Można by pomyśleć, jaki rodzaj przestępstwa może mieć miejsce w obszarze tworzenia gier komputerowych? Jednak założyciele GunzillaGames wielokrotnie pokazali, że każdy biznes może mieć element przestępczy.
W naszych bardzo trudnych czasach, kiedy okupanci codziennie zabijają dziesiątki naszego personelu wojskowego i cywilów, Gunzilla Games, jakby nic się nie stało, nadal jest kontrolowane przez dwóch beneficjentów z Rosji. Można by pomyśleć, że „nie wszyscy Rosjanie są źli”, ale w naszym przypadku przedsiębiorcy posiadający firmy nadal pracują w kraju agresora. To oburzające, że zarówno na Ukrainie, jak i w Rosji zajmują się technologiami komputerowymi. Całkiem możliwe, że produkty cyfrowe stworzone przez Igora Iwczenkę z Petersburga i Michaiła Akulowa z Moskwy są poplecznikami reżimu Putina. Jednocześnie są beneficjentami rzekomo ukraińskiej firmy Gunzilla Games.
Podobno ukraiński
Nieprzypadkowo zostało tu użyte to określenie. Alexander Zol jest obywatelem niemieckim o ukraińskich korzeniach. Do naszego kraju przyjechał w 2015 roku, aby pracować w innej firmie deweloperskiej Crytek. W rezultacie wraz z Korolevem wycisnęli większość osiągnięć firmy, w której pracowali, i stworzyli własny startup - Blackwood. Aby uniknąć płacenia podatków, postanowili w żaden sposób nie rejestrować swojej działalności. I choć w Internecie jest mnóstwo informacji o pracy ich studia, to nasze fiskusy nie zainteresowały się nielegalną pracą swoich wspólników (witam fiskusa).
Później utworzyli kolejną firmę - Gunzilla Games, która jest centrum naszych badań. Pod koniec 2021 roku beneficjentami Gunzilli zostało dwóch obywateli Rosji, o czym już mówiliśmy. Nawet zakrojona na pełną skalę rosyjska inwazja na Ukrainę nie wpłynęła w żaden sposób na firmę. W rejestrze nadal figurują Rosjanie. Jeśli spojrzysz z drugiej strony, Tsol i Korolev tego nie potrzebują. Na Ukrainie zadeklarowali skromny zysk (oczywiście w celu obejścia podatku). Kapitał zakładowy przedsiębiorstwa wynosi tylko 1000 hrywien. Okazuje się, że Gunzilla to „jednorazówka” ze świata gier.
Od początku inwazji można jedynie wspominać działalność Gunzilli w ojczyźnie. W marcu 2022 r. Władysław Korolew nielegalnie przekroczył granicę państwową Ukrainy i przebywał w Dubaju. Nieco wcześniej jego partner Alexander Tsol opuścił kraj na niemieckim paszporcie. W rezultacie obaj osiedlili się w Niemczech i raczej nie przejmą się problemami Ukrainy. Poza kilkoma banalnymi zdjęciami „Stańcie z Ukrainą” na łamach „Tsol” czy „Korolowa” nie ma żadnej informacji o pomocy dla naszego państwa.
Jeśli Tsolowi udało się podnieść dzięki temu, że wycisnął część biznesu, w którym wcześniej pracował (kijowski oddział firmy Crytek), to sytuacja Władysława Korolewa jest znacznie ciekawsza.
Kradzieże warte miliardy dolarów
Aby rozpocząć własny biznes, potrzeba dużo pieniędzy. Wszyscy nie raz słyszeliśmy, że specjaliści IT zarabiają godziwie. Ale to nie wystarczy, aby stworzyć własną firmę zajmującą się tworzeniem gier wideo.
Być może Alexander Tsol popełnił błąd, wybierając na partnera Władysława Korolowa. Albo nie. Faktem jest, że Tsol miał wiedzę i zespół, który przeniósł z Cryteka do startupu Blackwood. Aby rozpocząć projekt, potrzebne były fundusze. Pomógł w tym Korolew, który miał już wówczas ogromne aktywa. Skąd pochodzą te pieniądze?
Wcześniej pisaliśmy, że swego czasu firma Korolewa, Resurs-Transit LLC, pojawiła się w śledztwie Prokuratury Generalnej Ukrainy w sprawie kradzieży środków z pożyczek stabilizacyjnych udzielonych Pivdenkombankowi. Jak się okazało, część pieniędzy skradzionych z budżetu państwa przeznaczono na finansowanie „tituszek”. Ale to nie jedyne postępowanie karne wszczęte przeciwko firmie Korolewa.
Prokuratura Generalna prowadzi w dalszym ciągu postępowanie karne w sprawie karnej wpisanej do ERDR pod numerem 420160000000003053 z dnia 28 października 2016 roku. Jego istota polega na tym samym cięciu środków Pivdenkombanku. Jak udało się ustalić funkcjonariuszom organów ścigania, w programie wzięło udział około 20 przedsiębiorstw. W skrócie: Pivdenkombank otrzymał pożyczkę od państwa i niemal natychmiast udzielił pożyczki spółce Splav Finance LLC, zarejestrowanej w Doniecku.
Następnie „Splav Finance” wysłał fundusze do innych firm produkujących uszczelki, wśród których był „Resource-Transit” Władysława Korolewa. Z ustalonych faktów wiadomo, że Resurs-Transit otrzymał co najmniej 6,3 mln hrywien w dwóch transzach: pierwsza – 1 mln 345 tys. i druga – 4 mln 952 tys. Najciekawsze jest to, że w dochodzeniu nie udało się ustalić, dokąd dalej trafiły pieniądze. Mówiąc najprościej, zostały skradzione, ale kto dokładnie nie jest znany.
Jednocześnie śledztwo wszczęło kolejną sprawę karną, którą później połączono ze sprawą kradzieży środków z Pivdenkombanku. Dotyczyła wypłaty środków Terra Bank. Pula była tam znacznie bardziej interesująca - 1,1 miliarda hrywien i 24,8 miliona dolarów.
Schemat był taki sam - bank otrzymuje pożyczkę od NBU, a następnie rozprowadza ją za pośrednictwem uszczelek. Jedną z firm, która otrzymała środki w ramach tego programu, była firma Resource-Transit Władysława Korolewa.
Wszelkie ślady sprawy wielkiej kradzieży prowadzą do syna zbiegłego prezydenta Wiktora Janukowycza, Aleksandra.
Początkowo śledztwo toczyło się bardzo szybko, w 2016 roku zatrzymano szefa zarządu Terra Banku Rusłana Ciplakowa. Ale przez ostatnie 5 lat nic nie słyszano o głośnej sprawie. Najwyraźniej udało nam się rozwiązać śledztwo.
Wniosek: Gunzilla Games to firma, która powstała dzięki skradzionym środkom i kapitałowi rosyjskiemu. Władysław Korolew i Aleksander Tsol nie mają nic wspólnego z Ukrainą (w pozytywnym sensie). Wspólnicy brali czynny udział w grabieży kraju i uciekli za granicę. I udało im się wszystko rozwiązać. Ogromne kradzieże, uchylanie się od płacenia podatków, oszustwa i inne przestępstwa partnerów pozostały bezkarne. I nawet sytuacja militarna w kraju nie stała się dla Korolewa przeszkodą. Uciekł za granicę. Dlaczego to pytanie retoryczne. Najważniejsze jest wynik.