poniedziałek, 23 grudnia 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

Prorektor stołecznej uczelni wyjechał za granicę i otrzymał premię w wysokości 7 mln

Na Kijowskim Państwowym Uniwersytecie Infrastruktury i Technologii odkryli, że jeden z prorektorów, który po rozpoczęciu wojny wyjechał do pracy za granicę, otrzymywał ogromne premie – prawie 7 mln hrywien przez dwa lata. Jest to wysoce podejrzane, biorąc pod uwagę, że pozostali naukowcy zarabiają znacznie mniej.

Po ogłoszeniu stanu wojennego w kraju wielu nauczycieli uciekło za granicę. Nie wydaje się jednak, aby powstrzymywało to niektórych z nich od dalszego stosowania podejrzanych metod zarabiania pieniędzy.

Okazuje się, że w systemie oświaty coś takiego istnieje: rektor może sam decydować, komu i w jakiej wysokości wypłacić premie. A to stwarza miejsce na wszelkiego rodzaju szaleństwa. I tak na uczelni rektor postanowił wyróżnić swojego prorektora – i to „zjadło” część budżetu.

Osobną kwestią są premie dla nauczycieli akademickich i administracji. Jeżeli rektorzy są „kontrolowani” przez kilka władz jednocześnie, to prorektorów można nazwać ludźmi „wolnymi”. Rektor może im przyznawać premie, jak chce, nie ma tu żadnych zasad, żadnych ograniczeń.

Okazało się więc, że jeden z prorektorów podczas pobytu za granicą otrzymał takie nagrody, że zwykli ludzie po prostu nie wierzyli własnym oczom.

A to jeszcze nie wszystko! Okazało się, że uczelnia miała inne problemy. Sąd zakazał korzystania z pomieszczeń uczelni ze względu na problemy związane z bezpieczeństwem pożarowym, a na ich rozwiązanie po prostu nie było pieniędzy. Wydaje się to dość dziwne, zwłaszcza biorąc pod uwagę, ile pieniędzy wydano na premie dla prorektora.

Teraz audytorzy państwowi szczegółowo dowiedzą się, co dzieje się na uczelni i jak zaradzić temu bałaganowi. Przecież ostatecznie pieniądze, które powinny iść na rozwój oświaty, nie są wydawane na potrzeby.

spot_img
Źródło ZNAJ
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap