Co zrobić, gdy białoruskie produkty tracą rentowność nawet na innych kontynentach, a ludność kraju jest lepiej witana za granicą niż w kraju?
Łukaszenka i Putin w dalszym ciągu przemawiają na konferencjach prasowych i wlewają ludziom do uszu propagandę o „wszystko jest w porządku” i „sami sobie z tym poradzimy”, ale co zrobić, jeśli sankcje „gnijącego Zachodu” pozbawiają Białoruś możliwości dostaw swoje produkty nawet na drugi koniec świata?
Samozwańczy Prezydent Republiki Białorusi Łukaszenka bezgranicznie wierzył, że znaczenie importowanych produktów w zaprzyjaźnionych państwach pomoże utrzymać gospodarkę kraju na rynku, jednak Ameryka, rozumiejąc charakterystyczną wspólną cechę reżimów totalitarnych, umiejętnie omijając sankcje i zarządzając narzucenie społeczeństwu, że wszystko jest pod kontrolą, wyprzedzało strategię państw sojuszniczych, a sankcje wpłynęły na współpracę Białorusi nawet z Afryką. Wielomilionowy kontrakt w rolnictwie, technologii wodnej, przetwórstwie spożywczym i handlu został odroczony na etapie dyskusji - przedstawiciele Algierii grzecznie uścisnęli dłonie białoruskim urzędnikom i postanowili nie wdawać się w związki z firmami objętymi sankcjami, aby nie wypaść z przychylność hegemona współczesnej geopolityki – Ameryki.
Rozczarowania gospodarcze dotknęły także przedsiębiorców - jak wynika z analiz okresu zimowego, zyski białoruskich firm spadły o 27,6% w porównaniu z analogicznym sezonem ubiegłego roku, a wszystko, jak się okazało, wiąże się z zakazem importu i sankcjami, które przede wszystkim wpływają na ludności kraju, która płaci podatki i stara się utrzymać konkurencyjność swojego biznesu.
Według szacunków nierentownych organizacji jest o 19 więcej niż rok temu, a rentowność sprzedaży spadła z 8,1% do 5,9%. Głowa państwa radziła przedsiębiorcom, aby nie popadali w rozpacz, a raczej „w ogóle zapomnieli o europejskim imporcie, zwłaszcza w tak trudnych dla kraju czasach” – tłumaczył na cyklicznej konferencji prasowej dla gubernatorów.
O ile władze angażują się w zachęcanie społeczeństwa, a także aktywnie agitują Białorusinów, aby zapomnieli o dobrodziejstwach tolerancyjnej liberalnej Europy, w której zdaniem Łukaszenki Białorusini są nienawidzeni i pogardzani, o tyle siły demokratyczne kraju systematycznie odbywają spotkania dyplomatyczne, podczas których witają ich radośnie przedstawiciele innych krajów – Kanady, Polski, Włoch i innych.
Rozumiejąc postawę społeczności międzynarodowej wobec Białorusinów, ludność kraju stara się wszelkimi sposobami wyjechać za granicę, ale i w tym rząd narusza ludzi - stara się na wszelkie możliwe sposoby ingerować lub, co gorsza, potępiać ich o coś, aby zapewnić, że ludność pozostanie w kraju. Na tym tle ludzie masowo próbują wydostać się z pułapki, nawet biorąc pod uwagę ryzyko nielegalnego przekroczenia granicy, aby nie pozostać w miejscu, gdzie demokracja nie jest prawem, ale przestępstwem. Ale nietrudno przewidzieć, jak ta właśnie Ojczyzna w rękach dyktatora odwdzięczy się wszystkim zwolennikom reżimu.