Czwartek, 3 października 2024 r
spot_imgspot_imgspot_imgspot_img

W centrum uwagi

Jak dziwnie mianowany minister plagiatu Shkarlet prawie zabił reformę edukacji

Co miało najgorszy wpływ na reformę edukacji szkolnej – Covid, wojna czy minister edukacji Shkarlet?

Jak teraz wygląda NUS w szkołach? Czy możliwe jest zapoznanie się ze wszystkimi utworami z programu szkolnego w wyznaczonym czasie? A co z opanowaniem programu fizyki, który zajmuje dwa razy więcej godzin niż jest przewidziane w harmonogramie? Dlaczego potrzebne są umiejętności miękkie i w jaki sposób ich brak uniemożliwia dorosłym podejmowanie konstruktywnych decyzji zarządczych, w tym w obszarze edukacji? Publikacja LB.ua zaprosiła współzałożycielkę organizacji społecznej „Smart Osvita” Ivannę Kobernik na rozmowę, aby omówić z nią pilne kroki potrzebne w edukacji szkolnej.

Mówimy o stratach edukacyjnych spowodowanych Covidem i wojną, ale są też straty edukacyjne spowodowane polityką poprzedniego kierownictwa Ministerstwa Edukacji i Nauki, które nie zaangażowało się w reformy. Co zostało utracone z powodu bezczynności Ministerstwa Edukacji i Nauki w epoce Shkarleta?

Najważniejsze, że edukacja przestała być priorytetem rządu. Od 2016 do 2019 roku oświata była we wszystkich wiadomościach, na wszystkich posiedzeniach rządów, w programie politycznym, przyjmowano ustawy, promowano reformy, toczyły się dyskusje. Był to bezwarunkowy krok naprzód, przy zaangażowaniu ogromnej liczby zainteresowanych stron.

Za czasów Shkarleta wszystkie procesy po prostu ustały. Wróciliśmy do Związku Radzieckiego w milowym skoku. W związku z tym tempo reform zostało utracone. Najbardziej ucierpiały oczywiście dzieci, które rozpoczęły naukę w piątej klasie w wyniku zasadniczo nieprzygotowanej reformy. Co ciekawe, niedawno podczas wręczenia Globalnej Nagrody Nauczycielskiej Ukraina premier Szmygal powiedział: „Wznowiliśmy reformę NUS”. Oznacza to, że faktycznie przyznał, że reforma została wstrzymana.

W 2022 roku dzieci rozpoczęły naukę w piątej klasie bez podręczników. Wojna nie może być dla tego usprawiedliwieniem. Tak, miliard hrywien potrzebnych na druk podręczników przeznaczono na potrzeby wojskowe, jest to zrozumiałe. Ale nawet dla państwa nie jest to kwota fantastyczna i całkiem możliwe było wynegocjowanie tej kwoty z darczyńcami.

Ministerstwo Edukacji i Nauki powinno tak zrobić: ponownie rozważyć, które podręczniki należy drukować, a które nie. Istotnym problemem był fakt, że żaden z darczyńców nie chciał publikować historii Ukrainy ze względów politycznych. Ministerstwo Oświaty i Nauki powinno wyrazić zgodę na druk innych podręczników.

W rezultacie, w związku z niezdolnością Ministerstwa Edukacji i Nauki do porozumienia, historia ta zakończyła się stwierdzeniem Unii Europejskiej: „OK, jesteśmy gotowi wydawać podstawowe podręczniki, ale fizycznie drukujemy je tylko w Europie, ”, co jest znacznie droższe. Jednocześnie byli gotowi płacić jedynie za druk, bez wynagrodzenia dla autorów podręczników i wydawnictw.

Na opłacenie wydawców i autorów podręczników trzeba było znaleźć zaledwie milion euro. W efekcie Ministerstwo Edukacji i Nauki zwróciło się o ten milion do innego międzynarodowego darczyńcy, ten jednak nie zapłacił wydawcom i autorom, lecz za te pieniądze wydrukował kolejny podręcznik.

W Europie drukowano część podręczników – tylko tych wydawców, którzy zgodzili się oddać za darmo swoje prawa osobiste i nic za to nie otrzymali. I w większości nie były to podręczniki, jakich oczekiwali nauczyciele.

To po prostu jakiś przypadek, który powinien przejść do historii, jak zrobić wszystko tak bezskutecznie, jak to możliwe.

Absolutnie.

Wydaje się, że nawet pismo o gotowości UE do druku podręczników po zrzeczeniu się praw osobistych nie zostało wysłane do wszystkich wydawnictw. Oznacza to, że niektórzy autorzy i wydawcy byli gotowi oddać swój podręcznik i wydrukować go za darmo, ale takiej oferty nie otrzymali.

Inne wydawnictwa nie chciały rozdawać swoich podręczników bez płacenia, sprzedawały je tutaj za pieniądze.

Tak naprawdę możliwych rozwiązań było wiele. Można było na przykład negocjować z darczyńcami podręczniki do języków obcych – zwróć się do UNICEF lub British Council z prośbą o zakup podręczników do języka angielskiego dla ukraińskich uczniów. W ten sposób uwolnione zostaną pieniądze na drukowanie ukraińskich podręczników o innej tematyce.

Pozostaje jeszcze jeden bardzo istotny, nierozwiązany problem – brak zaleceń Ministerstwa Edukacji i Nauki dotyczących postępowania z dziećmi IDP, które mają problemy z dokumentami. Są nauczyciele i dyrektorzy szkół, którzy chodzą na zebrania, przyjmują na naukę dzieci nieposiadające dokumentów, a potem dostarczają dokumenty lub pobierają je z systemów informatycznych. A zdarzają się przypadki, gdy dyrektorzy szkół podchodzą do sprawy formalnie: brak dokumentów – brak szkoły.

Niedawno dowiedziałam się o 9 dzieciach z obwodu chersońskiego, które wyjechały z powodu powodzi i które we wrześniu-październiku nigdzie się nie uczyły.

Gdzie te dzieci mieszkają?

W schronisku w Kijowie. To dzieci z rodzin bezdomnych.

Interweniowałem w tej sytuacji, poprosiłem o pomoc Administrację Państwową Miasta Kijowa, a oni zareagowali. Ale to wszystko nie było szybkie. I to nie powinno tak działać.

Czy współpracujesz obecnie z Ministerstwem Edukacji i Nauki?

Odbyłem kilka spotkań z ministrem i zostałem zaproszony do utworzenia i moderowania panelu na temat NUS na sierpniowej konferencji. Właściwie starałem się zebrać wszystkie te drażliwe tematy, postawić palące pytania i, jeśli to możliwe, uzyskać odpowiedzi od Ministerstwa Edukacji i Nauki. Wydaje mi się, że była to w miarę szczera rozmowa. Ale znowu otrzymaliśmy pewną liczbę ważnych obietnic, ale nadal czekamy na konkretne kroki.

Na przykład?

Przede wszystkim wszyscy czekali na informację o dotacji NUS na 2024 rok. Budżet był już głosowany w pierwszym czytaniu, na NUS przeznaczono półtora miliarda hrywien, to dobra wiadomość. Zobaczmy, jak zmieni się budżet oświaty po zmianach parlamentarnych.

Kwestiami, które w dalszym ciągu pozostają bez odpowiedzi, są zmiany w niektórych dokumentach regulacyjnych, w szczególności w Rozporządzeniu Ministra Edukacji i Nauki w sprawie podziału klasy na grupy. Bardzo ważne jest dokonanie przeglądu programów i podręczników dla klas piątych i szóstych - tych, które zostały zatwierdzone przez Shkarleta. Wiele z nich nie jest zgodnych ze Standardem NUS i prowadzi do imitacji reform.

Jakie kroki powinno natychmiast podjąć Ministerstwo Edukacji i Nauki, aby „ożywić” NUS?

Ponowne spojrzenie na programy edukacyjne w szerszym kontekście. Wszyscy rozumieją, że jest to złożone zadanie na dużą skalę, ale chciałbym zobaczyć początek tej pracy. Co więcej, część prac była już wykonywana przez publiczne organizacje oświatowe już od początku wojny. Zbierz ich raz, poproś, aby pokazali, co posiadają, i skorzystaj z tych spostrzeżeń – są gotowi, przynajmniej jako szybkie rozwiązanie. „Smart Education” i inni zadeklarowali, że są gotowi podzielić się swoimi doświadczeniami.

Wszyscy – mam na myśli środowisko oświatowe – jesteśmy bardzo ostrożni w krytyce obecnego kierownictwa Ministerstwa Edukacji i Nauki. Nadal utrzymujemy ostrożny optymizm i pewność siebie. Mamy nadzieję, że po oczyszczeniu terenu, które będzie kontynuowane, rozpoczną się prawdziwe kroki. Ale ten miesiąc miodowy kiedyś się skończy.

Co masz na myśli mówiąc oczyszczenie terenu?

Na przykład z Dyrekcji Generalnego Szkolnictwa Średniego, przepraszam, wystrzelono dwa diabły, z których jeden został już wyrzucony wcześniej, ale Shkarlet go ożywił (na prośbę Iwanny nie podajemy imion „diabłów”, ale nauczyciele chyba wiem o kim mowa - LB.ua ).

MES ma też inne dobre strony. Dotyczy to również reorganizacji NAU. Nie można nie przyjąć tego z zadowoleniem, a także stopniowego odbierania uprawnień IMZO (Instytutowi Modernizacji Treści Kształcenia – LB.ua). To dość uparty potwór, bo próbowali coś zrobić z IMS za Kvity, potem za Grinevicha i Nowosada (poprzedni ministrowie edukacji - LB.ua). Cóż, pod Shkarletem IMZO czuło się świetnie. Przed nami czwarta próba. Odebrano im znaczną część zamówień i organizacji igrzysk olimpijskich. To oczywiście dobre znaki, ale wszyscy czekamy, aż to odcięcie głów Gorgonie zakończy się czymś naprawdę realnym.

Powołano już nowego dyrektora Dyrekcji ds. Szkolnictwa Ogólnego i Średniego Igor Khvorostyany i wiążę poważne nadzieje z reformą treści nauczania. Bo Igor rozumie, co oznacza sformułowanie „treść edukacji”.

Co oznacza sformułowanie „treści kształcenia”?

Treścią nauczania jest to, czego dzieci uczą się w szkole. Takie właśnie znaczenia zawarte są w programach edukacyjnych i podręcznikach.

Ogólnie rzecz biorąc, nasze podręczniki nie są najlepsze, ponieważ odpowiadają programom wymagającym powtórki. Wojna to smutny, ale powód, aby w końcu usunąć z programów wszystko, co niepotrzebne, także z tych zajęć, których NUS jeszcze nie dotknął.

Co należy wyczyścić?

Wszystko, co nie rozwija naszych dzieci, nie pomoże im stać się odnoszącymi sukcesy obywatelami XXI wieku.

Na przykład język ukraiński w szkołach jest przeciążony mechanicznym studiowaniem gramatyki i terminologii filologicznej, jakbyśmy przygotowywali kandydatów na nauki filologiczne. A jednocześnie praktycznie nie ma szkolenia w zakresie pracy z tekstem, czytania tekstów non-fiction, literatury naukowej czy dziennikarstwa. Nie nauczono nas wyrażać swoich opinii, argumentować, bronić swojego stanowiska i poprawnie rozumieć stanowisko innych. W rozwiniętych systemach edukacyjnych wszystko to jest badane w ramach przedmiotu „język ojczysty”.

To samo tyczy się literatury. Po pierwsze, program literacki jest głęboko niezgodny z charakterystyką wieku dzieci. To nie jest literatura dla dzieci, to literatura dla dorosłych, którą z jakiegoś powodu dzieci powinny czytać.

Po drugie. Jeśli otworzysz program i po prostu policzysz, ile stron należy przeczytać, zdasz sobie sprawę, że żadne żyjące dziecko nie jest w stanie przeczytać absolutnie wszystkiego, co zapewnia program. Jeśli zajmuje się czymś innym poza literaturą. Nie powinno być.

Podobnie program fizyki w klasach 10-11 obejmuje taką ilość materiału, jak geometria i algebra łącznie. Cztery godziny są przeznaczone na samą algebrę i geometrię, a dwie na fizykę. Oznacza to, że ani jedno dziecko na Ukrainie, z wyjątkiem 5% dzieci bardzo uzdolnionych, nie jest w stanie opanować programu fizyki po prostu fizycznie, jeśli nie uczy się dodatkowo pod okiem korepetytorów. Bo nie da się opanować w dwie godziny tego, co jest przeznaczone na co najmniej 4 godziny tygodniowo.

To samo tyczy się chemii. Teraz jest to bardzo ważny kierunek, na który jest popyt na świecie. Ale chemia w szkole ukraińskiej to swego rodzaju historia chemii początku XX wieku.

Takich przykładów jest wiele. Z każdym rokiem starzenie się programów staje się coraz bardziej oczywiste.

Czy Ministerstwo jest na to stać?

Ministerstwo musi zorganizować tę pracę. W szkolnictwie średnim Ministerstwo Edukacji i Nauki pełni tylko dwie funkcje: treść nauczania i dystrybucję subwencji edukacyjnych, to wszystko. Utrzymanie szkół pochodzi z budżetów lokalnych.

W poprzednich latach pod rządami Lilii Grinevich i Anny Nowosad Ministerstwo Edukacji i Nauki miało duże doświadczenie we współpracy ze społeczeństwem obywatelskim. To konsolidacja wysiłków doprowadziła do wprowadzenia potężnej reformy na dużą skalę, która niestety została zesłana w letargiczny sen lub znokautowana pod rządami Shkarleta.

Przynajmniej w szkołach podstawowych reforma została przeprowadzona dzięki synergii i współpracy państwa (reprezentowanego przez ministerstwo) z sektorem publicznym. Następnie sektor publiczny i ministerstwo Shkarlet poszły różnymi drogami, ale społeczeństwo obywatelskie stało się w tym czasie bardzo silne. Istnieją organizacje publiczne zajmujące się edukacją, które stworzyły własne programy edukacyjne, które uczą dzieci online, które stworzyły potężne platformy elektroniczne, które zakładają schroniska lub stwarzają możliwość nauki tam, gdzie szkoła została zniszczona.

Przykładem wykorzystania doświadczenia OO jest ułatwiony program dla dzieci studiujących za granicą. Być może pojawił się trochę za późno i zdarzają się niefortunne momenty, ale bardzo dobrze, że program został przyjęty i powinien ułatwić życie dzieciom, które łączą naukę w dwóch szkołach. Jednak doświadczenia organizacji publicznych, które obecnie, w czasie wojny, kształcą tysiące dzieci z ograniczonym dostępem do edukacji, nie wzięły pod uwagę tej decyzji. Choć ministerstwo wiedziało o tych programach, które są sformatowane, w których podkreślany jest rdzeń wiedzy, wszystko wtórne jest usuwane i dostosowywane do Internetu. Całe to doświadczenie ministerstwo nie wykorzystało w żaden sposób.

Często powtarzacie, że na efekty pracy w szkole średniej trzeba czekać 5-10 lat. Mamy 5 lat od startu NUS. Jaki wynik widzimy teraz?

Wyniku NUS i reformy w ogóle nie można oddzielić od konsekwencji Covida i wojny. Aby mówić o wynikach, potrzebne są specjalne badania i monitorowanie. Niestety, za ministra Shkarleta nie były one przeprowadzane celowo. Teraz mam nadzieję, że monitoring zostanie przywrócony i będziemy mieli więcej obiektywnych informacji.

Niestety edukacja online jest najmniej odpowiednia dla szkół podstawowych. Jest to uznawane na całym świecie, jest absolutnie nieskuteczne. Musimy poszukać okazji, aby przenieść dzieci w tryb offline.

Jedno z ważnych osiągnięć reformy: po raz pierwszy zapisano prawnie prawo nauczyciela do samodzielnego wyboru podejść i metod. Wcześniej, nawet jeśli nauczyciel rozumiał, że stare radzieckie metody nie działają, nie mógł zastosować innych. Teraz może, bo zapewnił sobie swobodę pedagogiczną.

Drugie osiągnięcie: środowisko edukacyjne zaczęło się zmieniać. Znów jesteśmy zmuszeni wziąć pod uwagę wojnę, zniszczenia, jakim poddana została infrastruktura oświatowa. Ale w zeszłym tygodniu byłem w Żytomierzu, w klasach dla dzieci, których szkoła została zniszczona przez rosyjski pocisk, a które są teraz zmuszone uczyć się w innych placówkach oświatowych. Tworząc dla nich środowisko, władze lokalne wyposażyły ​​sale lekcyjne zgodnie ze standardami NUS. Byłam w Liceum Mariupolskim pod Kijowem, z zachwytem patrzę na przestrzenie edukacyjne, które Fundacja SaveED tworzy na wyludnionych wsiach – idea rozwijającego się środowiska, jako integralna część procesu edukacyjnego, żyje nawet w takich trudne warunki.

I trzecia rzecz, która wydaje mi się bardzo ważna: wartość dodana umiejętności miękkich i dbałość o praktyczne zastosowanie zdobytej wiedzy. Wcześniej szkoła w ogóle nie brała tego pod uwagę. Rozumiem, że różne szkoły wdrożyły to z różnym powodzeniem, niemniej jednak jest to uwzględnione w reformie.

Udało im się przeprowadzić jedno badanie przed wybuchem Covida, w trzecich klasach pilotażowych NUS. Zaobserwowaliśmy, że dzieci, które uczyły się w ramach programu NUS, chętniej chodziły do ​​szkoły, były bardziej swobodne, dociekliwe, zadawały więcej pytań i lepiej współdziałały w grupach. Wydaje mi się, że jest to bardzo istotna wartość dodana, która została wprowadzona do szkół podstawowych.

Bardzo ważne jest też to, że przed wybuchem wojny i przed przybyciem Szkarleta udało się stworzyć system podnoszenia kwalifikacji nauczycieli szkół podstawowych. Miał obowiązkowy, wspólny dla wszystkich kurs online, a dopiero potem zajęcia stacjonarne w regionalnych placówkach kształcenia podyplomowego. W trakcie ankiet nauczyciele stwierdzili, że to właśnie dzięki temu kursowi online dowiedzieli się, czym jest nowy standard i zrozumieli, czym różni się od starego. W związku z tym ten kurs internetowy wyznaczył również kierunek szkoleniu, które odbyło się w instytutach podyplomowych.

W przyszłości taki obowiązkowy kurs miał zostać opracowany dla szkół średnich. Ale tego nie zrobili. I tutaj widzę ogromne ryzyko, że zapowiadane obecnie zaawansowane szkolenie pójdzie zupełnie innymi ścieżkami. Z uwagi na brak jednego punktu zbiórki. Jednocześnie chcę zauważyć, że związek publiczny „Osvitoria” z własnej inicjatywy opracował taki kurs dla nauczycieli szkół średnich, dla nauczycieli przedmiotów jest on dostępny w „Ogólnoukraińskiej szkole online”. Ale niestety nie jest to obowiązkowe. Ministerstwo mogłoby teraz uczynić ten kurs obowiązkowym i zobowiązać wszystkie podmioty prowadzące kształcenie nauczycieli do podążania w tym kierunku, aby prawidłowo komunikować się i przekazywać nauczycielom wartości reformy i metody, które mogą zastosować w swojej pracy.

W jakim stopniu NUS, który znajduje się obecnie w szkole podstawowej, jest tym, który był zamierzony?

NUS spała w letargu, teraz próbują ją reanimować, przenieść na oddział intensywnej terapii, a następnie zabrać na rehabilitację. Wojna postawiła przed nami wiele innych wyzwań, m.in. zapewnienie ukraińskim dzieciom dostępu do edukacji. Dlatego nie do końca poprawne jest podejście do wojennego NLS z władcą czasu pokoju.

W Kijowie do klas pierwszych uczęszczało do większości szkół 30 dzieci. W związku z tym poszczególne biurka modułowe stoją w ciągłym rzędzie, niczym ławki w XIX-wiecznej wiejskiej szkole.

To rzeczywiście bardzo ciekawe, bo mówią, że dzieci jest mniej.

Rozumiem, że chcemy wielkiego zwycięstwa, ale małe zwycięstwo nie jest dla nas zwycięstwem. Przypominam, że w 2018 roku w klasie mogło być 36 dzieci. Było to nielegalne, ale stanowiło fakt. Jeżeli zatem udało nam się teraz w cudowny sposób osiągnąć zgodność z tą wcześniej nieoczywistą zasadą prawa, to przepraszam, jest to zwycięstwo. Chociaż być może nie wygląda to tak imponująco, gdyby w klasie było 24 dzieci.

Teraz odnośnie biurek. Rzeczywiście, często przestrzeń klasowa w typowych szkołach nie pozwala na odpowiednie ustawienie pojedynczych ławek. Kiedy teraz patrzę na biurka, przypominam sobie przykład, który podano nam na kursie „Pisanie polityki opartej na danych” – jak rząd brytyjski przez 8 miesięcy uzgadniał kształt haków do cumowania łodzi. Tak, zatwierdzenie rozmiaru i kształtu biurek mogło zająć lata, a rozwiązanie mogło być bardziej idealne.

Ale bądźmy szczerzy: w tej sytuacji nie było innego wyjścia. Gdyby reforma nie została rozpoczęta w 2018 r., nie zostałaby w ogóle rozpoczęta.

Partnerzy europejscy, w szczególności Finowie, zwrócili się do Ukrainy, aby nie spieszyła się z przeprowadzaniem reformy, ale przygotowała ją na kilka kolejnych lat i np. rozpoczęła reformę jednocześnie w pierwszej, piątej i dziesiątej klasie na wszystkich trzech poziomach jednocześnie. Wówczas ramy czasowe na wdrożenie reformy mogłyby być krótsze. Ale oczywiście, politycznie zdaliśmy sobie sprawę, że jest to niemożliwe. Bo nikt nie wie, co będzie się działo na Ukrainie za trzy lata. A jeśli nie zaczniecie teraz, nie zaczniecie nigdy, a dzieci będą żyć w poradzieckiej edukacji, która z każdym dniem coraz bardziej będzie tkwić w przeszłości.

Wracając do tematu strat w czasach Shkarleta. Jak zmieniło się podejście nauczycieli do reform? Wydaje mi się, że nauczyciele zaczęli traktować NLS jako coś niezbyt obowiązkowego. Żadna ze szkół, do których chodzą dzieci moich znajomych, nie organizuje np. porannych kółek.

Sformułowałbym to inaczej. Wszelkie reformy są niemożliwe, gdy ci, którzy mają je wdrożyć, są wyczerpani i żyją w ciągłym stresie. Oznacza to, że kiedy dana osoba zasadniczo stara się przetrwać, a ty mówisz mu także „reformę”, nie może to wywołać zachwytu.

Ale w porannym kręgu chodzi tylko o przetrwanie. Można porozmawiać o tym, kto jak spał, czy usłyszał alarm, czy udał się do schronu. Poranne kółko to naprawdę świetna rzecz terapeutyczna i szkoda, że ​​zniknęło z ukraińskich szkół.

Nie zniknął ze wszystkich szkół. Mam krewnych, których dzieci uczyły się w jednej z fajnych szkół w stolicy. Po rozpoczęciu inwazji przenieśli się do Czerwonogradu na obwodzie lwowskim i tam chodzili do szkoły. Piszą: „Ivanka, w końcu rozumiemy, czym jest NUS, czym jest integracja! Takie dobre podręczniki, takie ciekawe, moja córka wieczorami siedzi i czyta!” W tej szkole w Czerwonogradzie realizowany był program NUS-2 ze zintegrowanym kursem „Odkrywam świat”.

I odbyło się poranne koło, co, jak się wydaje, w szkole kijowskiej nigdy nie miało miejsca. Chyba, że ​​na lekcji otwartej z dystryktem. A w Czerwonogradzie odbyło się poranne koło, były lekcje na świeżym powietrzu, wycieczki do parku, praktyczne eksperymenty i wiele więcej, które motywowały dzieci do nauki.

Dlaczego nie we wszystkich szkołach tak jest?

Myślę, że jest to problem braku wsparcia metodologicznego. Na poranny krąg też trzeba mieć pomysły. Tak naprawdę na Zachodzie istnieją setki takich pomysłów i są one stale aktualizowane. I mamy Instytut Modernizacji Edukacji, Instytut Rozwoju Oświaty, mamy grupę wsparcia reform w Ministerstwie Edukacji i Nauki, mamy Akademię Nauk Pedagogicznych i jest n instytutów, które otrzymują pensje. Przez cały ten czas musieliby pisać warunkowe scenariusze porannego kręgu i możliwości rozwijania umiejętności miękkich u dzieci. Gdzie są te wszystkie materiały dydaktyczne?

Oczywiście, jeśli nauczyciel powie: opracuj własny program edukacyjny, zatwierdź go i uzyskaj zgodę Państwowej Służby Jakości Edukacji, odpowie: „Słuchaj, idź gdzieś, wezmę notatki „Lekcja nr 1”. 16” i będę go używać.”

Mam jeszcze jedno ważne pytanie: w 2019 roku rozmawialiśmy o tym, że na Ukrainie nie ma producentów artykułów edukacyjnych, materiałów dydaktycznych i mebli. Czy rynek rozwinął się na przestrzeni lat?

Szczerze mówiąc, nie znam obecnej sytuacji po rozpoczęciu inwazji. Ale przed wojną a) rozwinęła się, b) miała zarówno pozytywne, jak i negatywne skutki.

Czy rozpoczęły się przetargi?

Rozpoczęły się porozumienia kartelowe - czterech głównych producentów uzgodniło między sobą, jak uniemożliwić komukolwiek innemu handel.

Czy są to producenci biurek?

Nie tylko, ale głównie producenci mebli.

Ale lokalni drobni producenci również rozwinęli swoją działalność. A jeśli władze lokalne były mądre, a producenci wystarczająco sumienni, to w zasadzie wszystko było z nimi w porządku.

Jeśli chodzi o laboratoria, to obecnie, w obliczu wojny, najwłaściwszym rozwiązaniem byłoby utworzenie laboratoriów międzyszkolnych na bazie pozaszkolnych placówek oświatowych. Wyjaśnię dlaczego.

