poniedziałek, 23 grudnia 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

Dołączyłem do TRO i skończyłem bez pracy z powodu niestawienia się. Jak mieszkańcy Ukrainy chronią swoje prawa pracownicze podczas działań wojennych

Historie obywateli, których sprawy w walce o własne prawa trafiły do ​​Sądu Najwyższego.

Wysoki poziom bezrobocia i zmiany w prawie pracy, wywołane wojną, dały ukraińskim pracodawcom wolną rękę, pozwalając im nie ponosić odpowiedzialności za opóźnienia w płatnościach, zwolnienie pracownika na zwolnieniu lekarskim, pogorszenie warunków pracy i obniżkę wynagrodzeń bez dwumiesięcznego okresu wypowiedzenia.

Jednakże wielu pracowników w dalszym ciągu skutecznie broni swoich praw. „Glavkom” opowiada prawdziwe historie obywateli, którzy skierowali swoje spory pracownicze do Sądu Najwyższego i wygrali. Część spraw, które zostaną omówione dalej, sięga 2017 roku, część została otwarta w trakcie inwazji na pełną skalę i jest bezpośrednio związana z realiami wojny na pełną skalę.

Aby lepiej zilustrować wyzwania stojące dziś przed pracownikami, oto kilka nowych przepisów prawa pracy uchwalonych na początku wojny na pełną skalę.
Ustawa 2136-IX „O organizacji stosunków pracy w czasie stanu wojennego” dawała pracodawcom możliwość zawieszenia umowy o pracę z własnej inicjatywy; w rzadkich przypadkach nie ponosi odpowiedzialności za zwłokę w zapłacie pracy; zwolnić pracownika w czasie zwolnienia chorobowego, urlopu itp.

Ustawa 2352-IX zezwalała na zmianę warunków pracy i płacy na gorsze nie później niż przed wprowadzeniem tych warunków. Wcześniej pracownicy musieli być o tym ostrzegani już po dwóch miesiącach.

Wynagrodzenie doktora Kotiki

Jednak nawet pomimo „drakońskich” zmian w prawie pracy powodowie mogą bronić swoich praw przed sądem i robią to z dużym sukcesem. Jednym z takich przykładów jest historia lekarza, ortopedy-traumatologa Siergieja Kotika z Winnicy. Pracował na oddziale ratunkowym Obwodowego Dziecięcego Szpitala Klinicznego w Winnicy.

Latem 2022 roku, czyli już w czasie wojny na pełną skalę, administracja placówki medycznej zaczęła zwalniać personel. Dotyczyło to również Siergieja, który pracował na pół etatu.

„Kierownik zadzwonił do mnie przez telefon i kazał mi napisać oświadczenie z własnej woli, w przeciwnym razie nie zapłaciliby mi i nie zabraliby mnie więcej do żadnego szpitala. Powiedziałem, że nic nie napiszę. Następnie kierownik zadzwonił jeszcze kilka razy i powiedział, że rozmawiał z działem księgowości i potwierdzili, że nie dadzą żadnych pieniędzy. Taka postawa niezwykle mnie oburzyła” – powiedział Glavkomowi Siergiej Kotik.

Likar Sergiy Kotik został przedłużony na posadzie przez sąd

Zamiast Siergieja Kotika, który pracował na pół etatu, dyrekcja szpitala chciała zatrudnić lekarza stażystę, mniej doświadczonego, ale na pełen etat.

Kitty postanowiła bronić swoich praw w sądzie. Inni pracownicy – ​​jak twierdzi – posłusznie napisali rezygnacje.

Jak Witalij Dudin, kandydat nauk prawnych, działacz organizacji społecznej „Ruch Społeczny”, który pomógł Siergiejowi Kotikowi w sprawie, wyjaśnił Naczelnemu Wodzowi, Kodeks pracy w chwili zwolnienia lekarza nie zawierał przepisów o zwolnieniu z pracy w niepełnym wymiarze czasu pracy w związku z zatrudnieniem na tym stanowisku pracownika niebędącego pracownikiem zatrudnionym w niepełnym wymiarze czasu pracy.

„Pozostaje taka „atawistyczna” podstawa zwolnienia na poziomie regulaminu z 1993 roku. Proces zwolnień wyglądał wyjątkowo pospiesznie, ponieważ wydany nakaz zwolnienia nie zawierał odniesienia do jakichkolwiek podstaw regulacyjnych, więc administracja musiała go później uzupełnić” – powiedział prawnik Glavkom.

Sam lekarz twierdzi, że powodem skierowania go do sądu była nie tyle chęć przywrócenia go na stanowisko (choć bardzo lubił ten szpital i przyjechał do niego jako stażysta), ale przekonanie, że musi przywrócić sprawiedliwość. Przecież kierownictwo zachowało się chamsko i wyraźnie zlekceważyło wymogi prawa.

Sąd Miejski w Winnicy stanął po stronie lekarza, po czym ten przegrał apelację i złożył skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. W listopadzie sąd uznał, że powód miał rację i podtrzymał decyzję I instancji. Sąd Najwyższy zauważył, że nie było podstaw do zwolnienia pracownika zatrudnionego w niepełnym wymiarze czasu pracy na podstawie regulaminu.

Jak powiedział „Glavkomowi” Siergiej Kotik 28 listopada szpital poinformował go, że chce uzyskać decyzję sądu, której jeszcze nie widział. Następnie lekarz musi zostać przywrócony na stanowisko i otrzymać rekompensatę za przymusowe nieobecności.

Urzędnik antykorupcyjny dwukrotnie zwolniony

W marcu ubiegłego roku administracja Państwowego Przedsiębiorstwa Metrologii Wołyństandart zawiesiła umowę o pracę z komisarzem przedsiębiorstwa państwowego ds. działań antykorupcyjnych Konstantinem Panticiem, powołując się na pogarszającą się sytuację finansową.

Jak twierdzi sam Konstantin Pantic, jego usunięcie z pracy dało kierownictwu szansę na pozbycie się nadzoru antykorupcyjnego. Twierdzi także, że z szeregiem innych pracowników rozwiązano umowy o pracę, a kadra kierownicza w dalszym ciągu otrzymywała wysokie premie.

To wszystko – mówi Pantik – skłoniło go do złożenia apelacji do miejskiego sądu rejonowego w Łucku, gdzie wygrał sprawę. Wołyński Sąd Apelacyjny stanął jednak po stronie pracodawcy. Według Pantica stało się to dlatego, że on i jego prawnik nie mogli być obecni w sądzie przy podejmowaniu decyzji, o czym z wyprzedzeniem informowali w swoim pozwie, którego sąd z jakiegoś powodu nie przyjął do rozpatrzenia.
Kostyantyn Pantic pojednania, że ​​został zatrudniony, aby uniknąć antykorupcyjnego spojrzenia na przedsiębiorstwa

Podczas gdy Konstantin dochodził prawdy w sądzie, pracodawca nagle przedłużył z nim umowę o pracę, przenosząc go jednak na pół etatu. Konstantin kategorycznie się z tym nie zgodził. Słuszność pracownika potwierdzili także przedstawiciele Ministerstwa Gospodarki, którzy po zapoznaniu się z odpowiednią ustawą zażądali przywrócenia Pantika do pracy na pełen etat. Zamiast tego Pantic został zwolniony po raz drugi – rzekomo za systematyczne niewypełnianie obowiązków powierzonych mu umową o pracę. Pracownik miał obowiązek składania sprawozdań z realizacji programów antykorupcyjnych w przedsiębiorstwie, w szczególności za rok 2022, kiedy Konstantin Pantic nie pracował z powodu rozwiązania umowy o pracę na okres siedmiu miesięcy. Jego pisemne prośby o dostarczenie informacji do weryfikacji, jak powiedział, zostały zignorowane przez kierownictwo.

Konstantin Pantic został pozwany o unieważnienie nakazu zawieszenia umowy o pracę od kwietnia do grudnia 2022 r. oraz o nielegalne zwolnienie w marcu 2023 r. Ostatecznie wygrał proces dotyczący niezgodności z prawem zwolnienia. Obecnie Pantic ma nadzieję, że Sąd Najwyższy unieważni postanowienie o czasowym rozwiązaniu umowy o pracę i zobowiąże pracodawcę do zapłaty 125 tys. UAH za okres przymusowej nieobecności oraz 10 tys. UAH odszkodowania moralnego.

Stróż ukarał kierownika za niegrzeczność

73-letni Wiaczesław Podolczuk z miejscowości Zastawna w obwodzie czerniowieckim przez wiele lat pracował jako artysta w miejscowej Wyższej Szkole Zawodowej nr 24, a w ostatnich latach pełnił tam funkcję stróża, z którego – jak sąd stwierdził, że został zwolniony nielegalnie. Podolczuk poszedł do sądu i ostatecznie zmusił pracodawcę do przywrócenia go do pracy i wypłacenia 47 tys. UAH tytułem odszkodowania za przymusowe nieobecności.

Ta historia zaczęła się od zmiany dyrektora szkoły. Nowy dyrektor, zdaniem Wiaczesława Podolczuka, zaczął mu wyrzucać bez dowodów zaniedbania obowiązków. I w końcu podpisał nakaz zwolnienia. Stało się to po tym, jak ktoś wybił szybę w gabinecie dyrektora. Podolczuk twierdzi, że podczas jego zmiany okna nie zostały uszkodzone, a gdy rozpoczynał swoje obowiązki, nie zauważył żadnych uszkodzeń mienia. Według niego przypadki wandalizmu na terenie szkoły zdarzają się często i wielokrotnie musiał łapać na gorącym uczynku młodych ludzi, którzy zrywali kwiaty w kwietnikach lub rzucali kamykami w okna studentek mieszkających w akademiku obok budynku akademickiego. Podolchuk napisał pisemne wyjaśnienia wszystkich wydarzeń. Jednak dopiero ostatni incydent z oknami stał się powodem jego zwolnienia.

Wiaczesław Podiłczuk pracował jako strażnik w szkole nr 24 i został zwolniony przez wybite okna

Dyrektor, zdaniem Podolczuka, porozumiewał się z nim w sposób prostacki i szturchał 74-letniego stróża. Dlatego mężczyzna zdecydował się wystąpić do sądu. Adwokat Galina Bozhescu, która w 2020 roku reprezentowała interesy Wiaczesława Podolczuka, powiedziała Glavkom, że po przegranej w pierwszej instancji jej klientka straciła serce.

„Niedługo przed tym pan Wiaczesław pochował swoją żonę. Można było odnieść wrażenie, że jest w stanie przygnębienia. Jednak sąd apelacyjny stanął po naszej stronie” – powiedział obrońca. Pozwany złożył skargę kasacyjną, która jednak została oddalona przez Sąd Najwyższy.

Wiaczesław Podolczuk powiedział „Gławkomowi”, że po decyzji sądu został wznowiony do pracy i otrzymał całą należną zapłatę. Potem złożył rezygnację z własnej woli.

„Jeśli jesteś uczciwą osobą, a oni są niegrzeczni w stosunku do ciebie, obwiniają cię, powoduje to oburzenie. Kim jesteś, żeby to zrobić? Dlatego chęć obrony sprawiedliwości stała się bodźcem, który dodał mi sił do walki – podsumował emeryt.

Po prawej stronie, poprzez zdjęcie w kostiumie kąpielowym, rozciąga się szósty rok

W kontekście walki o prawa pracownicze trudno pominąć historię przedszkolanki Wity Czereszniewskiej z obwodu rówieńskiego. O przywrócenie na stanowisko walczyła sześć lat. Ostatecznie Sąd Najwyższy podjął decyzję o odzyskaniu od pracodawcy 111 tys. UAH.

Przypomnijmy tę epicką historię. W 2017 roku Czereszniewska zamieściła na Instagramie zdjęcie w kostiumie kąpielowym. Dyrektor przedszkola „Divosvit” w obwodzie Radivilovsky, po zapoznaniu się z tą publikacją, zwolnił nauczyciela… „za niemoralne zachowanie”.

W 2017 roku młoda kobieta Vita Chereshnivska opublikowała to zdjęcie z mężem. Dyrektor przedszkola skrytykowała to jako „niemoralne zachowanie”

Sieci społecznościowe stanęły następnie po stronie zwolnionego nauczyciela. Nawet była minister edukacji Lilija Grinevich skomentowała skandal, nazywając zwolnienie „odpłatą”.

Ostatecznie Czereszniewska została przywrócona na swoje stanowisko, ale wkrótce została zwolniona z powodu absencji. Ponownie trafiła do sądu i w marcu tego roku ponownie wygrała sprawę.

Jednak historia jeszcze się nie skończyła. Dyrekcja przedszkola złożyła kasację, która jest obecnie rozpatrywana przez Sąd Najwyższy.

Konflikt pracodawcy z Witą Czeresznowską trwa już od sześciu lat

Poszedł bronić Ukrainy - zwolniony za absencję

Mieszkaniec obwodu chmielnickiego pracował jako elektryk w prywatnej firmie i już pierwszego dnia inwazji na pełną skalę wstąpił w szeregi obrony terrorystycznej miasta Starokonstantinowa obwodu chmielnickiego, informując swojego pracodawcę Energo Line LLC o to cztery dni później. Jednak, jak wynika z oświadczenia Jednolitego Państwowego Rejestru Orzeczeń Sądowych, 8 kwietnia pracodawca zwolnił elektryka za absencję. Mąż odwołał się od tej decyzji i wygrał w pierwszej instancji. Według Sądu Rejonowego w Starokonstantinowskim powód był nieobecny w pracy z przyczyn od niego niezależnych, ze względu na prowadzenie działań wojennych i powiązane okoliczności, w wyniku których był zmuszony podjąć działania w celu ochrony siebie, swojej rodziny i państwa.

Pozwany przegrał apelację i kasację, w związku z czym nielegalnie zwolnionego pracownika przywrócono do pracy i wypłacono mu 60 tys. UAH. za przymusowe nieobecności i nawet 2 tysiące hrywien odszkodowania moralnego. Teraz mężczyzna służy w szeregach Sił Zbrojnych Ukrainy.

„Czas zmusza ludzi do zrozumienia swoich praw”

Powyższe przykłady wskazują, że pomimo oczywistych zalet pracodawców posiadających środki na prawników, zwykli obywatele wciąż mogą osiągnąć sprawiedliwość w ochronie swoich praw pracowniczych. Ponadto, broniąc swojego prawa do pracy, obywatele pośrednio bronią interesów publicznych, ponieważ ich pozytywne doświadczenia mogą inspirować innych.

Jednocześnie należy przyznać, że obywatele często nie mają odwagi bronić swoich praw pracowniczych przed ukraińskimi sądami. Co więcej, na Ukrainie ruch związkowy i zbiorowa obrona interesów pracowników są słabo rozwinięte, w przeciwieństwie do Stanów Zjednoczonych czy krajów Unii Europejskiej. Jeśli jednak członkowie stowarzyszenia będą zmotywowani, mogą osiągnąć swój cel. Zdarzają się przypadki, gdy w gminach terytorialnych związkom zawodowym udało się uratować szpital przed zamknięciem i uchronić personel przed zwolnieniami. Stało się to szczególnie w Sosnowce w obwodzie lwowskim.

Jeszcze w 2019 roku miejscowy szpital był bliski zamknięcia z powodu niedofinansowania. Zwolniono kilkudziesięciu pracowników medycznych. Lekarze nie chcąc pogodzić się z tą sytuacją utworzyli związek zawodowy i skierowali sprawę do sądu. Jednocześnie organizowano protesty.

Ostatecznie jesienią 2022 roku w szpitalu pojawił się nowy lider, któremu udało się znaleźć wspólny język zarówno z personelem, jak i władzami lokalnymi. Obecnie szpital działa i jest wyposażony w nowoczesny sprzęt.

Według liderki społecznego ruchu na rzecz ochrony praw pracowników medycznych „Bądź jak Nina” Oksany Slobodyan, Ukraińcy stali się bardziej aktywni w obronie swoich praw pracowniczych.

„Nie ma już takiego strachu (przed pracodawcą – Glavkomem), jak kilka lat temu” – podzieliła się z Glavkomem.

Zdaniem Oksany Slobodyan Ukraińcy w ostatnich latach zaczęli uważniej monitorować wydatkowanie środków budżetowych i poprzez protesty i spory sądowe starają się wpływać na niezgodne z prawem decyzje. Jeśli jeszcze kilka lat temu musiała wzywać pracowników służby zdrowia do wyjścia i obrony swoich praw, to dziś ze względu na zakaz masowych zgromadzeń musi wręcz ograniczyć liczbę uczestników – dodaje działaczka praw człowieka.

Nie mogąc w stanie wojennym korzystać z takich form ochrony praw, jak protesty czy bojkoty, część związków zawodowych rozważa obecnie możliwość skuteczniejszej walki na drodze sądowej z udziałem zespołu prawników. Szef komórki Wolnego Związku Zawodowego Kolejarzy Ukrainy w zajezdni Darnica w Kijowie Aleksander Skiba opowiadał „Glawkomowi” o projekcie utworzenia operacyjnej grupy prawników, która miałaby chronić interesy związkowców na całym świecie kraj.

Zgodnie z planem powinien to być kilkuosobowy profesjonalny zespół. Mogą nie tylko odbywać podróże służbowe i dzielić się doświadczeniami ze związkowcami, ale także monitorować inicjatywy legislacyjne, które w przyszłości mogą zagrażać prawom społeczno-ekonomicznym i pracowniczym pracowników najemnych. Wszystko to jest jednak wciąż na etapie rozwoju.

spot_img
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap