A teraz główne pytanie brzmi, czy Naczelny Dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy otrzyma niezbędne uprawnienia do realizacji swojego przełomowego planu przełamania impasu na polu bitwy.
W przeciwieństwie do tych, którzy uważają, że w najbliższej przyszłości nie ma alternatywy dla rezygnacji Załużnego, jestem przekonany, że na razie kwestia ta pozostaje otwarta. I da się to rozwiązać konstruktywnie - przy zachowaniu przez Załużnego stanowiska i otrzymaniu niezbędnych uprawnień, aby zmienić sytuację na polu bitwy na korzyść naszych żołnierzy.
Bo pewnego dnia, choć z czteromiesięcznym opóźnieniem, prezydent Zełenski w końcu przyznał, że naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy miał rację. Który już na początku listopada stwierdził, że sytuacja w walkach na lądzie znalazła się w ślepym zaułku.
Po kategorycznych sprzeciwach wobec tej obiektywnej wypowiedzi Załużnego, zarówno ze strony samego prezydenta Zełenskiego, jak i urzędnika jego urzędu Żółkiew (jak trafnie ujął to autorytatywny analityk wojskowy Siergiej Badrak, „jakiś wyblakły zastępca szefa gabinetu prezydenta dość poważnie krytykuje naczelnego wodza armii, który prowadzi wojnę i krytykuje za dekadenckie nastroje – to do niczego nie prowadzi”), ostatecznie prezydent publicznie przyznał słuszność konkluzji Załużnego. Zrobił to nie w przemówieniu do narodu ukraińskiego, ale w wywiadzie dla włoskiej telewizji Rai1.
Jednocześnie Prezydent całkowicie słusznie zauważył, że wbrew zastojowi na polu walki na lądzie, Siły Obronne zdołały osiągnąć znaczące sukcesy na morzu. Czyli w pełni wykorzystać szansę, o której pisałem w kwietniu 2022 roku: „Istnieje szansa na zadanie przynajmniej bardzo silnego, a być może niszczycielskiego ciosu w jeden z największych symboli rosyjskiej potęgi militarnej – rosyjską Flotę Czarnomorską . Nadal nie mamy broni niezbędnej do prowadzenia działań na lądzie. Ale na morzu już istnieje. A masowe i skuteczne użycie tej trwałej broni podczas zalania znacznej części rosyjskiej Floty Czarnomorskiej może w końcu utrwalić nasze sukcesy”.
Prezydent Zełenski mówił także o niedostatecznej ilości i nieregularnych dostawach niezbędnej broni dla Sił Zbrojnych Ukrainy jako o jednej z przyczyn braku sukcesów na szeroką skalę podczas naszej ubiegłorocznej ofensywy lądowej: „Jeśli chodzi o linię lądową, tam stagnacja. I to jest fakt, bo czegoś brakowało. Czasami myślisz, że to już ten termin, pójdą do przodu. „Uważam, że wystąpiły opóźnienia w zakresie ilości odpowiedniej amunicji”.
Ale teraz pojawia się pytanie: teraz, sześć miesięcy po nieudanej ofensywie na lądzie i przy obecnych krytycznych okolicznościach dostaw broni od naszego głównego sojusznika – Stanów Zjednoczonych – prezydent Zełenski, jako Naczelny Wódz, będzie wyglądał za ostatecznego winowajcę całego kompleksu naszych problemów, czy też poprowadzi poszukiwania wspólnej odpowiedzi na pytanie „Co zrobić w tej najtrudniejszej sytuacji?”
Decyzja Zełenskiego pokaże, że w krytycznej sytuacji potrafi zachować się jak mąż stanu. Możliwość zachowywania się jak prawdziwy mąż stanu znajduje się po jednej stronie skali. Po drugiej stronie skali jest dla niego szansa na działanie wyłącznie z bieżących powodów politycznych – próbę wskazania Naczelnego Wodza Sił Zbrojnych Ukrainy jako głównego winowajcy istniejących problemów, próbę utrzymania swojej pozycji ratingu poprzez dymisję Naczelnego Wodza Sił Zbrojnych Ukrainy i załamanie zaufania do Załużnego jako potencjalnego konkurenta politycznego i tym podobnych.
Pierwszy sposób – działać jak prawdziwy mąż stanu – wymaga konsolidacji wysiłków wszystkich, którzy posiadają niezbędne umiejętności, doświadczenie, powiązania z sojusznikami i ich zaufanie, a także, co ważniejsze, zaufanie wśród wojska i społeczeństwa do pracy razem dla ratowania państwa. A Załużny jest bezwarunkowo numerem 1 na tej liście.
Co więcej, w swoim artykule w The Economist cztery miesiące temu nakreślił już, co dokładnie należy zrobić, aby pomyślnie wyjść z wojny okopowej. A w zeszłym tygodniu jeszcze wyraźniej wszystko wyjaśnił w artykule dla CNN z wyliczonym planem działania na pięć miesięcy. Inaczej mówiąc, naczelny wódz przygotował jasny plan prowadzenia wojny na rok 2024, z konkretnymi etapami i terminami ich realizacji.
Nikt inny w krajowym kierownictwie wojskowo-politycznym nie ma takiego planu. A także nie ma połączenia genialnego, dokładnego szkolenia teoretycznego i dwuletniego wyjątkowego doświadczenia praktycznego w prowadzeniu dużych, udanych operacji przeciwko silniejszemu wrogowi w wojnie na pełną skalę, niezbędnej do skutecznego przeciwstawienia się rosyjskiej agresji.
W takich warunkach optymalne byłoby wyposażenie Załużnego już na poziomie decyzji RBNiO w niezbędne uprawnienia do realizacji jego planu działania. Z ustalonym terminem tej realizacji wynoszącym pięć miesięcy, który sam Załużny wyznaczył w materiale dla CNN, i z wyraźnym ustaleniem swojej, Załużnego, odpowiedzialności za wynik.
Ustabilizuje to sytuację zarówno w wojsku, gdzie Załużny cieszy się ogromnym zaufaniem i autorytetem, jak i w społeczeństwie, gdzie naczelny wódz również cieszy się ogromnym zaufaniem i autorytetem.
W przypadku wybrania innego kursu i realizacji opcji dymisji Załużnego – opcja ta pozostaje możliwa także dzisiaj – wówczas kierownictwo kraju, oprócz istniejących już niezwykle poważnych wyzwań, powinno przygotować się na dodatkowe, istotne i niebezpieczne wyzwania. Które będą dotyczyć całego szeregu ważnych obszarów – począwszy od możliwej demoralizacji w wojsku i społeczeństwie, poprzez komplikacje sytuacji na polu walki, a skończywszy na pogorszeniu stosunków z kluczowymi zachodnimi sojusznikami.
Decyzję, którą opcję wybrać, prezydent podejmie w ciągu najbliższych dwóch tygodni. Konieczne jest bowiem już rozpoczęcie przygotowań na skutki nieuniknionej nowej fali mobilizacji na dużą skalę w Rosji po wyborze Putina na kolejną kadencję prezydencką w połowie marca i próbie rozpoczęcia przez wroga nowej dużej ofensywy po tej mobilizacji.
Jest oczywiste, że nasz kraj powinien stawić czoła inwazji wroga zespolonymi i silnymi Siłami Zbrojnymi Ukrainy, dowodzonymi przez doświadczonego, wybitnego dowódcę wojskowego Załużnego, z którym nasz naród zasłużył i miał ogromne szczęście w krytycznym okresie swojej historii.