Ostatnio w prasie zachodniej, rosyjskiej i niektórych ukraińskich często pojawiały się artykuły o nagłówkach typu „nieudana ukraińska kontrofensywa”. Przeczytałem większość z nich i mogę powiedzieć jedno: autorzy albo realizują jakiś porządek polityczny, albo po prostu nie potrafią obiektywnie ocenić sytuacji. Właściwie nasza ofensywa nie poniosła fiaska – i każdy Ukrainiec to bezpośrednio odczuwa.
Odpowiedź na pytanie o sukces lub porażkę jakiegokolwiek biznesu, w szczególności wojny, zależy od układu współrzędnych, pisze Siergiej Gromenko dla Gazeta.ua. W jednym przypadku osiągnięte wyniki można porównać z naszymi ostatecznymi planami, w drugim przypadku - ze stanowiskami wyjściowymi. I tak, jeśli tego lata mieliście zamiar napić się kawy na nabrzeżu Jałty, to „ukraińska kontrofensywa nie powiodła się” i nie jestem w stanie Was przekonać, że jest inaczej. A jeśli liczyliście na to, że pod koniec roku zobaczycie ukraińskiego Abramsa na Placu Czerwonym w Moskwie, to nie mam wam nic do powiedzenia. Ale jeśli dobrze pamiętasz wydarzenia z ubiegłego roku i potrafisz porównać ówczesny stan Ukrainy z dzisiejszym, ten tekst jest dla Ciebie.
Zacznijmy od zdefiniowania, czym jest „porażka w kontrofensywie”. W naszym przypadku bardziej słuszne jest mówienie o ukraińskiej ofensywie na południu niż o kontrofensywie i chociaż sformułowanie to już się zakorzeniło, będę mówić poprawnie. Kontrofensywa jest odpowiedzią na działania wroga i w tym roku Siły Zbrojne Ukrainy przeprowadziły kontrofensywę w rejonie Bachmutu. Jeśli sam inicjujesz działania wojenne, jest to ofensywa i właśnie to dzieje się w kierunku Zaporoża.
Teraz będziemy udzielać porad dotyczących „awarii”. Minimalna porażka jest wtedy, gdy zmarnowałeś dużo życia ludzkiego, sprzętu i amunicji, ale nie uzyskałeś żadnej poprawy sytuacji na froncie (zajęcie w ten sposób kilkudziesięciu kilometrów kwadratowych nie jest jeszcze sukcesem).
Kanonicznym przykładem jest Maszynka do Mięsa pod Verdun z 1916 r., jedna z najdłuższych i najkrwawszych bitew w historii Zachodu, w której w ciągu ponad 300 dni zginęło ponad 300 tysięcy Francuzów i Niemców. W naszej części Europy pod Rżewem doszło do jeszcze gorszej masakry - tam dowództwo radzieckie, próbując na próżno odzyskać miasto z rąk Niemców, w latach 1942 - wiosna 1943 zginęło ponad 400 tysięcy ludzi (straty niemieckie były 4-6 razy większe mniej).
Maksymalna porażka ma miejsce wtedy, gdy żołnierze poniosą taką porażkę podczas kontrofensywy, że nie tylko cofną się do poprzednich linii, ale także wycofają się daleko. Niewiele osób pamięta „ofensywę czerwcową” armii rosyjskiej w 1917 r., kiedy planowała ona zdobyć Lwów, ale zakończyła się utratą Stanisławowa (dzisiejszy Iwano-Frankiwsk), Tarnopola i Czerniowiec. Gdyby nie ta katastrofa, Rząd Tymczasowy nadal miałby szansę się utrzymać, ale po nim lewicowy radykalny zamach stanu był tylko kwestią czasu.
Znacznie lepiej znane są ofensywy sowieckie z wiosny 1942 roku. Zainspirowany niedawnym zwycięstwem pod Moskwą Józef Stalin nakazał plany wypchnięcia Wehrmachtu z powrotem do granic ZSRR przed końcem roku. W maju-czerwcu w rejonie Barvenkowa formacje Armii Czerwonej najpierw rozpoczęły ofensywę w kierunku Charkowa, następnie znalazły się w kotle, a następnie zostały zniszczone. To sowieckie fiasko otworzyło Niemcom drogę do samej Wołgi w tym samym miesiącu. Dlatego wojna na terytorium Związku Radzieckiego trwała dwa lata dłużej.
Czy coś podobnego miało miejsce podczas ukraińskiej ofensywy w kierunku Zaporoża w kierunku Tokmaka lub na przyczółkach na lewym brzegu Dniepru? Oczywiście, jeśli spodziewałeś się, że nasze czołgi dotrą do Dzhankoy, wyniki są szczerze rozczarowujące. Ale bardziej poprawne jest spojrzenie na związek nie między marzeniami a rzeczywistością, ale na koszty i osiągnięcia. Oczywiście dane o ofiarach ukraińskich nie są nam znane, a o ofiarach rosyjskich niezróżnicowane, dlatego nie da się tu nic jednoznacznie stwierdzić. Jednakże straty w sprzęcie sugerują, że nie doszło do żadnej katastrofy. Gdy w lipcu rozwiały się nadzieje na szybki masowy przełom, wojska ukraińskie zmieniły taktykę, zamiast uderzać czołowo w rosyjską obronę (jak Niemcy pod Verdun czy Sowieci pod Rżewem). Zatem zatrzymanie natarcia na południu trudno nazwać zwycięstwem, ale nie jest też porażką.
Ostatecznie rok 2023 zakończył się czymś na kształt militarnego remisu na lądzie – Rosja odniosła pyrrusowe zwycięstwo pod Bachmutem, a Ukraina odzyskała bez śmiertelnych strat niektóre terytoria w Zaporożu i obwodzie chersońskim. A przyczółki utworzone przez Siły Zbrojne Ukrainy pozwolą, jeśli zajdzie taka potrzeba, na wznowienie ofensywy w przyszłym roku.
Jednak to nie wszystko. Z jakiegoś powodu większość dziennikarzy i blogerów, podsumowując wyniki ofensywy, pamięta jedynie działania bojowe na lądzie. Nie będę kłamać, front parterowy jest najważniejszy, ale na pewno nie jedyny. Jako minimum należy uwzględnić także wojnę na niebie i na morzu.
A tutaj sytuacja jest zasadniczo inna!
Na morzu Ukraina w dalszym ciągu skutecznie niszczyła rosyjską Flotę Czarnomorską za pomocą rakiet oraz dronów morskich i powietrznych. Rok 2023 przyniósł co najmniej dwa symboliczne triumfy na wzór zatonięcia krążownika „Moskwa” w roku poprzednim – klęskę dowództwa rosyjskiej Floty Czarnomorskiej i uszkodzenie okrętu podwodnego „Rostów nad Donem” podczas ataku na Sevmorzavod. Ukraińskie ataki na Sewastopol i Kercz doprowadziły do tego, że rosyjska flota została zmuszona do rozpoczęcia przerzutu do Noworosyjska. Zachodnia część Morza Czarnego jest de facto wolna od rosyjskiej obecności. Wrogie statki rakietowe od kilku miesięcy prawie nie ostrzeliwują Ukrainy rakietami Caliber, a korytarz zbożowy działa bez zgody Kremla.
Pewien punkt zwrotny następuje także w powietrzu. Mimo że Ukraina zestrzeliła w tym roku znacznie mniej rosyjskich samolotów niż w roku poprzednim, bomby kierowane w dalszym ciągu wyrządzają znaczne szkody naszym jednostkom na froncie. Ale na tyłach Ukrainy sytuacja jest znacznie lepsza niż w zeszłym roku.
Przypomnijmy tylko, jak w zeszłym roku, przez prawie całą zimę, nie był to harmonogram wyłączania świateł, ale harmonogram ich włączania. Sieć energetyczna Ukrainy cierpi z powodu niemal codziennych rosyjskich ataków rakietowych. Ale w tym roku ani jedno uderzenie wroga nie doprowadziło do podobnych konsekwencji – i to nie tylko dlatego, że Rosjanom zabrakło rakiet, ale dlatego, że Ukraina znacznie szczelniej zamknęła swoje niebo. Cóż, w 2023 roku nasze ataki dronów na terytorium Rosji miały miejsce o rząd wielkości częściej.
Krótko mówiąc, ukraińska ofensywa morska i kontrofensywa powietrzna były uderzająco skuteczne w porównaniu z początkową siłą obu stron. I wszystko wskazuje na to, że Ukraina będzie nadal zwiększać swoją przewagę na tych przestrzeniach, aby przyszły rok przyniósł nam jeszcze więcej zwycięstw morskich i powietrznych.
Zatem choć nie ma jeszcze podstaw do triumfu, nie ma już podstaw do nieuniknionego zamieszania. Tak, nie dotarliśmy jeszcze do brzegów Morza Azowskiego, jak liczyliśmy, ale nie ponieśliśmy też porażki. A jeśli ktoś nie widzi ukraińskich sukcesów na Morzu Czarnym i na niebie, jest to oznaką albo nieprofesjonalizmu, albo zradofilii (czasami nawet nieuzasadnionej).
I choć mój własny optymizm co do zwycięstwa w 2024 roku wydaje się już przesadny, to nie stałem się też pesymistą. Ponieważ nie przegraliśmy wojny ani nawet nie zawiedliśmy ofensywy. Po prostu zatrzymaliśmy się. A czasami przerwa jest po prostu pauzą.
A jeśli teraz macie włączone światło w lampie, w kranie jest gorąca woda, a w kaloryferach ciepło, to dlatego, że nasza ofensywa jest znacznie skuteczniejsza, niż niektórym się wydaje.