poniedziałek, 23 grudnia 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

Rozbieżność strategiczna. Dlaczego Zachód nie chce rezygnacji Załużnego

Waszyngton i Londyn nie zareagowały na fakt, że Zełenski chciał odwołać Załużnego. Odpowiedzieli na powód rezygnacji

W zachodnich mediach pojawiła się fala publikacji na temat problemów w stosunkach pomiędzy najwyższymi władzami polityczno-wojskowymi Ukrainy. Powodem była oczywiście historia, jak Władimir Zełenski postanowił usunąć Walerego Załużnego ze stanowiska naczelnego dowódcy Sił Zbrojnych Ukrainy, po czym zmienił zdanie. Ale mimo że rezygnacja nie nastąpiła, problemy w związku nie zniknęły. I wiele mediów skupia się na tym. Wystarczy spojrzeć na nagłówki niektórych publikacji. The New York Times: „Najnowszym wyzwaniem dla Ukrainy jest rosnące napięcie między najwyższymi przywódcami”. The Economist: „Spór między prezydentem Ukrainy a szefem armii nabiera tempa”. The Spectator: „Rywalizacja Zełenskiego z Załużnym to zła wiadomość dla Ukrainy”.

Zachodnie „weto”

W zasadzie, gdy wzrastają napięcia między przywódcami politycznymi i wojskowymi, problemem tym należy się zająć. A standardowym wyjściem jest rezygnacja z kierownictwa wojskowego. „Prezydent ma prawo zastąpić dowódcę, któremu już nie ufa: podporządkowanie wojska przywódcom cywilnym jest kamieniem węgielnym demokracji” – podkreśla „The Economist”.

W czasopiśmie zauważono, że w czasie wojny przywódcy cywilni często zmieniają dowódców, nawet tych starszych. Czasami jest to spowodowane niesubordynacją generałów, innym razem są zwalniani za słabe wyniki i błędy wojskowe. Historia wojskowości pełna jest także przypadków zwalniania dowódców z mniej szlachetnych powodów. Generałowie to często postacie bohaterskie i odważne, przyćmiewające swoich przywódców politycznych sukcesem militarnym, autopromocją lub jednym i drugim. Rodzi to zazdrość i niechęć, podkreśla „The Economist” i podaje szereg przykładów wszystkich tych opcji z historii Ameryki, Wielkiej Brytanii i Izraela.

W każdym razie, niezależnie od motywów Zełenskiego, aksjomatem demokracji jest prawo cywilnego przywódcy kraju do odwołania dowódcy wojskowego. A w obecnej sytuacji dziwne jest, że Zełenski nagle zmienił zdanie.

Co więcej, wydaje się, że kluczową rolę odegrali w tym partnerzy zachodni. Na przykład „The Times” pisze, powołując się na źródła bliskie Załużnemu, że po tym, jak Załużny ogłosił swoim zastępcom, że Zełenski go zwolnił, partnerzy międzynarodowi, w tym Stany Zjednoczone i Wielka Brytania, wyrazili swoje zaniepokojenie i pod ich naciskiem Zełenski „był zmuszony do odwołaj moją decyzję.” O tym samym mówili rozmówcy BBC News Ukraine w ukraińskim rządzie: „Zachodni partnerzy Kijowa interweniowali w tej sytuacji i stanowczo sprzeciwili się rezygnacji Załużnego”.

Najwyraźniej Waszyngton i Londyn posłużyły się nie tylko perswazją, ale także poważniejszymi argumentami, aby zmusić Bankową do porzucenia decyzji, którą uważali za szaloną. Brytyjski politolog Mark Galeotti powiedział w dzienniku The Spectator 30 stycznia rano: „Wczoraj wieczorem starszy europejski dyplomata zajmujący się kwestią ukraińską napisał do mnie z przerażeniem i zdziwieniem, że ich ambasada w Kijowie ogłosiła wczoraj przetasowania w armii. Dziś rano poinformowano, że „Wygląda na to, że Bankowa odzyskała rozum”.

Ukraina jest obecnie całkowicie zależna od zachodniej pomocy wojskowej i finansowej. I nie jest zaskakujące, że Zachód wykorzystuje ten fakt jako podstawę do zawetowania niektórych decyzji Bankovej. Pytanie jest inne: dlaczego Zachód musiał zmusić Zełenskiego do pozostawienia Załużnego na swoim stanowisku, mimo że relacje w tym tandemie są bardzo dalekie od ideału?

Banalne argumenty

Istnieje kilka trywialnych argumentów, które wydają się wiarygodne. Nie są one jednak wystarczająco doniosłe i przekonujące.

