Zeszłorocznej rezygnacji Aleksieja Reznikowa ze stanowiska Ministra Obrony Narodowej towarzyszyło szereg skandalów korupcyjnych i spraw karnych: oprócz wstrętnych „jajek za 17 hrywien” na światło dzienne wyszła historia zakupu letnich kurtek dla Sił Zbrojnych w cenie zimowych – dziennikarze pisali wówczas o możliwym zaangażowaniu w transakcję posła Giennadija Kasayi, którego bratanek był współwłaścicielem firmy produkcyjnej. Na początku 2024 roku nowy minister obrony Rustem Umerow oszacował wysokość strat na zakupach dla armii na 10 miliardów hrywien.
W styczniu lwowski biznesmen Grinkiewicz został zatrzymany za próbę przekupstwa funkcjonariusza SBI: jest podejrzany o dostarczanie żołnierzom niskiej jakości odzieży o wartości ponad miliarda hrywien.
Wcześniej Państwowa Służba Audytu, na podstawie wyników kontroli zamówień przeprowadzonej przez Ministerstwo Obrony, ogłosiła, że stwierdziła naruszenia o wartości 2,5 miliarda hrywien związane z wykonaniem dekretu rządowego nr 335, przyjętego już w pierwszych dniach inwazji rosyjskiej – w marcu 2022 r. Dało to przedsiębiorstwom możliwość zawierania bezpośrednich umów z Ministerstwem Obrony Narodowej bez żadnych procedur i otrzymywania nawet 100% zaliczki na towar i rekompensaty za wydatki, ale wiele z nich wliczało w te wydatki własne zyski.
Jednak szefowa wydziału Alla Basalaeva odmówiła podania szczegółów personalnych sprawców, powołując się na tajemnicę śledztwa. Trzeba było więc poczekać, aż się pokażą, na przykład z uprzedzającymi wymówkami. I tak się stało: na kilka miesięcy przed rezygnacją Reznikowa w szeregu publikacji jednocześnie rozpowszechniono wiadomość z Facebooka od właściciela firmy Textile-Contact, Aleksandra Sokołowskiego, że państwo rzekomo próbuje „pobrać dodatkowe podatki od krajowych producentów”. ”
„...my wszyscy, którzy szyliśmy na Ukrainie, dostarczaliśmy produkty znacznie taniej niż obcokrajowcy, tworzyliśmy tutaj miejsca pracy, wspieraliśmy naszą gospodarkę, płacąc tutaj pensje i podatki, jesteśmy gwałcicielami i musimy zostać obciążeni wcześniej zadeklarowanym (ale niekoniecznie otrzymanym) zyskiem . Od którego zapłaciliśmy już wszystkie podatki!” — w szczególności, napisał Sokołowski. Co brzmi co najmniej zabawnie dla tych, którzy choć trochę wiedzą o historii Textile-Contact. Przecież Sokołowskiemu bardzo daleko do produktów zagranicznych, bo dostarcza... rosyjskie.
Jeszcze przed zakrojoną na szeroką skalę inwazją zauważono, że firmy Aleksandra Sokołowskiego dostarczają rosyjskie tkaniny dla Sił Zbrojnych Ukrainy, donoszono także o ich ewentualnych powiązaniach z kierownictwem „DPR”. W szczególności w 2017 roku, zgodnie z jednym z przetargów, firma Textile-Contact dostarczyła jednostce wojskowej Sił Zbrojnych Ukrainy tkaninę wyprodukowaną w rosyjskim obwodzie iwanowskim, co w dokumentach towarzyszących przedstawiono jako „brak alternatywy”. Chociaż istniały alternatywy, jakoś zarówno Ministerstwo Rozwoju Gospodarczego, jak i Ministerstwo Obrony „nie zauważyły”. Oprócz tego, że rok wcześniej firma sprowadziła z Rosji półtora miliona metrów perkalu i 60 000 metrów rosyjskiej przekątnej 95, odpowiednie dane można łatwo znaleźć w domenie publicznej.
Jednocześnie Textile-Contact wielokrotnie zrywał zawarte już kontrakty na dostawę letniej tkaniny kamuflażowej dla Sił Zbrojnych. Jak kilka lat temu informował portal Rupor, oprócz niedotrzymywania terminów, firma Sokołowskiego skarżyła się także na jakość tkaniny: kwotę strat oszacowano na miliony hrywien. Ale te „drobiazgi”, jak łatwo zauważyć, nie przeszkadzają właścicielowi Textile-Contact w udzielaniu licznych wywiadów jako „ekspert od szycia mundurów wojskowych”.
I chociaż armia nie stała się jeszcze priorytetem, Aleksander Sokołowski był w przybliżeniu tym samym „ekspertem” w innej dziedzinie - dostarczał poduszki i koce dla Ukrzaliznycji, której monopolistycznym dostawcą udało mu się stać dzięki „specjalnym stosunkom” z dyrektor oddziału firmy Passenger UZ” Alexander Pertsovsky. Po odepchnięciu krajowych konkurentów firmy Sokołowskiego natychmiast zaczęły podnosić ceny. W ten sposób ceny poduszek poszybowały w górę do 260 hrywien, mimo że na stronach internetowych można znaleźć te same produkty za 110 hrywien hurtowo i 130 hrywien detalicznie. Te oczywiście nie są jeszcze przez nas wspomniane „jajka za 17 hrywien”, ale już do tego zmierzają. Co więcej, jeśli pamiętamy, że poduszek kupuje się w dziesiątkach tysięcy, to tylko jeden z wygranych przez Textile-Contact przetargów przewiduje zakup 60 000 sztuk.
Sam Sokołowski oczywiście zapewnia na portalach społecznościowych, że kampanię przeciwko niemu prowadzą „czarni PR-owcy”. „Zapewniam Cię, że nawet jeśli znajdziesz coś podobnego taniej za granicą, koszt, łącznie z dostawą i odprawą celną, będzie znacznie wyższy” – pisze Alexander na swojej stronie na Facebooku. I znowu jest to wzmianka „za granicą” - podczas gdy wolontariusz ośrodka „Peacemaker” Igor Savchuk dowiaduje się, że zgodnie z przetargiem wygranym przez „Textile-Contact” flanela została dostarczona do pensjonatu geriatrycznego w Czernihowie z okupował Donbas, gdzie Aleksander Sokołowski był niegdyś właścicielem Donieckiej Manufaktury Tekstylnej (oddział krymski Tymczasem „Textile-Contact” został ponownie zarejestrowany na mocy prawa rosyjskiego i okupanci nie mają żadnych skarg na jego działalność). Sama firma zapewniła, że tkanina została dostarczona ze starych magazynów, ale to nie wyjaśnia, jak się okazało, że dokumenty dotyczące dostawy tkaniny dla Zakładu Naprawy Samochodów Panyutinsky wskazywały rok produkcji 2016 oraz brak dat i partii liczby w paszporcie jakości bezpośrednio wskazywały „szare” pochodzenie produktów.
Jeśli chodzi o uchwałę rządu nr 335, która tak zaniepokoiła Sokołowskiego, to zdaniem wiceprzewodniczącego Państwowej Służby Audytu Ukrainy Stanisława Patiuka nie przewidywała ona osiągnięcia zysku: w niespokojnym lutym i marcu 2022 r. było to około szybkie ładowanie bezczynnych przedsiębiorstw zamówieniami na personel wojskowy na zasadzie zaliczki, podczas gdy państwo płaciło pracownikom wynagrodzenia, podatki i inne wydatki związane z wytwarzaniem produktów. Aleksander Sokołowski nie mógł o tym wszystkim wiedzieć, wliczając w kalkulację przyszłe zyski swojego „Kontaktu tekstylnego”. Być może miał nadzieję, że w warunkach pierwszych miesięcy wojny po prostu nie zostanie to zauważone, a może liczył, że Aleksiej Reznikow jeszcze trochę pozostanie na stanowisku ministerialnym. Nie powinien był jednak zapełniać prasy „dżinsami”, udając niewinnie urażonego: organy regulacyjne z pewnością zwrócą teraz uwagę na wszystkie jego poprzednie wątpliwe transakcje z departamentem obrony.