poniedziałek, 23 grudnia 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

Zakaz Kościoła moskiewskiego. Co powstrzymuje tancerzy?

Nawet w czasie wojny bardzo trudno jest rozwiązać problem „za jednym zamachem”

Minęło półtora roku, odkąd na Ukrainie rozpoczęto prace nad ustawą zakazującą Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej i jej oddziału na Ukrainie (działającego pod marką UKP). Mówimy o projekcie ustawy zmieniającej regulacje dotyczące działalności organizacji religijnych na Ukrainie (nr 8371). Dokument przeszedł pierwszą turę przesłuchań parlamentarnych w październiku 2023 r., po czym utknął w debatach pomiędzy Komisją Polityki Humanitarnej i Informacyjnej a specjalistami z Państwowej Służby Etnopolityki i Wolności Sumienia (GESS). W tym czasie do dokumentu wprowadzono 1200 poprawek i – jak twierdzą eksperci – jest to zupełnie inna ustawa, choć ze starym numerem. Mimo to, nawet po poprawkach, jego wydanie nie odpowiada zaangażowanym stronom.

Oczywiście nie tylko eksperci, ale także pewna część posłów uważa tekst za wrażliwy, ponieważ nie ma wystarczającej liczby głosów, aby go zatwierdzić w drugim czytaniu w Radzie. Marszałek parlamentu Rusłan Stefanczuk w odpowiedzi na zarzuty o blokowanie „zakazu Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej i UPC-MP” dokonał sprytnego posunięcia rycerskiego: stwierdził, że dokument zostanie przekazany parlamentowi do drugiego czytania, gdy tylko posłowie zakończyła zbieranie podpisów pod tą ustawą.

Stefanczuk doskonale rozumie wszystkie wewnętrzne konflikty w tej kwestii, dlatego na długi czas z łatwością zrzekł się od siebie odpowiedzialności.

Doszło do tego, że jeden z najaktywniejszych pomysłodawców zakazu UKP MP, członek odpowiedniej komisji Rady, Nikołaj Kniażycki, zarzucił Państwowej Służbie ds. Etnopolityki nie tylko spowalnianie ustawy poprzez dalsze i dalszych poprawek, ale nawet próby „zalegalizowania działalności kościoła patriarchy Cyryla na terytorium Ukrainy, dalszego nadania mu statusu, jakiego nie ma żaden inny kościół ani organizacja religijna”. Według zastępcy Knyażyckiego trwa obecnie duża kampania PR Kościoła rosyjskiego, aby ta ustawa nie została przyjęta. A instrument, który trzyma w jej rękach, zdaniem politykki, to „niektórzy z nas, którzy śpiewają razem z nimi”. Jedną z takich struktur, zgodnie z logiką wypowiedzi posła, jest Państwowa Służba Etnopolityki i Wolności Sumienia. Co dziwne, opozycjonistę Kniażyckiego wspiera w tym zastępca ludowy Sługi Narodu Oleg Dunda. Bezpośrednio oskarża szefa służby cywilnej Wiktora Jełenskiego o spowolnienie procesu. „Z jednej strony on (Ełenski – „Naczelny Wódz”) rozumie, że konieczne jest wyeliminowanie wpływów Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej na Ukrainie. Z drugiej strony się boi, bo na świecie są różne poglądy na kwestię ukraińskiego kościoła. Dlatego stara się podejmować takie decyzje, aby nie obwiniać go za to” – wyjaśnia Dunda. Poseł skarży się także, że Jeleński przez ostatni rok nie wypowiadał się publicznie na ten temat.

Ze swojej strony służba cywilna reprezentowana przez Wiktora Jełenskiego odrzuca wszystkie te oskarżenia i uskarża się na nieprofesjonalne podejście samych członków komisji.

„Naczelny Wódz” sprawdził, jakie sprzeczności zawierał projekt ustawy i dlaczego tak trudno było „jednym uderzeniem szabli” zatrzymać działalność Kościoła moskiewskiego na Ukrainie. Udało nam się porozmawiać z Wiktorem Jeleńskim, któremu posłowie zarzucają nadmierną ostrożność i niechęć do publicznego komunikowania tematu skandalicznej ustawy.

Podstawowe nieporozumienia

Kluczową rozbieżnością stanowisk Sejmowej Komisji ds. Polityki Humanitarnej i Informacyjnej oraz Państwowej Służby ds. Etnopolityki i Wolności Sumienia jest odmienne rozumienie celu ustawy.

Jeżeli posłowie za swoją misję uznają zakazanie działalności wrogiej Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej na Ukrainie, która zagraża bezpieczeństwu narodowemu, to służba cywilna sama w sobie uzna ten legislacyjny zakaz za niewłaściwy i niezgodny z prawem międzynarodowym. Jeśli ustawa zostanie przyjęta, powinna mieć skutek praktyczny, ale jeśli obecnie proponowany tekst zostanie zatwierdzony, będzie to problem – mówi Wiktor Jełenski, prezes służby cywilnej, doktor psychologii i religioznawca.

Obecnie główne propozycje Służby Cywilnej polegają na usunięciu z preambuły projektu odniesienia do ust. 2 art. 9 i 11 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka. Mówią w szczególności o tym, w jakich okolicznościach państwo może ograniczać wolności obywateli.

Zdaniem przewodniczącego komisji Nikity Poturajewa odniesienie w preambule do przywołanych artykułów będzie wskazywało, że Ukraina uważa działalność Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej za zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, państwowego i publicznego. A jeśli zrezygnujemy z odniesień do Konwencji, prawo stanie się wielokrotnie bardziej podatne na odwołania do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka – jest pewien poseł.

Szef Państwowej Służby Etnopolityki Wiktor Jełenski sprzeciwia się. Przekonuje: wspomniane artykuły Konwencji uwydatniają jedynie przesłanki, które mogą służyć ograniczaniu praw człowieka. Urzędnik radzi zwrócić się do komentarzy Głównego Wydziału Prawnego Rady Najwyższej, które komisja Poturajewa ignoruje.

„... Ani Konstytucja Ukrainy i Europejska Konwencja Praw Człowieka, do których projekt ustawy się odwołuje, ani Międzynarodowy Pakt Praw Obywatelskich i Politycznych, który także chroni te wolności, o czym jednak nie ma wzmianki w tekście ustawy projekt przewiduje możliwość ograniczenia prawa do wolności sumienia, wyznania i zrzeszania się w organizacje wyznaniowe w interesie bezpieczeństwa narodowego” – zauważają prawnicy Rady Najwyższej: „Tak więc, zgodnie z drugą częścią art. 35 Konstytucji Ukrainy, korzystanie z tego prawa może być ograniczone przez ustawę jedynie w interesie ochrona i ochrona praw człowieka.

Zalegalizować parafie Kościoła moskiewskiego?

Posłowie bardzo poważnie potraktowali także propozycję nierozciągania zakazu działalności Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej „na hierarchicznie podporządkowane jednostki strukturalne Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej na terytorium Ukrainy, a mianowicie: na organizacje religijne (jako osoby prawne) na Ukrainie , utworzona i zarejestrowana zgodnie z ustawodawstwem Ukrainy z siedzibą na Ukrainie.” Innymi słowy Służba Państwowa zaproponowała, aby liczne parafie Cerkwi Moskiewskiej na Ukrainie, zarejestrowane na prawie ukraińskim, nie były zaliczane do Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej.

Inicjatywę tę ostro skrytykował poseł ludowy Nikołaj Kniażycki. „Zgodnie z propozycją Państwowej Służby Etnopolityki nasze państwo powinno zalegalizować działalność Kościoła patriarchy Cyryla na swoim terytorium, dodatkowo nadając mu status, jakiego nie ma żaden inny kościół ani organizacja religijna. Jak doszło do takiego oburzenia wobec państwa ukraińskiego w 11. roku wojny rosyjsko-ukraińskiej?” – napisał emocjonalnie Knyażycki na swojej stronie na Facebooku.

Warto zauważyć, że poseł wypowiadał się krytycznie w czerwcu, wnioski były formułowane i odesłane w marcu, a już w maju Służba Cywilna je porzuciła. Co więcej, kierownictwo Służby Cywilnej zaprzecza dokładnie takiej interpretacji tych propozycji przez zastępcę Knyazhickiego. Na pytanie: po co wystawiać na widok publiczny propozycję Służby Cywilnej, której sama odmówiła, Kniażycki odpowiedział w ten sposób: mówią, że Służba Cywilna cały czas wysyła różne propozycje. „Odrzucili niektóre propozycje, ale w niektórych się z nimi zgodziliśmy. Ale ten dialog (między posłami a Państwową Służbą Etnopolityki) trwa dalej” – powiedział w rozmowie z „Naczelnym Wodzem” Nikołaj Kniażycki.

Wiktor Jełenski w komentarzu dla „Gławkomu” tak interpretuje wspomnianą inicjatywę: chodziło o to, aby struktury (związane z Rosyjską Cerkwią Prawosławną) zostały poddane procedurze sądowej, bo obecnie w komisji nie ma jasności wersję rachunku. Jełenski zauważa także, że w obecnej komisji projekt ustawy mówi o zakazie jedynie organizacji religijnych lub struktur powiązanych z Rosyjską Cerkwią Prawosławną, jednak w jednej z poprzednich wersji projektu ustawy stwierdzono, że te organizacje i powiązane z nimi struktury, które posiadają centra wpływów, powinno być zakazane w Rosji. Innymi słowy, jeśli na Ukrainie działa organizacja religijna związana z Rosją, ale niezwiązana z Rosyjską Cerkwią Prawosławną, to prawo nie będzie jej dotyczyć, jeśli zostanie zatwierdzone w obowiązującym brzmieniu.

„Ogólnie rzecz biorąc, organizacje religijne nie są zakazane w Europie. Są zakazane przez sąd. A skoro już o tym mowa: jakiego ROC posłowie zakazują, skoro na Ukrainie de iure nie istnieje? W Jednolitym Państwowym Rejestrze Podmiotów Prawnych nie ma Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej” – oburza się Jełenski.

Nie wpuszczajcie kaznodziejów na Ukrainę

Kolejna proponowana zmiana dotyczyła warunków przyjmowania na Ukrainę zagranicznych kaznodziejów i duchownych. Zgodnie z propozycją Służby Cywilnej mogli oni „zajmować się głoszeniem nauk religijnych, odprawianiem rytuałów religijnych lub inną działalnością kanoniczną jedynie w tych organizacjach religijnych, na których zaproszenie przybyli i za oficjalnym porozumieniem z organem państwowym, który zarejestrował statut ( regulamin) odpowiedniej organizacji religijnej”

Propozycja ta na pierwszy rzut oka wydawała się słuszna. Dość przypomnieć wizytę na Ukrainie 1 czerwca 2024 r. arcybiskupa Waszyngtonu, metropolity całej Ameryki i Kanady Tichona, który przybył na zaproszenie oddziału Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego na Ukrainie, co wywołało oburzenie społeczne. Jak to się stało, że podczas wojny na pełną skalę osoba, która mogłaby być rosyjskim agentem, swobodnie przyjeżdża na Ukrainę, choć z amerykańskim paszportem? Zmiany zaproponowane przez Państwową Służbę Polityki Etnicznej i Wolności Sumienia pozwolą uniknąć takich wizyt lub przynajmniej je maksymalnie utrudnić.

Jednak właściwa komisja wezwała do odrzucenia takich zmian. Mówią, że ta norma jest niepotrzebna i szkodliwa, ponieważ nie dotyczy Rosji i Rosyjskiego Kościoła Prawosławnego, ale wszystkich zagranicznych księży, a nawet wierzących. „Jeśli teraz roszczenia Amerykanów czy Europejczyków do naszej ustawy okażą się naciągane, to po wprowadzeniu takiej normy będą sprawiedliwe. Państwo nie powinno w takim stopniu regulować działalności księży czy osób wierzących, bo to nie jest wolność sumienia” – czytamy w komentarzu Komisji do propozycji Służby Cywilnej.

Nie wchodź na „mołdawskie grabie”

Wiktor Jełenski zauważa, że ​​przyjęcie ustawy bez komentarzy specjalistów Służby Cywilnej w kwestiach etnopolityki i wolności sumienia może zaszkodzić Ukrainie.

Nasze państwo może spaść na tę samą grabież, która kiedyś uderzyła w Mołdawię. Państwo to próbowało uchronić się przed wpływem Kościoła rumuńskiego. Jednakże Europejski Trybunał Praw Człowieka w sprawie „Metropolitan Church of Besarabia and other v. Mołdawia” z 13 grudnia 2001 roku zmusił rząd Mołdawii do ustąpienia. Temida uznała Metropolię Besarabską za część Rumuńskiego Kościoła Prawosławnego w Mołdawii, który w tym czasie był z pewnością zdominowany przez Mołdawską Cerkiew Prawosławną Patriarchatu Moskiewskiego. Orzeczenia sądu bezpośrednio wskazywały, że bezpieczeństwo narodowe nie jest podstawą do ograniczania wolności religijnej – podkreśla Jełenski.

Kiedy spodziewać się prawa

Ustawa musi być skuteczna i odpowiadać zobowiązaniom podjętym przez Ukrainę w momencie przystąpienia do Rady Europy – podkreśla Jełenski. Projekt ustawy zawiera wiele norm, do których zgłaszane są uwagi Państwowej Służby Etnopolityki, ale jest gotowy ustąpić. „Zaproponowaliśmy kompromis. Zgadzamy się na pozostawienie „zakazu Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej”, tak jak oni chcą… opuszczamy zakaz „rosyjskiego świata”. Ale Aleksander Newski jest także symbolem „rosyjskiego świata”. Będzie skandal, bo kilkanaście kościołów konsekrowanych w imię Newskiego przeniosło się z Patriarchatu Moskiewskiego do OCU. Czy zatem będzie to propaganda „rosyjskiego świata”, czy nie?” – zadaje pytanie retoryczne urzędnik.

Nie jest dla niego jasne, jak nowe prawo będzie funkcjonowało, gdyż w dokumencie brakuje prawnie zrównoważonych definicji pojęć Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej, „Rosyjskiego Świata” czy „Propagandy Rosyjskiego Świata”. Przynajmniej w wersji, która jest teraz w komisji parlamentarnej.

„Biorąc pod uwagę dotychczasowe orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego (w grudniu 2022 r. Trybunał Konstytucyjny uznał za zgodny z konstytucją wymóg zmiany nazwy UKP-MP wskazującej na jego przynależność do Rosji), w ogóle nie rozumiem, o czym dalej dyskutujemy ”, emocjonalnie komentuje szef komisji parlamentarnej Nikita Poturaev. Poseł powiedział w rozmowie z „Naczelnym Wodzem”, że komisja nie jest skłonna do kompromisu w kluczowych kwestiach ze służbą cywilną, choć prace nad projektem ustawy i rozpatrywanie propozycji ekspertów będą kontynuowane po wyjeździe ukraińskich posłów do posiedzeniu PACE, czyli w przyszłym miesiącu. Jego zdaniem w lipcu projekt ustawy zostanie przekazany Radzie Najwyższej do ostatecznego rozpatrzenia.

Tymczasem frakcja parlamentarna Partii Solidarność Europejska, którą reprezentuje Nikołaj Kniażycki, postawiła już ultimatum. Jeżeli projekt ustawy nie zostanie poddany głosowaniu w drugim czytaniu w lipcu, posłowie tej siły politycznej opublikują nazwiska swoich kolegów z parlamentu, którzy odmawiają podpisania dokumentu pod głosowanie na sali obrad. Posłanka Ludowa Irina Geraszczenko napisała o tym na Facebooku. „Tymczasem Liść w szatach podnosi głowy. Odmawia wykonywania usług pogrzebowych za naszych poległych żołnierzy. Czeka na okupanta i współpracuje z nim” – pisze Geraszczenko, tłumacząc konieczność pośpiechu z przyjęciem całości ustawy.

Upiera się także Nikołaj Kniażycki: na Ukrainie panuje obecnie mit, że ustawy nie należy przyjąć, bo sprzeciwią się temu republikańscy politycy w USA. Ale tylko niewielka część Republikanów, twierdzi ukraiński poseł, wykorzystuje kwestię religijną przeciwko Ukrainie. „Tomos otrzymaliśmy dla OCU za prezydentury Donalda Trumpa. Popierał ją wówczas i będzie ją wspierał w przyszłości. Dlatego pojawiają się spekulacje, które mają zatuszować niechęć do głosowania za tą decyzją” – mówi Knyazhitsky.

Zastępca Dunda opowiada o innym podobnym micie. Podobno ktoś grozi ukraińskim parlamentarzystom sankcjami za propagowanie prawa religijnego, bo Partia Pracy w Wielkiej Brytanii, która ma duże szanse na dojście do władzy po przedterminowych wyborach, stoi na zasadach ochrony religii i może sięgnąć po taką karę . „Nasi posłowie naprawdę się tego boją. Zapytałem więc przedstawicieli Partii Pracy, czy to prawda, a oni wyrazili sprzeciw. „Gdzie my jesteśmy i gdzie jest Kościół rosyjski na Ukrainie” – mówią – powiedziała Dunda.

spot_img
Źródło Glavkom
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap