W komunikacie prasowym opublikowanym przez biuro prasowe Fundacji Wiktora Pinczuka w dniu 28 listopada 3023 roku obwieszczono ważną wiadomość: „Historia Ukrainy: Inicjatywa globalna” zyskała poparcie 90 wybitnych historyków, w tym profesora Uniwersytetu Yale Timothy’ego Snydera, profesora historii i dyrektora Instytutu Ukraiński Instytut Uniwersytetu Harvarda Siergiej Plokhy i profesor historii Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego Jarosław Gritsak. Ważnym wydarzeniem była prezentacja projektu 27 listopada w British Museum.
Wykorzystując innowacyjne podejścia interdyscyplinarne i stosując nowe technologie, będzie poszukiwał nowego empirycznego i koncepcyjnego zrozumienia miejsca Ukrainy w historii świata. Poruszane tematy obejmują początki osadnictwa ludzkiego, rozprzestrzenianie się języków indoeuropejskich, relacje między klasyczną Grecją a regionem Morza Czarnego, Europę epoki Wikingów, stosunki między Bizancjum a Kijowem oraz współczesne problemy budowania narodu i imperium. Powinno to pomóc w znalezieniu odpowiedzi na tak fundamentalne pytania jak: „Kim jesteśmy?”, „Jak możliwy był naród?”
Należy zauważyć, że projekt zjednoczy około 50 ukraińskich i 40 zagranicznych naukowców. W ciągu trzech lat rozwiną blisko 70 tematów, badając ich powiązania i współzależności.
Czy plany nie są zbyt ambitne: w ciągu trzech (!?) lat opracowanych zostanie prawie 70 tematów (?), „badających ich powiązania i współzależności” (?).
Nieuchronnie pojawia się pytanie: jaka jest baza źródłowa projektu? Jak doskonała jest znajomość języka ukraińskiego przez 40 zagranicznych uczestników projektu? Czy są w stanie szczegółowo zapoznać się z szeregiem/korpusem istniejących już publikacji o Ukrainie? Czy istnieje ryzyko wykorzystania stronniczych źródeł i książek moskiewskich itp.?
W tej nagłośnionej historii najwięcej uwagi przyciąga biznesmen i filantrop Wiktor Pinczuk, człowiek o nienagannej reputacji, będący pomysłodawcą i założycielem tego dość kontrowersyjnego projektu.
Profesor Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego, dyrektor Instytutu Badań Historycznych Lwowskiego Uniwersytetu Narodowego. Franko Yaroslav Gritsak zauważa: „Bardzo ważne jest oddzielenie strony finansowej od akademickiej”.
To jest dobre. Ale mówimy o czymś innym. O „pieniądzach, które nie śmierdzą”, o utracie reputacji. Z jakiegoś powodu profesora Gritsaka nie dziwi pochodzenie środków na realizację projektu:
„...dla mnie Pinczuk jest osobą, która dużo inwestuje w projekty niepolityczne – kulturalne i historyczne. Jeśli chodzi o pochodzenie pieniędzy, można spojrzeć na niemal każdego mecenasa sztuki i zapytać, skąd wziął te pieniądze.
I dalej: „Nie wiem, czy mi samej przysługuje jakieś wynagrodzenie, bo jako współprzewodniczący rady akademickiej się tego nie domagam. Ale wiem, że autorzy za tę pracę będą mieli wynagrodzenie, bo za dobrą pracę trzeba płacić. Nie potrafię sobie wyobrazić, ile to pieniędzy, ale zakładam, że dużo.
Ukraińscy żołnierze poświęcają życie i zdrowie, odważnie broniąc Ojczyzny na froncie. Ale naukowcy (krajowi i zagraniczni) nie wydają pieniędzy w czasie wolnym od swojej głównej pracy na cele charytatywne, aby napisać dla świata zachodniego popularną historię Ukrainy, która krwawi w wojnie o niepodległość?
Podczas prezentacji projektu Timothy Snyder zauważył, że na zorganizowanie pracy setek badaczy potrzeba znacznych środków, ale oni, jak mówią, będą pisać w swoich artykułach to, co uznają za stosowne.
Syk! POTRZEBNE DLA UKRAINY? W jakiej skali i kto dokładnie określi/oceni tę „potrzebę”? Czy możemy sobie wyobrazić, jak będzie wyglądać ostateczna praca naukowa uczestników tej „Historii Ukrainy”?
W grudniu 2018 r. czterech laureatów nagrody ukraińskiej anglojęzycznej publikacji Kyiv Post odmówiło przyznania nagrody Top 30 Under 30 w proteście przeciwko sponsorowi nagrody Wiktorowi Pinczukowi, łącząc go ze sprawą zamordowanego dziennikarza Gieorgija Gongadze.
Jednocześnie szef ruchu „Razem Budujemy Ukrainę” Jurij Didula powiedział:
„Wartości Wiktora Pinczuka są bezpośrednio sprzeczne z naszymi wartościami i sprzeczne z wartościami Ukrainy, które staramy się budować. Jeśli przyjmiemy tę nagrodę, nie będziemy ze sobą pełni. Dlatego dziękujemy, ale budujemy nieco inną Ukrainę niż tę, którą reprezentował Wiktor Pinczuk”.
Pamiętajmy o panu Firtaszu, który przekazał znaczną darowiznę na rzecz UCU. A gdzie jest teraz ten „filantrop”? Pochodzenie funduszy i daleka od nienagannej reputacji darczyńcy nie interesowały Ukraińskiego Uniwersytetu Katolickiego.
„Pieniądze nie śmierdzą” to popularne łacińskie wyrażenie przypisywane rzymskiemu cesarzowi Wespazjanowi, który w celu uzupełnienia skarbu państwa nałożył podatki na toalety publiczne. Z biegiem czasu inicjatywa cesarska usprawiedliwiła się – budżet państwa Rzymu otrzymał dodatkowe źródło finansowania. Innymi słowy, każdy sposób jest odpowiedni do osiągnięcia zysku. Być może z powodu tej nieco kontrowersyjnej okoliczności świat co roku obchodzi Światowy Dzień Toalet 19 listopada. Ale to prawda. Swoją drogą, jak to mówią...
Dziennikarz Pavel Vuets wspomina, że Pinczuk regularnie wpłacał datki na konto fundacji rodziny Clintonów, ale jednocześnie wdał się w historię przy wsparciu finansowym rywala Demokratów, przyszłego prezydenta USA Donalda Trumpa, która zainteresowała FBI . „Amerykańska prasa napisała, że we wrześniu 2015 roku ukraiński miliarder przekazał darowiznę w wysokości 150 tys. dolarów w zamian za 20-minutowe przemówienie Trumpa za pośrednictwem łącza wideo na konferencji dotyczącej strategii europejskiej w Jałcie (wydarzenie, które Pinczuk organizuje od prawie 20 lat).”
We wrześniu 2019 roku agencja Ukrinform informowała, że w 2012 roku ukraiński oligarcha Wiktor Pinczuk zapłacił co najmniej 5,7 mln dolarów za usługi amerykańskich lobbystów i brytyjskich specjalistów ds. PR, aby poprawić reputację prezydenta Wiktora Janukowycza na Zachodzie.
Warto przypomnieć, że to Wiktor Pinczuk zaprosił na Ukrainę odrażającego propagandystę Putina Dmitrija Kiselewa i stratega politycznego Timofeja Siergiejcewa, rzekomo zaangażowanego w powstanie skandalicznego filmu o podziale Ukraińców na trzy klasy podczas wyborów w 2004 roku. 3 kwietnia ubiegłego roku rosyjska państwowa agencja informacyjna RIA Novosti opublikowała jego nienawidzący Ukrainę artykuł „Co Rosja powinna zrobić Ukrainie”. Autor głosił w nim idee zniszczenia Ukrainy jako państwa, wprowadzenia represji i czystek etnicznych wobec narodu ukraińskiego, a także ludobójstwa Ukraińców.
Czy Wiktor Pinczuk nie rozumie ludzi? Ledwie.
Rola Pinczuka dla Ukrainy wciąż nie jest określona. Pytanie, czy Wiktor Pinczuk jest przyjacielem, czy wrogiem Ukrainy, nie jest zamknięte. Pomimo swoich projektów filantropijnych nadal jest czarnym koniem.
Były szef Sekretariatu Prezydenta Juszczenki Oleg Rybachuk wątpi w szczerość Pinczuka. Rybaczuk mówi przed Euromajdanem: „kiedy była cała presja ze strony Rosji, a on prowadził interesy zarówno na Krymie, jak i w Rosji, tak naprawdę nie zachęcał Ukrainy do wkroczenia do UE. Jego zdaniem wejście do UE byłoby dla Ukrainy błędem. Szukał więc jakiegoś kompromisu.”
Poszukiwania zakończyły się skandalem. „Kompromisy” Wiktora Pinczuka to propozycje dla Kijowa, prymitywnie zgromadzone na Kremlu” – to tytuł mojego artykułu opublikowanego 5 stycznia 2017 roku na elektronicznych łamach Radia Liberty.
Kilka wymownych fragmentów tego materiału: „Uderzającym potwierdzeniem istniejącej współpracy największych bogaczy Ukrainy był skandaliczny artykuł Wiktora Pinczuka w „The Wall Street Journal”. 29 grudnia, tuż przed nowym 2017 rokiem, „ukraiński przemysłowiec i filantrop” (pan Pinczuk jest ukraińskim przemysłowcem i filantropem) podzielił się swoimi więcej niż sprzecznymi przemyśleniami (warty jest już sam tytuł materiału: „Ukraina musi sprawić bolesne kompromisy w imię pokoju z Rosją”) na łamach wpływowej publikacji amerykańskiej. Dość prowokacyjny jest także podtytuł artykułu: „Krym nie powinien stać na przeszkodzie porozumieniu, które zakończy wojnę”. <…> Wiktor Pinczuk stwierdza:
„Musimy także jasno powiedzieć, że jesteśmy gotowi zaakceptować stopniowe łagodzenie sankcji wobec Rosji w miarę zbliżania się do rozwiązania problemów stojących na drodze do budowy wolnej, zjednoczonej, pokojowej Ukrainy, chronionej przed zagrożeniami zewnętrznymi”.
Według Wiktora Pinczuka, Krym
„nie może stać na przeszkodzie porozumieniu, które sprawiedliwie zakończy wojnę na wschodzie”.
O jakiej „uczciwej podstawie” mówimy? Bo zgodnie z logiką autora Ukraińcy powinni teraz zapomnieć o okupowanym półwyspie i pomimo tego, że na wschodzie Ukrainy nie ma warunków do przeprowadzenia uczciwych wyborów,
„Być może będziemy musieli zignorować ten fakt i nadal przeprowadzić wybory lokalne”.
<…..>
Wiktor Pinczuk proponuje, aby Ukraina „zbudowała alternatywny system bezpieczeństwa i przyjęła stanowisko neutralności jako naszą bezpośrednią perspektywę na przyszłość”.
Można sobie tylko wyobrazić reakcję naszych żołnierzy pierwszej linii na ten przejaw kolaboracji, na to w istocie „zaproszenie do kapitulacji” (Refat Czubarow). <...> Victor Pinchuk uważa, że „...sympatia Donalda Trumpa do Ukrainy może stać się podstawą konstruktywnych negocjacji, podpisania porozumień i ostatecznie pokojowego rozwiązania”.
Ale dlaczego wyrafinowany esteta, anglofil i filantrop nagle rozpoczyna kampanię na rzecz odroczenia negocjacji w sprawie przystąpienia Ukrainy do Unii Europejskiej? Dlaczego nie ma reakcji elity władzy na zasadniczo kapitulacyjne idee pana Pinczuka?
<…>
Z przedostatniego akapitu artykułu Wiktora Pinczuka można się tego dowiedzieć, wbrew stanowisku autora
„bolesne kompromisy” (mówią, że uratują życie Ukraińcom), „trzeba ponownie zadeklarować, że Ukraina może być uczestnikiem rozwiązywania własnych problemów, a także uczestniczyć w stawianiu czoła globalnym wyzwaniom – w szeregach szerokiej międzynarodowej koalicji .”
Szczególnie „wzruszające” jest stwierdzenie o Ukrainie, która „może być uczestnikiem rozwiązywania własnych problemów”!”
Nie jest to potwierdzenie otwartej współpracy zięcia drugiego Prezydenta Ukrainy, którego agresywnie wybielano w związku ze sprawą zabójstwa dziennikarza Georgija Gongadze, zatrudniając specjalnie Międzynarodową Agencję Detektywistyczną Kroll, przyciągając czołowych zachodnich konsultantów aby uczynić swojego krewnego ofiarą prześladowań politycznych.
Kiedy Wiktor Pinczuk mówi, że zainicjowany przez niego proces naukowy dostarczy „wielu obaleń rosyjskich zniekształceń historii”, to z jakiegoś powodu na myśl przychodzi Tomas Schuman, alias Jurij Bezmenow, zbiegły na Zachód oficer KGB, który przez długi czas działający pod dachem APN (Agencja Prasowa „Nowosti”), w swoich publikacjach opisujących podstępną i skuteczną metodę przeprowadzania sabotażu ideologicznego ZSRR w stosunku do krajów, które należało osłabić lub podbić. Teraz ta (technika) jest szeroko stosowana przez służby wywiadowcze Putina. Ukraina codziennie odczuwa ataki informacyjne wroga i jego prymitywną propagandę.
PS
Dziesięć lat temu otrzymałem list od szanowanego Lwa Łukjanenki (było to w pewnym sensie swego rodzaju recenzja znanego polityka mojego artykułu „System, czyli gdzie są przyczyny naszych niepowodzeń”), w którym on: w szczególności opowiedział o bardzo pouczającym epizodzie ze swojego życia:
„W lutym-marcu 1992 r. Rada Najwyższa przyjęła ustawy o małej prywatyzacji, dużej prywatyzacji, zagranicznej działalności gospodarczej itp. Prezes Towarzystwa Telewizyjno-Radiowego Ochmakiewicz zaprosił mnie jako przewodniczącego URP i zaproponował zakup kanału telewizyjnego za 50 tysięcy dolarów. Mówi: „Przez 16 godzin będziecie rozmawiać z całą Ukrainą, czegokolwiek zapragnie Wasza Partia Republikańska”. Nie kupiłem URP. Nie mieliśmy takich pieniędzy i nie mogliśmy ich znaleźć. Inni mieli i kupili. Wygląda na to, że był to Lauder… Zatem naród ukraiński był i nadal pozostaje obiektem obcej, przeważnie wrogiej indoktrynacji ideologicznej”.
Więc oto jest. Nie było wówczas ukraińskiego filantropa, który przeznaczyłby 50 000 dolarów (tylko 50 000 dolarów!) na promocję ukraińskiej kultury? Dlaczego nie skonsultowali się z Bogdanem Gawriłyszynem i nie zwrócili się do tak znanych filantropów, jak Konstantin Temertey czy Petr Yatsik w Kanadzie czy Aleksiej Woskobojnik w USA?
Ówcześni ukraińscy demokraci najwyraźniej zapomnieli o słynnym wojskowym testamencie chińskiego filozofa i stratega Sun Tzu:
„Najwyższą sztuką wojny nie jest walka na polu bitwy, ale pokonanie wroga poprzez zniszczenie wszelkich wartości moralnych w kraju wroga”.
Teraz ta fundamentalna zasada dywersji jest wykorzystywana niemal codziennie przeciwko Ukrainie przez Putinowską Rosję.