Pierwszym argumentem jest oczywiście korzyść Kremla z ewentualnych sporów wewnątrz ukraińskiego kierownictwa. Na przykład „The Economist” stwierdził, że rosyjscy propagandyści z radością wyśmiewali Ukrainę i zacytował Margaritę Simonyan, redaktor naczelną kremlowskiego rzecznika „Russia Today”: „Bez względu na to, czy Załużnego usunięto, czy nie, bałagan w gospodarstwie jest dla nas dobry. ” A artykuł w The Guardian o próbie wyrzucenia Załużnego przez Zełenskiego kończy się opinią Orysi Łucewicza, eksperta brytyjskiego think tanku Chatham House: „Biorąc pod uwagę własne próby zdestabilizowania jedności Ukrainy od wewnątrz przez Rosję, tego rodzaju atak na Załużnego wpisuje się w ręce wroga.”

Ale, jak widzimy, wszelkie napięcie między politycznym i wojskowym przywództwem Ukrainy przynosi radość Kremlowi. Jeśli zatem będziemy kierować się bezpośrednio tą logiką, to Załużny trzeba właśnie usunąć, aby Kreml nie miał już powodów do radości.

Kolejnym trywialnym argumentem jest dymisja Załużnego „w niewłaściwym momencie”, gdyż kłótnie w ukraińskim kierownictwie mogłyby osłabić poparcie dla Ukrainy zachodniej opinii publicznej. The Guardian podkreśla, że ​​obecnie „najostrzejszy kryzys na Ukrainie” toczy się nie na polu bitwy, ale w Kongresie USA, który nie może zatwierdzić pakietu pomocy wojskowej o wartości 61 miliardów dolarów. The Economist zauważa również, że pogłoski o rezygnacji Załużnego „pojawiły się m.in krytyczny moment”, w którym Ukraina „staje w obliczu niepewności co do zakresu wsparcia zagranicznego, na które może liczyć. Jest mało prawdopodobne, aby bitwa o przyszłość generała Załużnego zwiększyła prawdopodobieństwo odnowienia finansowania, ponieważ dowódca cieszy się dużym uznaniem na Zachodzie”.

Wszystko to jest oczywiście prawdą, ale w tym miejscu można postawić podobny zarzut. Dla zachodniej opinii publicznej osobowości generałów są drugorzędne, ważne jest dla nich, aby Ukraina wykazała się wewnętrzną jednością i wolą zwycięstwa. W związku z tym najbardziej krzywdzą nas nagłówki artykułów w zachodnich mediach mówiące o rosnącej wrogości między prezydentem a najwyższym generałem na Ukrainie. Byłoby lepiej, gdyby pojawiły się nagłówki w rodzaju: „Zełenski mianował nowego generała, który poprowadzi armię ukraińską do zwycięstwa”.

Kolejnym argumentem z tego samego cyklu jest obawa przed szokiem na Ukrainie w przypadku rezygnacji Załużnego. „Jeśli zastąpienie generała będzie postrzegane jako konieczność czysto polityczna, a nie wojskowa, Zełenski może spotkać się z negatywną reakcją nie tylko ze strony polityków opozycji, ale także społeczeństwa, które – jak pokazują sondaże – darzy gen. Załużny” – czytamy w „The New York Times”.

Jednak nieudana rezygnacja jest również źródłem zamieszania. „Zamieszanie na górze szerzy się już w całych ukraińskich siłach zbrojnych, wpływając na morale szeregowych żołnierzy i pracę starszych oficerów z kolegami z sojuszniczych sił zbrojnych” – twierdzą członkowie ukraińskiego parlamentu. „Pozostaje niepewność co do tego, czy prezydent poprze rozkazy generała Załużnego, co podważa zaufanie do struktury dowodzenia” – stwierdzono w tym samym artykule w „New York Times”.

Nie ulega wątpliwości, że partnerzy zachodni są świadomi tego problemu. Uważali to jednak za mniejsze zło niż rezygnacja Załużnego. Dlaczego?

Motyw strategiczny

Aby odpowiedzieć na to pytanie, należy najpierw poznać przyczynę nieporozumień między Zełenskim a Załużnym. Zostawmy na boku zazdrość polityczną i ewentualne osobiste antypatie. Obaj mają zasadniczo różne wizje przyszłej strategii.

Przypomnijmy, że duża fala pogłosek o możliwej rezygnacji Załużnego pojawiła się już w listopadzie, kiedy „The Economist” opublikował artykuł „Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy o tym, jak wygrać wojnę”, który nie spodobał się Bankowej . Zastępca szefa OP Igor Żółkiew powiedział w teletonie, że artykuł Załużnego rzekomo wywołał „panikę” wśród partnerów międzynarodowych. „Otrzymałem telefon od jednego z szefów gabinetów przywódców [krajów partnerskich] i w panice zapytał: „Co mam zgłosić mojemu przywódcy? Czy naprawdę jesteś w ślepym zaułku? Czy taki efekt chcieliśmy osiągnąć tym artykułem?” – powiedziała Żółkiew.

Od tego czasu było już tylko gorzej. Nieporozumienia nasiliły się. A kiedy nie ma wzajemnego zrozumienia co do strategii, wtedy oczywiście kwitnie osobista niechęć.

A teraz przyczyną pozornie spontanicznej i bezpodstawnej decyzji personalnej Zełenskiego były właśnie nieporozumienia dotyczące strategii.

„Według starszych funkcjonariuszy Walerij Załużny został wezwany w poniedziałek na osobiste spotkanie z Zełenskim. Tam generał powiedział doradcom prezydenta, że ​​ich ocena sytuacji militarnej jest bardziej pozytywna niż realistyczna. Następnie, według trzech źródeł, poproszono go o ustąpienie ze stanowiska. Kiedy odmówił, Zełenski powiedział, że podpisze dekret o zwolnieniu go z pracy” – podaje „The Times”.

Można się tylko domyślać, co Załużny miał na myśli, nazywając obliczenia wojskowe Bankowej „bardziej pozytywnymi niż realistycznymi”. Ważne jest, że to właśnie ta rozbieżność stała się „ostatnią kroplą”.

Z kolei Waszyngton i Londyn nie zareagowały na to, że Zełenski chciał odwołać Załużnego. Precyzyjnie zareagowali na powód rezygnacji.

Bo strategia Załużnego jest strategią Zachodu. Jak zauważa „The Financial Times”, „zastąpienie Załużnego mogłoby wytrącić z równowagi zachodnich partnerów Ukrainy, w tym urzędników wojskowych, którzy przez ostatnie dwa lata blisko współpracowali z generałem nad opracowaniem strategii bojowej”.

Nie oznacza to oczywiście, że między Załużnym a dowódcami zachodnimi zawsze istnieje doskonałe wzajemne zrozumienie. Musiały dojść między nimi do poważnej sprzeczki. Ale to były dyskusje pomiędzy ekspertami od spraw wojskowych i w tych sporach rodziły się konkretne decyzje, które następnie zatwierdzali zachodni prezydenci i premierzy.

Można zrozumieć, czego boją się teraz nasi zachodni przyjaciele. Obawiają się, że po rezygnacji Załużnego jego miejsce zajmie osoba, która będzie promować plany „bardziej pozytywne niż realistyczne”. Co więcej, obawy te potwierdza lista możliwych następców: szef Głównego Zarządu Wywiadu Obwodu Moskiewskiego Cyryl Budanow i dowódca Wojsk Lądowych Aleksander Syrski. „Obydwaj są uważani za bliskich sztabu prezydenckiego” – podkreśla „The Economist” i zauważa, że ​​Budanow nie ma doświadczenia w dowodzeniu dużymi wojskami. A Syrsky, jak przypomina „The Economist”, prowadził „być może bezsensowną obronę małego miasteczka Bachmut”, podczas gdy „między pałacem prezydenckim a sztabem generalnym toczyły się zaciekłe debaty na temat strategii wojskowej, w tym spór o Bachmuta”.

Podsumowując, można powiedzieć, że problem leży znacznie głębiej niż tylko złe relacje osobiste między Zełenskim a Załużnym. Rozbieżność jest tu strategiczna i jeśli Załużny ustąpi ze stanowiska, to nie zniknie, a wręcz przeciwnie, będzie się pogłębiać.

Czego się spodziewać dalej

Istnieją dwie opcje rozwoju wydarzeń: „pozytywna i realistyczna”. Wojsko liczy na coś pozytywnego. „The Times” cytuje „powiernika generała” Załużnego, który powiedział: „Zełenski musi zrozumieć, że wojsko ufa Załużnemu i jeśli prezydent chce, żeby wojsko mu zaufało, musi nauczyć się ufać Załużnemu. Doradcy bliscy Zełenskiemu zalali mu ciepłą kąpiel, poza którą trudno dostrzec realia frontu”. Oczekiwanie, że Zełenski będzie słuchał wojska, a nie swoich doradców, jest oczywiście życzeniem „bardziej pozytywnym niż realistycznym”.

Opcja „realistyczna” zakłada, że ​​wszystko będzie tak, jak jest, albo gorzej. Ale z punktu widzenia Zachodu jest to i tak lepsze, niż gdyby Bankowa w czasie wojny sama zaczęła dowodzić Siłami Zbrojnymi Ukrainy.

spot_img
Źródło DSNEWS
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap