Rosja nie przestaje próbować niszczyć infrastruktury portowej Ukrainy, aby zatrzymać eksport produktów rolnych. Jednocześnie szlak lądowy przez UE jest prawie pusty ze względu na kosztowną logistykę, a w krajach europejskich sąsiadujących z Ukrainą obowiązuje embargo na import ukraińskiego zboża.
Ukraina ma poważne problemy z eksportem produktów rolnych. Istnieje duże ryzyko, że po dobrych zbiorach zbóż i innych produktów rolnych kraj po prostu nie będzie w stanie go sprzedać w wymaganych ilościach.
Problemem są trasy, którymi rolnicy eksportują swoje produkty za granicę. Od połowy lata nie działa „korytarz zbożowy” z udziałem Federacji Rosyjskiej, porty naddunajskie, które w tym roku znacznie zwiększyły przeładunki, są atakowane przez Rosjan, a UE podjęła decyzję o dalszym blokowaniu ukraińskiego rolnictwa eksport.
„Prognozy zbiorów trzeba było kilkakrotnie zmieniać. Ale z tego, co rolnicy planowali sprzedać na eksport, udało nam się dotychczas wyeksportować aż 45%. Oznacza to, że przedsiębiorcy nie będą mieli pieniędzy na kolejną akcję siewów i zakup wszystkiego, co niezbędne: nasion, nawozów, paliwa itp.” – powiedział RBC-Ukraine jeden z urzędników zaznajomionych z sytuacją w eksporcie zbóż.
Według Narodowego Banku Polskiego straty wynikające z zakazu eksportu do krajów sąsiednich, jeśli utrzymają się do końca roku, wyniosą 600 mln dolarów. Jednocześnie NBU zauważyło, że ukraińskim dostawcom rzekomo udało się znaleźć alternatywne rynki zbytu i będą mogli z nich skorzystać, jeśli od 15 września zakaz nie zostanie zniesiony.
Jednak według najnowszych informacji praktycznie nie ma podstaw, aby oczekiwać zniesienia zakazu importu ukraińskich towarów przez kraje sąsiadujące, przede wszystkim Polskę, i wznowienia pracy dawnego „korytarza zbożowego”.
Premier Mateusz Morawiecki zapowiedział już przedłużenie zakazu. Negocjacje w sprawie wznowienia „korytarza zbożowego” utknęły w ślepym zaułku i zdaniem RBC-Ukraina Kijów nie uważa już tej opcji za obiecującą. Przynajmniej w takiej formie, w jakiej umowa obowiązywała do połowy lipca.
Porty są celem Rosjan
Problemy z eksportem zbóż pojawiły się już od samego początku aktywnych działań wojennych ze strony Rosji. Jej dostawy przez Morze Czarne i Azowskie zostały praktycznie wstrzymane w lutym ubiegłego roku. Porty w Mariupolu, Skadowsku, Berdiańsku i Chersoniu znalazły się pod kontrolą okupantów i zostały zamknięte na mocy zarządzenia Ministerstwa Infrastruktury w maju ubiegłego roku.
Ukraina straciła prawie 90% eksportu produktów rolnych drogą morską. W rezultacie na świecie wystąpił niedobór zbóż. Jego ceny wzrosły o 30%, a krajom rozwijającym się, zwłaszcza Afryce Północnej i Bliskiemu Wschodowi, groziła klęska głodu. ONZ nazwała sytuację „katastrofalną” i wezwała do jak najszybszego znalezienia sposobów rozwiązania problemu.
W lipcu 2022 roku Ukraina i Rosja podpisały z ONZ umowę zbożową, która umożliwiła czasowe wznowienie eksportu – w tym czasie na Ukrainie zgromadzono ponad 20 mln ton zboża przeznaczonego na eksport.
„Korytarz Zbożowy” działał z przerwami, gdyż dosłownie od pierwszych dni był blokowany przez stronę rosyjską. Ukraina natomiast zwiększyła eksport zboża do krajów europejskich drogą lądową i wykorzystała przepustowość ukraińskich portów nad Dunajem.
Zdając sobie sprawę, że porty naddunajskie są po części rozwiązaniem problemu Ukrainy, Rosjanie od końca lata tego roku zaczęli je dosłownie niszczyć. Infrastruktura lokalnych portów stała się częstym celem rosyjskich dronów, których wrak odnaleziono nawet w Rumunii.
Szkoda gospodarcza Ukrainy spowodowana blokadą eksportu jest ważnym celem Rosjan, ale nie jedynym. Na Kremlu, próbując zniszczyć kluczowy obecnie dla ukraińskich rolników szlak rzeczny, tak naprawdę chcą stworzyć warunki, w których Ukraina będzie zmuszona transportować zboże wyłącznie drogą morską. I w tym przypadku Kijów, ONZ i zachodni partnerzy Ukrainy, zgodnie z logiką Rosjan, powinni stać się bardziej przychylni w kwestii „korytarza zbożowego” i zaakceptować warunki Federacji Rosyjskiej dotyczące jego wznowienia.
Moskwa próbowała już negocjować zniesienie sankcji w odpowiedzi na otwarcie dostępu ukraińskiego zboża na rynek światowy. W marcu 2023 roku Federacja Rosyjska zgodziła się na przedłużenie umowy o 60 dni, ale stwierdziła, że przyszły eksport będzie zależał od spełnienia jej wymagań.
W szczególności Federacja Rosyjska zabiegała o zwiększenie eksportu swoich produktów rolnych, zniesienie sankcji wobec Rosselkhozbanku i wznowienie eksploatacji rurociągu amoniaku Togliatti–Odessa. Wiadomo też, że Kremlowi zależy na doprowadzeniu do zniesienia części sankcji związanych z ograniczeniami w dostawach rosyjskiej ropy do krajów trzecich przez porty UE.
Warunki Rosji były omawiane na szczeblu kierownictwa ONZ, ale nie przyniosły rezultatów. W połowie lipca Federacja Rosyjska ogłosiła wycofanie się z „korytarza zbożowego”. Od tego czasu, zdaniem RBC-Ukraina, Ukraina nie otrzymała żadnych merytorycznych propozycji przedłużenia porozumienia od ONZ ani innych pośredników.
W sierpniu otwarto alternatywną drogę eksportu, bez udziału Federacji Rosyjskiej. Odbywa się na suwerennych wodach Ukrainy, Bułgarii, Rumunii i Turcji. Tą trasą przepłynęło już kilka statków i Ukraina wiąże z tym duże nadzieje. W rzeczywistości mogłaby zastąpić nieudaną „inicjatywę zbożową”, zwłaszcza w połączeniu ze zwiększonym eksportem zboża gruntowego. Wielkości dostaw wzdłuż niego będą nieco mniejsze niż wzdłuż starego „korytarza”, ale staną się bardziej gwarantowane, ponieważ Rosji tam nie będzie. Obecnie dostawy zboża drogą lądową są stosunkowo niewielkie ze względu na wysokie koszty logistyki.
Strona turecka wciąż bada perspektywy nowego połączenia. „Propozycja pracy („korytarz zbożowy” – red.) bez Rosji została przeniesiona na stronę turecką. Nie ma jeszcze ostatecznego potwierdzenia. Ale ponieważ statki (ze zbożem – przyp. red.) już pływają po wodach terytorialnych Rumunii, Bułgarii, a także Turcji i przepływają przez cieśniny bez ograniczeń. To właściwie racjonalna droga” – powiedział 7 września ambasador Ukrainy w Turcji Wasyl Bodnar.
Według RBC-Ukraina na dzień dzisiejszy nie ma jeszcze ostatecznej odpowiedzi ze strony Ankary. Ukraina liczy jednak na pozytywny wynik, gdyż udział Turcji w tranzycie ukraińskiego zboża jest korzystny, a negocjacje Recepa Erdogana z Putinem w sprawie przedłużenia poprzedniej „inicjatywy zbożowej” prowadzone na początku września nie przyniosły rezultatu.
Jeśli chodzi o porty naddunajskie, to nadal będą one wykorzystywane, choć oczywiście nie w takim stopniu, jak przed atakami z ostatnich tygodni. W Europie jest chęć współpracy na tej trasie. Pod koniec sierpnia strona chorwacka potwierdziła chęć udostępnienia portów na Dunaju i Adriatyku do transportu ukraińskiego zboża.
„Ukraińskie zboże zostało już wywiezione z chorwackich portów. Ten szlak handlowy, choć niszowy, jest już popularny. Jesteśmy gotowi go rozwijać, poszerzając możliwości korytarza transportowego” – powiedziała wicepremier Julia Sviridenko. Ze stroną rumuńską omawiane są także szczegóły tranzytu.
Ograniczenia w handlu z sąsiadami będą kontynuowane
Konsekwencją wzrostu dostaw ukraińskiego zboża transportem lądowym były ograniczenia w handlu w krajach europejskich sąsiadujących z Ukrainą – Polsce, Bułgarii, Węgrzech, Rumunii i Słowacji.
Polska jako pierwsza wspomniała o konieczności wprowadzenia zakazu importu towarów z Ukrainy wiosną tego roku. 15 kwietnia Warszawa wprowadziła 5-miesięczne embargo na ukraińską pszenicę, kukurydzę i nasiona oleiste. W ślad za tym podobne ograniczenia wprowadziły Bułgaria, Węgry, Rumunia i Słowacja.
Powodem jest to, że w związku ze wzrostem tranzytu część ukraińskiego towaru trafiała na rynki krajowe tych krajów, co przełożyło się na niższe ceny dla lokalnych producentów. To z kolei doprowadziło do strat dla rolników w tych krajach. Częściowo uzgodnione z Komisją Europejską ograniczenia ze strony Polski zastosowano ze względów politycznych – w celu uzyskania większego poparcia dla partii rządzącej w wyborach, które odbędą się w połowie października, ukraińskie Ministerstwo Spraw Wewnętrznych Rolnictwo oświadczyło w kwietniu ubiegłego roku.
Ale powód jest nie tylko polityczny. Po wzroście przepływu tranzytowego zboża okazało się, że infrastruktura Polski nie jest w stanie poradzić sobie z jego przeładunkiem na eksport. W związku ze wzrostem tranzytu pojawiły się problemy z koordynacją pracy organów celnych obu krajów w zakresie wymiany danych.
Dodatkowo trzeba wziąć pod uwagę czynnik polskich przedsiębiorców, którzy wstrzymywali się ze zbożem w oczekiwaniu na wyższe ceny. Ale ceny nie wzrosły, a rezerwy zboża pozostały dość duże. Do tego dodano zboże z Ukrainy, które ze względu na problemy z przeładunkiem trafiło do Polski.
„Myślę, że tak naprawdę chodzi raczej o to, że dochodzi do nadużyć ze strony pozbawionych skrupułów przedsiębiorców, także na terenie Polski, którzy czasami kupują (zboże) za grosze i wrzucają je na polski rynek” – stwierdził wiceminister spraw zagranicznych Minister Anatolij Toczyński.
Zdaniem ukraińskiego przedstawiciela handlowego Tarasa Kaczki, polscy rolnicy po prostu „napełnili” magazyny zbożem i chcieli je sprzedać po wzroście ceny.
„Polacy nie chcą się przyznać, że rolnicy marzyli, aby ceny były tak wysokie, jak w 2022 roku” – stwierdził Kaczka. Jego zdaniem cena zboża obecnie „spada” z powodu dużych zapasów w magazynach i dostaw nowego zboża, którego jakość pogarsza się z powodu deszczy.
„Ale naleganie Polski na znalezienie argumentów za kontynuacją zakazu wypacza możliwość kontynuowania dyskusji. Cokolwiek mówią nasi polscy koledzy, mają wiele argumentów, które sztucznie podsumowuje się koniecznością wprowadzenia zakazu” – stwierdził Kaczka.
Zauważył, że nawet po wprowadzeniu zakazu na ukraińskie towary ceny na polskim rynku nie uległy zmianie. „Jeśli wprowadziłeś zakaz, ale problem nie zniknął, oznacza to, że problem nie leży w produkcie ukraińskim. Problem nie ma związku z handlem” – zauważył przedstawiciel handlowy Ukrainy. Tak naprawdę ukraińskie towary na polskim rynku nie stanowią żadnej szkody, jest tego pewien Kachka.
Warszawa stwierdziła już, że niezależnie od stanowiska Komisji Europejskiej zakaz eksportu ukraińskich produktów zostanie przedłużony po 15 września. Ponadto chce poszerzyć listę produktów – embargo może dotyczyć mrożonych truskawek i malin.
Węgierski minister rolnictwa poinformował, że Budapeszt zgodził się na embargo na ukraińskie zboże z Rumunią, Słowacją i Bułgarią. Jednak 14 września okazało się, że Bułgaria przeceniła wpływ ukraińskiego eksportu na rynek krajowy i zdecydowała się nie przedłużać zakazu, gdyż nie stwierdziła żadnych szkód. Rumunia ogłosiła jedynie plany zwiększenia tranzytu ukraińskiego zboża.
W przypadku przedłużenia embargo UE może dotować tranzyt ukraińskiego zboża do portów bałtyckich na poziomie 30 euro za tonę. „Te pieniądze – kwota 600 mln euro – będą pochodzić z budżetu UE. Warunkiem ich przydziału będzie obowiązek znalezienia przez Ukrainę odbiorcy swoich towarów w krajach trzecich” – powiedział europejski komisarz ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski.
Mimo że zakaz narusza umowę o wolnym handlu z UE, Ukraina w dalszym ciągu nie zdecydowała się na podjęcie działań odwetowych. „To nie czas na wojny handlowe” – powiedział RBC-Ukraina jeden z urzędników rządowego bloku gospodarczego.
Rząd nie chce zaostrzać stosunków z Polską, która zdecydowanie wspiera Ukrainę w wojnie. „Tutaj jest bardzo ważny kontekst polityczny, ponieważ Polska jest przyjaznym krajem, najbliższym partnerem i sojusznikiem Ukrainy” – powiedziała wicepremier Olga Stefaniszyna. Ale jednocześnie zaangażowanie ukraińskiego sektora rolnego w proces polityczny w Polsce, mimo że Ukraina jest w stanie wojny, to „w obecnych warunkach gospodarczych, politycznych i militarnych to „bardzo smutna historia” – zauważyła. .
Jedyną odpowiedzią Ukrainy może być zwrócenie się do Światowej Organizacji Handlu w sprawie odszkodowania za naruszenie Układu Ogólnego w sprawie ceł i handlu. Rząd obiecał podjąć ten krok, jeśli embargo nałożone na kraje sąsiadujące zostanie przedłużone po 15 września.