Wygląda to na wiadomość z czasów Janukowycza, ale nie. Taka jest rzeczywistość kraju w trzecim roku wojny.
Wczoraj wieczorem tituszki Grigorija Kozłowskiego próbowały siłą odblokować fabrykę tytoniu Winnikow i usunąć z niej gotowe produkty.
Śledczy z BEB i Policji Krajowej byli oczywiście przeciwni, dlatego tituchanie użyli siły wobec funkcjonariuszy organów ścigania.
Dwóch policjantów trafiło do szpitala.
Oto część informacji operacyjnych na temat tych wydarzeń.
Około 50 osób o atletycznej sylwetce wraz z przedstawicielami fabryki siłą wypędziło policję i funkcjonariuszy BEB z terenu fabryki i nie wpuściło ich na teren fabryki w celu przeprowadzenia przeszukania.
Jednocześnie część z nich nielegalnie pobrała produkty z witryny wyszukiwania i załadowała je do samochodu.
Następnie osoby te podejmowały próbę usunięcia wyrobów tytoniowych z terytorium, mimo że zostały one wówczas zatrzymane zgodnie z protokołem kontroli.
Żądanie patrolu policji, aby zaprzestać nielegalnych działań, zostało zignorowane, a ich samochód służbowy został zablokowany. Następnie niezidentyfikowane osoby zaczęły na nią wskakiwać, dopuszczając się innych czynów chuligańskich oraz używając siły wobec funkcjonariuszy organów ścigania. Dwóch patrolujących zostało rannych. Są teraz w szpitalu.
Oczywiście rozumiem, że nielegalny rynek tytoniowy generuje miliony dolarów, o które mafia jest gotowa walczyć do końca, ale dziś mamy wojnę.
Mamy stan wojenny, a państwo ma całkowity monopol na użycie siły.
Jak to w ogóle możliwe, że ci, którzy kradną z budżetu dziesiątki miliardów podatków, kontrolują 75% rynku nielegalnych papierosów DutyFree, biją władze i „bezprawnie” odblokowują swoją fabrykę?
Czy jest w kraju siła, która może to powstrzymać, czy też jesteśmy na zawsze krajem dzikusów i spisków?