Przykładowo jeszcze przed wojną dobry zestaw odczynników kosztował około 92 000 hrywien i jest to zestaw wszystkich odczynników do wszelkiego rodzaju prac laboratoryjnych. Warunkowa klasa dziewiąta musi w ciągu roku wykonać jedną pracę laboratoryjną na jeden temat, a szkoła musi kupić jedynie 92 000 hrywien. Również dziesiąty, także jedenasty. Oznacza to oczywiście, że gdyby więcej dzieci mogło korzystać z tego laboratorium, racjonalne wykorzystanie środków byłoby znacznie wyższe.

To są decyzje zarządcze, wszyscy muszą uzgodnić, gdzie umieścimy to laboratorium, w jaki sposób dzieci z różnych szkół będą tam trafiać, jaki jest harmonogram? I to są te same umiejętności miękkie, które NUS stara się rozwijać, a które niestety nie są rozwinięte u dużej liczby dorosłych, co również uniemożliwia podejmowanie racjonalnych, konstruktywnych decyzji zarządczych.

Powiedziałaś wcześniej, że bardzo ważne jest, aby rodzice prosili o stopniowe zmiany. Czy myślisz, że rodzice mają taką prośbę?

Rodzice też są inni. Właściwie są tacy, którzy mają postępowe prośby, i są tacy, którzy mają nastawienie: „U mnie wszystko powinno być tak, jak było”. Tacy rodzice martwią się, gdy widzą, że życie ich dziecka nie jest takie samo jak ich. Tutaj rodzice muszą popracować sami ze sobą i miło jest, jeśli nauczyciel może im wyjaśnić, że: „Przepraszam, uczyłeś się 20 lub 30 lat temu. Życie trochę się zmieniło. Mamy teraz wiele nowych informacji i wiedzy naukowej na temat tego, jak lepiej uczyć dzieci. I nie, to, że Twoje dziecko nie jest przemęczone ani przytłoczone, nie oznacza, że ​​się nie uczy ani nie robi niczego”.

Również ukraińskie matki za granicą, które mają do czynienia z zachodnim systemem edukacji, wydają się myśleć, że ich dzieci bawią się i nic nie robią. Rodzice nie rozumieją, że dzieci są systematycznie i celowo nauczane umiejętności miękkich.

Oczywiście, jeśli podrzucisz dziecku tabliczkę mnożenia w drugiej klasie, to w trzeciej będzie wyglądać jak gwiazda zwykłej czeskiej szkoły. Ale np. nie wie, jak uspokoić inne dziecko, gdy wybuchnie płaczem, nie wie, co zrobić, gdy pojawi się konflikt, nie potrafi podzielić dużego zadania na mniejsze. A dzieci uczą się tego na przykładzie projektów, które naszym ukraińskim matkom często wydają się zabawkami.

Nie twierdzę, że wojna pokazała, że ​​nasz system edukacji jest pod każdym względem gorszy od zachodniego. Nie, to nie prawda. Pokazała, że ​​jest wiele dobrych rzeczy – łącznie z wymaganiami akademickimi w rozsądnych granicach. Ale jednocześnie wiele rzeczy ukazuje tę różnicę w społeczeństwie, które od dawna uczy dzieci komunikowania się, współdziałania w grupie, przestrzegania rozsądnych zasad, negocjowania ich i uczy niezależności. A fakt, że wielu rodziców nie rozumie tej wartości, jest niepokojącą historią.

Więcej danych na temat stanu oświaty dostarczy badanie PISA, które w zeszłym roku przeprowadzono na Ukrainie, co samo w sobie jest bohaterskie. Nie wiem, jaką kolejność dać Ukraińskiemu Centrum Oceny Jakości Kształcenia i tym szkołom, które przeprowadziły testy. Należą do nich szkoły w miastach, o których często pojawiają się w wiadomościach z powodu ciężkiego ostrzału.

Wyniki PISA nie będą dla nas łatwe. Jest zbyt wcześnie, aby o nich mówić, ale wiodącą branżą, która została przetestowana, było czytanie. Ostatnim razem, w 2018 roku, była to matematyka. Wydawało nam się naturalne, że z matematyką są problemy, jakbyśmy wszystko o niej słyszeli od dawna. Ale czytanie wydaje się być mniejszym problemem.

Jaki może być problem z odczytaniem? Rozumiem, że nie ma jeszcze wyników, ale jako założenie?

Zakłada się, że Covid i brak stacjonarnej edukacji w pełnym wymiarze godzin pogorszyły zdolność ukraińskich dzieci do czytania, rozumienia tekstów i umiejętności z nimi pracy.

Nasze dzieci nie mają się od czego uczyć. My (w programie szkolnym - LB.ua) nie mamy tekstów naukowych dla dzieci, a tekstów non-fiction praktycznie nie ma. Moja córka uczęszczała w zeszłym roku do szkoły za granicą i przyniosła ze sobą folder z językiem wykładowym. Muszę powiedzieć, że podręczników tam w ogóle nie ma, są jedynie wydruki z zadaniami zadanymi przez nauczyciela. Potem masz tatusia, wszystkie osiągnięcia dziecka w ciągu roku.

Cóż mogę powiedzieć... Po pierwsze, czytają pełnometrażowe powieści dla dzieci. Długo je czytali, dyskutowali, pracowali z tekstem, a potem pisali eseje i debatowali. Jednocześnie pracowali nad tekstami naukowymi lub innymi tekstami non-fiction na tematy związane z czytaną przez nich książką beletrystyczną. Wykonali także zadania, które pokazały, jak wiedza naukowa pomogła im w kontekście zrozumienia dzieła sztuki.

Można to porównać do tego, że na Ukrainie ósmoklasiści na lekcji języka ukraińskiego muszą przestudiować piosenkę ludową i opowiedzieć, jak rozumieją piękno sztuki ludowej. Które z nich będą bardziej przydatne w późniejszym życiu i w rozwoju wykwalifikowanego profesjonalisty lub sumiennego obywatela?

Przeglądałem program dla klasy dziewiątej, byłem w szoku, ile tam było prac z dziwną „recenzją” postscriptową. W jakim celu dziecko w wieku 14 lat powinno czytać „Opowieść o kampanii Igora”? Co mu da ta recenzja? Celem lekcji literatury nie jest to, aby dziecko znało tytuł jakiegoś dzieła historycznego o wątpliwej oryginalności. Chodzi o to, żeby dziecko myślało, zastanawiało się, wyobrażało sobie i rozwijało w sobie wewnętrzną potrzebę czytania. Nie jest to możliwe, jeśli czytasz dzieła „w recenzji”, nawet takie, które nie mają nic wspólnego z Twoim życiem.

Nawiasem mówiąc, w ósmej klasie, w literaturze zagranicznej, ich program nauczania obejmował Biblię, Koran, Wedy, wszystko było powtarzane. Oczywiście jako osoba z wykształceniem humanistycznym uważam, że każdy wykształcony człowiek powinien mieć pojęcie o tych ważnych cywilizacyjnie tekstach. Ale dlaczego autorzy programów zdecydowali, że należy to zrobić w wieku 13 lat?

Liczba tekstów powinna być taka, aby dzieci faktycznie je czytały, pracowały z nimi i nauczyły się wyrażać swoje opinie, argumentować swoje stanowisko i w ogóle pisać. Przegląd tekstów historycznych nie prowadzi do tej umiejętności. W związku z tym należy znacznie zmniejszyć liczbę dzieł do przeczytania.

Podsumowując naszą rozmowę, co przede wszystkim należy jeszcze pilnie zrobić?

Pierwszym z nich jest przeprowadzenie „wiosennych porządków” – powołanie grup roboczych w celu przeglądu programów. Będzie długo, trudno, boleśnie i z dużą ilością dyskusji na Facebooku, ale przynajmniej ilość materiału w programach powinna być dostosowana do liczby godzin przeznaczonych na ich naukę.

Po drugie, podręczniki trzeba drukować – to przede wszystkim współpraca z darczyńcami i ustalanie priorytetów. Musimy wydrukować to, co tylko powinniśmy wydrukować i musimy poprawnie i poprawnie przedstawić darczyńcom, dlaczego potrzebujemy ich wsparcia i gdzie mogą nam pomóc. Nadal nie rozumiem, dlaczego nie rozmawiano z darczyńcami o tym, jak w pierwszej kolejności pokryją zapotrzebowanie na podręczniki do języków obcych.

Trzeci to plan działania dotyczący tego, co zrobimy z dziećmi na terytoriach okupowanych. Musimy teraz zacząć wykonywać tę pracę codziennie. Czy w miarę możliwości możemy przyjąć przynajmniej starsze dzieci i stworzyć im warunki do nauki na kontrolowanym terenie?

Po czwarte – praca, program, mechanizm utrzymywania kontaktu z Ukrainą dla dzieci przebywających za granicą. których, przypomnę, według oficjalnych danych w samej Unii Europejskiej jest ich 500 tys. Naszym zadaniem jest zapewnienie im możliwości i motywacji do pozostania na Ukrainie.

spot_img
ARGUMENT źródłowy
spot_img

W centrum uwagi

spot_imgspot_img

Nie przegap