W październiku tego roku, zgodnie z konstytucyjnymi terminami, miały się odbyć na Ukrainie wybory parlamentarne. Wybory prezydenckie mają się odbyć w marcu przyszłego roku. W związku z otwartą inwazją rosyjską i wprowadzeniem stanu wojennego plany uległy zmianie.
Rada Najwyższa funkcjonuje już w „reżimie półlegalnym”, gdyż zgodnie z Konstytucją obecny korpus zastępczy składa dymisję dopiero po wyborze nowego parlamentu, a Ustawa Zasadnicza co do zasady nie przewiduje automatycznego przedłużenia kadencji prezydenckiej uprawnienie. Takie niuanse na tle jednoznacznych „wskazówek” z Zachodu i obaw Kancelarii Prezydenta co do notowań Władimira Zełenskiego zmuszają Bankową do planowania rozpoczęcia kampanii wyborczej już wiosną przyszłego roku.
Władimir Zełenski w niedawnym wywiadzie dla Associated Press powiedział, że jest gotowy przeprowadzić w kraju wybory prezydenckie, choć – jak zauważa publikacja – większość obywateli jest przeciwna takiemu pomysłowi. Jednocześnie głowa państwa nie wyobraża sobie, że w tak trudnym dla kraju momencie będzie mógł opuścić swoje stanowisko.
Pomimo pewnej niepewności rozpoczął się ruch w stronę wyborów. Z informacji, którymi dysponuje redakcja Apostrofu, wynika, że prace w tym kierunku już trwają. W niektórych regionach wzywa się byłych członków okręgowych i terytorialnych komisji wyborczych, koncentrując się wyraźnie na prawdopodobnej organizacji wyborów. Według źródeł Apostrophe roboczym terminem wyborów prezydenckich jest 31 marca. Posiedzenia parlamentarne – jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem – mogłyby odbyć się jesienią przyszłego roku.
To nie pierwszy raz, gdy prezydent Zełenski udziela dwuznacznej odpowiedzi na pytanie, czy rząd jest gotowy do przeprowadzenia wyborów w przyszłym roku, czy też odpowiedź brzmi „bardziej nie” niż „tak”. Władimir Zełenski w swoim przesłaniu wideo z 6 listopada stwierdził, że obecny czas nie jest odpowiedni na przeprowadzenie wyborów. Jego zdaniem w warunkach działań wojennych, gdy kraj stoi przed licznymi wyzwaniami, wszczynanie rozmów i przeprowadzanie wyborów jest krokiem nie tylko nierozsądnym, ale i nieodpowiedzialnym.
Latem głowa państwa sceptycznie odnosiła się także do możliwości głosowania w czasie działań wojennych, zaznaczając, że wówczas obserwatorzy musieliby przebywać w okopach.
W wywiadzie dla portugalskiej telewizji Zełenski powiedział, że zgodzi się na udział w wyborach prezydenckich, jeśli odbędą się one przed zakończeniem konfliktu. Następnie w rozmowie z włoską telewizją Sky TG24 prezydent powiedział, że pod warunkiem, że parlament i rząd znajdą rozwiązanie wszystkich wyzwań, wybory będą mogły zostać przeprowadzone w okresie stanu wojennego.
„Na Bankowej byli zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy przyszłorocznych wyborów. Sytuacja jest trudna, ale w przypadku wyborów Zełenski ma wszelkie szanse na reelekcję, jeśli Załużny nie weźmie udziału w wyścigu. Pozostali potencjalni kandydaci na urząd prezydenta nie mają wystarczającego poparcia elektoratu, dlatego obecnie celem opozycji jest m.in. wciągnięcie w politykę Naczelnego Wodza Sił Zbrojnych Ukrainy. Z jednej strony istnieją sprzeczności między Zełenskim a Załużnym, z drugiej jednak usunięcie go ze stanowiska oznacza otwarcie mu drogi do wejścia do polityki. Sytuacja pozostaje trudna: opozycja chce wyborów, ale nie ma możliwości, a władza, mając możliwości, boi się podjąć dodatkowe ryzyko” – mówi Apostrophe Władimir Fesenko, szef Centrum Stosowanych Badań Politycznych Penta.
Z październikowego sondażu Kijowskiego Międzynarodowego Instytutu Socjologii wynika, że 81% respondentów uważa, że wybory powinny się odbyć po zakończeniu wojny, a jedynie 16% popiera ideę przeprowadzenia wyborów na obecnych warunkach. Według Centrum Razumkowa we wrześniu 64% respondentów było przeciwnych zorganizowaniu wyborów w czasie trwania działań wojennych.
Powodem, dla którego Bankowaja rozważa możliwość przeprowadzenia wyborów, może być także presja ze strony partnerów zagranicznych. Zachodni sojusznicy rozpoczęli dyskusję na temat możliwości przeprowadzenia wyborów na Ukrainie na wiosnę, podkreślając, że Karta Rady Europy zobowiązuje kraj do zorganizowania wyborów pomimo stanu wojny, co szczególnie zauważył przewodniczący Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, Tiny Cox.
Z kolei w sierpniu ideę wyborów, mimo wojny, poparła wybitna senatorka Partii Republikańskiej Lindsey Graham. Warto wyjaśnić, że senator Graham reprezentuje tę część Partii Republikańskiej, która od 2014 roku rygorystycznie wspiera nasz kraj w walce z rosyjską agresją – najpierw „hybrydową”, a następnie otwartą.
Szef krajowego MSZ Dmitrij Kuleba, reagując na takie komentarze zachodnich partnerów, zauważył, że prezydent Zełenski rozważa możliwość przeprowadzenia wyborów wiosną 2024 r., ale nie podaje, ku której opcji skłania się Bankova.
Przedstawiciele opozycji (zwłaszcza Solidarności Europejskiej Petra Poroszenki, ale nie tylko) podkreślają, że Bankova nakazała już rozpoczęcie przygotowań do wyborów, a „naciski” Zachodu są jedynie powodem formalnym. Jednocześnie z działań czołowych opozycjonistów – tego samego Petra Poroszenki czy burmistrza stolicy Witalija Kliczki – wynika, że są oni co najmniej mentalnie przygotowani do rozpoczęcia wyścigu wyborczego. Za posunięcie wyborcze można uznać historię nieudanej podróży Petra Poroszenki na Węgry oraz kontrowersyjne wypowiedzi Witalija Kliczki o zbliżaniu się Ukrainy do autorytaryzmu.
„Co dziwne, dla Kancelarii Prezydenta korzystne jest rozpowszechnianie pogłosek o zorganizowaniu wyborów, choć dla społeczeństwa sam pomysł przeprowadzenia głosowania w warunkach wojennych jest bardzo odrażający. Łącznie z przeciwstawieniem się wyprzedzenie lokomotywy, popełniając masę błędów. Przecież nawet jeśli Zachód nalega na przeprowadzenie wyborów w stanie wojennym, wiele kwestii związanych z organizacją i bezpieczeństwem pozostaje nierozwiązanych. Oczywiste jest, że okupanci będą atakować lokale wyborcze. Obawy te znajdą odzwierciedlenie w frekwencji. Nawet jeśli wyobrażamy sobie głosowanie „w Internecie”, takie opcje nie są wiarygodne i w związku z tym pojawiają się pytania dotyczące liczenia głosów. Partnerzy zachodni ze względów demokratycznych mogą popchnąć Kijów w kierunku wyborów, a my z kolei jesteśmy zdani na ich pomoc, więc takie wahania stanowiska władz w tej sprawie są zrozumiałe” – mówi Apostrophe politolog Petr Oleszczuk.
Możliwość przeprowadzenia wyborów w czasie otwartej inwazji Federacji Rosyjskiej jest kwestią dyskusyjną z prawnego punktu widzenia.
Ustawa „O stanie wojennym” i Kodeks wyborczy Ukrainy zabraniają przeprowadzania wyborów w warunkach konfliktu zbrojnego, ale sądząc po sytuacji, nie jest to argument dla zwolenników wyborów. Tym bardziej, że Konstytucja mająca wyższy status niż ustawy, nie zabrania wprost przeprowadzania wyborów w „gorącej fazie” konfliktu zbrojnego.
Ustawa Zasadnicza nie zawiera bezpośredniego zakazu przeprowadzania wyborów w czasie stanu wojennego. Konstytucja stanowi także, że w przypadku wygaśnięcia kadencji parlamentu w czasie wojny Rada Najwyższa kontynuuje swoją działalność w dotychczasowym składzie do czasu wyboru nowego parlamentu po zniesieniu stanu wojennego. Ustawa Zasadnicza nie zawiera natomiast bezpośrednich wskazań, że w stanie wojennym uprawnienia Prezydenta mogą zostać automatycznie rozszerzone.
Czyli w każdym razie wszystko sprowadza się do pytania, na ile legalne będą wybory i ich wyniki, jeśli odbędą się w czasie wojny, kiedy część terytorium kraju będzie okupowana, masy ludzi opuszczą swoje domy i przeniosą się do innych regionów lub nawet za granicą.
„Jeśli kierujemy się Konstytucją, to wybory (prezydenckie czy parlamentarne) w czasie wojny są niemożliwe, ale Ukraina jest krajem możliwości. I nie zawsze pozytywne możliwości. Kierownictwo państwa może w pewnych okolicznościach przystąpić do wyborów, należy jednak wziąć pod uwagę, że nowy skład Rady Najwyższej, jeśli mówimy o wyborach parlamentarnych, może stwarzać poważne problemy z legitymizacją, a w związku z tym legalność ustaw, które przyjmie. Obecny skład parlamentu funkcjonuje już w „reżimie półlegalnym”, ale nie jest to tak przerażające, jak uznanie parlamentu za całkowicie nielegalny” – mówi Apostrophe prawnik Rostislav Kravets.
Z formalno-prawnego punktu widzenia sytuacja władz pozostaje trudna.
„Nie mamy dobrych opcji, więc jeśli wybierzesz najlepsze z najgorszych, lepiej zostawić to tak, jak jest. Przynajmniej Rada ma argument, że uprawnienia deputowanych ludowych trwają do czasu wyborów parlamentu. Dlatego mniej jest skarg na ustawy, które wciąż uchwalają, niż na te, które przyjmie potencjalnie nowy parlament, wybrany podczas otwartej inwazji Kremla na nasz kraj” – dodał Rostislav Kravets.
Jeszcze bardziej skomplikowana jest sytuacja z wyborami prezydenckimi. Pomimo zapewnień Władimira Zełenskiego, że przeprowadzanie wyborów jest obecnie nieistotne, jego stanowisko w kwestii zgodności idei wyborów w warunkach wojennych z Konstytucją pozostaje niejasne. Wyjściem z sytuacji mogłaby być decyzja o zwróceniu się do Trybunału Konstytucyjnego w celu uzyskania wyjaśnień, czy koncepcja przeprowadzenia wyborów (parlamentu i prezydenta) w czasie wojny jest zgodna z Ustawą Zasadniczą kraju, czy też nie. Po rozstrzygnięciu Trybunału Konstytucyjnego możliwe będzie podejmowanie decyzji w oparciu o względy konstytucyjności i bezpieczeństwa samego głosowania.
Biorąc pod uwagę, że Kancelaria Prezydenta nie wyraziła jeszcze zamiaru odwołania się do Trybunału Konstytucyjnego, podtrzymując tym samym intrygę wokół tej kwestii, prawdopodobieństwo przeprowadzenia wyborów parlamentarnych i prezydenckich w 2024 roku pozostaje bardzo wysokie.
„Władze w obawie przed spadkiem notowań myślą o wyborach. Rozumieją, że spadek popularności prędzej czy później doprowadzi do strat wyborczych. „Czy nie lepiej byłoby teraz się ruszyć?” – tak mniej więcej mogliby argumentować zwolennicy wyborów wokół prezydenta Zełenskiego. Ale nawet jeśli stanie się to „teraz”, lepiej iść na wybory w kontekście sukcesów na froncie, w przeciwnym razie ryzyko jest zbyt duże. Dla opozycji sytuacja jest jeszcze bardziej zawieszona i niepewna, gdyż nawet trudna sytuacja na linii styku nie gwarantuje jej wyniku, na który liczy” – podsumował szef Rady Prawników Obwodu Kijowskiego Petr Bojko w rozmowie z Apostrofem.
Według źródeł powiązanych z Kancelarią Prezydenta ostateczna decyzja o podjęciu decyzji politycznej w sprawie wyborów zostanie podjęta przed końcem grudnia. „Jeśli gwiazdy się wyrównają, aktywne przygotowania rozpoczną się po świętach noworocznych” – podaje poinformowane źródło.