiągnąć pewien poziom abstrakcyjny, ale aby rozwiązać problem w sposób, w jaki robi się to w Europie. Oznacza to, że jest kompatybilny jako system. Przecież do Unii Europejskiej zostały przyjęte także niezbyt bogate kraje, takie jak Bułgaria i Rumunia. A Polska w momencie adopcji nie była tak bogata, jak widzimy teraz.
W dużej mierze UE posiada specjalne mechanizmy współfinansowania, których celem jest doprowadzenie nowo przyłączonych członków UE – mniej rozwiniętych – do średniej izby kosztem bogatszych członków UE. Dlatego np. kwestia poziomu życia i niektórych dodatkowych dotacji dla Ukrainy zostanie rozwiązana wspólnie. I w dużej mierze to jest powodem naszego przystąpienia do UE, poza pewnymi abstrakcjami na temat wyboru cywilizacyjnego i ścieżki ideologicznej Ukrainy. Bo wejście do UE to zawsze booster, który zapewnia ogromne środki na rozwój Waszych regionów, różnych branż, na przykład wsparcie dla rolnictwa.
Jeśli chodzi o bezpieczeństwo granic, jest to wymóg powiedzmy o charakterze celnym. I tu kluczowe pytanie, czy obrót jest kontrolowany, czy Ukraina będzie źródłem np. importu przemycanych narkotyków. Aby to ustalić, opracowywane są odpowiednie ogólne kryteria ochrony granic. Na przykład nasza Państwowa Służba Graniczna została w ostatnich latach dość mocno zreformowana i zbliża się do standardów europejskich. Dlatego nie będzie żadnych strategicznych zastrzeżeń wobec Ukrainy w kwestii bezpieczeństwa granic.
Teraz nie ma wątpliwości, czy jesteśmy w stanie wojny z Rosją, czy nie. Bo jasne jest, że tam, gdzie graniczymy z Rosją, nie ma przejść granicznych. Straż Graniczna nadal jednak monitoruje próby przemytu.