Sobota, 6 lipca 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

Powodem odejścia posłów z Rady Najwyższej może być inflacja mandatów

Liczba deputowanych w Radzie Najwyższej spada, a trzech z nich złożyło rezygnację w grudniu. Większościowcy Maksim Jefimow i Dmitrij Szpienow oraz Witalij Daniłow zrzekli się mandatów z list Batkiwszczyny. Teraz w parlamencie pozostało 401 przedstawicieli narodu. Już 51 posłów w ciągu całej kadencji utraciło uprawnienia. W 2019 r. dotyczyło to głównie posłów z partii politycznej Sługa Narodu, którzy zostali powołani do rządu lub innych organów rządowych.

Druga fala nastąpiła po inwazji na pełną skalę, a byli w niej głównie przedstawiciele zdelegalizowanego OPZZH z własnego oświadczenia. I wygląda na to, że jesteśmy u progu trzeciej fali. Zdaniem Apostrofa są inni posłowie, którzy chcą przygotować mandat, ale z różnych powodów zwlekają z jego realizacją. Dlaczego posłowie ponownie zaczęli rezygnować z mandatów?

„Każdy ma swoje przeznaczenie”

Najpierw trochę o emerytach. Wszyscy trzej są byłymi członkami parlamentu. I choć każda biografia jest wyjątkowa, pod wieloma względami jest odzwierciedleniem zbiorowego portretu tych, którzy dobrowolnie opuszczają Radę Najwyższą.

Witalij Daniłow jest ściśle związany z obwodem charkowskim. Był deputowanym ludowym czterech ostatnich zgromadzeń na listach Batkiwszczyny. Interesował się przemysłem naftowym.

„Przez długi czas sprawował władzę w Batkiwszczynie w regionie, ale daleko mu było do objęcia czołowych ról. Od początku wojny aktywnie promował zarejestrowaną fundację charytatywną. Jak rozumiem, mocno go dotknęło zaprzestanie produkcji na polu Sachalin i być może to było jedną z przyczyn odebrania mandatu” – zauważa rozmówca Apostrofa w charkowskim politicum.

Trochę informacji: w kwietniu tego roku sąd aresztował prawa korporacyjne trzech przedsiębiorstw: Sachalinskoje LLC, należącej do Witalija Daniłowa, a także Sirius-1 LLC i East European Petroleum LLC. Podejrzewa się ich o sprzeniewierzenie gazu ze złóż naftowo-gazowych Sachalin. Majątek przedsiębiorstw został przekazany zarządowi Agencji Poszukiwania i Zarządzania Aktywami (ARMA).

Dmitry Shpenov jest prawdopodobnie najbardziej odrażającą ze wszystkich trzech osób. Zaczynał także w Charkowie, ale pochodził z Krzywego Rogu, był posłem ludowym Partii Regionów, następnie w trzech kadencji został wybrany jako samozwańczy kandydat w 37. okręgu wyborczym obwodu dniepropietrowskiego. Wyróżnił się jako autor „ustawy referendalnej” za czasów Janukowycza.

Według politologa i socjologa z Charkowa Denisa Podyacheva nie ma szczególnej potrzeby szukać „śladu charkowskiego” w postaciach dwóch z tej trójki.

„Szpenow w zasadzie swoją karierę polityczną budował jako przedstawiciel obwodu dniepropietrowskiego, w Charkowie miał jedynie wykształcenie i początek doświadczenia zawodowego” – mówi ekspert.

Maxim Efimov to kolejny były gracz regionalny. Z partii Janukowycza w latach 2007-2014 był zastępcą Rady Miejskiej Kramatorsk. Ale po Rewolucji Godności wszedł do parlamentu jako samozwańczy kandydat w 48. okręgu w tym samym Kramatorsku. Następnie wstąpił do frakcji „Blok Petra Poroszenki” i w tym zwołaniu był członkiem grupy zastępczej „Odbudowa Ukrainy”.

Według lokalnego dziennikarza, koordynatora Centrum Kontroli Publicznej „Diy-Kramatorsk” Andrieja Romanenki, faktycznym właścicielem dzielnicy jest Maksim Efimow.

„Burmistrz, obecnie szef administracji wojskowej, to jego człowiek. Wygląda na to, że to jego przyjaciel z czasów szkolnych. Jeśli chodzi o cel, wydaje mi się, że jest to jakaś skumulowana historia: po pierwsze, w Radzie nie ma nic specjalnego do zrobienia. Jeśli jest głębiej zanurzony w procesach, których nie widzimy, a jednak tak jest, to rozumiem, że przez kilka najbliższych lat nie będzie tam pieniędzy, a druga część jest całkiem możliwa, że ​​to tylko próba wyjazdu na wygodniejsze warunki życia. Od dawna nie pojawiał się w sferze publicznej” – mówi Andriej Romanenko.

Powody wystąpienia z Rady

Jak przystało na reprezentatywny organ władzy, Rada Najwyższa jest bardzo niejednorodna. Każdy miał inny motyw pójścia do parlamentu. I być może właśnie to pozwoliło posłom na w miarę dobrą pracę przynajmniej przez pierwszy rok Wielkiej Wojny. Ale teraz jest coś wspólnego.

„Uprawnień jest coraz mniej, ale odpowiedzialność pozostaje równie wysoka” – zauważa Igor Popow, ekspert Ukraińskiego Instytutu Przyszłości, były przewodniczący zarządu Ukraińskiego Komitetu Wyborców i poseł ludowy VIII kadencji, w komentarzu do Apostrofu.

Dziwnym (lub nie) zbiegiem okoliczności Rada Najwyższa na dwa dni przed otwarciem publicznego dostępu do oświadczeń przegłosowała dymisję wszystkich trzech deputowanych ludowych. Jednak zdaniem analityka parlamentarnego Ruchu UCZCIWEGO Aleksandra Saliżenki czynnik wznowienia deklaracji i upublicznienia rejestru nie odgrywa tak zasadniczej roli. Chociaż w ogóle dla niektórych posłów ludowych mandat stracił na wartości.

„To już nie jest gwarancja, że ​​funkcjonariusze organów ścigania nie będą cię dotykać; z innymi organami nie będzie problemów. Widzimy szereg postępowań przeciwko deputowanym ludowym zarówno ze strony Sługi Narodu, jak i Opozycji Ochrony Życia, począwszy od postępowań w sprawie oszustw, przestępstw korupcyjnych, a skończywszy na podejrzeniach o zdradę stanu. Niektórym posłom ludowym łatwiej jest odmówić mandatu i zająć się czymś innym, niż udać się do parlamentu, znaleźć się pod baczną uwagą społeczeństwa, dziennikarzy, m.in. wojska. Dla takich posłów mandat był raczej ciężarem niż osiągnięciem” – zauważa Aleksander Saliżenko.

Według Denisa Podwiaczowa „zmęczeni wojną” mogą czuć się nie tylko zwykli przedstawiciele niektórych grup społeczeństwa, ale także ci, którzy, jak się wydaje, powinni byli dać przykład zrównoważonego rozwoju.

„W warunkach, gdy część przedstawicieli ludu została nominowana do parlamentu albo w celu uzyskania immunitetu, albo w celu, że tak powiem, „zarobienia pieniędzy” na głosowaniu po ostatnich głośnych sprawach (historia z Dubińskim, historia przekroczenia granicy przez Poroszenkę itp.) mogliby zdecydować, że mandat na obecne warunki nie rozwiązuje już „zadań”, dla których uczestniczyli w Radzie Najwyższej ” – dodaje Denis Podwiaczow.

Nie mniej ważny jest czynnik psychologiczny.

„To w dużej mierze konsekwencja ataku na status posła. Oznacza to, że faktycznie toczy się kampania molestowania. Powrót elektronicznych oświadczeń, dożywotnie PEP – tworzy to psychologiczną atmosferę, w której rzekomo ci ludzie utracili domniemanie niewinności. Jest to z pewnością obraźliwe. Oczywiście nie najważniejsze, ale jednym z czynników jest bardziej skomplikowana procedura wyjazdu za granicę” – mówi ekspert.

Mniej posłów, tyle samo pracy

W przypadku rezygnacji posłów, inni muszą ich zastąpić. Ale nie zawsze tak się dzieje. W przypadku złożenia rezygnacji przez osobę znajdującą się na liście, mandat otrzymuje następna osoba na liście. Nie dotyczy to jednak listy byłego OPZZH. Ponadto, aby zastąpić „większość”, konieczne jest przeprowadzenie nowych wyborów, co w stanie wojennym jest niemożliwe. Okazuje się więc, że liczba posłów ludowych stopniowo maleje.

„To rzeczywiście rekordowo niska liczba posłów, ale biorąc pod uwagę wyniki pracy lub względy formalne. wtedy nie ma zagrożenia. Według Konstytucji posłów ludowych powinno być 450. Jednocześnie inny artykuł Konstytucji mówi, że parlament jest uprawniony, jeśli dwie trzecie deputowanych ludowych jest wybieranych i pracuje – czyli 300 i więcej głosów. I widzimy, że prawie na każdym posiedzeniu jest część głosów przyjęta przez konstytucyjną większość. W zeszłym roku wydano prawie 40% decyzji” – podkreśla Aleksander Saliżenko.

Jednak w przyszłości stwarza to problem ze zgromadzeniem kworum. Do Rady Najwyższej do podjęcia decyzji. na sali musi znajdować się co najmniej dwie trzecie jej konstytucyjnego składu – 300 posłów.

„Nawet jeśli 401 przeżyje, to według statystyk oznacza to, że 20-30 osób będzie chorych lub nie będzie mogło przyjechać z powodu siły wyższej, kolejne 10-20 będzie w podróży służbowej, więc będzie coraz więcej trudno było zebrać kworum” – podkreśla Igor Popow.

Kolejny ciekawy punkt. Maksim Efimow był współprzewodniczącym grupy zastępczej „Odbudowa Ukrainy” i samo jego oświadczenie o wygaśnięciu władzy zagraża istnieniu grupy zastępczej jako całości, ponieważ liczyła ona 17 deputowanych – czyli minimalną możliwą liczbę. Zgodnie z regulaminem, na dołączenie do grupy ma się 15 dni. W przeciwnym razie wszyscy członkowie „Odbudowy Ukrainy” staną się bezfrakcyjni.

To pozornie małe rzeczy, a jednak tworzą pewną przewagę i preferencje.

„To jest prawo do udziału w posiedzeniu pojednawczym lub do zarejestrowania się na wystąpienia z podium lub z siedzenia. Zbiorowe apele grupy lub frakcji mają większe znaczenie niż apelacje zastępcy jednego narodu” – mówi Aleksander Saliżenko.

Dawno, dawno temu Wiaczesław Czornowił dzielił partie i posłów na ideologiczne i „do koryta”. Kiedy koryto to zostanie uzyskane za zbyt wysoką cenę lub w ogóle nie będzie dostępne, parlament dokonuje samooczyszczenia. Inna sprawa, że ​​ci, którzy są cnotliwi, a jednocześnie profesjonalni, nie zawsze są gotowi iść do Rady.

„Bardzo ważne jest dla nas zachowanie parlamentaryzmu, ponieważ z każdym zwołaniem władza opuszcza parlament, a decyzje zapadają poza parlamentem. To jest złe i stanowi zagrożenie dla ukraińskiej demokracji. Pomimo tego, że możemy mieć skargi na konkretnych posłów, na określone frakcje, czy na parlament jako organ, musimy go utrzymać, a nawet wzmocnić ” – podsumowuje Igor Popow.

spot_img
Apostrof źródłowy
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap