poniedziałek, 23 grudnia 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

Czy ukraiński przemysł będzie w stanie ukryć się przed rakietami i dronami?

Inicjatywy budowy podziemnych przedsiębiorstw po raz kolejny wskazują, że wojna trwa już od dawna. Eksperci nie są entuzjastycznie nastawieni do nowych pomysłów i twierdzą, że produkcja pod ziemią będzie nieopłacalna, dlatego budowanie pod ziemią np. zakładu spożywczego czy chemicznego jest nieracjonalne.

Ukrainie zalecono budowę klastrów gospodarczych chronionych przez obronę powietrzną i ukrycie fabryk pod ziemią. Na ile trafny i realny jest pomysł przeniesienia fabryk pod ziemię i skąd wziąć na to pieniądze?

Mieszane uczucia: być może i właściwe, ale są niuanse

Ukraina powinna budować klastry gospodarcze chronione systemami obrony powietrznej, a bliżej Rosji generalnie ukrywać fabryki pod ziemią. Stwierdzono to w opinii Rady Doradczej ds. Polityki Gospodarczej przy Ministerstwie Gospodarki.

Co więcej: wskazówki te przedstawiane są jako jeden z kroków mających na celu przyspieszenie wzrostu gospodarczego.

„Jeśli systemy obrony powietrznej są zbyt drogie lub niedostępne z innych powodów, istnieje nieco niestandardowa opcja - wykorzystanie opuszczonych kopalni węgla lub soli (jest ich wiele we wszystkich regionach Ukrainy). Wiele miast zbudowało już wcześniej sieci podziemne. Niektóre z nich można również wykorzystać jako miejsca produkcyjne” – czytamy w zaleceniu.

O ile jednak potrzeba tworzenia klastrów gospodarczych chronionych bronią w stosunkowo bezpiecznych regionach kraju nie budzi wątpliwości, o tyle propozycja budowy podziemnych przedsiębiorstw budzi mieszane uczucia wśród ekspertów.

„Oczywiście taki pomysł jest właściwy i możliwy, ale jest praktyczny tylko w odniesieniu do zakładów produkcyjnych, których nie można zlokalizować za granicą” – mówi ekonomista Vladislav Bankov. „Ze względu na dodatkową pracochłonność i stratę czasu jest to wskazane w przypadku ograniczonej liczby zakładów produkcyjnych, których nie można zlokalizować w krajach sąsiednich.”

Ukraiński biznes nie może istnieć w oderwaniu od rynków światowych, dlatego pomysł budowy fabryk pod ziemią doprowadzi do zbyt wysokich cen produktów takich przedsiębiorstw. To sprawi, że ich produkty staną się niekonkurencyjne na rynku – dodaje Dmitry Churin, dyrektor działu analitycznego firmy inwestycyjnej Eavex Capital. Jego zdaniem w kontekście ciągłego zagrożenia atakami rakietowymi ze strony Federacji Rosyjskiej musi przede wszystkim istnieć niezawodny system obrony powietrznej. Po drugie, fizycznie chronione indywidualne obiekty infrastruktury krytycznej, takie jak podstacje transformatorowe sieci elektrycznych. Ale na przykład zakład przetwórstwa spożywczego lub zakłady chemiczne pod ziemią są nieracjonalne. „Koszty będą zbyt wysokie, aby je później jakoś zwrócić bez dotacji lub pomocy partnerów międzynarodowych” – zauważył w komentarzu Dmitrij Churin

Są przykłady: jakie podziemne zakłady produkcyjne są znane na świecie

Według Maksyma Oryszczaka, analityka firmy Centrum Technologii Giełdowych, w historii zdarzają się osobne przypadki tworzenia prywatnych fabryk pod ziemią. Najbardziej znanym z nich jest zakład produkcyjny wyrobów optycznych Brunson Instrument Company, który został zbudowany w 1954 roku na wapiennym podłożu w pobliżu Kansas City. Przedsiębiorstwo nadal działa.

Prawie zawsze prywatne przedsiębiorstwa pod ziemią są unikalnym rozwiązaniem technicznym, a nie koniecznością polityczną

„Celem tak nietypowego umiejscowienia były wysokie wymagania dotyczące wibracji” – wyjaśnia ekspert. „Łatwiej okazało się stworzenie niezbędnych warunków pod ziemią. Niewiele jest innych tak uderzających przykładów. W Szwecji działają przedsiębiorstwa. Na przykład podczas prac wydobywczych okazało się, że taniej jest naprawiać sprzęt wiertniczy na głębokości, niż wydobywać go na powierzchnię.

Trzeba jednak zrozumieć, że prawie zawsze prywatne przedsiębiorstwa działające pod ziemią są unikalnym rozwiązaniem technicznym, a nie koniecznością polityczną – kontynuuje ekspert. Jeśli chodzi o powiązanie podziemnego przemysłu z wojną, Niemcy były tutaj pionierem podczas II wojny światowej. Następnie z tego doświadczenia skorzystały kraje europejskie, USA, ZSRR i Japonia.

„Najczęściej do produkcji samolotów wykorzystywano podziemne fabryki. Zapewniało to ochronę przed nalotami i ostrzałami artyleryjskimi. Ale produkowali także inny sprzęt wojskowy. Oznacza to, że zawsze mówiliśmy o podziemnych przedsiębiorstwach państwowych, w których zysk handlowy był sprawą drugorzędną” – wyjaśnia Oryszchak. — Po wojnie branże tego typu zostały zawieszone lub zlikwidowane, choć badania ekonomiczne mogą znaleźć uzasadnienie dla korzyści płynących z lokowania przedsiębiorstw pod ziemią. Ale dla prywatnych firm takie historie będą oznaczać większe inwestycje kapitałowe i większą odpowiedzialność za bezpieczeństwo. Doświadczenie pokazuje, że nie jest to najlepsza kombinacja. Biznes jest przyzwyczajony do oszczędzania na wszystkim.”

Teoria i praktyka: możliwe, ale bardzo trudne

Zdaniem analityka Aleksieja Kuszcza, dla branż nie związanych z procesami energochłonnymi czy chemicznymi, budowa fabryk pod ziemią może mieć sens. Np. do montażu dronów, zwłaszcza morskich: są to małe zakłady produkcyjne dla kilkudziesięciu osób, które wykorzystują podzespoły z importu. Jednocześnie – jak twierdzi ekspert – bardzo trudno wyobrazić sobie podziemną fabrykę prochu, czy np. podziemną fabrykę do produkcji czołgów czy dział artyleryjskich, w której odbywają się odlewy, spawanie czy skomplikowane procesy chemiczne.

Teoretycznie możliwa jest budowa podziemnej produkcji, jednak w praktyce jest to na tyle trudne i kosztowne, że praktycznie niemożliwe

„Oczywiście nie ma rzeczy niemożliwych, ale porównałbym te pomysły z pomysłami budowy podziemnych elektrociepłowni. Teoretycznie jest to możliwe, ale w praktyce jest to na tyle trudne i kosztowne, że praktycznie niemożliwe” – zauważył Aleksiej Kuszcz w rozmowie z Focusem. — Po pierwsze cena: taka produkcja będzie kosztować dziesiątki miliardów dolarów. Po drugie, bardzo złożone systemy wentylacji i klimatyzacji, które będą wymagały ogromnych ilości energii elektrycznej. A przy naszych problemach z dostawami energii jest to niepraktyczne”.

Zgadza się z tym Maksym Oryszchak: umieszczenie pod ziemią fabryk kompleksu wojskowo-przemysłowego ma sens, pod warunkiem, że są na to środki i czas. W przeciwnym razie jest to pozbawiona sensu historia.

„Teraz państwo ukraińskie nie ma środków na coś na dużą skalę” – zauważył Maksym Oryszchak w rozmowie z Focusem. — Budżet ma deficyt, dług publiczny jest poza skalą. Część przedsiębiorstw, sądząc po wypowiedziach władz, działa już w podziemiu, ale już nie. Prywatny ukraiński biznes nie jest gotowy na tak duże inwestycje własnym kosztem. Pozostaje tylko biznes zagraniczny. Aby osiągnąć wyższy poziom, konieczne jest połączenie dużych przedsiębiorstw w Europie, USA i innych krajach rozwiniętych. To oni starają się włączyć w myślenie o podziemnym przemyśle Ukrainy. Ale paradoksalnie, dopóki wojna się nie skończy, raczej nic nie zbudują. A bez wojny znaczenie podziemnego miejsca zamieszkania zanika.”

Jeśli chodzi o liczenie na 50 miliardów dolarów od Zachodu, które obiecali pod warunkiem zabezpieczenia dochodów z rosyjskich aktywów, to zdaniem ekspertów nikt od razu nie zapłaci Ukrainie dziesiątek miliardów dolarów. „W najbliższej przyszłości uzgodniono, że będzie to 1,5 miliarda euro, a pozostałe transze będą podobne. Obiecane 50 miliardów zostanie rozłożone na pięć lat lub dłużej. Ponadto będą finansować programy społeczne i naprawy infrastruktury krytycznej. Bardzo wątpię, czy partnerzy zachodni są gotowi finansować budowę ukraińskich podziemnych przedsiębiorstw” – podkreślił Kuszcz.

Poza tym – kontynuuje analityk – istnieje tu także aspekt psychologiczny. Próbą normalizacji wojny są inicjatywy budowy podziemnych fabryk i podziemnych szkół. Ale to jest nienaturalne; wojna nigdy nie stanie się częścią normalnego życia. A wszystko, co nienaturalne, jest nieopłacalne – stwierdził ekspert.

spot_img
Źródło : FOCUS
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap