poniedziałek, 23 grudnia 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

Władimir Bojko o konsekwencjach likwidacji prokuratury wojskowej

„Batoni Arakhamia, którego zasłużenie uważa się za symbol ukraińskiego parlamentaryzmu (nie będzie o nim w nocy wspominać), wezwał jednego z największych przywódców świata (c) do opublikowania danych na temat liczby strat ludzkich Sił Obronnych Ukrainy podczas wojnę na pełną skalę. Mówią, że należy rozwiać pogłoski o niewiarygodnych stratach Ukrainy, ponieważ według Arakhamii podczas działań wojennych zginęło niespełna 100 tysięcy obrońców.

Myślę, że znacznie bardziej pożyteczne byłoby, gdyby Batoni Arakhamia wezwał Największych do opublikowania danych na temat liczby dezerterów w Siłach Zbrojnych Ukrainy i innych formacjach wojskowych. Ponieważ w domenie publicznej znajdują się jedynie informacje o liczbie zarejestrowanych przestępstw popełnionych wbrew ustalonemu trybowi służby wojskowej. Jednak nawet te statystyki publikowane przez Prokuraturę Generalną wskazują na upadek armii ukraińskiej, do czego przyczyniła się likwidacja prokuratury wojskowej w 2019 roku rękami (a dokładniej kartami do głosowania) Arakhamii i jego braci na myśli.

Tylko w styczniu 2024 r. zarejestrowano 3448 postępowań karnych z art. 407 (nieuprawnione porzucenie jednostki wojskowej) i 408 (dezercja, czyli niedozwolone porzucenie jednostki wojskowej w celu uchylenia się od służby wojskowej), co stanowi 88,3% wszystkich zbrodni wojennych zarejestrowanych w tym roku. Po raz kolejny dla tych, którzy nie zrozumieli po raz pierwszy – w ciągu zaledwie jednego miesiąca do ERDR wprowadzono meldunki o 3,5 tys. przypadków dezercji w istocie. Ponieważ autor doskonale zna sytuację, jaka rozwinęła się w związku z dochodzeniami w sprawie zbrodni wojennych, kategorycznie zapewniam, że do ERDR trafia nie więcej niż jedna trzecia wiadomości. Ponieważ w porozumieniu z Biurem Prokuratora Generalnego Wojskowa Służba Egzekwowania Prawa wysłała pisma do wszystkich jednostek wojskowych z żądaniem, aby meldunki o przestępstwach popełnionych przez personel wojskowy kierowane były wyłącznie do Państwowego Biura Śledczego, z pominięciem wyspecjalizowanej prokuratury w państwie pole obrony. A w Państwowym Biurze Śledczym te wiadomości wiszą na gwoździu w toalecie. W związku z tym powszechnym zjawiskiem stało się obecnie zwracanie się do sądu przez dowódców jednostek wojskowych z apelacją w sprawie bezczynności śledczych SBI, którzy nie rejestrują postępowań karnych. Zatem 3,5 tys. postępowań karnych zarejestrowanych w styczniu można bezpiecznie pomnożyć przez 3.

Jeśli dodamy liczbę postępowań karnych zarejestrowanych na podstawie art. 407, 408 Kodeksu karnego Ukrainy w latach 2022 (9397) i 2023 (24286), okaże się, że od rozpoczęcia wojny na pełną skalę, czyli od 1 lutego , 2024, z Sił Zbrojnych Ukrainy i innych Co najmniej 37,2 tys. żołnierzy zdezerterowało z formacji wojskowych. W rzeczywistości jest to pięciokrotnie więcej; dokładne dane posiada jedynie VSP, któremu dowódcy przesyłają odpowiednie meldunki o każdym przypadku nieuprawnionego opuszczenia stanowiska służbowego. Zatem rzeczywista liczba dezerterów waha się w granicach 100 – 150 tys.

Sił zbrojnych, w których na froncie jest 300 tys. żołnierzy, a „na nartach” jest 150 tys., nie należy nazywać „armią”, lecz czymś innym. Przyczyna masowych dezercji leży na powierzchni – wystarczy spojrzeć na te same statystyki Prokuratury Generalnej. I tak na przykład w styczniu 2024 r., kiedy jednostki wojskowe pozostawiły bez pozwolenia co najmniej 3,5 tys. naszych „słońc”, jedynie 21 osób zostało poinformowanych o podejrzeniach z art. 407, 408 Kodeksu karnego Ukrainy. Nikt nie szuka dezerterów i nikt nie prowadzi dochodzeń w sprawach karnych, które dowódcy jednostek wojskowych starają się rejestrować w sądach. Podobna sytuacja miała miejsce w poprzednich dwóch latach. Tym samym w 2023 r. na 24,3 tys. postępowań karnych prowadzonych przeciwko „narciarzom” podejrzenie zgłoszono jedynie w 2410 postępowaniach, czyli w niespełna 10% przypadków. A jeszcze mniej spraw skierowano do sądu – 2035 spraw.

Jednocześnie „narciarze” od czasu do czasu dzwonią do swoich byłych towarzyszy broni, którzy nadal służą, mówią im, że nikt nie szuka dezerterów i śmieją się z tych, którzy jeszcze nie opuścili swoich jednostek wojskowych bez pozwolenia. Do tego doprowadziła likwidacja sądownictwa wojskowego na Ukrainie.

Przypominam, jakimi pieśniami i tańcami 2 stycznia 2020 roku kochany Prokurator Generalny Największego(-ych) Ryaboszapka wraz ze swoimi wiernymi Chumakiem oraz Kasko i Trepakiem ogłosił likwidację prokuratury wojskowej na Ukrainie, powołując się na to, że prokurator nie powinien składać przysięgi na wierność narodowi ukraińskiemu, bo – ich zdaniem – jest to konflikt interesów. Ten „konflikt interesów” nie przeszkodził jednak Wiktorowi Chumakowi w ubieganiu się o emeryturę w wysokości 127 tys. UAH. na 16 dni został naczelnym prokuratorem wojskowym i przez 16 dni znosił wszelkie trudy służby wojskowej „w okresie szczególnym”. Oto szczegółowa opowieść o celu tego zawodowego działacza społecznego w niszczeniu prawa i porządku w armii:

Prokuratorami wojskowymi był personel wojskowy, który służył na podstawie kontraktu z Ministerstwem Obrony Ukrainy i który był przydzielony do prokuratury. Prokurator wojskowy mógł wkroczyć na teren dowolnej jednostki wojskowej, zażądać wszelkich dokumentów, wysłuchać wyjaśnień, na miejscu wydać decyzję procesową i przeprowadzić czynności dochodzeniowe. Absolutnie nie można sobie wyobrazić, że w dozorowanej jednostce wojskowej doszło do dezercji i nikt nie szuka „narciarza”. W zasadzie to nie miało miejsca i nie mogło mieć miejsca, gdyż sam prokurator wojskowy był częścią systemu Sił Zbrojnych Ukrainy i był osobiście odpowiedzialny za utrzymanie porządku publicznego w określonym garnizonie lub regionie.

Ponadto nie można sobie wyobrazić, aby dowódcy jednostek wojskowych musieli pozwać organ dochodzeniowy przedprocesowy, żądając zarejestrowania postępowania karnego przeciwko dezerterowi. Gdyby chociaż jeden taki przypadek miał miejsce, to przy najbliższym zarządzie Ministerstwa Obrony Ukrainy główny prokurator wojskowy wyglądałby blado, po czym śledczy lub prokurator, który nie zamieścił protokołu przestępstwa w ERDR, wyglądałby na inną pracę.

Prokuratura wojskowa zajmowała się jednak nie tylko dezerterami. To właśnie do prokuratury wojskowej żołnierze i sierżanci skarżyli się na łamanie prawa przez swoich rodziców-dowódców – i reakcja była natychmiastowa. Dość przypomnieć, jak w lutym 2016 roku na poligonie Shirokiy Lan wyśmiewano personel kompanii zmechanizowanej – przez trzy dni żołnierze nie mieli odpowiedniego pożywienia, wody pitnej, a nawet wystarczającej liczby namiotów. Nie mogąc znieść takiej postawy, 46 bojowników trafiło do prokuratury wojskowej w Mikołajowie. W rezultacie zastępca dowódcy jednostki wojskowej do spraw szkolenia bojowego płk Walery Załużny, który spowodował taki bałagan, spędził 5 dni w wartowni, ponieważ prokurator wojskowy sporządził na jego temat protokół administracyjny i skierował go do sądu. Czy można sobie teraz wyobrazić jakiegoś pułkownika w tak pikantnym miejscu jak wartownia? - Oczywiście, że nie. Dlatego bojownicy mogą teraz pytać jedynie mieszkającego we Francji Ryaboszapkę i Chumaka o prawidłowe odżywianie, wystarczającą ilość wody pitnej lub wyposażone miejsca na nocleg.

Kiedy zniszczono prokuraturę wojskową, wszystkie te cietrzewia i Czumaki krzyczały, że na jej miejscu zaraz pojawi się żandarmeria. A gdzie jest ta policja? Zamiast tego śledztwo w sprawie zbrodni wojennych przekazano Państwowemu Biuru Śledczemu – instytucji czysto cywilnej, której śledczy nie tylko nie może wjechać na terytorium jednostki wojskowej, ale nie może nawet przejść przez punkt kontrolny na drodze do strefy działań bojowych, bo do tego musi znać hasło, którego cywil nie powinien znać. Jednak śledczy SBI nie uda się do żadnej jednostki wojskowej, nawet jeśli znajduje się ona poza ogrodzeniem jego biura - dla jednego śledczego na przykład w I wydziale śledczym Państwowego Biura Śledczego w Kramatorsku, które bada zbrodnie wojenne w granicach byłego garnizonu w Doniecku toczy się 600, a nawet 800 postępowań karnych. Jaką sprawę będzie prowadził śledczy w takich okolicznościach – czy ma w areszcie śledczym podejrzanego o zamordowanie czterech cywilów, czy też w związku z jakimś „narciarzem”, który rzucił broń i wyjechał rodzima wioska?

Prawdopodobnie w takiej sytuacji prokurator generalny powinien był wszcząć alarm. Ale Kostin, albo z powodu urazu porodowego, albo wrodzonych wad psychicznych, nie jest nawet w stanie pojąć skali problemu. I zamiast bić na alarm i tłumaczyć Jednemu z Największych Przywódców Świata, że ​​wkrótce zostanie bez armii, żąda, aby prokuratorzy nie ingerowali w śledztwa w sprawach karnych i nie rejestrowali zbrodni wojennych, bo to , widzisz, psuje statystyki. Jednak prokuratorzy nie mają już nawet fizycznej możliwości, aby w jakiś sposób interweniować, ponieważ redukcje personelu doprowadziły do ​​tego, że obecnie na jednego prokuratora prokuratury wyspecjalizowanej w dziedzinie obrony przypada 1000–1100 postępowań karnych, czego nie robi żaden prokurator potrafi nawet czytać.

spot_img
Źródło ORD
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap